• R o z d z i a ł D w u d z i e s t y •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień był piękny a humor dopisywał Lunie, która zawsze tryskała pozytywną energią.

Tym razem starała się choć trochę poprawić humor blondynce, która według niej potrzebowała jej teraz jak nikogo innego.

-I jak się czujesz? - spytała Valente, wylegując się na swoim ulubionym miejscu w ogrodzie jej domu, na leżaku.

-Um nie jest źle - odparła niechętnie Ambar, mocząc nogi w basenie.

Blondynka oparła się rękoma o trawę i podniosła głowę w góre, tak by słońce przygrzewało jej zaróżowioną twarz.

Brunetka uznała, że nie będzie przeszkadzać dziewczynie choć zżerała ją ciekawość na temat ojca jej dziecka.

Chciała poznać go i od razu skopać, zabić, poćwiartować i wyrzucić do morza, jednak nie chciała sama zaczynać tego tematu.

Nie chciała zrazić do siebie Ambar, która stała się jej bliska choć znały się od niedawna więc cierpliwie milczała, kiedy ciszę przerwał dźwięk przychodzącego sms-a.

Blondynka uniosła telefon w górę i przeczytała treść wiadomości, unosząc oba kąciki ust w górę.

Od: Matteo:

Musimy poważnie porozmawiać...

Blondynka wiedziała, że prędzej, czy później się do niej odezwię, jednak nie spodziewała się, że stanie się to tak szybko.

Blondynka chcąc zrobić chłopakowi na złość wyłączyła telefon i ponownie uniosła twarz, jednak szybko poczuła na sobie świdrujące spojrzenie zielonych oczu.

-To on, tak? - odgadnęła a jej twarz w momencie wypełniła powaga.

-Nie... On... on nie utrzymuję ze mną kontaktów - odparła i przegryzła wargę.

-Poważnie?! - spytała zszokowana, unosząc się nieco z leżaka. -Powinien być przy Tobie, szczególnie w tym momencie!

-Wiem.

Luna nie wiedząc co odpowiedzieć z powrotem położyła głowę na leżaku i przymknęła oczy, rozmyślając jakim dupkiem jest ojciec jej dziecka, kiedy usłyszała, jak blondynka niespokojnie się poruszyła, głośno przy tym wzdychając.

-Co byś zrobiła, gdyby to było dziecko Matteo? - spytała po chwili, kiedy brunetka wbiła w nią wzrok, skupiając uwagę na jej twarzy.

Luna wstrzymała oddech i otworzyła usta, jednak szybko je zamknęła, gdyż pytanie zupełnie wybiło ją z rytmu.

-Chodziło mi o to, że gdybyś to Ty była z Nim w ciąży - odparła po chwili, tłumacząc dosadniej swoje pytanie. -Urodziłabyś?

-Nie wiem, Ambar - przyznała zdezorientowana Valente i spojrzała na brzuch blondynki. -To poważna sprawa - dodała, wydając z siebie nerwowy chichot.

-Jesteście idealną parą - stwierdziła po chwili Smith, spogladając prosto w oczy brunetki, na której twarzy pojawił się delikatny uśmiech. -Wiesz, tak jak w tych komediach romantycznych. Od razu po skończeniu szkoły biorą ślub a potem rodzi im się trójka dzieci - odparła z lekkością, jednak w jej głosie zadrżała niewyraźna drwina, której nie usłyszała Luna.

-To urocze - powiedziała Luna, prezentując w uśmiechu szereg białych zębów. -Ale chyba nie chciałabym się aż tak śpieszyć z zakładaniem rodziny. Ślub wchodzi w grę ale dzieci to dopiero po dłuższym czasie - odparła i wpadła w radosny śmiech.

Blondynka uniosła kąciki ust w górę i spojrzała na szatynkę, która promieniała z miłości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro