Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. ZSRR.

Wreszcie skończyłem robić śniadanie. była wczesna godzina ale nie miałem co robić, ponieważ miałem wolne w pracy a dzieci nie było. Może i śniadanie nie było jakieś wybitne, ważne żeby było dobre. Nałożyłem wszystko na talerze i zacząłem jeść swoją porcję. Nie wyszło takie złe jak myślałem. Pusty już talerz przemyłem i włożyłem do zmywarki. Z drugim talerzem udałem się do pokoju Rzeszy. Nie pukałem bo wiedziałem że jeszcze śpi. Od razu wszedłem i jak myślałem tak i było. Spał jeszcze. Odłożyłem talerz na biurku i wyszedłem zamykając za sobą drzwi. Udałem się z powrotem do kuchni i usłyszałem jak mój telefon leżący w salonie dzwonił. Od razu po nie poszedłem i odebrałem nie sprawdzając kto dzwoni.

Guten Morgen, UdSSR. Już myślałem że nie odbierzesz. — zaczął słabo znany mi głos. Odsunąłem na chwilę telefon od ucha żeby sprawdzić kto dzwoni.

— Привет Германия, w jakim celu dzwonisz? Nigdy się nie odzywałeś.— spytałem ponownie kierując się w stronę kuchni.

— Usłyszałem od Ameryki że przebywa u ciebie mój ojciec. Chciałbym go zaprosić na ślub mój oraz Polski, oczywiście ty również jesteś zaproszony.— powiedział, a w jego głosie można było usłyszeć szczęście.

— Będziemy oczywiście, kiedy się odbędzie?— spytałem siadając na krześle, a kontem oka zauważyłem Rzeszę wychodzącego z pokoju i puściłem mu okczko.

— Wiem że mówię to dosyć późno.. ale za dwa dni, mam nadzieję że to nie problem.

— Oczywiście że nie, później poprostu napisz mi gdzie, i o której.

Rozmawiałem z nim jeszcze przez chwilę a potem się rozłączyłem. Odłożyłem telefon i udałem się do salonu, gdzie na kanapie siedział Rzesza. Dosiadłem się do niego i pogłaskałem go po głowie.

Dzień dobry Rzeszo.— uśmiechnąłem się do niego lekko i założyłem nogę na nogę.

Dobry, ZSRR.— spojrzał na mnie.— z kim rozmawiałeś?

— Z twoim synem, Niemcami. Zaprosił nas na ślub jego i Polski.

— Miło.. — spojrzał w podłogę.— kiedy się odbędzie?

— Za dwa dni, więc będę musiał szybko ci coś ładnego załatwić. Później pójdę ci coś kupić w galerii. Jaki nosisz rozmiar? M?

— S, opcjonalnie XS ale tylko kiedy S jest większa niż normalna. — w sumie mogłem się spodziewać właśnie takiej odpowiedzi.

Wstałem z kanapy i udałem się do swojej sypialni. Wziąłem białą klasyczną koszulę, ręcznik i swoją uszankę. Udałem się do łazienki do której tylko ja miałem dostęp (pod.aut. chodzi oto że ta łazienka była tak jagby w jego pokoju, każdy rozumie ).

Zamknąłem za sobą drzwi i włączyłem wodę w deszczownicy żeby zdążyła się nagrzać. Rozebrałem się i odłożyłem ubrania na szafkę obok prysznica, gdzie położyłem również koszulę z ręcznikiem. Spojrzałem na siebie w lustrze. Chyba będę musiał się ogolić, no chyba że nie przeszkadza to w moim wyglądzie, spytam się Rzeszy. Wszedłem pod prysznic i zacząłem się myć myśląc nad różnymi rzeczami jak to mam w zwyczaju. Kiedy skończyłem wyszedłem spod prysznica wytarłem się ręcznikiem i ubrałem. Wyruszyłem włosy i ułożyłem w jakiś sposób.

Wyszedłem z łazienki i odłożyłem rzeczy na łóżko. Wróciłem do salonu gdzie nie zastałem już Rzeszy. Zajrzałem najpierw do kuchni, później do jego pokoju i na końcu do głównej łazienki. Zastałem go tam siedzącego w wannie. Zetknął na mnie a ja do niego podszedłem.

Hej Rzesza.— uśmiechnąłem się do niego i usiadłem na krawędzi wanny.— potrzebuję twojej opinii, myślisz że lepiej żebym się ogolił czy został tak?

— wiesz.. jeśli chcesz ociekać seksapilem to zostań tak jak teraz jest, ale jeśli nie chcesz to się ogól. — odpowiedział patrząc na mnie a ja się zaśmiałem.

jeśli tak uważasz. Zaraz będę szedł do swojego biura pracować, więc porób co będziesz chciał. Tylko nie przesadzaj, dobrze?— wstałem a on przewrócił oczami.

dam przecież radę. Nie spalę ci domu.

Wyszedłem z łazienki zamykając za sobą drzwi i udałem się do swojego biura.

Pov. Rzesza

Wyszedłem z wanny i wytarłem się. Założyłem zwykłą szarą koszulkę i czarne dresy. Wyszedłem z łazienki i poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć co mam robić. Niby mogę oglądać telewizję ale wszystko po rusku. Chętnie bym porysował. Wstałem i zacząłem przeglądać szuflady szukając kartek i ołówka. Niestety nic nie znalazłem. Udałem się do pokoju ZSRR.

Miał przyjemny klimat. Ściany były beżowe, a łóżko wielkie i pełne poduszek. Na drewnianej podłodze leżał duży ciemnoczerwony dywan. Gdyby dodać tu trochę roślin było by pięknie.

Ale teraz skupmy się na szukaniu kartek. Zacząłem przeglądać szuflady w których były różne pierdoły a w niektórych porozrzucane prezerwatywy. Nie rozumiem tego człowieka. Gdy otworzyłem ostatnią szufladę znalazłem w niej kartki, i rysunki które kiedyś mu dałem, kiedy się dogadywaliśmy kiedy byłem dzieckiem. Mieliśmy wtedy bardzo dobry kontakt.. ( pod.aut. na 150 obserwujących mogę napisać jakiś rozdział kiedy Rzesza był dzieckiem i się znali ).

Wziąłem kartkę i ołówki i usiadłem na łóżku. Chyba się nie obrazi jak będę tu siedział. Położyłem się na brzuchu i spojrzałem przez okno. Tutaj już podczas jesieni pada śnieg. To nie zmienia tego że jest tu prze pięknie. Zacząłem rysować drzewo które było za oknem, wraz z niebem które było zamglone.

Pov. ZSRR

Skończyłem właśnie pracę. Plecy bolały mnie od tego krzesła. Chcę teraz tylko położyć się na łóżku i zasnąć. Wstałem i poszedłem do sypialni. Otworzyłem drzwi i od razu zobaczyłem Rzeszę leżącego na moim łóżku rysującego. Podszedłem do niego z celem wygonienia go z mojego pokoju, ponieważ chcę spokoju. Spojrzał na mnie uśmiechnięty i podniósł się do siadu.

mam nadzieję że nie jesteś zły że tu jestem. Przyszedłem poszukać kartek i tu zostałem.— uśmiechnął się do mnie niewinnie.

czekaj.. czyli grzebałeś mi w szufladach?

— można tak powiedzieć.— zaśmiał się głupio i odłożył ołówek a ja spojrzałem na niego zły. Już rozumiem że tu siedział, ale nie że grzebał mi w szufladach.

wychodź z mojej sypialni ale rusz! Nie dość, że siedzisz tu tak, jakbyś nie miał własnego pokoju, to jeszcze grzebiesz mi w szufladach!— spojrzał na mnie i od razu wstał biorąc kartkę i ołówek do ręki mówiąc ciche "przepraszam" po czym wyszedł z pokoju.

Położyłem się na łóżku i rozpiąłem koszulę. Oparłem głowę o poduszki i zasnąłem.

Obudziłem się z dwie godziny później. Wstałem przecierając ręką oczy. Wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni, bo potrzebowałem się czegoś napić. Zastałem tam Rzeszę robiącego obiad. Coś mu chyba nie szło bo nie wyglądał na zadowolonego.

— nie idzie ci?— Podszedłem do niego bliżej, a on odwrócił się w moją stronę.

dobrze mi idzie..

— w spalaniu obiadu? To tak.— powiedziałem i usiadłem przy stole.— jak tak bardzo chcesz zrobić obiad to zrób go dobrze. Dam ci godzinę, ponieważ pójdę kupić ci coś w tej galerii.

— idź już a nie mnie tylko denerwujesz..— odpowiedział z nutką zdenerwowania w głosie.— zrobię ci najlepszy obiad jaki jadłeś.

— takiej odpowiedzi pragnąłem.— usmiechnąłem się i pogłaskałem go po głowie.— życzę powodzenia kucharzyku.

Udałem się do przedpokoju i założyłem buty wraz z uszanką. Wziąłem torbę, portfel i wyszedłem z domu.




więc tak, mam zamiar zacząć wstawiać rozdziały co tydzień. Mam nadzieję że się uda. Przepraszam że tak długo nie było żadnego rozdziału.

Pozdro Zbynie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro