*ೃ✰ 11 | PIERWSZA RANDKA #Rowoon

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie dość, że twój powrotny autobus przyjechał za szybko to na następny musiałabyś czekać pół godziny. Widziałaś, że się chmurzy, ale mimo to postanowiłaś wrócić do domu piechotą. W połowie drogi stało się — zaczęło padać, a później przeistoczyło się to w siarczystą ulewę. Próbowałaś się jakoś osłonić kołnierzem od swojej marynarki, gdy nagle krople deszczu przestały cię atakować. Nad twoją głową zawisł rozłożony parasol, a jego przystojny właściciel przyglądał ci się z delikatnym uśmiechem.

— Miło mi cię znowu widzieć — rzekł, nie odrywając od ciebie wzroku.

— Mi również — skinęłaś ku niemu głową — Dzięki za ratunek.

— Nie ma sprawy. Nie miałbym serca przejść obojętnie obok ciebie, więc możesz na mnie liczyć pod tym względem.

Zaśmiałaś się, robiąc malutki krok bliżej niego, bo zaczęłaś odczuwać ulewę na swoich plecach.

— Jak już się spotkaliśmy to może dasz się zaprosić na kawę?

— W kawiarni, w której pracuję?

— Tym razem u mnie.

— Jeśli proponujesz to nie mam serca się nie zgodzić — uśmiechnęłaś się pogodnie, po czym złapałaś go pod ramię i ruszyliście w stronę jego domu.

Aktor zaprosił cię do środka. Zdjęłaś buty w przedpokoju, a swoją przemoczoną marynarkę zawiesiłaś na krześle w kuchni. Mężczyzna na chwilę zniknął, wracając przebrany w szare spodnie dresowe i białą koszulkę. Coś też trzymał na dłoni.

— Mam nadzieję, że nie będą na ciebie za bardzo duże — wyciągnął rękę z suchym zestawem ubrań do przebrania do ciebie.

— Nie musiałeś, serio... — lekko zarumieniłaś się, przyjmując nieśmiało rzeczy.

— Leć się przebierz, łazienka do końca i w prawo. A ja przygotuję nam kawę. Jaką chcesz?

— A mogę się zdać na ciebie? Taką najlepszą z najlepszych! — parsknęłaś śmiechem, idąc w niemal podskokach do łazienki.

Gdy wróciłaś, od razu poczułaś zapach parzonej kawy, który przyjemnie cię utulił. Brunet podał ci kubek z parującym napojem, po czym usiedliście na kanapie w salonie. Zaczęliście rozmawiać o waszym codziennym życiu od momentu ostatniego, przypadkowego spotkania w pubie, bo okazało się, że macie wspólnych znajomych. W trakcie pogawędki Rowoon włączył muzykę w tle, a ty nie mogłaś pozostawić tego od komentarza.

— Idealna w takcie na trzy czwarte. Świetnie by się przy niej tańczyło — po tym wypiłaś jeden z ostatnich łyków kawy.

— To może chcesz spróbować i sprawdzić, czy tak faktycznie jest? — podszedł do ciebie, wyciągając ku tobie swoją dłoń.

— Czemu by nie — ujęłaś ją, po czym dałaś mu się poprowadzić na pustą podłogę pomiędzy wyjściem na taras a stolikiem kawowym.

Powoli kołysaliście się w rytm melodii, dodając do tego łagodne, drobne kroki. W pewnym momencie piosenki wasze spojrzenia się połączyły. Jego dłonie spadły na twoje biodra, a ty swoje zarzuciłaś na jego ramiona. Poczułaś coś czego nigdy nie odczuwałaś w towarzystwie jakiegokolwiek chłopaka. Jakby była między wami chemia, która teraz mogła zaowocować. Czarnowłosy pochylił się do ciebie i delikatnie musnął twoje wargi swoimi. Westchnęłaś z zaskoczenia, choć pozwoliłaś mu się odchylić na niewielką odległość tylko po to, by po chwili przylgnąć swoimi ustami do jego, dając mu przedłużyć pocałunek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro