~*~ 8. ~*~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spojrzałam na zegarek, wchodząc po schodach do szkoły.

Niestety przedmiot odmierzający czas wskazywał na 8:43.

Wiedziałam, że jeśli się nie pośpieszę to znów zaliczę miłą pogadankę ze smoczycą.

Zaczęłam wspinać się po schodach po 2 stopnie aż dotarłam pod moją klasę.

Kiedy zamierzałam złapać za klamkę, drzwi otworzyły się z hukiem i wypadł z nich Simon.

Zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem i ruszył ociężalę na dół.

Zdziwiona weszłam do sali i skierowałam się na swoje miejsce.

Zauważyłam, że wszyscy spoglądają w moją stronę ale zdążyłam już do tego przywyknąć.

Byłam pewna, że ominełam niepotrzebną konfrontację ze Smoczycą ale cóż, los lubi sobie z nas żartować.

Czy nie mam racji?

-Panno Smith, co Pani robi? - wysapała czerwona na twarzy kobieta.

-Siadam na swoim miejscu? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-Panienka powinna biec za swoim chłoptasiem - zaczęła tyradę kobieta ściągając z nosa okulary. -Swoim spóźnieniem osiągneła Panienka randkę z Alvarézem u dyrektorki.

-Przecież jestem na czas - zaczęłam się bronić, czując złość w sobie.

-Każdy z was ma obowiązek być w klasie przede mną! - kobieta podniosła głos a następnie wskazała palcem drzwi.

Podniosłam się zrezygnowana ze swojego krzesła, zgarnełam torebkę i wyszłam z sali.

Byłam wściekła.

Nie tak wyobrażałam sobie pierwsze dni w wymarzonej szkole.

Powoli zeszłam na dół a kiedy znajdowałam się już w korytarzu, który prowadził do gabinetu dyrki, poczułam jak silne ręce wciągają mnie do ubikacji.

Kiedy osobnik, który wciągnął mnie do pomieszczenia odwrócił się w moją stronę, zauważyłam, że był nim Simon.

Chłopak skierował się do okna, które szybko otworzył.

Zauważyłam, że wyciąga z kieszeni paczkę z papierosami, wyciągając sobie jednego z nich.

Wsadził go sobie do ust i schował paczkę, jednocześnie wysuwając z tylnej kieszeni zapalniczkę.

-Chyba nie można palić w szkole - odparłam cicho, opierając się o ścianę.

Chłopak wolno odwrócił się w moją stronę i wypuścił dym nosem.

Kącik jego ust powędrował do góry a wzrok utkwił na mojej twarzy.

-Chyba nie jesteś taką świętoszką na codzień, co? - spytał.

-Po co mam Ci odpowiadać na to pytanie? Ty na moje wczorajsze też nie odpowiedziałeś - powiedziałam, krzyżując ręce na piersiach.

Chłopak prychnął i odwrócił się z powrotem w stronę okna.

Nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

Stać nadal i patrzeć na tył Alvaréza, czy wyjść stąd i iść przed siebie.

Zdecydowałam, że nie będę stać tutaj bezczynnie więc podniosłam z ziemi swoją torebkę i wyszłam z ubikacji.

Skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia ze szkoły, kiedy usłyszałam za sobą kroki.

-No nie wierzę - odparł zdumiony Simon zza moich pleców. -Panna Smith opuszcza mury szkoły przed dzwonkiem!

Nie zareagowałam na zaczepkę, wczoraj obiecałam sobie, że nie będę z nim rozmawiać.

Ruszyłam do przodu, nadal słysząc za sobą jego kroki.

Odczułam się niekomfortowo więc z torebki wyciągnęłam słuchawki.

W duchu błagałam żeby nie były poplątane.

Widocznie poza szkołą wszystko szło mi znacznie lepiej a kabel nie okazał się splątany.

Szybko włączyłam moją ulubioną playlistę i wsłuchując się w cudowny głos Marilyna Mansona (tak, musiałam dać tutaj Mansona) ruszyłam przed siebie.

-The beautiful people, the beautiful people... - nuciłam pod nosem, idąc w kierunku kawiarni.

Wsadziłam nos w telefon i zaczęłam przeglądać powiadomienia z facebooka, kiedy poczułam, że ktoś ciągnie mnie mocno za rękę.

Czułam się zdezorientowana, bo w ciągu ostatnich dni już drugi razy tak mnie ciągnięto.

Podniosłam głowę w stronę napastnika i zorientowałam się, że to nadal jest Alvaréz.

Poczułam w sobie nieopisaną złość.

Wyszarpałam się z jego uścisku i zerwałam z siebie słuchawki.

-Po co za mną łazisz? - wrzasnełam, ciskając w niego spojrzenie. -Nie masz komu psuć humoru?

-Gdyby nie ja to leżałabyś teraz rozplaszczona na ziemi - odparł chłopak hardo patrząc mi w oczy.

-Nie potrzebuje Twojej pomocy - krzyknełam. -Dam sobie radę sama. Życie to nie bajka a rycerzów na białym koniu, którzy ratują swoje księżniczki z opresji dawno zabrakło.

-Kto wie? Może ja jestem Twoim rycerzem? - spytał, mierząc mnie wzrokiem.

-Nie pieprz i daj mi spokój - odparłam i odwróciłam się do niego plecami.

Wokół nas stało pare osób, które wpatrywały się w nas jak w książęcą parę.

-Ty powinnaś dać go mnie bo prześladujesz mnie nawet w snach - wyznał chłopak oschle i ruszył w przeciwnym do mnie kierunku.

Stanełam jak wryta, wpatrując się w odchodzącego chłopaka.

Nie wiedziałam co się ze mną działo ale czułam w sobie, że chciałabym żeby znów był obok mnie.

__________________________________________________

Witam!

Podejrzewam, że większość z Was jest aktualnie w szkolę jednak publikuję dla Was następny rozdział.

Przyjemnie mi się ją piszę co jest dość dziwne bo w ciągu dnia, jeśli oczywiście mam wenę, potrafię napisać nawet 3 rozdziały w ciągu godziny.

Szybciej idzie mi ta książka niż kontynuacja "BC || SL ~ AyE" dlatego będę musiała wprowadzić małe porządki co do dodawania kolejnych rozdziałów.

Nie wiem, czy będę jednego dnia publikować rozdział do jednej książki, a drugiego do drugiej, czy rano do jednej a wieczorem do drugiej.

Chciałabym wyrobić się mniej więcej tak żeby zakończyć szybciej "Love me on more time" i zacząć publikować książkę o Mambar.

Już mam zarys tej książki, okładkę już zrobiłam i prolog tylko czeka na poprawkę.

Chciałam już wczoraj go opublikować ale uznałam, że pisanie 3 książek w tym samym czasie nie będzie dobre.

Mogę się pogubić albo co gorsza, stracić wenę i pomysły, co do której książki więc wolę teraz pisać w dotychczasowych.

W wersji roboczej czekają już 2 książki do zrealizowania a pomysłów wciąż dochodzi.

Więcej nie będę tutaj pisać bo zdaję sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nikt tego nie czyta także no.

Do nexta!

Ps. O najbliższych zmianach co do publikacji rozdziałów będę pisać na bieżąco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro