Sweater weather

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa dni później obudziłam się w wyjątkowo złym humorze,jakby za chwilę cały mój świat runąć, pozostawiając mnie samej sobie na pastwę losu, wiedząc, że całkowicie nie jestem na to gotowa.

Ból, choć sama nie umiałam stwierdzić czy fizyczny - z braku chęci i wczesnej godziny, czy psychiczny - wywołany świadomością konsekwencji

Tak było mniej więcej codziennie w dni szkolne, w niektórych nasilało się to bardziej, ale jednak za każdym razem udawało.

Ściągnęłam się jednak z łóżka, jak zwykle poszłam do łazienki, założyłam ciepły sweter i nałożyłam uśmiech na moją twarz. Przynajmniej starałam się żeby tak było. Czasem wychodzi lepiej, a czasami gorzej, ale z doświadczenia wiem, że ludzie przejmują się tylko osobami pięknymi, z przebojowym charakterem, tymi, którymi sami by chcieli być. Albo zmarłymi, o zmarłych nie mówi się źle.

Drogę do szkoły z Amy spędzamy w milczeniu, jak to zawsze w poniedziałki. Nie wiem czemu tak jest, w kazdy inny dzień potrafimy przegadac caly dzien i pol nocy, ale jest duza możliwość, ze w poniedziałek rano jesteśmy po prostu nieprzytomne.

- Nie mow, ze pierwsza jest matma - wzdycham w koncu, gdy wchodzimy do szkoly,

Zapach powietrza ogrzewanego przez kaloryfer od razu drazni moj nos. Duza amplituda temperatur od razu w nas uderza,

- Pierwsza nie jest matma - odpowiada i ciągnie mnie w lewo - Chodz, pierwsza matma

Patrzę na nia spod ukosa, jakby uprawniając sie czy wszystko z nia ok.

- Nie wyspalam sie, El - mruczy i nie dziwilam sie gdy, stanęła i polozylq głowę na moim ramieniu.

Westchnęłam, bo nie sądzę by ktokolwiek w tej szkole byl wyspany i wypoczęty. To jakby mit.

- A to nowosc, rusz się

Czasem sama nie wierzę w to co mówię w szkole, jest to bardziej jak silnie wpojony nawyk.

Podchodzimy pod sale i pierwsze co nam sie rzuca w oczy to duza grupka osob z naszej klasy, zwłaszcza dziewczyn stojąca w polokregu obok sali.

- Woah, czyzbysmy przegapily darmowy bon na tone fluidu? - pytam retorycznie, bo to nie jest cos bez czego obeszlo sie kilka z nich,

Jasne, w tym momencie mozna uznac mnie za całkowicie wyobcowana, oderwana od świata rzeczywistego dziewczynę, ale w rzeczy samej tak nie jest.

Utrzymuje kontakty z każdą z nich i nie bawię sie w konflikty spowodowane taką samą bluzka, albo fryzurą, ale jest pare z nich, ktore mogą cie zabic, gdy następnego dnia będziesz tak samo uczesana, jak one dnia poprzedniego.

Jak dla mnie jest to zbytnie skupienie się na sobie. Po prostu zakochowamie sie w sobie,

Obie patrzymy na Jenny i Vanesse, i jestem tego pewna, bo wiem, ze Amy jako osoba nieco bardziej dojrzała od innych jest po prostu zazenowana ta sytuacja.

- To by byl koszmar - odpowiada dzielac kazda sylabe i teatralnie wytrzeszczajac oczy. - Katie - po chwili zawolala dziewczynę o krotkich cieniowanych wlosach, ubranej w żółto granatowa koszule i jeansy,

Moze uniewersalnie, ale za to z klasa.

Katie się usmiecha i od razu pozostawia resztę dziewczyn, nie wydajac sie jakos szczegolnie nimi zainteresowana. Zdecydowanie jest jedna z normalniejszych osob w klasie, nie mam do niej uwag. Mozna z nia pogadać o wszystkim, a nie tylko obgadac czyjsc stroj, komentując glupim usmieszkiem.

- Jak minął weekend? - spytala od razu gdy do nas podeszla.

Jest różnica miedzy osoba ''przebojowa" i kulturalną, naprawde polecam to sprawdzic. Znajac Vanesse moge powiedziec, ze ona zaczela by mówić co u niej, zmyslajac to i owo.

- W porzadku, a twój? - Amy sie usmiecha życzliwie, ostatni raz sie tak usmiechala jak musialam dać jej jakies zadanie z pracy domowej

- Mialam kuzynów w domu, nie jestem dzis w najlepszej formie - przyznala i pokiwala glowa

- Co jest obiektem dzisiejszego poruszenia? - spytalam wzrokiem obejmujac duza grupe

Zauwazylam jak Jenny zarzuca swoje dlugie blond wlosy i rzuca jednym ze swoich usmiechow. Nie mozna jej zarzucic brak urody, byla piekna, ale duzo tracila nakladajac na siebie make up, tak, ze gdy stalas obok niej blisko juz nie wygladala tak dobrze. Oczywiscie to subiektywna opinia.

- Um, wyszlo na to, ze ktos do nas doszedl... - zaczela tlumaczyc

- Tak nagle? - wtracila jej Amy, a ja mialam ochote spytac o to samo

- To tez mnie zdziwilo - wzruszyla ramionami - Ale coz...

- Niech zgadne, to chlopak - podsunelam, a oczy naszej trojki powedrowaly ku nim.

- W rzeczy samej.

W koncu jednak rozbrzmiewa dzwonek, a po holu poruszyl sie szum jekow i westchnien zwiastujacych lekcje.
Podeszlysmy blizej sali i stanelysmy obok grupy.
Bylam ciekawa kto to byl, ale znajac zycie to i tak, ludzie jak Jenny beda dla niego ciekawsza partia, jesli wiecie o co mi chodzi.
Stalam wiec tak, tepo wpatrujac sie przez szklane drzwi na szkolny przedsionek, czekajac az matematyczka raczy sie zjawic i przeprowadzic lekcje, Choc dla mnie mogla sie nie pojawiac.
Wtedy nagle przed oczami mingnela mi znajoma twarz.
- Ella?
Otrzasnelam sie z zapatrzenia i spojrzalam na chlopaka stojacego przede mna. Brazowe wlosy, doleczki i bluzka z logo Nirvany, tym razem. Ashton, w rzeczy samej,
Zdziwilam sie, widzac go tu, ale zrozumialam co wywolalo takie poruszenie wokol.

- Milo cie widziec znow - usmiechnelam sie, co bylo reakcja na niego i to bylo dla mnie dziwne.

Czulam na sobie wzrok reszty klasy i jak zwykle bylo to dla mnie niekomfortowe. Nie lubie gdy mi sie ktos przyglada przez dluzszy czas. Zapewne moje policzki zaraz beda w odcieniu wscieklego rozu

- Dobrze miec znajoma twarz tutaj, ta szkola jest jak dżungla

Albo mam schizę i mi się zdawało, albo oczami szybko mrugnął w stronę dziewczyn. W myślach zachichotałam na ten gest.

- Cos o tym wiem... -stwierdziłam - Oh, właśnie - poczułam jak Amy mnie szturcha od tyłu - To moja przyjaciółka Amy, Am, to jest Ashton, poznaliśmy się w zeszły piątek

Byłam niemal pewna, że Amy nie da mi spokoju od tego momentu. Może nie jest zbyt typową przyjaciółką, ale to ten rodzaj, który potrafi ci wiercić dziurę w plecach, przez byle chłopaka, który się do ciebie uśmiechnie (nieważne, że ma 5 lat, albo to znajomy moich rodziców).

- Miło cię poznać - Amy się uśmiechnęła przyjaźnie.

W tym samym czasie, w sumie Bogu dzięki- z jednej strony, nasza nauczycielka od matematyki otworzyła salę. Nie mogłabym znieść tej lekko napiętej sytuacji przez wzrok Vanessy oraz dziwną sytuacje pomiędzy naszą trójką. Zazwyczaj nie brałam udziału w takich akcjach więc niemniej było to dla mnie dziwne.

Ale w sumie to jakby mieć dodatkowy punkt nad Vanessą, choć nie byłyśmy na takiej ścieżce wojennej aby myśleć w ten sposób. W ogóle nie byłyśmy. Po prostu obserwuję ją przez pryzmat ostatnich dni, a to nie może być kolorowe światełko...

- Podaj mi swój numer

Kiedy chciałam wejść za wszystkimi do klasy, Ashton pociągnął mnie za rękę, sprawiając, że zatrymałam się w pół kroku.

- Nie mogę ci podać go po lekcji? - spytałam, znając Meester, a nie chcąc jej się narażać.Jeśli ona się na kogoś uweźmie to nie ma przeproś

Spojrzałam na niego zdziwiona. Jego włosy były dziś w większym nieładzie niż w piątek, ale jakby się wydawało, że leżą jak powinny. Jakby to pasowało idealnie do siebie.

- O to chodzi - mówiąc to ponownie się uśmiechnął i podał mi telefon, na którym były gotowe liczby do wstukania.

Westchnęłam i kręcąc rezygnująco, ale z rozbawieniem głową chwyciłam telefon i wpisałam jak najszybciej swój numer.

- Powodzenia w dżungli

Uśmiechnęłam się i weszłam do sali, po czym zajęłam swoje stałe miejsce obok Amy. Jej uśmiech mówił wiec najprościej poddając się, odwazjemniłam jej tym samym.

-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro