15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaśpiewałam idealnie. Cały występ pobudzony emocjami, które we mnie buzowały wyszedł genialnie. Każdy wpatrywał się we mnie jak w obrazek a kiedy skończyłam śpiewać - wszyscy, łącznie z Julianą zaczeli wiwatować. Powoli chyba wracałam na swoje podium i byłam z tego dumna. Nikt nie mógł mi tego odebrać, teraz musiałam wykazać się inteligencją i sprytem. Musiałam odebrać to co było moje, moje miejsce Królowej Wrotkowiska. Musiałam jeszcze wiele zrobić, choćby pomścić Emilię, Lunitę oraz Julianę i oczywiście zrobić to tak dyskretnie żeby się nie wydało. Powoli opracowywałam swój plan kiedy usłyszałam, że teraz to Simon śpiewał. Przez cały swój występ patrzył w moją stronę co dość mocno mnie irytowało i nie pozwalało skupić myśli na planowaniu odwetu. W końcu odłożyłam myśli na bok i zaczęłam słuchać piosenki chłopaka. Meksykanin postarał się i widać było jak ważny był dla niego ten występ, wydawało mi się przez chwilę, że jego oczy szkliły się z łez lecz żadna nie spłyneła po jego policzku.

Pov. Emilia

Wyszłam stamtąd, nie miałam ochoty siedzieć tam skoro ona ma w dupie to co czuję. Jeśli nie zależy jej na moich przeprosinach to na czym? Nie rozumiem kobiet. To takie skomplikowane istoty... Byłam w połowie drogi do domu, kiedy usłyszałam kroki za sobą, które z chwili chwilę coraz bardziej się przybliżały. W końcu zatrzymałam się, udając, że sprawdzam coś na telefonie, osoba za mną niestety też stanęła. W niebezpiecznej odległości ode mnie bo kątem oka widziałam męską postać stojącą za mną.

Przez moment przez moje ciało przeszedł dreszcz strachu lecz zaraz przypomniałam sobie kim jestem. Szybko odwróciłam się w stronę mojego prześladowcy, który okazał się chłopakiem mniej więcej w moim wieku.

-Czemu za mną łazisz? - spytałam wprost. Miałam dość tego, że wlókł się za mną tyle czasu i miał czelność nawet stawać w tych samych momentach co ja.

-Przekonuje się, czy to właśnie Ciebie szukam - odpowiedział pewny siebie szatyn o czekoladowych oczach.

-Robisz ze mnie kretynkę? Pierwszy raz Cię widzę na oczy - powiedziałam zgodnie z prawdą.

-I wzajemnie. Lecz zdradzę Ci, że od dawna szukam swojej bliźniaczej siostry i... - odparł.

-I co? Jeśli myślisz, że to ja to wierz mi, szukaj gdzie indziej - rzekłam krótko i odwróciłam się z zamiarem odejścia.

-Czy te znamię coś Ci przypomina? - spytał jednocześnie podnosząc koszulkę i odsłaniając swój brzuch, na którym widoczne było znamie przypominające strzałę.

-To niemożliwe - powiedziałam do siebie. Podniosłam swoją bluzkę i zaczęłam porównywać nasze znamiona. Zauważyłam, że brunet uśmiecha się triumfująco.

-A jednak. Szukałem Cię od 2 lat - powiedział i podał mi dłoń. -Nazywam się Benicio i jestem Twoim bratem bliźniakiem.

-A czy bliźniaczę rodzeństwo nie powinno być do siebie podobne? - spytałam wciąż nie mogąc uwierzyć w to co się stało.

-Jesteśmy z tych dwujajowych - odparł Benicio i uśmiechnął się.

-Jakim cudem więc mnie znalazłeś nie mając moich zdjęć ani żadnych dokumentów? Widzisz mnie pierwszy raz na oczy, nic o mnie nie wiesz - odrzekłam, wyzywająco patrząc mu w oczy.

-Wiem wiele. Masz na imię Emilia i od razu po porodzie nasza matka oddała Cię do adopcji. Przez 10 lat byłaś w ośrodku po czym adoptowała Cię rodzina z Barcelony. Po jakimś roku uciekłaś od nich bo znęcali się nad Tobą i tułałaś się samotnie po nieznanym sobie kraju. W końcu przez wiele lat byłaś zamknięta w jednym miejscu a wychodziłaś tylko pod opieką - chłopak w powietrzu pokazał cudzysłów - "rodziców". Jednak policja złapała Cię i na kolejne lata zamknęli Cię w ośrodku adopcyjnym, z którego wzięła Cię pod skrzydła rodzina z Meksyku. Chcesz słuchać dalej czy już dowierzasz? - spytał pewnie Benicio.

-Dobra, wierzę. Tylko jakim cudem to wiesz? Takie dokumenty są pilnie strzeżone. Dowiedzenie się tylu rzeczy jest praktycznie niemożliwe - powiedziałam.

-Powiedzmy, że jestem sprytny i wiem co zrobić - uśmiechnął się.

-I tym przypominasz mnie. Teraz jestem zdolna Ci uwierzyć choć to dla mnie nielogiczne.

-Zdaję sobie z tego sprawę. Ja sam przeżyłem szok kiedy odkryłem, że mam siostrę. Clarissa, znaczy nasza mama z początku wykręcała się tym, że zmarłaś tuż po porodzie lecz kiedy zacząłem drążyć temat, przyznała się do tego, że Cię oddała.

-Żałuję chociaż? - spytałam.

-Tak. Była młoda. Fakt, że jest w ciąży ją załamał a kiedy dowiedziała się, że nie będzie miała jednego dziecka tylko dwójkę, wpadła w rozpacz. Miała zaledwie 19 lat kiedy zaszła w ciążę.

Poczułam, że w głębi duszy odczułam pewnego rodzaju ulgę. Nie myślałam o tym co ostatnio zaprzątało mi głowę, myślałam o tym czego się dowiedziałam. Czyli jednak moja biologiczna matka żałowała swojej decyzji. Próbowałam postawić się na jej miejscu i zdałam sobie sprawę, że pewnie postąpiłabym tak samo. W takim młodym wieku, kiedy jeszcze można szaleć i spełniać marzenia, zajść w ciążę i to podwójną. Poczułam łzy pod oczami lecz nie mogłam dopuścić by okazać słabość przy nim. To znaczy przy moim bracie.

-Nie mam się gdzie zatrzymać. Pomyślałem, że może mogłabyś mnie przenocować u siebie. Masz coś przeciwko siostro? - spytał chłopak po dłuższej chwili ciszy.

-Mieszkam jeszcze z moją grupą więc może być nieco ciasno lecz zgadzam się. Mamy rogówkę w salonie, w razie gości więc tam będziesz spać - zadecydowałam. -W zasadzie to możemy już się tam zbierać chyba, że masz ochotę gdzieś pójść?

-Szczerze to jestem wykończony podróżą. Jechałem tutaj z Barcelony busem. Pełno spoconych ludzi, mnóstwo wrzeszczących bachorów a w tym ja, biedny i pokrzywdzony.

Zaśmiałam się i ruszyłam do przodu. W ciągu drogi do domu, opowiedzieliśmy sobie dużo o sobie. O naszych planach i marzeniach, o niepowodzeniach i zemstach na innych. Po tej rozmowie, poczułam więź, która z każdą chwilą była coraz bardziej widoczna a wszelkie wątpliwości i nieśmiałość znikneły. Kiedy weszliśmy do mieszkania, zewsząd dobiegły mnie odgłosy kłótni.

-Tyle czasu szykowaliśmy układ, tak długo ćwiczyliśmy a teraz co? Nie mamy niczego. To cholernie niesprawiedliwe - zawyła Rachel.

-Widocznie nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Też mi coś, pewnie Roller przekupił sędziów żeby ich przyjęli. Przecież to beztalencia - zawtórował jej David.

-Spokój. Dostali się najlepsi, musicie się z tym pogodzić. A teraz chciałabym wam kogoś przedstawić - powiedziałam do mojej grupy, która jak na znak zamilkła.

-Zmieniłaś orientację? - zaśmiała się Camilla.

-Nie kretynko. To Benicio, mój brat. Pomieszka trochę z nami.

-Jak to brat? Ponoć miałaś siostrę - powiedziała zdziwiona Berenica.

-Dziś się dowiedziałam o jego istnieniu. To mój brat bliźniaczy. Chcę żebyście gi traktowali jak równego, okej? - odparłam z powagą.

-W porządku. Czuj się jak u siebie Benicio - przywitał go Vladi. -Ja się zbieram, idę pojeździć. Ktoś też idzie?

-Na czym jeździsz? - spytał zaciekawiony mój brat.

-Na wrotkach.

-Poważnie? Ja też jeżdżę więc chętnie wyjdę się przejechać - odparł rozentuzjazmowany chłopak.

Spojrzałam z Berenicą po sobie, myśląc o tym samym.

__________________________________________________

Kolejny rozdział za nami! Ostatnio z powodu praktyk i pracy nie bardzo mam wenę na pisanie tego ff lecz postaram się to nadrobić. Jeśli się uda (a nie obiecuję) to w ciągu tego weekendu spróbuje napisać z 2/3 dodatkowe rozdziały żeby nadrobić czas, który zaniedbałam teraz. Codziennie biorę się za pisanie następnego rozdziału lecz po 11 godzinach dziennie o godzinie 19 jestem ledwo żywa i jedyne, o czym myślę to kąpiel i sen. Wierzę, że mnie zrozumiecie. A więc do nexta!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro