Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Skup się, dziewczyno! – Zirytowany ton głosu mistrzyni dobiegł do jej uszu wraz z dźwiękiem zderzającej się ze sobą stali, kiedy katana spotkała się z wachlarzem kobiety. – Natsuki! – Wykonała kopnięcie z pół obrotu i sensei odskoczyła, zwinnie unikając jej ciosu. – Jesteś dzisiaj kompletnie nieskupiona. Co się dzieje?

Temari Nara stanęła przed nią, krzyżując ręce na piersi i patrząc na Natsuki gniewnie, na co ta spuściła wzrok. Nie lubiła zawodzić, ale od czasu, kiedy jej siostra wróciła do domu z matką i ojcem, wcześniej pokonując w walce Shina Uchihę, nie mogła się skoncentrować.

– Przepraszam, Temari-sensei. Chodzi o to, że tata wrócił i... ja... nie do końca czuję się... jak w domu – wymamrotała z wahaniem, blondynka pokiwała jednak tylko głową ze zrozumieniem.

Temari zdawała sobie sprawę z problemów swojej uczennicy. Znała ją od niemal pięciu lat. Nie brakowało jej niczego jako shinobi, ale nie była też nadzwyczajna. Miała talent do cichych misji, które wymagały kamuflażu i szpiegostwa, jej tai-jutsu było na bardzo wysokim poziomie, ale nie miała niczego, co byłoby tak widowiskowe, jak zdolności, którymi dysponowali jej rodzice. 

Kiedy Temari dostała pod opiekę drużynę czwartą, Natsuki wielokrotnie powtarzała, że czeka, aż jej Sharingan się obudzi i wtedy będzie mogła iść w ślady Sasuke; zostać potężnym posiadaczem klanowego kekkei-genkai. Tylko że Sharingan się nie pojawiał, a wraz z rosnącymi umiejętnościami młodszej siostry, dziewczyna powoli traciła pewność siebie. Nagle stała się książkowym przykładem shinobi. Wszystko, co robiła, robiła mechanicznie, jakby od niechcenia. Przestała się starać i momentalnie odbiło się to na jej rozwoju jako kunoichi.

Nara nie raz miała ochotę zdzielić ją w głowę i przemówić do rozsądku, ale wiedziała, że to nie jej rola. Tym powinna zająć się Sakura, ale ona była zbyt zajęta prowadzeniem szpitala i Temari wcale nie dziwiło, że nie miała przez to wystarczająco czasu dla córek. Poza tym Natsuki nie była dzieckiem. Kiedy jej rodzice mieli piętnaście lat, Sasuke był już potężnym shinobi, a Sakura kończyła trening u Piątej. Byli ponadprzeciętni i dla ich córki było to bardziej deprymujące niż motywujące.

– O co chodzi? – spytała w końcu Temari, w myślach planując spotkanie z Sakurą w najbliższym czasie. Jeśli tak miało być na dłuższą metę, to ta dziewczyna szła na zmarnowanie, a na to, była shinobi Piasku nie zamierzała pozwolić.

Natsuki wróciła myślami do poprzedniego wieczoru z ciężkim westchnieniem.

Wróciła do domu po treningu ze swoją drużyną i szybkim krokiem zmierzała w stronę kuchni, chcąc pomóc matce z przygotowaniem kolacji. Zdziwiły ją odgłosy dochodzące z niej, zwłaszcza że zawierały one nieznany jej, męski głos. Przyspieszyła kroku, lecz coś zatrzymało ją tuż przed wejściem do pomieszczenia. Radośnie zadane przez Saradę pytanie sprawiło, że poczuła, jak nogi wrastają jej w ziemię.

– Tato, zostaniesz z nami na dłużej?!

Wrócił – tylko tyle wtedy pomyślała.

Jej ojciec, którego tak podziwiała i który był dla niej wzorem do naśladowania, siedział w ich domu jak gdyby nigdy nic. Kiedy się pojawił? Czy jej matka i siostra wiedziały, że przybędzie? Kolejne zdania, wypływające z ust całej trójki nie mówiły jej kompletnie nic. Kim był Shin Uchiha? Dlaczego z nim walczyli? Ktoś porwał jej matkę? Czemu Sarada brała w tym wszystkim udział?

Natsuki zacisnęła pięści, czując ogarniający ją gniew, szybko jednak stłumiła emocje i przybrała na twarz maskę obojętności, zanim jeszcze przekroczyła próg kuchni.

– Wróciłam. – Mężczyzna, którego ostatni raz widziała, będąc kilkulatką, obrócił się do niej przodem i uśmiechnął delikatnie. Nie pamiętała jego twarzy sprzed niemal dziesięciu lat, więc nie była w stanie nawet stwierdzić, czy i jak bardzo się zmienił.

– Natsuki, witaj z powrotem – powiedział po chwili przyglądania się jej.

Przez moment chciała podbiec do niego, przytulić się, opowiedzieć, co go ominęło i dowiedzieć się, co widział, będąc poza wioską.

Nie zrobiła żadnej z tych rzeczy.

Widząc ich pełne zadowolenia i szczęścia twarze, poczuła się jak intruz we własnym domu. Nie powinna być zazdrosna o to, że poświęcał uwagę swojej rodzinie, ale to, jak radośnie rozprawiali chwilę temu, nie dbając o nią, kompletnie nie dawało jej spokoju.

– Smacznego – odparła nieco chłodno, zajmując miejsce przy stole i napełniając przygotowaną dla niej miskę ryżem. Mimo jej napięcia atmosfera w kuchni nie zmieniła się ani trochę. Jej młodsza siostra trajkotała, jakby ktoś ją nakręcił, mama uśmiechała się jak mało kiedy, a on słuchał ich uważnie, a kąciki jego ust co chwilę unosiły się lekko w górę. Natsuki za to siedziała cicho, przysłuchując się dalszej części ich rozmowy i nie mając pojęcia, o czym mówią.

Zacisnęła zęby i z trudem zapanowała nad łzami, które cisnęły się jej pod powieki. 

Następnego dnia opuściła dom z samego rana, nie chcąc trafić na nikogo z domowników i oto była – niezadowolona, rozżalona i zirytowana.

Temari westchnęła, po czym podeszła do dziewczyny i objęła ją ramieniem w obronnym geście, na co nastolatka uśmiechnęła się lekko z wdzięcznością.

– Dziękuję – powiedziała półgłosem, na co blondynka pokręciła głową.

– Nie sądzisz, że powinnaś porozmawiać z rodzicami o wszystkim? Sasuke rzadko jest w wiosce, to może być twoja jedyna okazja – powiedziała i w sekundę pożałowała swoich słów, mimo że były właściwe.

Dziewczyna odsunęła się od niej i kobietę nie po raz pierwszy przeszedł dreszcz, gdy spojrzała w jej oczy, które przestały wyrażać cokolwiek. W takich momentach, choć z wyglądu niesamowicie przypominała Sakurę, bliżej jej było do młodego Uchihy, tylko tego z czasów wojny. Ten pusty wyraz twarzy, skrywający masę emocji, które kotłowały się we wnętrzu nastolatki i błagały, by wypuściła je na zewnątrz, często przerażał Temari. Bo chociaż wiedziała, że jej uczennica nie ma żadnych złych zamiarów teraz, to zdawała sobie też sprawę z tego, że nie będzie tak cały czas.

Widziała to wiele razy, świat shinobi był okrutny, kiedy była młoda. Suna jeszcze bardziej. I każde dziecko, pozbawione rodziców lub należnej mu uwagi z ich strony, prędzej czy później traciło opanowanie i przechodziło na złą stronę, a tak powstawały tragedie. Natsuki mało brakowało, by pękła. Była na skraju i za każdym razem, gdy skrywała się pod lodowatym tonem, brakiem mimiki twarzy, a jej chakra uspokajała się, stając się tak... zimną, Nara nie wiedziała, jak się do niej zwrócić. Mimowolnie wracały do niej wspomnienia, kiedy to jeszcze Gaara był kontrolowany przez nienawiść i Shukaku. Wtedy też nigdy nie potrafiła się odnaleźć w sytuacji, w której ogarniała go złość.

– Nie wiem jak – przyznała różowowłosa, odwracając wzrok, a blondynka nie zamierzała bardziej naciskać. Nic by to nie dało, a tylko straciłaby jej zaufanie.

– Natsuki. Co chcesz robić dalej? Kim chcesz być? – Od dłuższego czasu Temari zastanawiała się, co zrobić z dziewczyną i wpadła na pewien pomysł, wcześniej jednak wolała znać jej zdanie.

– Nie mam pojęcia. Chcę po prostu stać się silniejsza.

– Chcę zaproponować ci wstąpienie do oddziałów ANBU. – Zignorowała zszokowaną minę dziewczyny i niezrażona nią, kontynuowała. – Oczywiście, zanim to nastąpi, będziesz musiała przygotować się, a potem przejść odpowiednie testy. Skupiłybyśmy się na twojej walce kataną, spróbowały nowych nin-jutsu i razem z resztą drużyny odhaczyli jakąś ochronną misję rangi A. Wtedy powinnaś być gotowa, by spróbować tam swoich sił. Co ty na to? – Widziała wahanie w oczach dziewczyny, ale szybko zostało ono zastąpione przez ciekawość i nadzieję.

– Spróbuję.

– Świetnie. Poinformuj resztę drużyny, a ja załatwię nam jakąś misję na rozgrzewkę. Poślę wiadomość, kiedy macie się zjawić przy bramie. 

________________

No i pierwszy rozdział za nami, czekam na Wasze opinie co do wstępu historii, mam na nią spory plan \(^.^)/ Dziękuję też za pierwsze głosy pod prologiem ^^ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro