• R o z d z i a ł C z w a r t y •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień mijał wolno, tak jakby los celowo zwalniał każdą setną sekundę, wydłużając męki Karol.

Dziewczyna chodziła niespokojnie po swoim pokoju lecz co chwilę podchodziła do lustra wiszącego na ścianie i sprawdzała, czy przypadkiem nie musi poprawić makijażu.

Chciała wyglądać idealnie, kusząco choć jednocześnie zachować nieco swojej niewinności.

Brunetka usiadła na swoim łóżku i ponownie spojrzała na zegar, który poruszał się leniwie po tarczy.

Dziewczyna westchnęła pod nosem i położyła się na łóżku licząc pod nosem do dziesięciu.

-A jeśli on nie przyjdzie? - spytała samą siebie na głos choć wcale nie planowała tego wypowiedzieć. -Albo jeśli pomyślał, że jestem... głupia?

Brunetka przymknęła oczy, starając się wypędzić nieprzyjemne myśli z głowy, kiedy dźwięk dzwonka rozniósł się po jej mieszkaniu.

Dziewczyna jak na skrzydłach ruszyła w stronę schodów, przeskakując po dwa stopnie aż dopadła do drzwi.

Szybkim ruchem poprawiła włosy, poprawiła koszulkę, by jej piersi były bardziej widoczne i otworzyła drzwi, wydając przy tym cichy świst z ust.

-Rugg... Ee witam! - wybąkała, czując jak jej twarz przybiera odcień czerwieni.

-Dzień dobry, list polecony dla Emmy Demi Seviili. Czy zastałem ją może? - spytał listonosz, skanując odsłonięte ciało meksykanki.

-Ee... nie, jest w... w pracy - wydukała, siląc się na miły ton, jednak czuła ogromną falę irytacji, która uderzała w nią jak tsunami. -Przekaże jej, że Pan był - warknęła i chciała zamknąć drzwi, kiedy facet przytrzymał je dłonią i szybko wślizgnął się do środka domu.

-Nie spodziewałem się, że będzie tu taka ładna młoda kobieta - odparł z bezczelnym uśmiechem i przybliżył się do sparaliżowanej nastolatki.

Karol nie wiedziała co ze sobą zrobić więc postanowiła uciekać, jednak jej mózg nie dawał żadnych prawidłowych wskazówek.

Dziewczyna kierowana instynktem pobiegła schodami ku górze i rozejrzała się szybko po korytarzu.

Biegiem ruszyła do łazienki i zakluczyła się w środku, czując jak jej ciało drży ze strachu.

-Gdzie jesteś maleńka? - usłyszała ochydny szczebot listonosza, który chodził po korytarzu a jednocześnie odpinał guziki swojej roboczej koszuli. -Skoro nie ma nikogo w domu to możemy poświntuszyć - dodał po chwili i wpadł w histeryczny śmiech.

Dziewczyna pochyliła się i spojrzała przez dziurkę od klucza na korytarz szukając faceta, jednak nie potrafiła go wyłapać. W jednej chwili jednak drugie drzwi, z których szło się od sypialni jej matki stanęły otworem a Karol spojrzała prosto w oczy napalonemu facetowi, który coraz szybciej pokonywał między nimi odległość.

Dziewczyna pisknęła i otworzyła drzwi, uciekając z powrotem na dół, jednak kroki faceta czuła tuż za sobą.

Karol czuła się skołowana lecz wcale nie miała ochoty na zabawy z tym obleśnym typem.

Kiedy brunetka dobiegła do drzwi, wpadła na kogoś, kto energicznie objął ją dłonią i zaczął głaskać ją po plecach.

Karol położyła głowę na torsie francuza, zaciągając się jego zapachem perfum.

Z każdym kolejnym wdechem zdawała sobie sprawę z faktu, że mogłoby tak być już na zawsze, jednak chłopak miarowo zaczął się od niej odsuwać.

-Co się stało? - spytał Ruggero, spoglądając prosto w zielone oczy meksykanki.

-Li-listonosz chciał... On tu wszedł i... I... za mną biegł - wyszeptała, pomiędzy spazmami płaczu.

-Zaczekaj tu na mnie - odparł i ruszył ku górze, szukając domniemanego listonosza, który jeszcze parę sekund temu gonił dziewczynę lecz mieszkanie zdawało się być puste.

Karol trzęsła się jak osika, jednak czuła, że kiedy obok znajduję się chłopak to jest bezpieczna.

Brunet szybko zszedł ze schodów i podszedł do dziewczyny, łapiąc jej policzki w swoje dłonie i delikatnie musnął ustami jej czoło.

Brunetka uniosła twarz do góry i kierowana emocjami, stanęła na palcach, by dosięgnąć jego ust.

Kiedy była już tuż obok jego twarzy, przymknęła oczy, jednak poczuła, że coś jest nie tak.

-Karol? - usłyszała jeszcze nad sobą nim zapadła w czarną dziurę niepamięci.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro