• R o z d z i a ł D w u d z i e s t y p i ą t y •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Karol stanęła na równej podłodze, wolnym krokiem ruszyła do jadalni, w której siedzieli mężczyźni.

Stukot Jej szpilek słyszalny był już na schodach, jednak dopiero kiedy dziewczyna przekroczyła próg pomieszczenia, wszyscy zawiesili na Niej wzrok.

Każdy z Nich rozdziawił szeroko usta, wpatrując się w seksowną nastolatkę, która jeszcze dwadzieścia minut wcześniej wyglądała, jak zwyczajna dziewczyna.

Teraz Jej co prawda krótkie nogi eksponowały szpilki na dość wysokim obcasie a Jej talię opinała obcisła czarna sukienka z delikatnym wycięciem po bokach oraz na dekolcie.

Na Jej szyji zawisł Jej ukochany wisiorek z czterolistną koniczyną, zaś Jej palce oraz nadgrastki zdobiły bransoletki oraz pierścionki.

Na ustach Meksykanki zawitał perłowy błyszczyk, znów oczy podkreślone zostały ciemnym cieniem do powiek oraz eyeliner'em z drobinkami złota.

Ruggero zająknął się lecz szybko zamknął usta, nie kryjąc zdziwienia oraz podziwu.

Michael znów siedział i wbijał w Nią zaciekawione spojrzenie, nabierając na widelec kolejny kęs jedzenia.

-Karol, czy to Ty? - spytał z pełnymi ustami, ubierając na twarz cwaniacki uśmiech.

-Nie, kosmitka! - odparła ze śmiechem, kątem oka patrząc na Ruggero.

-Wzrostem pasujesz - dodała od siebie Carolina, klepiąc przyjaciółkę po ramieniu.

Obaj chłopcy spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, jednak szybko obaj podnieśli się od stołu.

-Dziękujemy za pyszne jedzenie i za to, że przez moment poczułem się, jak u siebie - odparł Ronda, ściskając w podzięce rękę ojca Sevilli.

-Ja dziękuję, że spędziliście ze mną trochę czasu - odezwał się Miquel, po czym przeniósł wzrok na Ruggero. -A Tobie dziękuję w szczególności za pomoc przy przygotowaniach!

-Za mój ostatni wyskok byłem to panu winny - odparł Francuz, podając rękę głowie domu. -Myślę, że częściej będziemy mogli spotykać się w podobnym gronie, jeśli tylko nikt nie będzie miał z tym problemu - dodał, dyskretnie spoglądając w stronę Kopelioff, która przewróciła oczami.

-Nie będzie z tym żadnych problemów. Rozumiem Was i chcę, byśmy żyli w zgodzie - odparła z lekkim uśmiechem na twarzy choć Karol przypuszczała, że nie było to dla Niej łatwe.

Wiedziała, że ciężko jest walczyć ze swoimi uczuciami, jednak czasem należy się hamować.

Naraz stanęła Jej przed oczami sytuacja sprzed prawie godziny, kiedy była sama w swoim pokoju z Ruggero.

Czuła podekscytowanie z powodu kierunku w jakim poszła Ich relacja i choć nie chciała tego pokazywać, była dumna, że Jej ukochany nie chciał dalej być marionetką w rękach Zenere.

Dziewczyna pomachała ojcu na pożegnanie i ruszyła w stronę drzwi, prowadząc za sobą pozostałych.

Kiedy opuścili teren posesji Sevilli, skierowali się w stronę samochodu Ruggero, który stał zaparkowany na ulicy.

Wcześniej Karol nie zwróciła na niego uwagi, jednak teraz wiedziała, że gdyby była uważniejsza to lepiej przygotowałaby się do powitania Ruggero w swoim domu.

Na samą tę myśl twarz Meksykanki rozjaśnił szeroki uśmiech, który nie chciał zniknąć.

-Co się tak szczerzysz? - spytał rozbawiony Michael, przyglądając się z uwagą Karol.

Twarz Karol oblała się rumieńcem, kiedy Ruggero otworzył drzwi do swojej limuzyny.

-Zapraszam do środka - zawołał z uśmiechem, wbijając wzrok w twarz Karol, która starała się ukryć emocję, jakie w Niej aktualnie panowały.

Każdy posłusznie wszedł do środka samochodu i rozsiadł się wygodnie, kiedy samochód ruszył.

-Dokąd jedziemy, panie Pasquarelli? - spytał szofer, wychylając się zza szyby.

Kiedy zauważył towarzyszących mu przyjaciół, Jego twarz rozjaśnił łagodny uśmiech.

-Zgaduję, że jedziemy do panny Zenere, czyż tak? - spytał a kiedy Francuz pokiwał twierdząco głową, mężczyzna ruszył z piskiem opon.

Podróż minęła wszystkim w pogodnej atmosferze.

Michael przez większą część drogi zaczepiał Carolinę, która za każdym razem okładała Go delikatnie swoimi pięściami.

Ruggero znów nie spuszczał ani na sekundę wzroku z Karol, która siedziała na przeciwko chłopaka.

Kiedy samochód stanął zwiastując, że podróż właśnie się skończyła, każdy z nastolatków wygramolił się z samochodu.

Kiedy wszyscy byli już poza samochodem, Carolina spojrzała wymownie w kierunku wielkiej willi, z której dochodziły głośne okrzyki oraz muzyka.

-A więc? Gotowi na zabawę życia? - spytała rozbawiona, unosząc brwi ku górze.

-Tak! - krzyknęli pozostali i ruszyli w kierunku wyjścia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro