[ 4 ]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejnego ranka nastolatkę obudził dzwonek alarmu. Po mimo długiego snu, bo aż po dziewięciu godzinach postanowiła zrobić sobie drzemkę.

Niestety nie było jej to dane i tym razem, dosłownie po jakiś dziesięciu minutach została obudzona przez coś wilgotnego i zimnego. Otworzyła oczy a ku jej zdziwieniu psinka zaczęła szturchać jej rękę swoim noskiem. Maluszek z radością pomerdał ogonkiem kiedy Kate delikatnie wstała.

"Trzeba cię jakoś nazwać...  Niech pomyślę...
Andy? Niee
Maxi? Też nie ", w głowie dziewczyny rozpoczęła się kolejna burza mózgów. Za razem każde imię pasowało do tej kluseczki, ale również każde było odrobinę nieodpowiednie do niego.

— Mickey! — nagle jak na totalne olśnienie krzyknęła imię na cały pokój. Spojrzała na zwierzaka czy przypadkiem nie przestraszyła go tym nagłym wybuchem, ale ten tylko wciąż radośnie merdał oginkiem.

Nastolatka spojrzała na wyświetlacz od telefonu, była godzina dziewiąta czternaście. Do godziny dziesiątej trzydziesci mają śniadanie, więc wypadałoby zacząć się ogarniać. Delikatnie wstała z łóżka po czym ruszyła w stronę szafy, czekało ją teraz najgorsze co może być czyli wybranie ubrania.
Z mebla zaczęły wylatywać parami rożne komplety ubrań, począwszy od jakiś jednokolorowych bluzach po jakieś długie ogrodniczki.
Po jakiś dobrych parunastu minutach udało skomponować strój idealny składający się z bluzy z jej ulubionego zespołu plus zwykłych leginsach.
Bardzo skomplikowane ubranie nieprawda?

Ostatnim krokiem jaki jej został to było umycie twarzy oraz związanie włosów. Zajęło jej to na pewno szybciej niż wybieranie ubrania, bo aż osiem minut. Przed wyjściem z pokoju zabrała ze sobą jakiś mały plecak aby mogła przemycić jedzenie dla Mickeygo.

—Dzień dobry — powiedziała dziewczyna siadając przy stole.

 —Witaj, kochanie. Jak ci się spało? — spytała się mama córkę.

— A bardzo dobrze, nie to co w porównaniu do wczorajszego dnia.

— To całe szczęście, dziś razem z tatą uzgodniliśmy, że pójdziemy na stok, abyś wraz z Milo mogliście poćwiczyć jazdę na snowboardzie.

 — Naprawdę? Ale super! — dziewczyna była bardzo ucieszona, od dawna marzyła o tym aby nauczyć sie jeździć na desce snowboardowej.

— Cześć a o której idziemy? — spytał się brat Kate, który właśnie przyszedł na posiłek.

 — Zaraz po śniadaniu — oznajmiła rodzeństwu mama. 

Brunetka szybko zjadła posiłek oraz taktycznie spakowała jedzenie dla psa. Musiał być bardzo ostrożna aby nikt nie zorientował się o to co robi. Nie była zbyt dobra w ściemnianiu, więc mogło sie to na prawdę źle skończyć nie tylko dla niej, ale różnież i dla zwierzaka.

— Mamo, idę jeszcze przebrać się do pokoju. Zaczekajcie na mnie, zajmie mi to dosłownie kilka minut. Jest dziś dosyć zimno na dworze, więc wolę nie ryzykować chorobą.

— Masz racje kochanie, leć szybciutko a my czekamy — tak jak się tego Kate spodziewała, mama jak zwykle łyknęła haczyk o ciepłych ubraniach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro