~*~ 20. ~*~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano obudziły mnie promienie słońca lecz obok siebie nie poczułam ciepła bijącego od Simona.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się obok.

Na stole pełnym śmieci i resztek jedzenia zauważyłam karteczkę, na której było napisane moje imię.

Podniosłam kartkę do rąk i zaczęłam czytać.

Moja miła,

nie miałem serca Cię budzić, tak słodko sobie spałaś. Jeśli się obudzisz a mnie nie będzie, bądź spokojna. Jestem na siłowni. Odpoczywaj ile chcesz, będę o 12. Korzystaj z sobotniego poranka a popołudniu zabieram Cię w pewne miejsce. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Buziaki, Twój Simon.

Uśmiech wkradł mi się na usta, czytając słowa chłopaka.

Tak sobie właśnie wyobrażałam związek. To znaczy...

No właśnie, sama nie wiem, czy jesteśmy razem, czy to tylko jednorazowy wyskok w bok.

Odepchnełam od siebie męczące myśli na temat Nas i ruszyłam do łazienki.

Weszłam pod prysznic i szybko zmyłam z siebie złe nastawienie.

Postanowiłam, że zrobię porządek w mieszkaniu chłopaka bo aż strach był patrzeć.

Włączyłam playlistę w telefonie a kiedy usłyszałam kojące dźwięki Marilyna Mansona, zaczęłam zbierać ze stołu stos talerzy, papierków i reszty zbędnych śmieci.

Kiedy wszystko prócz talerzy znalazło się w koszu, zabrałam się za ścieranie kurzu a wierzcie mi, było go od zajebania.

Kiedy w pokoju w miarę się przejaśniło, wzięłam stojącą miotłę zza drzwi pokoju i zabrałam się za zamiatanie pomieszczeń.

Spod łóżka wyciągnęłam stos kartek, które się tam walały.

Już miałam je wyrzucić, kiedy w oczy rzuciło mi się imię chłopaka.

Wyglądało jak jakieś ważne papiery więc złożyłam je w całość i odłożyłam mu je na biurko.

Dalej wzięłam się za sprzątanie lecz moje myśli wciąż były przy kartkach znalezionych pod łóżkiem.

Nie wiedziałam dlaczego ale przyciągały mnie jak magnez więc usiadłam przy biurku i zaczęłam je przeglądać.

Pierwsze kartki, które przewertowałam to były jakieś listy od laski, która zakochała się w Alvarézie.

Prosiła go o spotkanie w ważnej sprawie, w jednym liście nawet groziła samobójstwem jeśli szatyn do niej nie przyjedzie.

Pomyślałam, że ma ze sobą problemy bo kto normalny piszę takie coś?

Kiedy jednak dotarłam do czwartej z kolei kartki, zdębiałam.

Było to USG, na którym pokazane było dziecko a pod zdjęciem następny list.

Kiedy go przeczytałam, zalałam się łzami.

Simon,

nie odpowiadasz na moje listy, nie odbierasz telefonów a na facebooku chyba mnie zablokowałeś. Spójrz jak rozwija się nasze dziecko, nasz Tom lub nasza Suzanne.

Czy nie czujesz się wogóle odpowiedzialny za to co stworzyłeś? Musisz w końcu dorosnąć i wziąść na barki mnie oraz nasze dziecko. Ono potrzebuje ojca a ja faceta na stałe. Wybaczam Ci zdradę, miłość zawsze to wybacza. Nie wypieraj się Nas. Czekam na Ciebie,

Twoja Daniella.

Łzy leciały mi przez cały czas, kiedy opuszczałam mieszkanie szatyna.

Jak na złość nie potrafiłam znaleźć klucza.

Kiedy jednak udało mi się go wyciągnąć, drżącymi rękami otworzyłam drzwi i znalazłam się w swoim azylu.

Nie wiedziałam dlaczego Simon nic mi o tym nie powiedział, nie wiedziałam dlaczego wogóle nie pojechał do tej dziewczyny, przecież ona jest w ciąży.

Potrzebuje go a on zabawia się tutaj, w Wirginii ze mną.

Nie mogłam przestać płakać bo było mi źle z myślą, że spałam z Alvarézem a on miał swoje zobowiązania, które totalnie olał.

Czułam się głupio choć tak naprawdę to Simon powinien się tak czuć, olewając tę dziewczynę.

Położyłam się do łóżka i wbiłam wzrok w sufit, myśląc jak poruszyć temat dziewczyny.

Nie potrafiłam wymyśleć nic konkretnego bo doszło do mnie, że z Simonem nie będzie mogło łączyć nic więcej.

Musiałam zapomnieć o tym, co między nami zaszło.

Kiedy to do mnie dotarło, ponownie z moich oczu wypłyneły łzy, których nie potrafiłam opanować.

Wtuliłam się w poduszkę i ze wszystkich sił próbowałam wmówić sobie, że nie kocham Alvaréza.

__________________________________________________

Witam w następnym rozdziale.

Jak wrażenia w związku z odkrytą prawdą?

Następny rozdział już jutro!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro