Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trójka przyjaciół patrzy na mnie nie wiedząc co odpowiedzieć. Dlaczego mam przeczucie, że myślą, że zwariowałam? Nie, bo przecież oni by tak o mnie nie pomyśleli, prawda?
Patrzę na Lydię, która przygląda mi się znowu tym pustym wzrokiem, przez co przechodzi mnie dreszcz po plecach, od zawsze przeraża mnie ten wzrok, ale w miarę się przyzwyczaiłam.
Scott natomiast co chwilę otwiera usta by coś powiedzieć, ale i tak je zamyka. Wiem, że nie za bardzo to zrozumiał, ale jednak jako alfa powinien chociaż cząstkę.
Tylko Liam patrzy na mnie z zainteresowaniem, jakby wiedział co się dzieje, ale zapominam o tej myśli, kiedy patrzy na mnie lekko zniesmaczony. Próbuje to ukryć, a nie wychodzi mu to najlepiej i szybko odwraca wzrok.
Czuję się teraz jak wariatka, która ma jakieś urojenia i zaraz zamkną w Eichen House. Wiem, że mnie nie rozumieją, bo nie mają takiego odczucia jak ja, ale powinni chociaż się teraz postawić na moim miejscu.

—A więc uważasz, że o czymś zapomniałaś? — pyta wreszcie Scott.

— Ja to wiem.

— Może o jakimś zadaniu do szkoły albo coś — Liam opiera się o ławkę — Nie przypominam sobie, żeby coś się działo.

— Ja też sobie nie przypominam, jednak... Coś jest na rzeczy.

— To znaczy? — pyta Lydia robiąc krok w moją stronę.

— Wy tego nie czujecie? Tej pustki albo czegoś innego? — pytam, pomału się załamując.

Nikt się nie odzywa, odwracają tylko wzrok, a ja już wiem, że myślą o tym, że coś jest ze mną nie tak.

— Ja tylko zapomniałam ci o czymś powiedzieć — odzywa się Lydia — Pewnie sobie przypomnę.

— Nie — czuję łzy zbierające mi się w oczach —Nie zwariowałam! Mówię wam, że ktoś się tu pojawił.

— Może wróć do domu — Scott chwyta mnie za ramię — Powinnaś odpocząć.

— Wyjdźcie — warczę, ale oni stoją w miejscu — Wynocha!

Cała trójka patrzy na mnie smutno i wychodzą z pomieszczenia. Upadam od razu na ziemię i zanoszę się płaczem. Mimo że nie wiem za czym płaczę, ból jest niewyobrażalny. Jedyne czego teraz chcę to, to znaleźć.

Pov. Stiles

Jestem w jakimś dziwnym metrze, wszyscy jakby nigdy nic czekają na swój pociąg, a ja nie wiem co tu robię. Powinienem teraz czekać w Beacon Hills na Lily, która ma przyjechać w przyszłym tygodniu.
Nawet nie wiem ile już tu jestem, ale przeraża mnie to, jak tu się dostałem.
Byłem z Lydią w jeep'ie i prosiłem ją by powiedziała Lily, że zawsze będę ją kochać, ale dziewczyna pewnie o tym zapomniała.
Bardzo chcę spotkać moją ukochaną, ale nie tutaj, nie chcę by Jeźdźcy ją tu zabrali, bo nie wiadomo czy jest stąd wyjście, ale i tak go poszukam.
Wszyscy o mnie zapomnieli, ale wiem, że będą szukać, chociaż mam taką nadzieję, nie chcę tu tkwić wieki i tylko przypominać sobie uśmiechu Lily, jej oczu, wszystkiego.
Wstaję z krzesła i chodzę w kółko nie wiedząc co zrobić. Sprawdzam, kieszenie i znajduję tylko portfel, kluczyki i... Naszyjnik, który dałem Lily. Ściskam go mocno i próbuję się nie rozpłakać, to jedyne co mam.
Czy to tylko ze mną zostanie do końca? Już jej nie zobaczę? Nie usłyszę?
Nawet nie wiem jakim cudem znalazło mi się to w kieszeni, Hale nigdy się z tym nie rozstaje, a nie przypominam sobie, żeby mi go oddawała.
Opieram się o ścianę i chowam naszyjnik głęboko do kieszeni by się nie zgubił. Stado nie jest tak głupie, na pewno sobie o mnie przypomną, może nie teraz, ale później, wiem o tym.
Nie wiem czy zrobi to Liam, ale Lily, Scott, Lydia i Malia na pewno.

— Cholera! — kopię w krzesło, które się przewraca, a wzrok wszystkich jest skierowany na mnie.

Znajdę wyjście, muszę ją jeszcze zobaczyć.

Pov. Lily

Nie wiem ile już siedzę w tej sali, nie sprawdzam godziny ani nie odbieram telefonów od Derek'a. Napisałam mu tylko by nie przyjeżdżał, że wszystko jest okej, chociaż tak nie jest.
Straciłam coś ważnego, przyjaciele uważają mnie za wariatkę i na dodatek nie przemyślałam, gdzie będę spać, więc prawdopodobnie będę musiała w aucie. Nie chcę na razie widzieć reszty, wiem co o mnie uważają i nie chcę by patrzyli na mnie tym dziwnym wzrokiem.
Powinnam teraz próbować „wyjść duchem", ale wiem, że lepiej załamana tego nie robić, bo może się to źle skończyć. Już miałam kilka takich sytuacji i miałam podczas tego halucynacje.
Szybko wstaję z ziemi, gdy w głowie pojawia mi się pewien plan. Wybiegam z klasy nie patrząc na nikogo, ale zatrzymuję się słysząc pewną rozmowę.

— Nie zgłaszano zaginięcia, a każdą nieobecność sprawdziliśmy — słyszę głos Pani Martin — Doceniam waszą troskę i czujność, pamiętajcie, bezpieczna strefa — widzę jak trójka osób wychodzi z gabinetu — Wracajcie do klasy.

— Nie mamy lekcji — mówi Mason.

— To znajdźcie sobie zajęcie.

Kobieta zamyka drzwi, a Mason i Corey, patrzą zrezygnowani na drzwi i odchodzą. Chcę do nich podejść, ale za sobą słyszę głos, przez co przerażona podskakuję.

— Kate — widzę surową twarz Trenera.

Gorszego imienia nie mogłeś wymyślić...

— Lily — mruczę pod nosem.

— Ty nie masz czasem lekcji? — pyta, unosząc brew.

— Ja już...

— Nie chcę słyszeć twoich nieprawdziwych historii — przerywa mi — Był dzwonek, na lekcje.

— Ale ja... — znowu mi przerywa.

— Ta dzisiejsza młodzież — chwyta mnie za ramię i ciągnie w stronę sali, gdzie wchodzi Lydia.

Proszę, tylko nie to. Nie chcę ich na razie widzieć, muszę sobie wszystko przemyśleć.
Trener wpycha mnie do sali i zamyka za sobą drzwi, przez małe okienko widzę jak pokazuje mi klucz z sali.
Czy to jest dozwolone, że nauczyciel zamyka uczniów w klasie? Chyba nie.
Odwracam się w stronę sali i widzę, że każdy na mnie patrzy. Czuję jak robię się cała czerwona, co próbuję zakryć włosami i patrzę pusto w podłogę.

— Lily, nie wiedziałam, że wróciłaś — uśmiecha się do mnie nauczycielka.

— No tak jakby — przygryzam wargę.

— Bardzo ciekawy... Ubiór — patrzy na moje ubranie, no tak, jestem ubrana jak bezdomna — Jakaś nowa moda?

— Można tak powiedzieć — odwracam się w stronę drzwi i próbuję je otworzyć — Ja już będę szła.

— Chcesz opuścić moją lekcje? — unosi brwi — Pierwszy dzień, Lily...

Patrzę na jej zawiedzioną twarz, gdybym chodziła znowu do tej szkoły to zrobiłoby mi się głupio, ale tu nie chodzę!

— Dobrze, siadam.

Przemierzam całą salę zrezygnowana i siadam na krześle obok Lydii, bo tylko tu jest wolne miejsce.
Dlaczego każdy nauczyciel myśli, że znowu tu chodzę?
Zapamiętać, nie wchodzić już do szkoły, bo będą cię uważać za ucznia.

Hejka!
Wiem, że rozdział nudny, ale pomału się to wszystko rozkręca.
Kolejny rozdział za tydzień w środę!
Życzę wam miłych e-lekcji i miłego dnia.
Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro