11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pov.Rzesza

Jak zwykle bolała mnie dupa.

Leżałem z ZSRR wtulonym we mnie który i tak był już obudzony. Żarliśmy kwaśne żelki które zajebałem Rosji który jeszcze spał lecz teraz raczej nie bo słyszę jak się drą na dole co mnie denerwowało. Nagle ni stąd, ni z owąt zadzwonił mój telefon, niby nic tylko że dzwonił mój ojciec... Bardzo nie chętnie odebrałem telefon.

- h-halo...- powiedziałem nie powiem że nie, przestraszony.

- hej synu.- powiedział spokojnie mój ojciec... Nigdy tak spokojnie do mnie nic nie powiedział...

- coś się s-stało?

- nie, mógłbym do was dzisiaj przyjechać? Tak na 17.30.

- spytam się sovieta, z-znaczy ZSRR- poprawiłem się szybko i odłożyłem telefon na chwilę.- sovi?

- tak koteczku?

- może mój ojciec dzisiaj przyjechać? Na 17.30.

- oczywiście kotku.- powiedział i mnie bardzo mocno przytulił nie miejąc zamiaru puszczać.

- dobrze.- wziąłem ponownie telefon.- możesz.

- okej, to do zoba.

- do zoba...- i się rozłączył.

Odłożyłem telefon na szafkę obok łóżka i zająłem się głaskaniem sovieta po włosach na co on cicho mruczał i lekko ssał moją skórę w bardzo widocznych miejscach, robił to oczywiście specjalnie bo jagby inaczej. Ciekawe po co ojciec chce przyjechać... Widzieć mnie to by raczej nie chciał znając życie... Pewnie zmusił go stary ZSRR albo dziadek bo że sam z siebie chciał to wątpię.

- rzesiaaaaaaa.

- tak sovi?

- a nic~

ZSRR jeszcze tylko lekko cmoknął mnie w usta po czym wstał i poszedł na dół. Ja w tym czasie też wstałem, wziąłem sobie ciuchy sovieta czyli spodnie i bluza bo było zimno- no w sumie jest listopad. Kiedy się ubrałem poszedłem do toalety się załatwić i uczesać moje wiecznie pokółtonione włosy. Zrobiłem małego kucyka z które wypadały włosy więc pod nim czyli na mojej szyi opadały pasma tak samo jak na moją twarz. Kiedy się ogarnąłem zszedłem do salonu i nagle wszyscy wyskoczyli zza kanap.

- wszystkiego najlepszego rzesza!!!- krzyknęli wszyscy.

- co?- który dzisiaj.

- 27 listopada rzesza- powiedział ZSRR- czyli twoje urodziny ( pod.aut. u mnie w au rzesza ma tego dnia uro więc cicho mi tu )

- pamiętałeś?- powiedziałem i wszyscy do mnie podeszli a ja patrzyłem na ZSRR.

- oczywiście. Przecież kiedy byliśmy młodzi zawsze pamiętałem.

- dziękuję wam.- powiedziałem i zaczęły spływać mi pojedyncze łzy z oczu lecz nadal się uśmiechałem.

- oj rzesza.- powiedział ZSRR i on jak i reszta mnie przytulili.

- poprostu... Pierwszy raz w życiu ktoś dla mnie coś takiego zrobił.

- u ciebie w domu inaczej się to obchodzi?- spytała Ukraina.

- nie... To nie tak ... U mnie w rodzinie jedynie Weimar i Prusy pamiętają o moich urodzinach... Ojciec zawsze miał na mnie wywalone, tak samo jak na mojego brata tylko że na mnie bardziej...

- oj... Przepraszam że spytałam.

- spokojnie, nie wiedziałaś.- powiedziałem i cmoknąłem ją w czoło.

- kurwa gdzie ten Rosja - powiedział Kazachstan.

- JESTEM!- krzyknął Rosja wbiegając do salonu na co wszyscy mnie puścili.- wszystkiego najlepszego rzesza.- powiedział a przed nim stanął mój stary pies.

- Berlin?- powiedziałem że łzami w oczach.

- tak, Weimar kazał mi ci go dać jako prezent od niego, o i jeszcze od niego liścik.- powiedział podając mi go a Berlin się na mnie rzucił.

- berlin- zacząłem głaskać go po głowie i czytać list.- * po niemiecku*
Witaj rzesza
Wybacz że mnie u ciebie nie ma ale nie mogłem przyjechać. Razem z dziadkiem dajemy ci Berlina jako prezent od nas, o ile dobrze pamiętam masz już 26 lat, hah wszystkiego najlepszego rzesza, oby było ci tam u nich dobrze.

Weimar.
- kiedy przeczytałem do końca list polałem się bardziej, Weimar pamięta ile mam lat?

- rzesza.- powiedział ZSRR i westchnął po czym mnie przytulił a ja się w niego wtuliłem i przestałem płakać.

- e kurwa śniadanie- krzyknęła Białoruś z kuchni -wy idźcie jeść rzesza, wszystkiego najlepszego - powiedziała podając po prezent.

- dziękuję.- powiedziałem i ją przytuliłem.

Poszliśmy do stołu i wszyscy razem zjedliśmy naleśniki które ztobiła nam białoruś. Kiedy zjadłem podeszłem do torby od Weimara i wyciągnąłem z niej karmę dla psa i miskę j nasypałem do miski karmy która Berlin od razu zjadł po czym się na mnie rzucił przez co upadłem. Leżałem z nim chwilę po czym przyszedł ZSRR i reszta i pomógł mi wstać. Kiedy powiedzieli mi że mam zacząć otwierać torby to nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.

- idę otworzyć.- powiedziałem i podeszłem do drzwi. Otworzyłem je i ujżałem w nich mojego ojca, wtedy moje serce się jagby zatrzymało.

- hej synu, wiem że miałem być później ale później jednak nie mogę.- powiedział obojętnie jak zwykle i wszedł do domu bo lało.

- okej, wszyscy są w salonie ...- powiedziałem i chciałem już do niego iść ale mój ojciecnie zatrzymał.

- wszystkiego najlepszego.- powiedział podając mi torbę.

- dz-dziękuję.

- ja spadam, nie mam zamiaru z nimi siedzieć, pa.- powiedział po czym wyszedł.

Poszedłem do salonu gdzie wszyscy siedzieli i czekali na mnie. Coś z ojcem jest chyba nie tak. W życiu nie dał by mi prezentu ani nie powiedział wszystkiego najlepszego... Dodatkowo tylko przyszedł, dał prezent, poszedł. Uh nie wiem już co o tym myśleć. 

- kto to był?- spytał ZSRR podchodząc do mnie i obejmując mnie ręką w tali.

- m-mój o-ojciec...- powiedziałem nadal przestraszony.

- a nie miał przyjść później?- spytał z troską w głosie widząc że się boję.

- jednak nie mógł... Tródno... Było, minęło.

- boisz się go?- spytał Rosja.

- tak... Boję się że będzie to co było kiedy byłem młody...

- spokojnie nic ci nie zrobi, nie pozwolę na to.

- dziękuję.

- to otwieraj, tylko mój na koniec- powiedział Rosja.

- dobra dobra.

Najpierw wziąłem prezent od Ukrainy, białorusi, Litwy i Łotwy, kurwa już się boję. Dostałrm od nich dwa szkicowniki, ołówki, żelki, kawę niemiecką, piwo i kartki z życzeniami, później wziąłem od reszty i były to kolejne szkicowniki, piwo, książki po niemiecku, pieniądze i mangi, późbiej wziąłem prezent od sovieta, były to głównie nasze zdięcia z młodości...

- zatrzymałeś je?- spytałem w szoku.

- oczywiście.- powiedział.

Dalej były to jeszcze moje stare zeszyty i szkicowniki które mu kiedyś dałem i jego najczęściej noszona bluza, ucieszyłem się z tego powodu że nadal ich nie wyrzucił i zabrałem się,a prezent od Rosji. Był to szkicownik, obroża dla Berlina i prezerwatywy, japierdole.

- japierdole.- powiedziałem patrząc na rosję i mu to pokazując na co wszyscy zaczęli się śmiać.- Rosja.

- no co, przyda się.

- dobra nie skomentuję tego. jakim prawem ci je sprzedali.- spytał ZSRR.

- Japonia mi dała.- powiedział i zadzwonił dzwonek do drzwi.- otworzę.

Rosja poszedł otworzyć drzwi a ja spakowałem te prezerwatywy i razem z resztą zaczęliśmy się śmiać, słyszałem jak Rosja kogoś wpószcza a głozy wydawały mi się znajome. Nagle do salonu wszedł faszystowskie włochy, imperium japońskie, Weimar i Niemiec... Jakim prawem oni się zgodzili tu przyjść.

- wszystkiego najlepszego - powiedział faszystowskie włochy jak i imperium japońskie.

- w-weimar? N-niemcy?...- spytałem a łzy napłynęły mi do oczu.

- wszystkiego najlepszego rzesza - powiedzieli i mnie przytulili.

- wy... Nie nienawidzicie mnie?...

- oczywiście że nie, jesteś przecież moim ojcem- powiedział Niemcy.

- czemu... Przecież byłem dla ciebie okropny...

- wiem ale było minęło.

- dziękuję...

Weimar i Niemcy odkleili się ode mnie a za to przykleili się do mnie faszystowskie włochy i imperium japońskie. Potem mnie puścili i zaczęliśmy wszyscy gadać że sobą i nie wiem kiedy minęły cztery godziny na gadaniu i siedzeniu, Weimar, Niemcy , faszystowskie włochy i imperium japońskie już poszli a dzieciaki poszły do Polski więc ja i ZSRR zostaliśmy sami.

- rzesiuu

- tak komuś?

- chcesz wiesz co?~

- później misiu- powiedziałem a on pociągnął mnie tak że leżał na kanapie a ja na nim.

- no dobrze, coś chcesz robić.

- nie wiem* ziew *

- chcesz spać?

- tsa.

Przymknąłem oczy i wtuliłem się w sovieta a on zaczął głaskać mnie po głowie dzięki czemu szybko zasnąłem.

                           ~sen~

Siedziałem na podłodze w bunkrze mojego ojca z pistoletem w ręku miejąc obok siebie płaczącego brata. Siedzieliśmy na podłodze w pokoju który był praktycznie pusty, były tu tylko trzy krzesła i małe biurko. Pokój był cały z krwi a ciasny były popękane a zza drzwi było słychać postrzały. Nagle ktoś wywarzył drzwi a tym kimś był nasz starszy kuzyn- dania.

- szybko! Trzeba uciekać!- krzyknął starszy i do nas podszedł.

- czemu?- spytałem wstając razem z bratem i wybiegając z pomieszczenia.

- tu jest niebezpieczne.- powiedział i zaczął szybciej biec tak samo jak my i po chwili eybiegliśmy z bunkra i biegliśmy ciemnym lasem.

Biegliśmy tak przez las pełen martwych żołnierzy i kałuż krwi. Wokół nas było słychać ciągłe postrzały i biegnących w naszą stronę żołnierzy a nad nami słuchać było samoloty wojskowe, wokół unośił się dym spowodowany ognie i gazem wpuszczonym przez komunistów. Nagle komunistyczny żołnierz wyskoczył z krzaków i strzelił we mnie lecz nie dostałem, Dania stanął przedemną i dostał kulą w brzuch... Ja tylko wziąłem pistolet i zastrzeliłem tamtego żołnierza w głowę więc od razu upadł. Dania upadł na kolana i złapał za brzuch.

- biegnijcie! - powiedział do nas nasz kuzyn.

- a co z tobą?- spytał Weimar.

- UCIEKAJCIE- Powiedział tym razem głośniej.

Razem z weimarem zaczeliśmy dalej uciekać gdzie kolwiek aż nagle musieliśmy się zatrzymać bo przed nami był klif. Staliśmy jak wryci bo nie wiedzieliśmy co zrobić. Skoczyć- nie skoczymy, zostało nam tylko biec w zdłuż tego klifu lecz nagle ktoś z tyłu do mnie strzelił. Trafił mnie w ramię.

- Scheiße!- krzyknąłem i obruciłem się do tyłu żeby sprawdzić kto strzelił.

Jak by inaczej okazało się że był to komunistyczny żołnierz bo jak by inaczej, strzeliłem do niego i trafiłem go w brzuch lecz nadal żył i chciał strzelić w mojego brata lecz ja stanąłem przed nim a sam oberwałem w brzuch.

Nagle urwał mi się film

                     ~Koniec snu~

Obudziłem się cały zalany zimnym potem z przyspieszonym tentnem . Znowu ten sen... Mam już go dość ... Podniosłem się lekko żeby zobaczyć czy soviet śpi i miał zamknięte oczy więc opuściłem się i mocno go przytuliłem jak i wtuliłem.

- rzesia?- powiedział głaszcząc mnie po plecach.

- hm?

- co się stało?

- nic, poprostu miałem zły sen...

- oj, chcesz coś jeść?

- a która jest?

- 20.30.

- Jezu aż tak długo spałem?- poowedziałem wstając i siadając na nim w połowie okrakiem.

- no. To coś chcesz?- powiedział łapiąc mnie w tali.

- nie, nie jestem głodny.

- naziuuu.- powiedził łapiąc mnie za podbródek

- tak?

- kochasz mnie?

- oczywiście misiu~

- hm~ kocham cię ~

- ale ja bardziej ~

- a na dłużej~~

- czyli od kiedy?~

- jeden dzień dłużej niż się znamy~~- po czym mnie pocałował.

- mhm~- mruknąłem i oddałem pocałunek.

Ponownie się na niego położyłem a on tylko zaczął jeździć ręką po moich plecach schodząc coraz niżej aż w końcu doszedł do mojej dupy, gdy tylko zał tam rękę lekko ją zacisnął na co cicho jęknąłem. Zaczął całować mnie po szyi co jakiś czas ją ssać.

- komi~

- tak?~

- chcesz to robić tutaj?

- może?~ możemy to zrobić tutaj albo na blacie jak wolisz~~ ( pod.aut. Jezu co ja piszę)

- blat brzmi dobrze~

ZSRR podniusł mnie da góry i razem wstaliśmy po czym podniusł mnie a ja sam owinąłem nogi wokół jego tali, zaniósł mnie do kuchni i posadził na blacie a sam poszedł na chwilę do naszej sypialni, po minucie wrócił z lubrykantem który postawił obok mnie a sam zajął się sałowaniem mnie. Przysunął mnie bliżej niego tak że był pomiędzy moimi nogami i zaczął mnie całować co ja oddawałem, potem przeszedł do mojej szyi i zaczął robić na niej malinki i co jakiś czas podgryzać moją skórę. Zdiął że mnie sweter i zaczął ręką pieścic moje sutki nadał skupiając się na mojej szyi, przeszedł on do mojego torsu i zaczął romić mi na nim malinki i ssać moje sutki. Kiedy poczuł że twardnieję zdiał moje spodnie od razu z bielizną tak samo jak swoje, ziął lubrykant i wylał go trochę na palce po czym włożył na we mnie, najpierw jeden potem drugi i na końcu trzeci na co cicho dyszałem a jęczeć zacząłem kiedy zaczął nimi poruszać.

- ahh~ s-soviet ~

- tak kotku?~

- ni- ah~

Kiedy byłem już odpowiednio rozciągnięty ZSRR wyjął że mnie palce i polał trochę lubrykanty na swojego już twardego penisa po czym przyłożył go do mojej dziurki, lecz zamiast wejść we mnie zmienił zdanie i najpierw kucnął po czym zaczął litać mnie po odbycie, wydaje się obrzydliwe ale jest w chuj przyjemne, potem włożył tam trochę język i zaczął nim ruszać a ja zacząłem jęczeć. Wyjął że mnie język po czym wstał i powoli we mnie wszedł na co zacząłem spać, po pięciu minutach zaczął powoli się we mnie poruszać na co ja jęczałem k błagałem go o więcej. Nagle zadzwonił mój telefon.

- S-scheiße ah~

- odbierz, UR zdzwoni - powiedział i zaczął się we mnie wolniej ruszać.

- h-halo?- powiedziałem do telefonu.

- witaj rzesza, chciał bym się spytać czy moglibyście do mnie za dwa tygodnie przyjść pogadać.

- r-raczej t-tak - powiedziałem a ZSRR zaczął poruszać się we mnie mocniej.

- okej, wszystko w porządku? Bo tak muwisz.

- tak tak! Wszystko j-jest dobrze

- okej? To do zoba.

- ta, do z-zoba.- powiedziałem i się rozłączyłem.

ZSRR tylko na to się uśmiechnął i zaczął poruszać się we mnie mocniej i szybciej na co jęczałem głośno. Po dziesięciu minutach doszedłem z długim i przeciągłym jękiem tak samo ja ZSRR. Wyszedł ze mnie po czym pocałował mnie tylko i zaniusł do łazienki, nalał wody do wanny i razem ze mną do niej wszedł. Gdy się umyliśmy założyliśmy bokserki a ja jeszcze jego bluzę ło czym wziął mnie na " pannę młodą" i zaniusł do naszej sypial, położył mnie na łóżku a sam położył się obok mnie przykrywając nas kołdrą.

- dobranoc kotku~ - powiedział przybliżając się do mnie na co ja się wtuliłem w jego tors.

- dobranoc misiu.- powiedziałem a on dał rękę na moje plecy a drugą na mój tyłek.

I zasnęliśmy jak zawsze wtuleni w siebie.

2222 słów
Rozdział pisany z odklejką więc nie pytać co tu się stało.
,Xx_Purple_Lady_xX

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro