• R o z d z i a ł P i ę t n a s t y •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przepraszam za opóźnienie 😓

Luna wraz z Niną siedziały na lekcji polskiego, która dłużyła się w nieskończoność.

Nauczycielka siedziała wpatrzona w swoją książkę a reszta klasy wpatrywała się we wskazówki zegara, próbując przyśpieszyć je siłą woli.

Ich błagalne próby zostały wysłuchane dopiero po piętnastu minutach więc uczniowie z ulgą opuścili klasę.

Nina wrzuciła swoje zeszyty do torby i ruszyła na korytarz a zaraz za nią wyszła Luna.

Dziewczyna rozejrzała się po korytarzu szukając wzrokiem nową koleżankę oraz swojego ukochanego lecz żadnego z nich nie zauważyła.

-Przyjdą na stołówkę - mruknęła Nina uspakajająco i obie ze śmiechem zeszły na parter szkoły.

-Wiesz, Ambar spała u mnie wczoraj ale kiedy rano się obudziłam to jej nie było - odparła Luna, siadając na jednym z wolnych krzeseł.

-Teraz to dopiero mówisz? - zaśmiała się brunetka, poprawiając okulary. -Jesteś niemożliwa!

-Zapomniałam o tym - Luna przewróciła oczami i usiadła obok przyjaciółki, która otwierała swoje pudełko śniadaniowe.

-Jak zwykle - odparła ze śmiechem i zabrała się za jedzenie.

Rozmowę dziewczyn przerwał stukot perłowych szpilek nowej uczennicy, która wraz z trzema kubkami koktaju podeszła do stolika.

-Wybaczcie, że jestem dopiero teraz ale pomyślałam, że dobrze byłoby się napić czegoś na zimno - odparła Ambar i podała dziewczyną ich kubki, sama zaś usiadła na swoim krześle.

-Świetnie! Tego było mi trzeba - zawołała ze śmiechem Luna i upiła łyk ze swojego koktajlu.

Nina spojrzała krzywo na blondwłosą, która wbiła wzrok w swój telefon, po czym przeniosła wzrok na Lunę.

Valente zrugała ją wzrokiem, nakazując spokój, na który szatynka wzruszyła ramionami głośno wzdychając.

-Czemu rano wyszłaś bez pożegnania? - zagadnęła Luna, pociągając kolejny łyk swojego koktajlu.

-Poczułam się źle - wyjaśniła szybko blondwłosa i uśmiechnęła się lekko do zielonookiej. -Nie chciałam robić problemów.

-Nie zrobiłabyś, kochana! - zapewniła brunetka spokojnym głosem. -Przecież przyjaciele powinni sobie pomagać prawda, Nina? - spytała, akcentując wyraźnie imię swojej przyjaciółki.

Simonetti jednak nie odpowiedziała na pytanie dziewczyny, wybłuszając oczy.

Obie dziewczyny zamarły nie wiedząc co się dzieję a Nina zaczęła trząść się, wznosząc oczy ku górze.

Uczniowie wstrzymali oddech i ruszyli ze swoich miejsc, by zobaczyć z bliska co się dzieję.

Usta brunetki zaczęły drżeć a z jej nosa uleciała stróżka krwi.

Nina odchyliła się próbując złapać oddech, jednak te próby nie dały oczekiwanego efektu.

Dziewczyna padła na ziemię jak długa i poczęła się trząść na ziemi, czując jak nie daję rady a przed jej oczami nastaję ciemność.

-Nina! - krzyknęła Luna, zrywając się z krzesła.

Brunetka padła na kolana tuż przy twarzy przyjaciółki i zaczęła delikatnie klepać ją po twarzy, starając się ją tym ocucić.

-Co tak stoicie?! - krzyknęła po chwili do stojących wokół uczniów z trudem przełykając ślinę. -Dzwońcie po pogotowie! Ona się dusi!

Do zbiegowiska podbiegli Matteo wraz z Simonem u boku, którzy szybko rozpoczęli reanimację przyjaciółki, której krew powoli wypływała także z ust.

Dla Luny natomiast czas zwolnił a każda sekunda trwała więcej niż dwadzieścia cztery godziny.

Bała się, przeraźliwie się bała i każdy doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednak żaden z uczniów stojących wokół nie zwrócił uwagi na jeden szczegół.

Ambar wciąż siedziała przy stoliku sącząc swój koktajl truskawkowy, z niemałą satysfakcją obserwując jak Nina rzuca się po podłodzę.

Balsano podniósł głowę w górę a jego spojrzenie skrzyżował skrzyżowało się z oczami blondynki, która szeroko uśmiechnęła się do przerażonego chłopaka.

Wygląda na dumną z siebie, przeszło przez głowę chłopaka, jednak jego myśli przerwali ratownicy, którzy szybko zabrali nieprzytomną brunetkę na noszę i opuścili stołówkę wraz ze zrozpaczoną Luną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro