✭ Łeb do interesów ✭

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Erwin w spokoju rozkoszował się samotnym popołudniem, które zaczął sobie cenić odkąd adoptowali z Grzegorzem dziecko. Nie zrozumcie go źle, kochał Simona ponad wszystko co posiadał (chyba nawet bardziej od samego Gregory'ego), ale opieka nad dzieckiem potrafiła być męcząca. Tym bardziej kiedy jego mąż niejednokrotnie zachowywał się jak niedojrzały szczeniak, więc Erwin musiał niańczyć dwójkę dzieciaków, zamiast jednego. Dlatego też kiedy tylko miał okazję taką jak dziś i jego mąż siedział do późna w pracy, a synek przebywał u jego przyjaciół wykorzystywał ten czas na chwile relaksu. Parę lat wcześniej relaksem byłby dla niego napad na bank albo robienie zadymy na mieście, ale obecnie kiedy zajmował się prowadzeniem warsztatu, tworzeniem programów hakerskich i nowych aplikacji oraz opieką nad ''dziećmi'', wykorzystywał czas wolny w całkiem inny sposób. Był to czas, kiedy mógł porządnie zadbać o siebie, swój komfort i zdrowie. 

Cały dzień spędził w swoim ulubionym spa oddając się zabiegom relaksacyjnym, jak i również spędził trochę czasu na siłowni, co niestety przez nadmiar obowiązków robił rzadko. Ostatnią godzinę poświęcił zakupom, by uzupełnić brakujące kosmetyki i przy okazji wyłapać parę nowych na promocjach. Mógł śmiało przyznać, że jego dzień należał do nawet bardziej niż udanych i mężczyzna czuł się w końcu wypoczęty, pierwszy raz od dawna. 

Następnego dnia miał iść na ważne spotkanie biznesowe z przedstawicielami salonu samochodowego, którzy chcieli podjąć z ich warsztatem stałą współpracę, więc musiał trochę o siebie zadbać. W trakcie przygotowań przerwał mu niestety dzwonek do drzwi, za którymi czekał na niego Carbonara wraz z Simonem, którym się dziś opiekował. Po wpuszczeniu przyjaciela do środka synek przytulił się do jego nóg na co jego tatuś ostrożnie pogłaskał go po główce. Musiał niestety zrezygnować z uściśnięcia ręki przyjacielowi pokazując mu wymownie swoje świeżo pomalowane paznokcie.

- Jak chcesz coś do picia to weź sobie sam, bo-

- Nie, nie stary.- grzybiarz przerwał mu nim ten zdążył skończyć.- Nie zostanę, wracam do Kylie. 

- Coś się stało? Simon dał wam w kość?- spytał prześmiewczo, chociaż zdawał sobie sprawę, że jego synek zazwyczaj nie robił nikomu problemów.

- No coś ty, młody jest zajebisty.- wujek zbił żółwika z maluchem zanim ten odbiegł z pudełkiem w ręku do kuchni.- Zawsze jak Kylie spędza z nim czas budzą się w niej jakieś instynkty macierzyńskie, a potem sama chce se zrobić bobasa.- roześmiał się.

- Oh, czyli rozumiem, że mój syn załatwił ci ruchanie?- parsknął śmiechem, ale po dziwnym uśmieszku Nicollo można było się domyślić, że trafił w punkt.

- Boże, jesteście okropni, wykorzystywać tak dziecko?- dodał, kręcąc głową.

- Od razu wykorzystywać, nie moja wina, że tak reaguje, a jakim byłbym mężem, gdybym jej odmówił?- białowłosy zaczął się głupio śmiać.

Erwin przewrócił delikatnie oczami.

- Dobra, spadaj, miłej zabawy.- rzucił machając do przyjaciela, kiedy ten kierował się w stronę samochodu.

- Przywoź go częściej!- Nico również mu pomachał, po czym odjechał spod willi z piskiem opon.

Siwowłosy pokręcił delikatnie głową dołączając do synka w kuchni. Kto by pomyślał, że jego przyjaciele będą wykorzystywać jego maluszka, by znaleźć pretekst na pójście do łóżka. Nie był pewien, czy to niestosowne, ale na pewno wystarczająco zabawne, by nic z tym nie zrobić.

- Jak ci minął dzień, kochanie?- zagadał do synka rozsiadając się przy stole w jadalni i wracając do swojego poprzedniego zajęcia, jakim było malowanie paznokci.

- Lobiliśmy z ciocią siuszi.- pochwalił się otwierając przyniesione pudełko i pokazując tatusiowi rolki maki.
("We did sushi with aunty...")

Zaczął mu opowiadać ze szczegółami kolejność działań przy procesie tworzenia potrawy, chociaż mężczyzna i tak by tego nie spamiętał. Przysłuchiwał się z zainteresowaniem jego historii podczas wykonywanej czynności. Przez to że jego wzrok był skupiony na paznokciach, jego synek też się nimi zainteresował, więc kiedy skończył opowieść o japońskiej przekąsce, również skupił się na paznokciach swojego taty.

- Tatusiuu, a po cio się maluje paźnokcie?- zagadał.
("Dadddyyyy why do people paint their nails?")

- Żeby ładnie wyglądały.- posłał blondynkowi słodki uśmiech.

- A ciemu inni chłopćy nie malują paźnokci?
("And why don't other boys paint their nails?")

- Nie wszystkim się to podoba. Ja i wujek Speedo lubimy mieć zadbane paznokcie, ale Montuś i pozostali wujkowie wolą naturalne.- wytłumaczył.

- Bo pani w pśećkolu nam mówiła, źe tylko panie mogą malować paźnokcie.
(" 'Cause my preschool teacher said that only girls can paint their nails.")

- Seksistowska szm... Ekhem, to nie prawda, słońce. Fakt, że najczęściej kobiety malują paznokcie nie oznacza, że mężczyźni nie mogą tego robić.

- A ciemu najcejściej panie malują paźnokcie?
("And why do mostly ladies paint their nails?")

- Kiedyś ludzie bardzo przywiązywali niektóre czynności do płci. Mężczyźni byli kojarzeni z siłą i odwagą, a kobiety z opiekuńczością i delikatnością. Uważano, że mężczyzna musi ciężko pracować, najlepiej fizycznie, a kobieta siedzieć w domu, sprzątać, gotować i wychowywać dzieci.- błękitne oczka z zainteresowaniem śledziły płynne ruchy pędzelka podczas opowieści pastora.- Stąd też ludzie przyjęli, że kobiety nie mogą na przykład robić ciężkich prac fizycznych, a mężczyźni nie powinni się malować, co jest czystą bzdurą. W jeszcze dawniejszych czasach traktowano kobiety bardzo przedmiotowo, nie mogły nosić spodni, prowadzić samochodów albo głosować, ale na szczęście to się zmieniło. Świat wciąż się zmienia i ludzie uczą się tego, że mężczyźni mogą pielęgnować się tak, jak robią to kobiety albo ubierać w damską odzież. Niektórzy jeszcze tego nie rozumieją, a niektórzy boją się przyznać, że im się to podoba, żeby ludzie ich nie krytykowali. 

-Ch-chyba nie loziumiem...- chłopczyk troszeczkę się pogubił.
("I-I don't think I understand...")

Erwin delikatnie się zaśmiał.

- Nie przejmuj się słońce, zrozumiesz to jak troszkę podrośniesz. Zapamiętaj tylko, że nie możesz słuchać innych, kiedy mówią ci jak powinieneś wyglądać i się czuć. Jeżeli podobają ci się dziewczęce ubranka albo pomalowane paznokcie to nie musisz się tego wstydzić, dobrze?

Maluszek delikatnie pokiwał główką wciąż przyglądając się czarnemu lakierowi na paznokciach taty. Złotookiemu to nie umknęło.

- Podobają ci się?- pokazał synkowi, kiedy skończył swoją pracę.

Chłopiec energicznie pokiwał główką.

- Też chciałbyś takie?- maluch ponownie przytaknął.- To przynieś tatusiowi swoje pisaczki i zrobimy ci jakieś fajne wzorki, co ty na to?

Blondynek z szerokim uśmiechem pobiegł do swojego pokoju po wspomniane pisaki. Resztę popołudnia spędzili na wzajemnym malowaniu paznokci i wygłupianiu się, co skończyło się nie tylko popisanymi paznokciami, ale również fragmentami skóry na rękach. Na kolację posilili się zrobionym przez chłopca i Kylie sushi, które wyszło niezwykle smacznie i do wieczora oglądali bajki w oczekiwaniu na Gregory'ego. Blondynek padł na kanapie przed 21, więc Erwin położył go do łóżka w jego pokoju i sam poczekał na męża.

Po powrocie szatyna z pracy nie rozmawiali zbyt długo, bo mężczyzna również padł ze zmęczenia wykończony całym dniem w pracy i przymusowymi nadgodzinami. Pisicela bardzo często pozwalał mu wychodzić w trakcie pracy, kiedy coś działo się z Simonem albo jego ukochanym, ale odbijało się to na tym, że policjant musiał później odrobić wszystkie utracone godziny. Przed posiadaniem dziecka praca była dla niego życiem i nie przeszkadzało mu siedzenie na służbie po 12 godzin, ale im Grzegorz był starszy i miał więcej obowiązków w domu, tym bardziej praca stawała się dla niego męcząca. Kiedyś 12 godzin było dla niego sielanką, teraz za każdym razem marudził, kiedy musiał zostać dłużej niż 8. Nic dziwnego, w końcu wolałby ten czas spędzić w domu z rodziną, ale nie mógł zaniedbać policyjnych obowiązków. Janek i tak wystarczająco często szedł mu na rękę, to po prostu szatyn się rozleniwił na stare lata.

Następnego dnia na szczęście kończył pracę o normalnej godzinie, więc przejął część obowiązków Erwina, który był do późna na spotkaniu biznesowym. Odebrał malucha z przedszkola i spędził z nim popołudnie na placu zabaw. Wieczorem wykąpał chłopca i położył do spania. Mimo późnej godziny sam nie poszedł spać cierpliwie czekając na męża. Musiał wyjaśnić z nim ważną sprawę, którą usłyszał tego dnia od przedszkolanki.

Erwin wrócił przed 23 w szampańskim nastroju, dosłownie. Czuć było od mężczyzny alkohol, ale siwy nie był upity. Był po prostu zaprawiony, co mogło oznaczać, że podpisanie umowy się udało i mężczyźni świętowali sukces.

- Grzesiuuu!- chłopak uwiesił się na szyi męża i wpił się zachłannie w jego usta. Miał tak dobry humor, że nikt nie mógł mu go zepsuć.- Ale ja cię kocham, wiesz?

- Widzę, że spotkanie się udało.- starszy objął kochanka w pasie przytrzymując go, by ten się nie wywrócił.

- Będziemy pierdolonymi miliarderami, czaisz? Życie nie może być piękniejsze. Mam ciebie, mam Simona, mamy kupę siana.- wymieniał między każdym słowem składając pocałunki na szyi sierżanta.- Chodź do sypialni, muszę rozładować te emocje.- zamruczał przygryzając fragment skóry.

- Mhm, jedna ważna sprawa.- odsunął stanowczo swojego męża.- Pomalowałeś wczoraj Simonowi paznokcie?

Chłopak wytrącony głupim pytaniem musiał się chwilę zastanowić nad odpowiedzią przez szumiący w głowie alkohol.

- Nooo, a co? Nie uważasz, że wyglądał słodko?

- To jeszcze dziecko, jest za mały, żeby-

- Daj spokój! Użyliśmy jego pisaków, nie jestem głupi.- siwy przewrócił oczami.- Zarzucasz mi, że nie umiem się zająć swoim synem?

- Nie, ale przedszkolanka się skarżyła.

- Wyjebane w tą kurwę, jest zacofaną idiotką. Nagadała mu głupot, że tylko kobiety się malują, niech se wsadzi tą swoją kredkę do brwi w dupę, bo sama ewidentnie nie umie jej używać. Namalowała se brwi od szklanki i myśli, że jest miss Los Santos.- obelgi w ustach pastora brzmiały dosyć zabawnie zważając na to, że był to bardziej pijacki bełkot.

Szatyn nie potrafił powstrzymać delikatnego uśmiechu słysząc jak brzmią słowa podpitego ukochanego, chociaż z całej siły starał się zachować powagę.

- Erwin skup się, co nagadałeś Simonowi?

- Że co?! Nic mu nie nagadałem! Powiedziałem, że ma się nie przejmować krytyką i nosić to, co mu się podoba. Jak stwierdzi, że chce chodzić w spódniczce to będzie chodził w jebanej spódniczce i żadnej kurwie nic do tego.- prychnął.- Chciał żebym mu pomalował paznokcie to mu je pomalowałem i tyle.

- Dobrze, więc uświadomię cię tylko, że przez twoje gadanie nasz synek otworzył sobie w przedszkolu własny salon kosmetyczny.

- Huh?

- Zaczął przekonywać wszystkie dzieci, że malowanie paznokci jest modne i malował im je pisakami za opłatą.

Mimo zachowanej przez Grzegorza powagi jego mąż nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać. Na to raczej by nie wpadł, że jego syn otworzy w przedszkolu własny biznes.

- Erwin, to nie jest zabawne.- policjant próbował go zbesztać, ale kąciki ust same unosiły mu się ku górze. Nie mógł powstrzymać śmiechu zdając sobie sprawę jak niedorzeczna była ta sytuacja.

- Powinieneś być z niego dumny, nasz synek ma łeb do interesów.- histeryczny śmiech nie potrafił opuścić pastora przez następne 10 minut.

- Albo wyrośnie na takiego samego kanciarza jak ty.- funkcjonariusz nie wytrzymał i z jego ust również uciekł cichy chichot.

- To jeszcze lepiej. Może też mu się uda okiełznać jakiegoś przystojnego policjanta albo zbić fortunę na kontrakcie z lamborghini! Skończ już pierdolić i chodź świętować!- siwowłosy niemal siłą zaciągnął partnera do sypialni.

Miał zbyt dobry humor, żeby przejmować się czymkolwiek i wolał poświęcić ten czas, by zająć się swoim mężczyzną niż przejmować jakimiś głupotami z przedszkola. Tym bardziej, że nie uważał, by ich syn zrobił coś źle. Co prawda nie powinien wyłudzać pieniędzy od innych dzieci, ale tak na prawdę to tylko pokazało jak sprytny był ich maluch i osobiście czuł się dumny z tego powodu.

- Wy mnie kiedyś wykończycie.- podsumował szatyn nie opierając się dłużej woli swojego męża.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro