Noona

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Długość: 10 725
Tagi: Smut, top!YG, oneshot

Napisane wspólnie z Shori-ssi

OSTRZEŻENIA: Pojawia się motyw wymuszenia czynności seksualnych, których nie do końca chce drugi partner.

Jeon Jungkook od zawsze miał niezwykle złośliwe poczucie humoru. Co chwilę komuś dogryzał, rzucał wrednymi, sytuacyjnymi żarcikami czy podstawiał nogę. Czyli w skrócie – typowy, rozpieszczony szczeniak, który uwielbiał dokuczać hyungom czy innym swoim przyjaciołom. Było w tym wiele prawdy, bo Jungkook pochodził z całkiem majętniej rodziny, zawsze dostawał to, co najlepsze i z najwyższej półki. Liceum co prawda trochę go przytemperowało, bo ogrom nauki i związanych z nią obowiązków oraz nacisk rodziców na jak najwyższe wyniki odcisnął trwałe piętno na jego charakterze.

Jednakże poznanie przez niego takiego słowa jak „szacunek" nie sprawiło wcale, że Jeon przestał być dość irytującym dzieciakiem. Codziennie Min Yoongi miał okazję przekonywać się o tym na nowo, mieszkając z nim i dwójką innych swoich kumpli. No i z jeszcze jednego, ważnego powodu. On i Jungkook od prawie roku byli parą. I jak na początku Jungkookie był naprawdę uroczym słoneczkiem, taki nieśmiały i rumieniący się przy każdej odważniejszej pieszczocie, tak zaledwie miesiąc po ich pierwszym seksie z kulki słodyczy zmienił się w prawdziwego prowokatora. Kusił, często mruczał Yoongiemu do ucha jakieś dwuznaczne sugestie, prowokował i zazwyczaj dostawał to, czego chciał. W każdym razie, ich życie łóżkowe nie należało do nudnych, na czym cierpieli ich wspólni współlokatorzy. ( A/n Rehteaa: Z Shori było tak samo. Przed pierwszym napisanym smutem to było takie nieśmiałe dziecko... teraz potrafi wszystko sama zaplanować 😂👍)

Wracając jednak do wrednego poczucia humoru młodszego z tej dwójki, Jungkook na dwudzieste siódme urodziny swojego chłopaka postanowił dać mu coś... „specjalnego". I szczerze mówiąc, już kupując ów prezent nie mógł się doczekać, żeby zobaczyć minę Yoongiego, gdy go odpakuje.

Yoongi, zmęczony dzisiejszą pracą, stał przed windą, która miała zawieźć go na dziesiąte piętro, do mieszkania, które wynajmował ze swoim chłopakiem i dwójką kumpli. Praca poważnego biznesmena strasznie go wykończyła, ot co, bycie kierownikiem zmiany w McDonladzie nigdy nie należało do czegoś relaksującego. Poza przyjmowaniem i wydawaniem zamówień, musiał na bieżąco rozwiązywać problemy pracowników oraz klientów, a z jego wrodzoną niechęcią do ludzi, ciężko było mu przetrwać w godzinach pracy. Mus to mus, czynsz i jego niepokorny promyczek do tanich nie należą.

Gdy winda nareszcie się pojawiła, wszedł do niej, głośno pociągając nosem. W tym ciasnym miejscu poczuł, jak jego ubrania przesiąknięte są zapachem tłuszczu i skrzywił się. Koniecznie musi się wykąpać, szczytem jego marzeń nie było pachnieć tanimi frytkami i hamburgerem.

— Wróciłem! — zawołał od progu, dzierżąc w dłoni papierowe torby, wypełnione fastfoodami na dzisiejsza kolację, która poniekąd miała być jego imprezą urodzinową. Od chłopaków zażyczył sobie jedynie zgrzewek piwa.

Życie Min Yoongiego było bardzo proste. Potrzebował zaledwie trzech rzeczy, aby czuć się w pełni zadowolonym. Pierwszą z tych rzeczy, a raczej osobą był Jeonggukie, który od roku rozświetlał mu każdy dzień swoimi żarcikami (które były śmieszne tylko dla Jeona) które już nie raz pobudziły go do życia. Snu, który pozwalał mu odpocząć od Jeona, gdy miał go już dość. Ostatnią rzeczą było piwo, które nie raz ich obu oddelegowało w przyjemniejszy humor. Jakby na to nie spojrzeć, wszystko teraz wiązało się już z młodszym, dla niego postanowił nawet spróbować od nowa na studiach, dlatego od marca stanie się znów pilnym studentem ekonomii.

Jungkook niestety nie przybiegł do niego i nie wtulił się w niego, mówiąc jak bardzo za nim tęsknił. Wręcz przeciwnie – brunet leżał wciąż rozwalony na kanapie, nie kwapiąc się nawet, żeby cokolwiek odpowiedzieć. Jednakże zapach jedzenia szybko zmotywował go do ruszenia w stronę kuchni, idąc jak po sznurku do celu.

Czasami naprawdę się cieszył, że Yoongi pracuje w takim, a nie innym miejscu. Choć zawsze po pracy cuchnął starym olejem i Jeon nie zbliżał się do niego na mniej, niż metr, dopóki ten nie wziął prysznica.

— Hej, hyung — przywitał się Jungkook, od razu zaczynając grzebać w papierowych torbach. Dopiero, kiedy dorwał frytki i wyciągnął je, od razu pochłaniając trzy naraz (jego wciąż dziecięca buźka trzęsła się przy tym uroczo, przez co wyglądał jak królik). — Jak tam w pracy?

Nie składał Minowi życzeń z okazji urodzin, bo zrobił to już rano, kiedy jak zawsze zaraz po przebudzeniu się, oboje mieli ogromną ochotę na przytulanki i buziaki.

— Nie jedz, to na potem — upomniał go, zabierając papierowe torby i trzymając blisko siebie, aby jego chłopak nie wyjadł wszystkiego, za nim na dobre zacznie się ich mała, domowa impreza. — Zadziwiająco spokojnie. Było tylko tuzin ludzi. — westchnął ze słyszalną ironią w głosie. Gdy nastawił swój ukochany ekspres do kawy, na który odkładał bardzo długo, zajął się rozpinaniem guzików od firmowej koszuli. Był na tyle leniwy, że w pracy nie chciało mu się przebierać.

— Taehyung i Hoseok już są?

Jungkook przełknął zmielone jedzenie, nim odpowiedział.

— Tae miał dzisiaj nocną zmianę i nadal odsypia, a Hobi hyung powinien być niedługo. — odparł, po czym oparł się biodrem o niewielką wysepkę kuchenną i wpakował kolejną porcje frytek do ust.

— Byłeś na uczelni? — spytał swojego chłopca, obdarzając go czujnym spojrzeniem.

— Oczywiście, hyung — wymamrotał, uśmiechając się z pełnymi policzkami. I każdy, kto by nie znał Jungkooka na pewno by mu uwierzył, ale Yoongi z łatwością wyłapał w tym z pozoru niewinnym uśmiechu nutę fałszu.

Brunet odpiął ostatni guzik swojej niesfornej koszuli, pod którą miał biały top i udał się w stronę wyjścia z kuchni, z zamiarem udania się do łazienki. Oblizał usta, od samego początku wiadomo było, że nie puści tego płazem, ale nie chciał psuć sobie teraz humoru. Chociaż...

Gdy Jenoggukie został sam na sam z torbami pełnymi jedzenia i z pewnością chciał się już do którejś z nich dobrać, od tyłu chwyciły go wątłe ramiona jego chłopaka, z całych sił przyciskając do siebie. Min doskonale wiedział, jak Jeon nie znosi śmierdzieć starym, zużytym tłuszczem, a miał zamiar zostawić na nim jak najwięcej tego zapachu.

— Twoi rodzice mnie zabiją, jak cię nie dopilnuję, dzieciaku — warknął.

— To tylko jeden dzień! — usprawiedliwił się szatyn, odkładając kartonik z frytkami, żeby się przypadkiem nie wysypały. Zaraz poczuł ten niemiły zapach, a jego nos ostentacyjnie się zmarszczył. — Idź się umyć, hyung. Strasznie walisz olejem — dodał bez ogródek, próbując wydostać się z uścisku.

— W zeszłym tygodniu też zrobiłeś sobie wolne i pewnie wtedy, kiedy zapomniałem zapytać też. — odpowiedział niezadowolony, nie puszczając go. Normalnie kazałby mu przestać się tak wiercić, ale nie tym razem. — Promyczku... — westchnął ciężko, na początku opierając policzek na jego karku i wzdychając, wyraźnie wykończony. — Pamiętaj, jaki był warunek twoich rodziców, nie chce żeby mi ciebie zabrali. — powiedział cicho.

Jungkook zacisnął usta, bo ten ton u Yoongiego sprawiał, że szybko pokorniał, gotów obiecać i zrobić dla hyunga wszystko. Zazwyczaj starszy nie mówił zbyt wielu czułych słów, dlatego takie chwile jak ta, były zdecydowanie słabym punktem Jeona.

— Przepraszam, hyung... — odpowiedział równie cichym głosem, zaprzestając prób wyswobodzenia się, mimo że tłusty swąd nie ujął nic ze swojej intensywności. Położył dłonie na rękach, które go obejmowały.

Yoongi ucałował z czułością jego kark, przestając wtulać się w niego zaborczo, aby zrobić mu na złość. Ustami podążył w kierunku jego uszka, aby nagrodzić siebie i jego za tyle godzin w odseparowaniu. Czułości przerwał dopiero wtedy, kiedy usłyszał, że ktoś próbuje dostać się do domu.

— Idę się kąpać, a ty się przebierz, bo śmierdzisz — zaczepił go z uśmiechem i uciekł do łazienki, zanim Hoseok by mu ją zajął.

Zaraz potem w kuchni zjawił się Hobi, jak zwykle robiąc wokół siebie hałas i nawijając jak katarynka, mimo że zmęczenie po pracy dawało mu w kość. Jungkook westchnął, wziął swoje frytki i udał się do pokoju, który dzielił razem ze swoim chłopakiem. Cóż, i tak miał się przebrać, bo nawet na pseudo domówce urodzinowej nie wypadało raczej siedzieć w dresach. Zmienił więc je na wąskie spodnie z szarego dżinsu z nieco przesadzonymi dziurami na kolanach (w które zawsze wpadały mu stopy przy ich wkładaniu), a nieco podartą, znoszoną koszulkę na jakąś bardziej nadającą się do czegokolwiek, niż wytarcie podłogi.

Zrobiwszy to, co miał zrobić, poszedł do Taehyunga, żeby w końcu go obudzić. Odkąd o ósmej rano wrócił z pracy padł na łóżko i zrobił sobie jedynie dwugodzinną przerwę od snu, a potem z powrotem odleciał.

W pokoju blondyna panowała całkowita ciemność. Nim Jeon dotarł do miejsca snu młodego mężczyzny potknął się kilka razy o jakieś buty i torbę śpiącego.

— Nie śpię, ale nie chce mi się wstać. — wymamrotał Kim, niechętnie odwracając się w stronę Jeongguka. Przetarł zaspane oczy i poklepał miejsce obok siebie, aby ten się położył.

Jungkook jednak nie zrobił tego. Stanął nad łóżkiem i obrzucił zawiniętego w kołdrę Taehyunga krytycznym spojrzeniem.

— Wstawaj i się zbieraj, Tae. Hyung wrócił — nakazał, a potem zaczął powoli kierować się w stronę, gdzie powinno znajdować się biurko, żeby móc zapalić lampkę i zobaczyć cokolwiek poza niewyraźnymi zarysami.

— Jesteś koszmarem, dlaczego ja się zgodziłem z wami zamieszkać? — zajęczał blondyn, niechętnie odrzucając kołdrę na bok.

Jungkook nie miał dla niego litości, światło oślepiło przyzwyczajone do mroku oczy Kima, przez co przyprawił najmłodszego o kolejne jęki niezadowolenia. Ale chociaż poskutkowało, bo zaczął się podnosić ze swojego posłania i wyłączył swoją muzykę klasyczną w laptopie, przy której lubił zasypiać.

Yoongi wyszedł spod prysznica, jak zwykle zapomniał swoich ubrań. Z ręcznikiem owiniętym na biodrach skierował się do swojego pokoju, zostawiając na panelach mokre ślady. Gdy znalazł się przed szafą, z miną myśliciela zaczął wybierać strój na dzisiejszy dzień, stawiając na wygodę. I tak długo żaden z nich nie wytrzyma po dniu pełnym pracy. Nie chciał zarzygać sobie lepszych ciuchów, także po chwili na tyłku miał zwykłe, czarne spodnie, lekko zwężane u nogawek oraz bordową bluzę z kapturem.

Kiedy Jungkook wyszedł z pokoju Tae, od razu skierował się do niewielkiego salonu, połączonego z kuchnią, gdzie rzucił się wręcz na jedzenie. Hobi też już wyjadał pudełko nuggetsów, będąc wściekle głodnym po pracy. Oboje siedzieli tak kilka minut w ciszy, zbyt zajęci pochłanianiem fast foodów, żeby zacząć jakąś rozmowę.

Dopiero, kiedy starszy z nich przeżuł i połknął ostatni kawałek kurczaka w panierce, przerwał ciszę:

— Korzystając z tego, że Yoongi jeszcze nie przyszedł, chciałem cię zapytać, co dla niego kupiłeś, Jungkookie? — spytał wyraźnie zaciekawiony. — Przez długi czas nie mogłem wymyślić nic dobrego.

Jeon uśmiechnął się uroczo.

— Zobaczysz, jak hyung to rozpakuje. Na pewno będzie zaskoczony.

— Nic mi nie zostawiliście? — spytał Taehyung, gdy w końcu się pojawił, będąc jeszcze trochę zaspanym. Zaczął zaglądać po pustych papierkach z widocznym smutkiem na twarzy.

— W kuchni. — W salonie rozbrzmiał głos solenizanta, który pojawił się przy framudze drzwi, przeciągając się i ukazując swój nieco wklęsły brzuch. Zmęczonym krokiem podążył w kierunku kanapy i uwalił się obok Jungkooka (nie da rady nazwać tego „usiadł", po prostu upadł na miejsce obok swojego chłopaka ze zmęczenia). Kim wybiegł z pomieszczenia, wracając do środka z pozostałymi torbami i dwoma butelkami piwa. Postawił to wszystko na niskim stoliczku.

— Gramy dziś w karty? — zapytał Tae.

— Mhhh, nie mam siły na grę wymagającą myślenia. — zamarudził Jeon z pełną buzią. W końcu jedzenie jest najważniejsze, reszta może poczekać.

Obrzucił obojętnym wzrokiem piwo. Nie bardzo ciągnęło go do alkoholu. Napił się może kilka razy w życiu, tak porządniej, i nie rozumiał, co ludzie takiego w tym lubią. Okej, na początku wszystko jest zabawne i czujesz się świetnie, ale im więcej, tym bardziej ten stan schodzi. Poza tym, Jungkook zawsze na następny dzień miał strasznego kaca i umierał w łóżku większość dnia.

Starszy chwycił za szyjkę ciemnozielonej, szklanej butelki, na której gromadziły się krople wody, przez nagłą zmianę temperatury. Taehyung, gdy uzyskał odpowiedź na pytanie, burknął z niezadowoleniem pod nosem i poszedł po pozostały trunek w postaci kilkunastu piw oraz wysokoprocentowego soju, kupionego specjalnie na tą okazję. Kim wykonał jeszcze ostatni kurs po kieliszki, przynosząc ze sobą tylko trzy.

— Nie pijesz Hobi, to urodziny hyunga, nie będziemy cię ogarniać — powiedział, na co Yoongi aż parsknął, pozbywając się w końcu kapsla ze swojego piwa i biorąc kilka sporych łyków. Zostawił swoją porcję jedzenia dla Jungkooka, postanawiając zadowolić się alkoholem.

Hoseok wymamrotał tylko coś pod nosem i z nadąsaną miną wpakował sobie do ust prawie połowę McChickena za jednym zamachem. Jungkook tylko zaśmiał się cicho. Chwilę potrwało, zanim wszystko zjedli, a gdy już się to stało, posprzątali wszystkie papierki i pudełka po jedzeniu do toreb, które odstawili przy drzwiach wyjściowych, by ktoś pamiętał o wyniesieniu ich.

Kiedy ponownie zgromadzili się przy stole, Hobi wstał z pseudo uroczystą miną i butelką w ręce (na jedną miał pozwolenie). Już na sam ten widok reszta parsknęła śmiechem.

— A więc zebraliśmy się tu dziś, ponieważ nasz drogi hyung kończy dwadzieścia siedem lat. Coraz bliżej mu do grobu, dlatego musimy mieć jakieś miłe wspomnienia, nim kopnie w kalendarz — Sam na końcu nie wytrzymał i się zaśmiał, w czym zawtórował mu Jungkook. — Wszystkiego najlepszego, Yoongi! — Rudzielec wrócił do swojego zwyczajowego, radosnego tonu, prezentując swój lśniący uśmiech w kształcie serca.

Yoongi, widząc ten szorki wyszczerz, złapał się Jungkooka i próbował nim zakryć. Był pewien, iż jego najlepszy przyjaciel zaraz skoczy na nich i zacznie go łaskotać, tak jak zawsze. I wiele się nie mylił, czując jak zostaje zgnieciony, nie tylko przez własnego chłopaka, ale też kumpla z okropnym poczuciem humoru (który zawsze go bawił, ale głośno tego nie powie).

— O nie, Hoseok, złaź! — Min prawie zapiszczał, niczym kobieta, próbując obu z siebie zrzucić i chcąc uciec. Zupełnie zapomniał o tym zwyczaju, ale było już za późno.

— O nie hyung! Chociaż dzisiaj będziesz się uśmiechał! — Rudowłosy uparł się i osiągnął swoje. Pomiędzy głośnymi stęknięciami najmłodszego z nich i głośnymi wyzwiskami od ich hyunga, po pomieszczeniu w końcu zaczął roznosić się głośny śmiech pracownika McDonalda, przeplatany głośnymi przekleństwami. Taehyung głośno klaskał w ręce obserwując tą radosną chwilę.

Po kilku chwilach (w których Yoongi prawie popuścił w spodnie przez ogromną ilość śmiechu) udało mu się nogą odgonić Junga i podnieść z siebie Jeona. Był cały czerwony na twarzy z wysiłku jaki włożył w nieuduszenie się, a w kącikach oczu miał jeszcze zebrane łzy śmiechu. Poukładane włosy obecnie sterczały lub były skołtunione, a jemu samemu było gorąco.

— Nienawidzę was — wymamrotał, odsuwając się na sam róg kanapy — A gdzie moje prezenty, hę?! Ale z was niewdzięczne dongsaengi! — Próbował brzmieć poważnie, aby tylko zmienić temat, ale zaraz każdy z nich wybuchł śmiechem, a Mina zaczęły aż boleć przez to płuca.

— Ja pierwszy chcę dać hyungowi prezent! — Taehyung praktycznie zerwał się z miejsca i szybkim krokiem poszedł do swojego pokoju, by dosłownie po chwili wrócić z kolorową, papierową, ozdobną torebką. — Proszę. — Podał starszemu pakunek.

Yoongi, z iskierkami ciekawości w oczach, odpakował posklejaną torebkę (z czym męczył się chwilę czasu w akompaniamencie chichotów swojego chłopaka i Hobiego), a ze środka wyjął jakieś czarne zawiniątko w plastikowej folii. Ściągnął brwi w zainteresowaniu, po czym i tę warstwę ochronną zdjął, a potem rozłożył czarny materiał, który okazał się bluzą jego ulubionej firmy.

— Wow, Tae...— Brunet wstał z miejsca, ściągając przez głowie swoje obecne ubranie i rzucił nim nieumyślnie w Jungkooka, przymierzając tą od przyjaciela. — Jest świetna, dzięki. — Nie chciało mu się iść do pokoju, w którym miał lustro, dlatego zerkał w dół, wygładzając materiał dłońmi i próbował się obejrzeć. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech.

— No hyung, to ty już mój prezent dostałeś — Hoseok zaśmiał się dźwięcznie, wykrzywiając usta w znanym każdemu z nich sercu. Brunet spojrzał na Junga z westchnieniem. Nie był łasy na prezenty, natomiast szczerość rudowłosego ani trochę go nie zaskoczyła, na co oburzył się Taehyung.

— Ej! Co rok wydajemy pieniądze, a ty go tylko połaskoczesz i nic ci nie mówi!

Rudowłosy wzruszył ramionami, przybierając minę rapera pełnego swagu.

— Trzeba być mną, hyung lubi mnie najbardziej z was wszystkich.

Jungkook tylko prychnął cicho pod nosem na te słowa, a potem na jego twarz wstąpił ten sam słodki uśmiech, co przy rozmowie z Hobim, bo teraz była jego kolej na wręczenie prezentu. I cóż, ludzie którzy dobrze znali Jeona wiedzieli, że kiedy na jego pozornie niewinnej twarzyczce widnieje ten uśmiech, coś się szykuje.

— W takim razie teraz mój. — Nie potrafił przestać głupkowato się uśmiechać całą drogę z saloniku do swojego wspólnego pokoju z Yoongim i z powrotem.

W dłoniach trzymał czarne, średniej wielkości pudełko, dość płaskie i przewiązane cienką wstążką w czerwono-zieloną kratkę.

Yoongi znał to spojrzenie, znał te gesty ciała i aż za dobrze znał ten milutki uśmieszek, który nadawał masy uroku jemu chłopakowi. Niepewnie odebrał prezent od najmłodszego. Spodziewał się po chłopaku wszystkiego.

— Mogę go tutaj przy nich otworzyć? — zapytał, szukając potwierdzenia w orzechowych oczach Jungkookiego.

— Nie pitol, tylko otwieraj!— pisnął gdzieś z boku Taehyung.

Jungkook po prostu nie mógł już dłużej wytrzymać i wyszczerzył się złowieszczo, delikatnie cofając się w tył, jeśli hyung chciałby po obejrzeniu zawartości pudełka się na niego rzucić i go udusić. Chociaż jego chłopak raczej nie bywał impulsywny, to czasami potrafił być naprawdę nieprzewidywalny.

— Jasne, hyung — odparł, starając się utrzymać niewinny ton, co wcale nie było takie łatwe, kiedy w środku zwijał się ze śmiechu.

Min nie zmienił swojego wyrazu twarzy, gdy przyglądał się ładnie zapakowanemu prezentowi. W końcu usiadł, kładąc pudełko na kolanach, a pomiędzy place chwycił śliczną wstążkę. Trochę gardził doborem kolorystycznym, ale nie chciało mu się narzekać, stwierdzając, że jak na jego chłopaka to postarał się, bo zazwyczaj nie przykładał uwagi do detali. Tym razem było inaczej, aczkolwiek niepokój co do zawartości trochę go spowalniał w pozbyciu się papieru ozdobnego.

Papier w końcu wylądował na panelach, które nie były myte od długiego czasu i nazbierał się na nich kurz, ale nikt się tym nie przejął, gdy szczupłe palce zaczęły unosić wieczko pudła. Sam Yoongi odchylił się do tyłu, zaglądając do środka, przy czym zamknął jedno oko. To może wydawać się śmieszne, ale wolał być ostrożny. Jungkook w kwestii głupich żarcików był nieprzewidywalny i spodziewał się, że wyskoczy na niego zaraz jakiś pająk, albo spryska go jakimś smrodem. Nic z tych rzeczy się nie stało, zatem wsunął dłoń do środka, opuszkami placów trafiając na coś bardzo miękkiego. Zdziwił się, dlatego pozbył się górnego okrycia prezentu zaglądając do środka.

W pierwszej chwili nie skojarzył, co to takiego, dopiero, gdy chciał to chwycić i podnieść do góry, zauważył, że chwycił garść... czarnych jak heban włosów peruki zrobionej z przyjemnego włosia.

— Kurwa, czy to... — spojrzał na Jungkooka, spinając mięśnie ramion i prostując się. Chciał skomentować to jeszcze bardziej, ale tylko wstał i wyszedł. Złość, którą odczuł, przekroczyła granice tak szybko, że nie zdążył jej opanować. Doskonale rozumiał, że dzieciak miał swój charakterek, ale w takich momentach miał tego po prostu po dziurki w nosie. Zniknął za drzwiami sypialni, rzucając pudełkiem o łóżko. W przypływie złości, postanowił nie krepować się i bezczelnie zapalić i nie uchylić szeroko okna.

Yoongi czasami miał dość tego, iż Jeon był taki niedojrzały. Zawsze chwytał za słówka, bywał wredny, rzadko myślał o konsekwencjach, a przy tym był bezkarny, bo wystarczyło jedno sarnie spojrzenie orzechowych oczu i kilka buziaków, a w całości zgarniał wkurwienie Mina do worka i wyrzucał za okno. W zasadzie, był pewien, że teraz będzie tak samo, ale postanowił tym razem się tak łatwo nie dać.

Popiół z papierosa spadł na ziemię, ale uwagę pracownika fastfoodu przykuło co innego. Zawartość pudełka, przez które krew zalała go jeszcze mocniej.

Pozostała trójka domowników była nieco zszokowana nagłym wypadnięciem Mina z pokoju, a kiedy ogólne zdumienie opadło, odezwał się zmieszany Hoseok:

— Coś ty tam zapakował, Jungkook? — spytał, szczerze bojąc się odpowiedzi.

Jeon tylko wywrócił oczami, bo to przecież nie było nic wielkiego. Robił już gorsze psikusy. Nie czuł się ani trochę winny, ale wiedział też, że aby Yoongi mu odpuścił, musiał okazać skruchę, nawet nieszczerą.

— Nic takiego, ale trochę szkoda, że wam nie pokazał — zachichotał.

Nie był pewien, co teraz zrobić. Pójść do swojego chłopaka i zacząć się przymilać, żeby go udobruchać czy odczekać, aż złość trochę mu przejdzie i dopiero wtedy spróbować. Ostatecznie zdecydował się na to drugie, więc usiadł wygodnie na kanapie, biorąc z powrotem w dłoń butelkę, która należała do niego.

Minęło piętnaście minut, potem drugie tyle, a chłopak Jeona nie pojawił się ponownie. Za to zgromadzeni w salonie przywłaszczyli sobie alkohol, sądząc, że ten już nie przyjdzie i rozpoczęli oglądanie dramy po włączeniu telewizora.

Natomiast sam Yoongi przez dłuższą chwilę wpatrywał się w rozwalone rzeczy na ich łóżku, próbując to wszystko ze sobą posklejać. Musiał w końcu dać nauczkę niewychowanemu bachorowi. Mieli być przecież partnerami, a nie rodzicem i dzieckiem. Niechętnie podszedł do zestawu, którym okazała się wcześniej rozpoznana ciemna peruka wraz z granatowym, uszytym ze sztucznego materiału, szkolnym mundurkiem. Pół biedy, gdyby ubranie było przeznaczone dla mężczyzn, ale nie, nie. Wspaniały i niepowtarzalny Jeon Jungkook musiał celowo zapakować mu żeński uniform, włącznie z zakolanówkami oraz uroczą kokardą w żółto-zieloną kratę. Brunet zaczął warczeć pod nosem jakieś przekleństwa, chwytając ubrania i rzucając nimi po całym pokoju.

Był okropnie wściekły, ale szybko zmęczył się po kilku gwałtownych ruchach. Dla przeciętnego obserwatora mogłoby się wydawać, że zbyt mocno wyolbrzymia, ale życie z Jungkookiem na co dzień, gdy wciąż był taki... dziecinny, wykańczało słabe nerwy mężczyzny. Był już za stary na szalone wygłupy dzieciaków, które dopiero rozpoczynają studia i będą się uczyć wszystkiego. Min już dawno miał czasy buntu, licznych romansów i głupich pomysłów za sobą, dlatego tak ciężko było mu to ignorować. Czasami nie mogli normalnie porozmawiać, ponieważ między ich słowa wkradało się mnóstwo dwuznaczności, prowadzących tylko do jednego.

Z zaciętą miną usiadł na łóżku i zaczął się rozbierać. Jungkook był na tyle bezczelny, iż dodał do zestawu nawet koronkową bieliznę, którą od razu wyrzucił za okno po zauważeniu jej, nie zważając na to, że wiatr może zwiać ją na inny balkon. Zaczął ubierać na siebie mundurek, klnąc niczym szewc. Z nerwów dłonie drżały mu i nie potrafił poprawnie zapiąć białej koszuli. Po długich minutach mocowania się z każdym elementem zostało mu zainstalowanie jedynie czarnych włosów do ramion z paskudną grzywką, której nie znosił u dziewczyn. Spojrzał na siebie w pękniętym lustrze, będąc zniesmaczonym własnym wyglądem.

Czemu właściwie ubrał się w te paskudne przebranie? Wziął kilka głębszych oddechów, aby się uspokoić.

Gdy dopiero skończył dwadzieścia lat i zaczynał poznawać życie młodego człowieka, ktoś kiedyś powiedział mu, że powinien zwalczać ogień ogniem. Tak miał zamiar uczynić teraz, aby raz, a dobrze wybić z głowy Jeona żartowanie sobie z niego. Byli parą, przymykał na to oko, ale dzieciak powinien znać jakieś granice, które dziś przekroczył znacząco.

Podszedł do białych drzwi, które rozchylały się jak harmonijka, a za nimi powinna znajdować się szafa. W rzeczywistości zrobiła się z tego mała graciarnia na pierdoły Jungkooka, który miał milion zainteresowań na sekundę, ale najbardziej i tak lubował się we wszystkich sportach, dlatego bez problemu odnalazł w niej kij baseballowy. Chwycił go pewnie w dłonie, kilkukrotnie przymierzając się do uderzenia w powietrzu, co ostatecznie pozwoliło mu uspokoić zszargane nerwy.

Niesiony adrenaliną, wyszedł szybkim krokiem z sypialni. Wystarczyło zaledwie kilka kroków, aby znalazł się w wejściu do pomieszczenia. Chłopaki zajęci byli oglądaniem, a na szelest zareagował jak zwykle Hoseok.

— Nareszcie wróciłeś hyung, czy... — w trakcie mówienia odwrócił głowę, a widząc w drzwiach postać, której nie rozpoznał, przerwał w połowie, mówiąc głośne przekleństwo.

Przeciętny nastolatek by powiedział, że Min wyglądał teraz na mocne dwa na dziesięć i tak w rzeczywistości było. Krzywo założona, czarna jak przebiegający przez ulicę kot, peruka opadała prostymi puklami na ramiona dorosłego mężczyzny. Nierówno zapięta koszula, pod pogniecioną, granatową marynarką z naszywką liceum, którego za żadne skarby nie kojarzył nikt ze zgromadzonych. Do tego staromodna, prosta spódnica sięgająca za kolano oraz białe zakolanówki. Jednym ramieniem opierał się o framugę, obserwując otoczenie zimnym spojrzeniem, tym samym wypełniając zgromadzonych niepokojem, gdy dumnie prezentował kij w dłoni.

— Wypierdalać. — warknął, a chrypka w głosie nadała tym słowom podwójnej groźby. Współlokatorzy jednak pozostali na swoich miejscach, obserwując go z szeroko otwartymi oczami. Chyba nawet sam Jungkook nie spodziewał się takiej akcji.

I tak było w istocie. Jungkook w życiu nie myślał, że jego chłopakowi przyjdzie do głowy jednak się przebrać w ten strój. Obstawiał raczej jeden, może dwa ciche dni, spowodowane zranioną dumą i gniewem starszego, a potem Jeon pomiziałby się do niego i wszystko wróciłoby do normy. A teraz szczęka opadła mu do samej ziemi.

— Wow, hyung... — wydusił, wlepiając wielkie oczy w Yoongiego. — A może raczej... noona? — dodał i zlustrował go od stóp do głów ponownie.

Nie miał pojęcia, jak zareagować, wciąż był w szoku. Choć należący do niego kij baseballowy, trzymany w rękach wkurwionego Mina zaczął napawać go lekkim strachem. Yoongi ruszył z miejsca do przodu, na co zerwał się pierwszy Hoseok, aż za dobrze wiedząc, że Min może sobie nie żartować.

— Tae, zmywamy się! — jęknął do przyjaciela, w porę przytulając się do ściany, bo sekundę później kij baseballowy wylądował na szklanej butelce piwa, która narobiła ogromnego huku, gdy roztrzaskała się o ziemie. Jung wybiegł z prawdziwym krzykiem z salonu, w biegu łapiąc swoje rzeczy z wieszaka i wybył z domu, a za nim pobiegł Kim.

Na słowa „ukochanego, uroczego chłopaka", czerwona płachta przed oczyma starszego została rozwieszona. Ucierpiała niestety na tym niczemu winna butelka, która jednak narobiła hałasu i brudu. Min szybko znalazł się przy Jeonie, którego wryło w kanapę. Przytknął czubek kija do jego klatki piersiowej, nie pozwalając mu się ruszyć, a stopę, ukrytą pod jasna, wysoką skarpetką oparł na krawędzi sofy i pochylił się w kierunku Jungkooka, patrząc w orzechowe, zlęknione oczy.

— Chyba się na tyle nie znamy, żebyś nazywał mnie nooną — syknął w odpowiedzi, naciskając mocniej drewnem na jego ciało.

Jungkook kompletnie ogłupiał. Nie wiedział, co powiedzieć, ani co zrobić, cała ta sytuacja wydawała mu się czystą abstrakcją. To nie tak miało wyglądać i nie takiego obrotu spraw się spodziewał. Właściwie, była to ostatnia rzecz, jakiej mógłby się domyślić.

Musiał się odezwać, milczenie w tej sytuacji tylko głębiej wkopałoby go w gówno, którego sam narobił. Problem w tym, że słowa gubiły się gdzieś w połowie drogi z mózgu do ust, przez co ostatecznie siedział, jak słup soli, wpatrując się w starszego, niczym przerażone jagnię w czającego się na nie tygrysa.

Nie pomagało zapewnianie samego siebie, że przecież Yoongi umyślnie nie zrobiłby mu żadnej krzywdy. Jego instynkt samozachowawczy prowokował Jeona do pójścia w ślady ich współlokatorów i spieprzenia stąd jak najszybciej.

Niepewnie złapał za końcówkę kija i, korzystając z faktu, że jest silniejszy od swojego chłopaka, odsunął go nieco od siebie. Czuł przy tym opór, ale dał radę.

— W ta... w takim razie może się poznamy? — Te słowa same wyleciały mu z ust i były wynikiem zupełnej pustki w jego głowie. Nie wiedział jeszcze, czy ma ich żałować czy nie.

Yoongi na chwile odsunął pałkę na bok, tylko po to, żeby czubkiem zaraz unieść głowę młodszego do góry pod brodą i móc obserwować jego twarz pod innym kątem.

— Nie tak zaczyna się rozmowę ze starszymi. — utrzymywał swój ton nieznoszący sprzeciwu, z satysfakcją obserwując jak Jungkook waży każde kolejne słowo przed odezwaniem się. To był bardzo rzadki widok.

Jeon już wiedział, co go czeka, a było to coś, czego zazwyczaj bardzo nie lubił robić. Wiedział jednak, że Yoongi prędzej przywali mu tym kijem, niż odpuści, dlatego niechętnie odwrócił wzrok od płonących oczu starszego, żeby nadać swojej postawie bardziej uległy charakter.

— Przepraszam za brak szacunku... sunbae — wyrzucił z siebie, starając się brzmieć potulnie. Nie musiał właściwie jakoś bardzo się wysilać, bo w tym akurat momencie nie czuł się na siłach do dalszego stawiania się Minowi.

Nigdy nie nazywał Yoongiego w ten sposób, nawet zaraz po tym jak się poznali. Mieli wspólnych znajomych, co siłą rzeczy sprawiło, że w końcu musieli się ze sobą zapoznać, a dzięki byciu przyjaciółmi przyjaciół dla siebie wzajemnie, od razu przeszli do spoufałej formy grzecznościowej, której Jungkook używał do dziś.

— Te urocze przeprosiny nie sprawią, że twoja niewyparzona gęba nagle stanie się czysta.

Z zachwytem obserwował reakcje młodszego, który w zasadzie nie drgnął nawet o milimetr. Odsunął od jego twarzy kij, widząc jak drga mu warga oraz brew, które chciałyby zapewne ułożyć się w niemiły grymas. Cichego, z lekkimi rumieńcami i tak zawstydzonego Jeona widział ostatnio przez pierwszy miesiąc ich związku.

— Więc mówisz, że chciałbyś się bliżej poznać? Możesz zacząć od podniesienia spódniczki, jak na niegrzecznego chłopca przystało. Każda dziewczyna na imprezach o tym marzy.

Jeon rozchylił usta w zdziwieniu, bo łatwo domyślił się, czego hyung od niego oczekuje poprzez tę aluzję. Nie przepadał za seksem oralnym, powiedział to Yoongiemu jeszcze zanim weszli w oficjalny związek, ale oboje już wiedzieli, że to będzie coś więcej. Przeprowadzili wtedy poważną rozmowę o ich preferencjach i Jungkook jasno wyraził swoje zdanie o obciąganiu – bez specjalnych okoliczności nie było o tym mowy.

Ale czy to nie była specjalna okoliczność?

Hyung obchodził swoje dwudzieste siódme urodziny, do tego jego chłopak wykręcił mu tak wredny, szczeniacki numer, po którym doszczętnie się wściekł. Do tej pory Jungkook myślał, że zwykłe mizianie da pożądany efekt, ale najwyraźniej musiał udobruchać ukochanego w inny sposób.

Z oporami zsunął się powolnie z siedzenia kanapy, lądując przed starszym na kolanach. Był trochę za wysoki, więc usiadł na swoich piętach, czując już palący rumieniec, rozkwitający na jego twarzy. Nie śmiał unieść wzroku, fala wstydu i skrępowania zalała go, niczym tsunami.

Największy problem tkwił tu w nastawieniu Jungkooka. Podświadomie uważał robienie komuś loda za pewną formę poniżenia, dlatego głównie tak nie lubił tego robić. Zrodziło się to w jego głowie w trakcie poprzedniego związku, nie należącego do zbyt udanych. Ówczesny partner był dość brutalny, jeśli chodziło o seks i po jednym razie, kiedy zdecydowanie przesadził, niemalże zmuszając Jeona do wzięcia go do ust, obrzydził mu tym samym tę czynność na resztę życia.

Nie chciał tak myśleć, ale po części poczuł się w tej chwili tak, jak wtedy. Nigdy nie opowiadał o tym hyungowi, a on nie dopytywał o jego niechęć do pieszczot oralnych, więc mógł tylko sam sobie pluć w brodę za to, że jak zwykle duma przemówiła za niego i że był takim chamskim dzieciakiem.

Nieco drżącymi dłońmi chwycił za materiał kraciastej spódnicy, zaczynając powoli unosić ją do góry. Starał się przy tym rozluźnić i wygonić z głowy nieprzyjemne wspomnienia.

Nie czas teraz na to, Jungkook. Weź się w garść."

Na znak swojego zacięcia chwycił mocno dolną wargę zębami, po czym całkowicie podniósł spódniczkę, mając wgląd na ciemnozielone bokserki swojego chłopaka. Wypuścił ciężko powietrze z płuc i przytulił policzkiem do uda starszego, zaczynając delikatnie, wręcz niewinnie, o nie pocierać.

Dam radę" zarządził w swojej głowie, składając pierwszy pocałunek na wewnętrznej stronie uda Yoongiego.

Brunet w milczeniu przyglądał się temu, co robił młodszy. Chwycił spódnicę i trzymał ją w górze, aby materiał nie zasłaniał mu niczego. Złość i adrenalina, którą wciąż odczuwał, szybko zaczęły ustępować, gdy dostrzegł tą niewinną, zarumienioną postać na kolanach przed sobą.

Dreszcz ekscytacji, biegnący od uda przez całe ciało, uniósł wszystkie włoski na ciele Mina, gdy miękkie wargi ukochanego zetknęły się ze skórą w takim miejscu. Kłamstwem nie będzie, jeśli powie, że to drugi raz, kiedy Jeon pośrednio zgodził się na dogodzenie mu ustami. Sam do końca nie wiedział, dlaczego tego nie lubił, nie dopytywał nigdy, zamiast tego samemu często sprawiając mu tak przyjemność.

Przymknął oczy, czując przyjemne ocieranie na swoim udzie, a także oddech młodszego, który z niczym się nie śpieszył, a nawet wyglądał na zestresowanego. Odrzucił na kanapę kij baseballowy, który zaczął mu ciążyć w dłoni i raczej nie będzie mu już do niczego potrzebny. Za to wolną dłonią pogładził miękkie i jasne włosy, przeplatane różowymi pasemkami ukochanego, opuszkami placów przechodząc na ciepły i niemal bordowy policzek. Bojowa postawa wyleciała z niego tak, jak przypuszczał, po jednym spojrzeniu orzechowych tęczówek.

— Uroczy... — uciekło mu, gdy delikatnie dotykał go swoją dłonią, odsuwając też jego grzywkę, aby dokładnie widzieć, co robi. Sam widok sprawiał, że czuł przyjemne podniecenie w podbrzuszu, a jego wyobrażania zaczęła działać.

Jungkook był bardzo delikatny i powolny. Było mu to potrzebne, żeby pozbyć się stresu oraz innych negatywnych emocji. Kiedy zaś poczuł znajomy dotyk w swoich włosach, odważył się zerknąć w górę. Płomień wściekłości z oczu hyunga zniknął, zastąpiony dobrze Jeonowi znanym miłym ciepłem. Ten fakt i epitet, który wyleciał z jego ust, dodał szatynowi odwagi. Już nie czuł się do niczego zmuszany, a to ostatecznie pomogło mu rozwiać resztę wątpliwości, wraz z przykrymi wspomnieniami. Zrobi to dla Yoongiego, chce mu sprawić przyjemność.

— Niech w takim razie noona sobie wygodnie usiądzie — posłał mu z dołu kokieteryjny uśmiech, nie mogąc sobie odpuścić lekkiego droczenia. — Postaram się, żeby noona była jak najbardziej zadowolona.

Gdy usadził Yoongiego na kanapie, bez skrępowania wsunął głowę pomiędzy jego nogi, rezygnując z delikatnych muśnięć ustami na rzecz bardziej mokrych pocałunków i liźnięć. Przed przejściem do rzeczy chciał rozochocić swojego chłopaka, żeby wrażenia były lepsze. Wiedział z własnego doświadczenia, jak może być to przyjemne.

Min rozchylił usta, patrząc z góry na ukochanego, który z każdą minutą rozkręcał się coraz bardziej. Delikatne mizianie prędko zamieniło się w całowanie i przygryzanie czułej skóry wewnątrz ud, na której zostawały czerwone ślady. Brunet miał skórę wrażliwą jak dziecko, zazwyczaj wystarczył jeden mocniejszy dotyk, aby na skórze zostawić czerwone pręgi, nie mógł się nawet spokojnie podrapać.

— Twój hyung może mi zazdrościć — wymamrotał jedynie, niecierpliwiąc się coraz bardziej. Oczyma wyobraźni wracał do ostatniego wspomnienia gorących, wilgotnych ust ukochanego, którego doświadczył na początku ich związku, gdy Jeon miał wybitnie dobry humor.

Spódnica w kratę, którą miał na sobie jedynie go wkurzała, a trzymanie jej robiło się uciążliwe, ale nie chciałby przegapić niczego. Dłonią, która leżała na jego udzie wystukiwał nieznany mu rytm, podniecając się od zwykłych pocałunków. Słyszał mokre cmoknięcia wyraźnie, pomimo telewizora grającego w tle nieznośną piosenkę z reklamy. Penis ukryty pod materiałem bielizny rósł przez tłoczoną w nim szybko krew, a oddech starszego tracił normę i stawał się przerywany.

Jungkook nasłuchiwał i zerkał na hyunga, żeby wybadać jego reakcje, których na szczęście nie krył w żaden sposób. To popchnęło młodszego do pójścia krok dalej. Oderwał wargi od zaczerwienionej skóry i powoli wsunął oba kciuki pod gumkę bielizny. Świadomie tak się ociągał, widząc i czując zniecierpliwienie Yoongiego. Budowanie napięcia było specjalnością Jeona. Z każdą chwilą rosło ono do coraz większych rozmiarów, proporcjonalnie do napierającej na ciemnozielony materiał erekcji.

Zsunął trochę bokserki, zdejmując gumkę z kości biodrowych swojego chłopaka, ale nadal nie odsłonił jego przyrodzenia. Zajął się za to mokrymi, pełnymi śliny pocałunkami na odsłoniętym podbrzuszu. Nie musiał mocno się zassać, żeby zostawić bordowy ślad, liżąc go zaraz, żeby zniwelować trochę szczypanie.

Dopiero po tym zabiegu ponownie chwycił za gumkę bielizny, tym razem z większą energią, czym dał ukochanemu do zrozumienia, że chce się jej pozbyć.

Yoongi podniósł biodra do góry, a bokserki wraz z zakolanówkami szybko zniknęły z jego ciała. Mruknął głośniej, potrzebując dotyku w tym jednym, konkretnym miejscu. Nie mógł się powstrzymać przed złapaniem swojego członka i przesunięciem palcami po nim, co szybko spotkało się z oburzeniem młodszego, bo ten uderzył go w dłoń. Niepocieszony odsunął ją.

Doceniał fakt budowania napięcia pomiędzy nimi, bo oczekiwanie na całą przyjemność także sprawiało, że potem czuł wszystko mocniej, jednak niecierpliwość wygrywała coraz mocniej. Zagryzł swoją wargę, nie mogąc usiedzieć w miejscu.

— Jungkookie... — stęknął proszącym tonem.

Szatyn oblizał wargi, czując satysfakcję, że w przeciągu dziesięciu minut role się odwróciły i teraz to Yoongi był na łasce Jungkooka, a nie na odwrót. Nie pisnął jednak o tym ani słówkiem, nie chcąc ponownie rozjuszyć hyunga, bo obecna sytuacja całkiem mu się podobała.

Po odepchnięciu ręki starszego, Jeon wziął jego penisa we własną dłoń, od razu ściskając go w palcach mocniej, bo wiedział, że Yoongi w ten sposób lubi najbardziej. Wykonał kilka ruchów, wsłuchując się w pomruki i niekiedy stęknięcia, wydobywające się z jego ukochanego. Nie chciał być okrutny i męczyć go jeszcze bardziej, więc w końcu pochylił się nad przyrodzeniem.

Najpierw zatoczył na główce językiem mokre kółeczko, żeby zaraz zassać się na niej, tak na początek. Gdzieś z tyłu głowy odczuwał charakterystyczny, psychiczny dyskomfort, ale zepchnął go tak daleko w głąb umysłu, że ledwo zdawał sobie sprawę z jego istnienia. Moment później przeszedł do porządnego naśliniania członka, podtrzymując go u podstawy i jeżdżąc językiem po całej jego długości. Co chwilę zasysał się gdzieś na prąciu, żeby pobudzić swoje ślinianki do bardziej wydajnej pracy.

Z ust Yoongiego wydobyło się głośne przekleństwo, a górę ciała niekontrolowanie pochylił do przodu przez nagły skurcz podniecenia w podbrzuszu, który był tak silny, że sprawił mu ból. Wspomnienia, jakie miał z poprzedniego razu, nie mogły się równać z realnymi emocjami przelewającymi się przez ciało starszego.

Oddychał głośno przez rozchylone usta, kładąc ponownie dłoń na głowie ukochanego, niekontrolowanie przebierając palcami i przez przypadek ciągnąc trochę kosmyki włosów Jungkookiego, tym samym chcąc przyciągnąć go bliżej siebie. Przyspieszony oddech młodszego owiewał dopiero co zmoczoną skórę starszego na penisie i wokół niego, a w tym przypadku budziło to w Minie dodatkowe dreszcze i szybkie stwardnienie członka. Miękkie wargi promyczka wydawały się wiedzieć, co robią, aby wyrwać ze starszego każdy rodzaj warknięcia, a jeszcze nie przeszły do meritum sytuacji.

Uda trzymał rozsunięte, natomiast kolana przyciągnął bliżej siebie. Przez myśl mu przeszło, że zachowuje się jak prawiczek, któremu po raz pierwszy obciągają, minęło jednak nieco ponad pół roku od ostatniego razu, a jego całym ciałem nosiło. Nie umiał się nie ekscytować, ani zahamować tak pozytywnych reakcji.

Jungkook wiedział, że czas przejść do głównej części tego show, co przyjmował z niechęcią. Jego gardło było niestety dość wrażliwe, dlatego nie mógł wziąć członka zbyt głęboko, o ile nie chciał zwrócić dopiero co przyjętej zawartości żołądka. Oderwał usta od mieniącej się przez ślinę skóry, z pomrukiem przyjmując niespokojną dłoń w swoich włosach. Nie przeszkadzała mu.

Przejechał dłonią jeszcze parę razy po całej długości, chuchając gorącym oddechem w główkę, a potem zaczął wsuwać sobie penisa do ust. Dotarł jednak ledwo do odcinka, gdzie jama ustna przechodziła w gardło, czując, że głębiej nie da rady. Z trudem zdusił odruch wymiotny i postawił na najlepsze rozwiązanie. Zazwyczaj przy seksie oralnym, partnerzy starali się brać jak najgłębiej, lecz Jeon wiedział, że jest to zbędne, jeśli ruchy głowy będą wystarczająco energiczne.

Zaczął więc poruszać głową od razu w dość szybkim tempie, celowo nakierowując główkę tak, by ocierała się mocno o wnętrze jego policzka. Na przemian ssał i przejeżdżał bezładnie językiem po męskości, chcąc jak najlepiej zadowolić hyunga.

Min odchylił głowę do tyłu, szukając pozycji, w której byłoby mu równie przyjemnie jak tam na dole, ale nic nie było tak satysfakcjonujące, jak wilgotne, gorące wnętrze ust ukochanego w połączeniu z szybkim tempem, które zarzucił. Nie mógł powstrzymać komplementów, które same uleciały mu z ust, włącznie z westchnięciami przyjemności.

Niestety, nic co dobre, nie trwa wiecznie i takim znakiem były cierpnące nogi, oznaczające zbliżający się orgazm. Zazwyczaj po takowym stawał się jak rozgrzana plastelina, tracąc na chwilę poprawne czucie w całym ciele. Palce z włosów przesunął na kark promyczka, przyjemnie go po nim drapiąc, a sam otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale w pierwszym odruchu nie był w stanie.

— Jeśli chcesz dostać jeszcze nagrodę od noony t-to... musisz przestać — powiedział niemal na jednym wydechu, czując mrowienie w drętwiejącej nodze.

Spojrzał w dół na twarz Jungkookiego, co było okropnym błędem. Duże, orzechowe oczy wpatrywały się w niego z uwagą, na chwilę przestał ruszać głową, jednocześnie trzymając jego penisa w ustach. Młodszy swoją dłoń opierał na udzie Yoongiego, a drugą podtrzymywał członka. Na ten widok Min zapragnął mieć dzisiejszego wieczoru nie tylko jego usta, ale także całe jego ciało, wcześniej dokładnie je pieszcząc. Zapomniał o wkurwiającej spódniczce oraz o marynarce ze sztucznego materiału, przez którą spocił się podwójnie.

Szatyn finalnie wypuścił członka spomiędzy warg, na odchodne muskając go językiem. Naturalny, gorzkawy posmak został całkowicie zniwelowany przez jego ślinę i pierwszy raz w życiu poczuł, że miałby ochotę ciągnąć tę zabawę dalej. Sam był także dość podniecony, wiercąc się trochę w miejscu przez dyskomfort w swoich bokserkach.

Otarł mokre wargi i brodę przedramieniem, po czym na powrót wlepił wzrok w ukochanego.

— Co masz na myśli, noona? — spytał, chcąc brzmieć niewinnie, ale niewielka chrypa spowodowana wiadomym zajęciem mu to uniemożliwiła.

Hyung zaś był jednym, wielkim nieładem. Ta okropna peruka przekrzywiła mu się tak bardzo, że po lewej stronie głowy widać było jego naturalne, czarne włosy. Wszystkie ubrania, które miał na sobie były pogniecione, on sam był mokry od potu, a jego policzki odznaczały się pokaźnym rumieńcem od gorąca i nadmiaru doznań. Jungkook nie mógł ukryć, że bardzo podoba mu się ten widok.

Yoongi poprawił się, podciągając ciało do góry, a także chwycił za przód swojej koszuli i zaczął się nią wachlować, minimalnie chłodząc swoje ciało. Odsunął na bok niesforną grzywkę, która jedynie podnosiła mu ciśnienie, a od potu posklejała się w niewyjściowe strąki.

Penis, gdy tylko stracił uwagę słodkich i czułych ust Jungkookiego, zaczął domagać się ponownej uwagi poprzez nieznośne pulsowanie, które na razie było ignorowane przez starszego, na tyle ile potrafił to zrobić. Oblizał suche wargi, spoglądając w kierunku opuchniętych, błyszczących od wilgoci ust ukochanego. Ten widok działał na niego tak samo, jak każdy inny tego wieczoru, chociaż najbardziej przed oczyma miał buzię króliczka pochłaniającą jego członka...

— Rozbierz się i chodź do mnie — odpowiedział, czekając, aż chłopak wykona jego prośbę.

Jeon przygryzł wargę, nie będąc pewnym, co teraz go czeka. Jego chłopak bywał czasami nieprzewidywalny, ale nie zmieniało to faktu, że mu ufał, więc posłusznie zaczął zdejmować z siebie luźnie, domowe ubrania. Wykonywał szybkie ruchy, w których nie było nic seksownego, chcąc jak najszybciej przekonać się o planie hyunga na własnej skórze. Kiedy więc był już całkowicie nagi, zbliżył się do Yoongiego, nie wiedząc, co zrobić dalej.

Starszy wyciągnął dłoń przed siebie, łapiąc tę należącą do Jungkookiego. Pociągnął chłopaka, sadzając go na swoich udach, przodem do siebie. Zagryzł wargę, gdy z bliska mógł spojrzeć w oczy ukochanego, a na nogach znów poczuć jego ciężar. To już blisko rok, gdy są ze sobą, a Yoongi czasami miał wrażenie, że każdego dnia zakochuje się w nim na nowo. Codziennie ma okazję obserwować jak Jeon się zmienia i wpada na coraz to głupsze pomysły. Jedno mógł powiedzieć – ciężko było nudzić się w towarzystwie Jungkookiego. A skoro jego pomysły nie należały do wyżyn intelektualnych, trzeba go odpowiednio ukarać.

— Słyszałam, że twój hyung to nie jest miły gość i zdarza mu się wymyślać kary dla ciebie. Ale ja będę dobrą nooną i dam ci dziś wybór — zapowiedział z poszerzającym się uśmiechem na twarzy.

Jungkook zagryzł wargę, obserwując w oczekiwaniu ciemne oczy starszego. Domyślał się, że ta gra nie skończy się tak szybko. Jeszcze nigdy nie bawili się w ten sposób – przybierając jakieś role czy cokolwiek. A co do kar to i ich Yoongi zazwyczaj nie stosował, raczej nimi straszył, ale Jeon w porę potrafił go urobić swoimi uroczymi oczętami i łaszeniem się. Obecna sytuacja była czymś nowym, a sam ten fakt wywoływał w szatynie ekscytację pomieszaną z podnieceniem.

— Jaki wybór, noona? — Przekrzywił głowę w zaciekawieniu.

— W jaki dzień urodził się twój hyung? — zapytał brunet, a jego dłonie chciwie podążyły do urodziwych pośladków młodszego, chwytając je pewnie.

— Dziewiątego marca... — odparł Kook, nie spodziewając się akurat tego pytania.

— A ile razy zdenerwowałeś dziś swojego hyunga? — Długie, chude palce rozpoczęły masaż pośladków ukochanego. Wciąż patrzył mu prosto w oczy.

Niekontrolowany pomruk wyrwał się z gardła młodszego przez dotyk na jego tyłku. Zmrużył przy tym oczy, ale nie na tyle, żeby stracić z brunetem kontakt wzrokowy.

— Mhh, nie jestem pewien... Trzy? — strzelił, wybierając tak naprawdę pierwszą liczbę, jaka przyszła mu do głowy, bo powoli myślenie szło mu coraz oporniej.

— Trzy razy dziewięć to dwadzieścia siedem... dwadzieścia siedem bolesnych klapsów. — zapowiedział, a na uświadomienie mu swoich słów tylko lekko poklepał go po nagiej skórze.

Jeon wstrzymał oddech, robiąc wielkie oczy, bo nie spodziewał się tego. No... może widmo akurat takiej kary chodziło mu po głowie, ale zdecydowanie nie aż tyle!

— Dwadzieścia siedem? Przecież... na pewno nie zniosę aż tak wielu, noona... — Spuścił głowę i specjalnie spojrzał na Mina z dołu, żeby nadać swojemu wzrokowi efekt zbitego psa.

— A twój hyung codziennie po kilka razy musi się denerwować. Bardzo długo uchodziło ci to już na sucho. Klęknij na kanapie. — Yoongi musiał odwrócić wzrok i dłonią wskazać mu miejsce na sofie. Za bardzo znał siebie i wiedział jaką ma ogromną słabość do tych wielkich, orzechowych oczu. A dziś wybitnie nie chciał mu odpuścić. — I wypnij się.

— No-noona... Proszę... — jęknął płaczliwie, naprawdę przerażony wizją prawie trzydziestu klapsów. Nie usiądzie po tym przez kilka dni... albo dłużej, jeżeli hyung postanowi przejść do konkretów.

— Jak posłusznie klękniesz i się wypniesz to będziemy mogli ponegocjować tak, jak noona obiecała. Dam ci wybór — podniósł dłoń, zaczesując niesforny kosmyk z grzywki swojego chłopaka, za jego ucho. Całym sobą musiał się powstrzymywać, aby się nie zaśmiać i nie stracić groźnego wyrazu twarzy. Pewnym było, że nie skrzywdzi swojego ukochanego, nie miałby serca i nie przepadał za bardzo za takimi rozrywkami. Ale postraszyć go, żeby zobaczyć strach malujący się nie tylko w oczach ale i na całym ciele, włącznie z jego gestami i tym, jaką nagle stał się przylepą, to było coś niepowtarzalnego.

Jungkook w końcu uległ, choć nadal był przestraszony. Zapewnienie starszego jakoś go nie uspokoiło, ale ostatecznie spełzł z jego nóg, zsunął na kanapę, przywarł klatką piersiową do siedziska, a dolną część swojego ciała uniósł na kolanach, eksponując pośladki. Oparł się policzkiem o materiał kanapy, chcąc obserwować Yoongiego choćby kątem oka.

Yoongi z zadowoleniem wstał, poprawiając swoją spódniczkę. W tej akurat części garderoby wyraźnie odznaczał się jego wzwód, czym się nie przejął. Kilkoma gestami sprawił, że ciemna peruka znów dobrze się układała na jego głowie. Stanął za ukochanym, kładąc dłonie na biodrach. Przechylił głowę na bok, nie ukrywając, że przygląda się tyłkowi chłopaka. W prawdzie był bardzo ładnych kształtów, ale nie przypominał w dotyku ani trochę tych kobiecych. Był twardy, mięsisty, po prostu męski. Znów lekko go poklepał, szykując młodszego na to, co go czeka.

— Zabiorę dziesięć klapsów, jeśli zgodzisz się na to, co zaraz powiem i nie będziesz narzekać.

— O co chodzi...? — Szatyn wykręcił głowę w tył jak tylko mógł, żeby móc lepiej widzieć hyunga.

— Dobrze. Więc będzie dziesięć klapsów mniej. — Uśmiechnął się cwanie, widząc że Jeon połknął haczyk. — Koniec z debilnymi, głupimi i nieprzemyślanymi żartami.

Jungkook odetchnął, bo nie było to aż tak straszne. No... straci źródło doskonałej dla niego rozrywki, ale była to niska cena w porównaniu z tym, co mogłoby go czekać. Przynajmniej według niego, bo nie wiedział, że Min się tylko zgrywa.

— Dobrze. — westchnął głęboko, jak rodzic, który zgadza się po długich konszachtach z kaprysem swojego dziecka.

— W takim razie zostało tylko siedemnaście klapsów. — Wciąż brzmiał na bardzo zadowolonego z siebie i odsunął się, przymierzając dłoń do pierwszego uderzenia.

Jeon niemalże pisnął, kiedy dłoń starszego całkiem mocno spotkało się ze skórą jego lewego pośladka. Plaśnięcie rozniosło się echem po pokoju, a Jungkook poczuł pieczenie w uderzonym miejscu. Nie było jednak ono zbyt dotkliwe, więc nie zrobiło na nim większego wrażenia.

— Jeden. — Yoongi zaczął liczyć na głos, aby Jeon był świadom, ile jeszcze zostało.

Brunet odsunął dłoń, której wnętrze zaczęło piec. Ścisnął kilka razy szybko dłoń w pięść i zamachnął się na drugi pośladek, obserwując w chwili uderzenia jak skóra deformuje się, by szybko wrócić na swoje miejsce. Od razu dostrzegł też pojawiające się czerwone ślady, wynikające z braku przyzwyczajenia Jungkookiego do takich „zabaw". Kilku następnym uderzeniom także towarzyszył cichy pisk chłopaka. Widział jak napina wszystkie mięśni, a postawa młodszego powoli się chwiała. Tyłek chciał uciec od jego dłoni, ale Min nie był ani trochę łaskawy, uderzenia ciągle były o takiej samej sile, chociaż ciche skomlenia budziły w nim niepokój, podszeptujący, że powinien przestać.

Młodszy wcisnął twarz w siedzisko kanapy, czując zbierające się pod powiekami łzy. Nie był tylko pewien, co dokładnie je wywołało – piekący ból, narastający wraz z każdym uderzeniem czy podniecenie. Nie spodziewał się tego, ale czuł w swoim ciele konflikt wewnętrzny. Z jednej strony go bolało i bardzo chciałby już to skończyć, a z drugiej w jakiś dziwny sposób go to pociągało. Nie żeby miał coś z masochisty. Chyba po prostu nowość i nietypowość tej sytuacji nadal działały na niego w pozytywny sposób.

Jednak kiedy doszli do piętnastego, zakwilił nieco głośniej, niż do tej pory, czując jak moczy łzami materiał przed swoją twarzą. Bolesne pieczenie wzrosło do nieznośnego stopnia i zdecydowanie przestało mu się w jakikolwiek sposób podobać.

— Dzielny chłopiec, zostały jeszcze tylko dwa i noona będzie zadowolona. — powiedział starszy głośniej, tak aby na pewno dotarło do uszu chłopca.

Nachylił się, aby spojrzeć na ukochanego. Miał zamknięte oczy, a buzie wciskał w sofę. Pięści były równie mocno zaciśnięte, co oczy, a całe ciało spięte i niechętnie reagowało na jego bliskość. W tym momencie zawahał się przed kolejnym uderzeniem. Pochylił się, składając czuły pocałunek na linii kręgosłupa ukochanego, a ustami zaczął sunąc wyżej w kierunku łopatek.

— Jungkookie, odpuszczę pozostałe dwa za buziaka albo uśmiech — powiedział, starając się nie dotykać czerwonej, podrażnionej skóry na pośladkach, aby nie sprawiać mu teraz dodatkowego bólu. Ton głosu nie przypominał też tego z wcześniej, był dużo delikatniejszy. Wiedział, że zdecydowanie przesadził, ale z drugiej strony chłopak też nic nie powiedział. Trochę się przestraszył. Nie mógł ignorować jednak czerwonej buzi i wykrzywionej w nieszczęściu miny. W kilka sekund zrozumiał, że on nie jest żadnym Christianem Grayem, a Jungkookie nie jest jakąś Anastazją.

Jungkook pociągnął nosem, podnosząc się na rękach, żeby zmienić pozycję, bo od podtrzymywania ciężaru dolnej połowy ciała całe jego nogi zdrętwiały, a mięśnie domagały się odpoczynku. Nie należał do słabych fizycznie, ale klapsy zajęły dłuższą chwilę.

Uklęknął, nie podpierając się na tyłku, bo cały strasznie piekł. Czuł się poniekąd urażony, że Yoongi chociaż trochę mu nie odpuścił. Miał nadzieję, iż kiedy będzie grzeczny jego kara jeszcze bardziej się umniejszy. Ale jak widać, jego chłopak był słownym człowiekiem. Ewentualnego focha zostawił jednak na później, bo naprawdę chciał uniknąć ostatnich dwóch uderzeń. Nie był pewien, czy zdobyłby się na uśmiech, więc obrócił się ostrożnie przodem do Mina, ukazując mu tym samym mokrą, czerwoną twarz w pełnej okazałości (choć otarł łzy, było widać jak na dłoni, że płakał), a potem położył dłonie na ramionach starszego, pochylił się i złożył niedbałego całusa na jego wargach. Nie do końca trafił, ale nie dbał teraz o to.

Yoongi poczuł mentalnego sierpowego, widząc w jakim stanie jest jego promyczek. Momentalnie zapomniał o podnieceniu, które utrzymywało się dotąd na równym poziomie, wzrastając powoli z widokiem coraz bardziej czerwonych pośladków, na rzecz uspokojenia chłopaka przed sobą.

Oddał cmoknięcie, schylając się do swojego chłopaka i obejmując go. Wiedział, że potrzebuje teraz trochę czułości, aby znów na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Pozycja wcale nie była dla niego wygodna, ale nie narzekał, gdy ocierał kciukami oczy młodszego i raz po raz składał na jego twarzy czułe pocałunki.

Mimo wszystko nie powiedział nic w tej sprawie, bo nie chciał wyjść na jeszcze bardziej zjebanego, niż wydawał się teraz. Stało się, a Jungkookie był silnym chłopakiem. Min przy tym wiedział, że już nigdy nie wpadnie na tak szalony pomysł i nie chce go stosować na swoim ukochanym.

Jeon przytulił się do niego, potrzebując teraz dużo czułości jako wynagrodzenie za te bolesne minuty. Chociaż focha po tym wszystkim i tak sobie nie odpuści. Tak dla zasady.

Przez kilka dłuższych chwil wymieniali się pocałunkami, a Jungkook przyciskał się do starszego jak najściślej, w aktualnej potrzebie bliskości i ciepła. Zdążył się dzięki temu uspokoić, choć jego policzki i czubek nosa nadal były delikatnie zaczerwienione. Oderwali się w końcu od siebie, więc szatyn od razu wlepił uważne spojrzenie w hyunga, nie wiedząc, czego jeszcze mógłby się po nim spodziewać. Po tych klapsach chyba nic już go nie zdziwi.

W międzyczasie Yoongi ukląkł na krawędzi kanapy, spełniając każdą, niemą prośbę promyczka. Nie szczędził mu całusów, ocierania policzkiem, nosem, dotyku na ramionach, plecach, bokach, ciele. Odważył się też potrzeć przez chwilę penisa Jungkookiego, który przez to wszystko zdążył zmięknąć.

— Nie zrobię już nic, co będzie cię boleć, obiecuję — mruknął w jego usta, odsuwając się w końcu. — Połóż się na brzuchu, możesz mi zaufać. — Yoongi nie miał w planach niczego złego, ale takiej pieszczoty też wcześniej nie praktykowali. Chciał wynagrodzić pośladkom ukochanego cały ból jaki dziś z nim przeżyły.

Młodszy rzucił mu nieco nieufne spojrzenie, ale ponownie wylądował na brzuchu. Nic dziwnego, że trochę się zraził do poleceń Mina, skoro za wykonanie ich został ukarany. Jedna z podstaw działania psychiki, nie tylko ludzkiej. W każdym razie, widocznie Yoongi chciał go z powrotem podniecić, a żeby to zrobić musiał trochę się postarać. Przede wszystkim Jungkook musiał z powrotem wejść w nastrój do łóżkowych ekscesów.

Starszy ułożył swoje dłonie po obu stronach ciała ukochanego, a udami usiadł ostrożnie na jego pośladkach. Wiedział, że go to zaboli, dlatego szybko pochylił się nad ciałem Jungkookiego, zaczynając obcałowywać ramiona i kark, a włosy z peruki nieustannie drażniły miodową skórę chłopaka.

Min nigdy nie był wylewnym człowiekiem, nie mówił za dużo, robił tyle co musiał w domu i pracy, ale jeśli przychodziło o całowanie i pieszczenie ukochanego chłopaka, nie istniało dla niego takie słowo jak umiar. Spuchniętymi wargami sunął coraz niżej, zostawiając po sobie ścieżkę pełną delikatnych malinek, które znikną w ciągu kilku najbliższych minut. Zupełnie nie zwracał uwagi na swoje potrzeby, w pełni skupiając się na Jeonie; na jego oddechu, który bardzo powoli przyspieszał; ruchu każdego mięśnia, mówiący mu jak się podoba dana pieszczota.

Wsunął zwinne palce pod ciało chłopca, unosząc jego biodra do góry, gdy znalazł się za nim. Uwagę starszego przykuły ciemno-bordowe ślady, za które teraz się karcił. Z prawdziwą delikatnością ucałował ten bardziej zaczerwieniony pośladek, obiecując sobie, że już nigdy więcej nie skrzywdzi tak swojego promyczka.

Nową pieszczotę rozpoczął po wewnętrznej stronie uda chłopca, od mokrego pocałunku. Wydychał nosem powietrze, drażniąc wilgotne od śliny miejsca, natomiast wolną dłonią pochwycił członek młodszego, na nowo pobudzając go.

Jungkook oddychał ciężej wraz z kolejną czułą pieszczotą. Zamknął oczy, żeby lepiej skupić się na doznaniach. Podobało mu się, że hyung zmienił taktykę i nie próbował już agresywniejszych ruchów, bo mimo że czasami oboje potrzebowali ostrzejszej zabawy to tym razem Yoongi trochę przesadził. Zdecydowanie delikatne czułości były tym, czego teraz potrzebował.

Zamruczał, czując dotyk na swoim członku, który zaczynał na powrót twardnieć, choć w dość powolnym tempie. A przynajmniej w znacznie wolniejszym, niż normalnie. W końcu jednak w podbrzuszu szatyna zwirowało znajome podniecenie, penis pod wpływem wprawionego dotyku zesztywniał, a Jungkook ponownie cicho zamruczał, zaczynając poruszać biodrami, dostosowując je do ruchów dłoni Mina.

Yoongi pochylił się jeszcze bardziej, sięgając wargami do jąder ukochanego. Tutaj był niebywale delikatny, bo na swoim własnym przykładzie wiedział jak wrażliwa jest skóra w tym miejscu, ale odpowiednia stymulacja mogła sprawić tyle samo przyjemności, co jeden nieostrożny ruch bólu. Przy tym nie zaprzestał poruszania dłonią po penisie ukochanego, natomiast ustami podążył krok dalej.

Wilgotne usta znów wylądowały na piekącym pośladku, a palce ściskające dotąd prącie Jungkooka zniknęły z tego miejsca. Powoli rozchylił pośladki swojego promyczka, przyglądając się zaczerwienionej skórze wokół wejścia młodszego. Schylił się i chuchnął w nie, nie ukrywając swojego zainteresowania tym miejscem. Bez żadnych skrupułów ponownie obdarzył skórę chłopca mokrymi pocałunkami, czując jak robi mu się strasznie gorąco przez swój dziwaczny ubiór. Peruka zaczynała mu ciążyć, w dodatku widział jak kleiła się do wilgotnej skóry chłopca, niestety miał obie ręce zajęte, a cała uwagę skupił na dziurce Jeona, którą otwarcie ucałował. Nie mógł powiedzieć, że nie czuł innego zapachu niż zazwyczaj, ale w dziwaczny sposób nie chciał się odsuwać. Słyszał multum opowieści, że ta pieszczota sprawia ogrom przyjemności uległemu, a na tym zależało mu teraz najbardziej.

Z gardła Jeona wyrwał się cichy jęk, a zaraz po nim następny, gdy domyślił się, co jego chłopak chce zrobić. Poczuł lekki stres, bo ani trochę się do tego nie przygotował, ale nie miał zamiaru protestować. W końcu Yoongi robił to z własnej woli, więc szatyn nie oponował, tylko pojękiwał, prężąc się, kiedy czuł dotyk w tak delikatnych rejonach. Zaczęło robić mu się o wiele goręcej, niż do tej pory, a płuca opornie przyjmowały powietrze.

Ponownie tego wieczoru prawie pisnął, lecz tym razem z przyjemności, a po tym wysokim dźwięku nastąpiła seria głośniejszych, długich jęków, gdy mokry język znalazł się w jego wnętrzu. Uczucie było dziwne, ale bez dwóch zdań bardzo przyjemne, a dłoń, która wciąż jeździła po jego członku potęgowała doznania. Podniecenie zaczynało już powoli kumulować się w jego podbrzuszu, dając mu znać, że powoli zbliża się do końca.

Głośne jęki, które wydawał z siebie szatyn z różowymi pasemkami tylko utwierdziły Mina w przekonaniu, że plotki, które słyszał o rimmingu są prawdziwe. Niestety, nie wiedział czy robi wszystko do końca, tak jak być powinno, dla niego ważne było, że chłopak coraz mocniej kręci pośladkami i jest mu dobrze.

Penis starszego boleśnie domagał się uwagi odkąd Jungkookie tak głośno ogłaszał, że jest mu dobrze. Brunet sam zaczął głośno oddychać, będąc całym spoconym przez ubiór. Gdy odsunął usta, pierwsze co zrobił, to pozbył się upierdliwej peruki, której włosy co chwile wchodziły mu między usta. Rzucił ją o podłogę, a ta przesunęła się jeszcze kilkanaście centymetrów po panelach. Pozostawiła po sobie okropnie zmierzwione, wilgotne, czarne włosy odstające na wszystkie strony. Zrzucił z siebie nieprzepuszczającą powietrza koszulę, rwąc ostatnie dwa guziki przez niecierpliwość. Został tylko w spódnicy, która w niczym mu nie wadziła, a jak na złość nie potrafił znaleźć zamka, dłonie zbyt mocno mu drżały. Porzucił plan rozbierania się do naga i tylko podniósł ją do góry.

Ulżył im obu, gdy przez ciasny splot mięśni przecisnęła się główka penisa starszego. Jedną dłonią podtrzymywał biodra młodszego w jednym miejscu, a drugą zacisnął na oparciu kanapy.

Na to posunięcie Jungkook praktycznie zaskomlał, po części z przyjemności, a po części z bólu, bo mimo że starszy rozciągnął go nieco swoim językiem to nie był przygotowany na większego... gościa. Przyzwyczajony jednak do uczucia członka w sobie, szybko udało mu się rozluźnić i zaczął bujać biodrami, okazując swoje zniecierpliwienie i podejmując też próbę odszukania swojej prostaty. Uprawiał jednak z hyungiem seks na tyle często, żeby ten zdążył zapamiętać, gdzie ma celować, żeby Jeonowi było jak najlepiej.

Yoongi poprawił się za chłopakiem, kładąc obie dłonie na jego biodrach. Sprawnie zaczął się poruszać, z każdym pchnięciem bioder zagłębiając się mocniej we wnętrzu ukochanego. Nie było mu trudno odnaleźć prostaty promyczka, ale nie za każdym razem był tak celny.

Mimo wszystko, jemu samemu było bardzo dobrze w ciasnym wnętrzu, które szybko się przyzwyczaiło do jego obecności i tak dobrze przyjmowało go całe. W pewnym momencie zwolnił, aby pochylić się nad plecami promyczka, a dłoń z biodra przesunąć na jego dłoń zaciśniętą na poduszce z kanapy. Zwinął ich dłonie w jedną, wymierzając celne, ale za to wolne ruchy wprost w prostatę Jeona, czemu towarzyszył głośniejszy jęk chłopca. Sam ciężko łapał oddech w płuca, a cała sytuacja powodowała mrowienie w podbrzuszu.

— Achhh, Yooni, tak mi dobrze... — stęknął Jungkook, ledwo będąc w stanie wypuścić jakieś zdanie pomiędzy głośnymi dźwiękami zadowolenia. Zazwyczaj przy stosunkach nie był zbyt rozmowny, ale w tym przypadku chciał jeszcze trochę podnieść temperaturę tymi słowami, wypowiedzianymi swoim drżącym, podniesionym głosem.

Ścisnął mocniej palce starszego swoimi, czując, że jest już na progu orgazmu, a trochę spermy wyciekło z jego członka, brudząc materiał kanapy. Kwestię tego, jak to zmyć zostawił jednak na później, bo w tym momencie zdecydowanie nie miał do tego głowy.

— Wiem, tak jak mi... — Spomiędzy warg starszego wydostało się głośniejsze sapnięcie, gdy słyszał jego głos w takim stanie. Postawa Mina trochę się załamała, przez co przez przypadek nieco przygniótł swoim ciałem szatyna. Drżące i zaciskające się w skurczach o różnych częstotliwościach wnętrze Jungkooka odbierało mu trzeźwe myślenie.

Gdy obaj czuli, że są blisko, ruchy obu stały się szybkie, a zarazem zsynchronizowane. Yoongi całkowicie rozłożył swoje ciało na Jungkooku, opierając swoje czoło na jego łopatce, a dłonią która do tej pory opierał się na kanapie, zaczął poruszać szybko po penisie ukochanego, sprawiając ze to on doszedł pierwszy.

Głośny, przeciągły jęk rozszedł się po całym mieszkaniu, a zaraz po nim nastąpiła seria spazmatycznych oddechów, kiedy Jungkook pobrudził kanapę jeszcze bardziej. Jego ciało drżało pod wpływem ekstazy, przed oczami widział eksplozje kolorów. Mięśnie odmówiły posłuszeństwa, przez co jego biodra, wraz z całym ciałem Yoongiego, opadły wprost na plamę, którą sam zrobił. Przez parę chwil był całkowicie zwiotczały, przeżywając osobistą nirwanę, a chwilę potem poczuł znajomą wilgoć między pośladkami. Jego chłopak musiał dojść w nim. Cóż, na tę chwilę ani trochę mu to nie przeszkadzało, choć normalnie kręciłby nosem.

Przez parę chwil oboje uspokajali swoje oddechy. Yoongi miał zamknięte oczy, nierówno oddychając i całkowicie leżąc na swoim ukochanym. Nie kontaktował znacznie dłużej od Jeona, a zmęczenie po całym dniu w pracy i po kilku piwach szybko go znużyło, gdyby nie to, że Jungkook zrzucił go z siebie i w ostatniej chwili złapał się kanapy, żeby nie zaryć w ziemie.

— Przepraszam. — powiedział odruchowo, nie wiedząc, co się dzieje. Napotkał spojrzenie młodszego, którego nie potrafił odgadnąć.

— To za to, jak potraktowałeś mój biedny tyłek — warknął Jeon, po czym zgramolił się z mebla. Stanął na miękkich nogach i rozejrzał się po pomieszczeniu.

Telewizor nadal grał, szkło z rozbitej butelki leżało w obrębie połowy salonu, tak samo zresztą jak piwo, które z niej wyleciało. Rozprysnęło się nawet na ścianach. Kij baseballowy zleciał na podłogę (najwyraźniej któryś z nich musiał go przez przypadek zepchnąć podczas igraszek), kostium Yoongiego walał się po całym pomieszczeniu, kanapa była całkowicie sponiewierana i pobrudzona, oni oboje spoceni i wymęczeni, a żeby tego było mało, spomiędzy pośladków Jungkooka zaczęło wypływać nasienie, spływając mu leniwie po udach.

„I my mamy to wszystko doprowadzić do porządku? No chyba nie."

— Przecież się już z twoim tyłkiem przeprosiłem.. — odmruknął Yoongi. Rozejrzał się tak samo jak ukochany po pomieszczeniu, docierając do bardzo podobnych wniosków, co on.

Wstał na nogi, zaczynając mocować się ze spódnicą. (Edit/ Po dwóch latach poprawione! That's the real speed!)

— Chodź spać, oni i tak szybko nie wrócą — ponownie dzisiejszego dnia splótł swoje palce z tymi młodszego i pociągnął go do pokoju, który wspólnie wynajmowali. Patrzył pod nogi, aby żaden z nich nie ucierpiał przez szkło.

— Ale jak wrócą to nas zabiją — wymamrotał Jeon, dając się prowadzić. Kiedy jednak weszli w korytarzyk ze wszystkimi trzema sypialniami i łazienką, dyskomfort stał się dla niego nie do zniesienia, dlatego zatrzymał się, ciągnąc starszego, by i on to uczynił, zanim zdążył przejść przez próg ich pokoju. — Czekaj, hyung. Zanim się położę muszę się umyć, bo nie wytrzymam dłużej z twoją spermą w moim tyłku i jeszcze dodatkowo nabrudzę — powiedział wprost, nie mając siły, ani ochoty na ubranie tego w jakieś subtelniejsze słowa.

— No okej. — westchnął starszy, niechętnie zawracając za młodszym do łazienki. Gdy już się w niej znalazł, postanowił umyć zęby i przegrzebać apteczkę w poszukiwaniu jakieś maści chłodzącej, bo pomimo szumu wody doskonale słyszał syknięcia pełne niezadowolenia od strony ukochanego. Zdawał sobie sprawę, że skóra musi go piec od zetknięcia z wodą i naprawdę Minowi zrobiła się szkoda Jungkookiego.

Prysznic nie był na tyle duży, aby zmieścili się w nim we dwójkę, dlatego po chwili wymienili się.

— Nie ubieraj się, tylko idź tak do łóżka — poprosił Yoongi, po czym zamknął za sobą drzwiczki.

Jungkook już miał odpyskować, że na więcej seksu dzisiaj się nie godzi, ale wtedy jego wzrok padł na tubkę maści chłodzącej, stającej na krawędzi zlewu. Westchnął głęboko, wyszczotkował porządnie zęby, co po dzisiejszych czynnościach było mu niezbędne, i wyszedł z łazienki, kierując się do sypialni. Pośladki nadal lekko go piekły, ale nie bolało mocniej, dopóki nic ich nie dotykało.

W docelowym pomieszczeniu padł na rozkopaną pościel (pozostałość po akcie agresji ze strony Yoongiego) brzuchem do dołu, żeby dać swojemu biednemu tyłkowi trochę odsapnąć. Czuł się zmęczony po tym wszystkim, co się dzisiaj stało.

Hyung najmłodszego pojawił się w sypialni kilka minut po nim z mokrą głową, ubrany w koszulkę Jungkooka i luźne spodenki sięgające kolan. W dłoni trzymał wilgotne ręczniki obu (bo oczywiście Jeon zostawił wszystko i po prostu wyszedł). Rozwiesił wilgotną tkaninę na krześle, a potem skierował się na łóżko, widząc wyeksponowane, aż bordowe pośladki ukochanego.

— Nasmaruję. — poinformował chłopaka, zabierając się do czynności. Nabrał na palce trochę maści chłodzącej, po czym ostrożnie zaczął wmasowywać w obolały tyłek. Zabieg zakończył kilkoma czułymi pocałunkami na lędźwiach młodego studenta, podążając ustami do jego łopatek, by na samym końcu ucałować go w policzek, bo Jungkookie nie chciał dać buziaka w usta.

Maść przyniosła Jeonowi sporą ulgę, ale i tak utrzymywał kamienny wyraz twarzy. Nie miał zamiaru po czymś takim odpuścić i zmienić w pieszczocha, dlatego gdy starszy skończył już to, co robił, Jungkook wyjął spod siebie kołdrę, a potem nakrył się nią ostrożnie, żeby nie zetrzeć substancji, po czym odwrócił się tułowiem tyłem do swojego chłopaka, podkreślając, że jest obrażony.

— Króliczku... — zamruczał Min, przytulając kokon, jaki zrobił z siebie chłopak. Wiedział, że przesadził dlatego nie chciał pozwolić zasnąć mu obrażonym. Taką miał zasadę. Mogli się kłócić cały dzień, wyklinać, poszarpać, ale spać musieli iść pogodzeni. Zaczął go mimo wszystko miziać, całując za uchem, a nos wsuwając we włosy z tyłu jego głowy.

Jungkook nie odezwał się, nadal utrzymując swoją obrażoną postawę. O nie, nie odpuści! Choćby Yoongi płaszczył się przed nim godzinę czy dwie! To prawda, był złośliwym szczylem, ale taka kara to stanowcza przesada i nie miał zamiaru dać się udobruchać!

— Kocham cię, rano też cię nasmaruję — obiecał Min i postanowił tę obietnicę spełnić. Gdy miał wolne, zazwyczaj ciężko było wyciągnąć go z łóżka, ale tym razem zaczął szukać swojego telefonu. Zignorował wszystkie powiadomienia z życzeniami, by nastawić dwa budziki. Po krótkim zastanowieniu, nastawił na wszelki wypadek jeszcze dwa, po czym wrócił do tulenia wyrośniętego kokonu i szeptania czułych słówek.

— Powinieneś — burknął szatyn, wtulając bardziej twarz w poduszkę, ale wbrew samemu sobie trochę zmiękł. Nie oznaczało to oczywiście, że ulegnie. Co to, to nie. Przekręcił się jednak przodem do starszego, żeby móc mierzyć go urażonym spojrzeniem.

— Nie będziemy więcej takich rzeczy... próbować — obiecał starszy, unosząc dłoń do zarumienionego od ciepła policzka ukochanego i pogładził go. Nie czuł się najlepiej widząc jego wzrok. — Ale nie rób mi też więcej takich żartów, bo Hoseok w końcu połamie nogi, gdy będzie tak uciekał.

— Też wcale mi się nie śpieszy do powtórki z tego... Chociaż twoje nogi w zakolanówkach były całkiem- — Urwał, bo nagle do uszu ich obojgu doszedł dźwięk otwieranych drzwi wejściowych. Poderwali głowy, wymieniając się lekko przerażonymi spojrzeniami.

Później dało się usłyszeć cichą rozmowę, kroki dwójki ich współlokatorów, potem dość strasznie przeciągającą się ciszę, a na koniec wrzask Hoseoka:

— ZABIJĘ WAS, KURWA!

-------

Media - prawie jak JK z tego SHOTA, cr na obrazku

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro