Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Godzina 13.45  Dzień- 17 października. Rok- ?

Jechałem właśnie razem z Brytanią do domu Sowieta, ponieważ ustalili że tam będą wszytsko ustalać. Na miejscu była już Francja, a USA miał zaraz być. My powinniśmy być za pół godziny. Ręce już mnie bolały od liny którą miałem je związane. Myślałem tylko co teraz ze mną będzie, chyba najlepszym wyjściem będzie jak mnie zabiją, ale tego niestety nie zrobią. Oparłem głowę o szybę i pozwoliłem sobie zasnąć na jakiś czas.
——————Godzina 14.05—————

— Pobudka— odezwał się Brytyjczyk szturchając mnie w ramię, abym się obudził.

Otworzyłem powoli oczy, jak wyjrzałem przez okno zobaczyłem oczywiście dom komunisty. Westchnąłem cicho i wysiadłem z pojazdu tak samo jak Brytyjczyk. Udaliśmy się do drzwi. Zapukał, a po chwili otworzył nam Komunista. Spojrzałem na niego dość zasmucony, że osoba którą kochałem całym sercem, teraz mnie nienawidzi. On kiedy na mnie spojrzał uśmiechnął się lekko i powiedział żebyśmy weszli.

Gdy weszliśmy od razu udaliśmy się do salonu gdzie był już Amerykanin wraz z Francuzką. Usiadłem w rogu kanapy, a obok mnie Sowiet. A myślałem że usiądzie jak zawsze na fotelu, zawsze na nim siadał.. Kiedy oni rozmawiali ja ciągle patrzyłem w dół i próbowałem nie wyglądać na przygnębionego, lecz było to ciężkie. W którymś momencie poczułem jak komunista kładzie swoją rękę na moim biodrze. Od razu spojrzałem na niego a on tylko wpatrywał się we mnie z uśmiechem.

Teraz jesteś tylko mój, malutki— wyszeptał mi do ucha powoli i pociągająco. Zarumieniłem się mocno na jego słowa. Czyli zostaję u niego, w sumie mogłem się tego spodziewać.

Przez resztę czasu oni spokojnie rozmawiali, a ja nadal wpatrywałem się w podłogę. Kiedy po jakimś czasie wyszli sowiet przytulił mnie mocno.

głodny?— spytał dość obojętnym głosem, czasem go nie rozumiem..

nie— odpowiedziałem szybko i ponownie się zasmuciłem.

to chodź, pokażę ci gdzie masz pokój— powiedział i wstał biorąc mnie na ręce. Wtuliłem się w niego a on zaczął kierować się do pokoju.

Pokój był dość duży, co było plusem. Na środku pokoju stało duże łóżko, obok którego stało długie biurko z leżącymi na nim jeszcze nie użytymi przedmiotami do malowania. Po lewej stronie od łóżka było duże okno, z którego było widać piękny krajobraz lasu, w zimę będzie piękny. Pokój oświetlała duża lampa, a na szafce nocnej obok łóżka stała mała lampka nocna. Zawsze bałem się ciemności, bo miałem zwidy, chyba to zapamiętał.
Położyłem się na łóżku zmęczony i spojrzałem na komunistę.

Chcesz może jutro wyjść na spacer?— spytał siadając obok mnie.

Chętnie— odpowiedziałem uśmiechając się lekko.
——————godzina 22.24—————

Reszta dnia minęła nam spokojnie, zjedliśmy obiad i obejrzeliśmy film. Kiedy nadeszła pora snu, według ZS, udałem się do swojego pokoju. Zgasiłem światło i zapaliłem lampkę. Rozebrałem się do bielizny i położyłem się na łóżku. Kiedy tak leżałem próbując zasnąć do pokoju wszedł Komunista. Usiadł obok mnie i pogłaskał go głowie.

Jak tam? Nie boisz się?— spytał uśmiechnięty.

trochę..— odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

nie bój się maluchu, nic ci tu nie grozi— powiedział z miłym uśmiechem.— A teraz spać, dobranoc.

— dobranoc..












Słowa- 498 słów

Przepraszam za wszelkie błędy ortograficzne. Ponownie postaram się odnowić tą książkę.

Data napisania- 23 stycznia 2024 rok

Data publikacji- 31 stycznia 2024 rok
Godzina- 00.30

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro