Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natsuki schowała katanę do sayi, po czym sięgnęła po maskę. Sakura stała razem z nią w przedsionku, obserwując poczynania córki z uwagą i niepokojem. Nie chciała jej nigdzie puszczać i świadomość tego, że ta nagle dorastała, przepełniała ją strachem.

Czy na pewno nagle? A może po prostu dopiero teraz zaczęła ją dostrzegać i zrozumiała, że Natsuki nie miała ani tyle lat, co jej młodsza siostra, ani też nią nie była. Obserwując, jak nastolatka bez chwili wahania nakłada maskę na twarz, zastanawiała się, co powinna powiedzieć, czy zrobić.

– Natsuki? – Dziewczyna odwróciła się w stronę Sakury i znieruchomiała. Była Haruno patrzyła chwilę na podobiznę królika, aż w końcu uśmiechnęła się łagodnie. – Powodzenia – powiedziała, chcąc brzmieć choć trochę entuzjastycznie.

– Dzięki, mamo – odparła młoda Uchiha tonem, jakiego Sakura jeszcze u niej nie słyszała. Była naprawdę zadowolona i rozluźniona. Dokładnie tak, jak być nie powinna przed tego typu misją. Kobieta zepchnęła rosnące uczucie niepewności w najdalszy zakątek umysłu i odetchnęła głęboko, patrząc, jak jej córka zamyka za sobą drzwi.

Sarada wychyliła się zza rogu i uśmiechnęła się szeroko.

– Mamo, nie martw się. Poradzi sobie – powiedziała, doskonale pamiętając swój ostatni trening ze starszą siostrą.

Odkąd Natsuki zobaczyła u niej Sharingan, więcej z nią nie ćwiczyła i Sarada dobrze rozumiała dlaczego. Pamiętała jej momentalnie zmieniający się wyraz twarzy, potrafiła bez problemu przypomnieć sobie uczucie tej szalejącej gniewnie chakry, a obraz zniszczonego pola treningowego i przerażenie Natsuki, gdy w ostatniej chwili skierowała tamten nerwowy, acz potężny cios, w inną stronę był czymś, czego nigdy już nie miała zapomnieć. Sarada nie była nawet pewna, czy chciałaby kolejny raz się z nią zmierzyć, choć przecież były siostrami. Nie powinna się jej obawiać. Ale Natsuki w walce była dla niej kimś zupełnie obcym, z kim nie wiedziała, jak się obchodzić.

Tymczasem starsza z sióstr Uchiha dotarła na umówione miejsce spotkania, w którym czekała już na nią cała trójka ANBU. Choć ich twarze skrywały maski, czuła na sobie ich spojrzenia, gdy mierzyli ją nimi od stóp do głów, przez co odruchowo się wyprostowała.

– Jesteś – odezwał się Kuro i w jego głosie nie było już wcześniejszej niechęci, którą okazał jej tego dnia. Dzięki temu udało jej się bardziej rozluźnić i w skupieniu słuchała jego dalszej wypowiedzi. – Plan jest prosty. Wchodzimy tylnym wejściem. Takatsu i Ako zajmują się obezwładnieniem strażników, których najwyraźniej Saito zatrudnia ostatnimi czasy całkiem sporo. Ja i Natsuki wejdziemy do środka i poszukamy dziewczyny. Wyślę wam wiadomość, gdy ją znajdziemy, a wy pilnujcie, by nikt z domowników się nie połapał. – Jego głowa obróciła się lekko w stronę Ako, która nerwowo poprawiła maskę, na której znajdowała się podobizna lisa.

Natsuki pomyślała, że w pewnym stopniu idealnie mógł odzwierciedlać on charakter dziewczyny. Zaraz potem zerknęła na maskę Urahary, ta jednak, poza otworami na oczy z ciemną otoczką, była cała biała i nie miała żadnego rysunku.

– Dlaczego akurat ona idzie z tobą? – wycedziła nagle Ako, wskazując na Natsuki palcem.

Młoda Uchiha doskonale słyszała złość w jej głosie i z trudem ugryzła się w język, by nie zareagować i nie narażać ich drużyny na niepowodzenie. Rozumiała, że dziewczynie mogły towarzyszyć różne emocje i nietrudno było zgadnąć, iż jej osobiste uprzedzenia i uczucia właśnie wchodziły w drogę logicznemu myśleniu, lecz dla Natsuki nie był to powód wystarczający, by wywoływać konflikt w drużynie.

– Bo ma co do tego ambiwalentny stosunek. Ako, panuj nad sobą – odparł Kuro, po czym spojrzał ponownie na Uchihę. – Obym nie żałował, że biorę cię tam ze sobą – dodał, a ona kiwnęła jedynie głową, czując już, że jedyne, czego chciała, to jak najszybciej zakończyć tę misję i znaleźć się z daleka od problemów innych.

Nie była nieczuła, a przynajmniej nie postrzegała samej siebie w taki sposób. Jednak ich zachowanie, nerwowość i niepokój, ukryte za kurtyną obojętności, zniecierpliwienia i złości sprawiały, że miała ochotę mocno nimi potrząsnąć. Pamiętała, co tyle razy powtarzał i wbijał jej do głowy Kageyama. Uczucia były podczas misji jedynie przeszkodą dla shinobi. Im bardziej nad nimi nie panował, tym większe zagrożenie stanowił dla samego siebie i towarzyszy. Tymczasem właśnie okazywało się, że oddział, który powinien mieć je pod kontrolą idealnie, nie radził sobie z nimi prawie wcale.

Natsuki zacisnęła palce na rękojeści katany i w ciszy podążyła za swoimi nowymi towarzyszami, trzymając się z samego tyłu. Kiedy w końcu dotarli na miejsce, a jej oczom ukazała się ogromna rezydencja, stanęła na skraju zbocza, które znajdowało się obok niej, z wahaniem. Dopiero w momencie, gdy zobaczyła wszystkich strażników i przestrzeń, jaką mieli niezauważeni zbadać, dotarło do niej, że to właśnie utrzymanie ich obecności w tajemnicy będzie stanowić największy problem. A nawet jeśli udałoby im się niepostrzeżenie dostać do dziewczyny, to jak mieli ją równie cicho wyprowadzić? Ona nie była nawet ninja.

Przyjrzała się dokładnie budynkowi, odnajdując ścieżkę prowadzącą do tylnego wejścia, które jednak wyglądało bardziej jak wejście do piwnicy, a to nie napawało jej nawet w najmniejszym stopniu entuzjazmem.

– Ako, Tatara, idźcie – powiedział półgłosem Kuro i dwójka shinobi zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie kilka liści, które zawirowały gwałtownie w powietrzu. Uchiha zerknęła na chłopaka, on natomiast wypatrywał pierwszych upadających i znikających strażników.

Natsuki obserwowała skrytobójców w napięciu i nie mogła uwierzyć, jak szybko ta pozornie niezgrana dwójka shinobi potrafiła tak szybko oczyścić dla nich drogę. Gdy ostatni mężczyzna został przez nich wciągnięty do środka budynku, Kuro kiwnął głową i młoda Uchiha posłusznie ruszyła z miejsca, trzymając się blisko niego.

Wchodząc w ciemny korytarz, poczuła dreszcz, przypominający jej o powoli ogarniającym ją uczuciu strachu, jak i ekscytacji. Po raz pierwszy była całkowicie skupiona. Nasłuchiwała choćby najcichszego dźwięku, świadczącego o tym, że ich obecność została wykryta, lub Ako i Urahara przeoczyli któregoś ze strażników i miał on nagle ją zaatakować. Uspokoiła oddech i ukryła chakrę, najlepiej jak umiała, ani na sekundę nie spuszczając dłoni z rękojeści ostrza.

Gdy po obydwu stronach przejścia, na starodawnych świecznikach pojawiły się świecące się świeczki, mogła dostrzec, że na jego końcu znajdowało się otwarte pomieszczenie. Stłumiła nagłe uczucie niepokoju i minimalnie przyspieszyła kroku, z Kuro u boku. Kiedy na moment na niego zerknęła, dostrzegła żyły na jego szyi, świadczące o tym, jak spiętym się stał.

Kobiecy jęk rozniósł się echem w powietrzu i kiedy zatrzymali się na końcu korytarza, Natsuki wychyliła się, chcąc dostrzec cokolwiek w pomieszczeniu. Widok, jaki na nią czekał, był ostatnim, jaki pragnęłaby kiedykolwiek zobaczyć.

Na o sporej wielkości, okrągłej przestrzeni znajdowały się trzy cele, każda oddalona od drugiej na taką odległość, by w przypadku komunikowania się między sobą osób zamkniętych, każde wypowiedziane słowo było doskonale słyszalne.

I każda z nich była zajęta.

Natsuki z rosnącym przerażeniem patrzyła na kobiety zamknięte w środku. Miały na sobie potargane łachmany, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny smród niemytego przez długi czas ciała.

Jedna z nich przyciągnęła wzrok Uchihy w szczególności. Jej plecy szpeciły, jeszcze niezabliźnione, rany od uderzeń. Kobieta siedziała tyłem do krat, a jej nagie, blade plecy wyróżniały się na tle ciemnych ścian na tyle, że Natsuki na moment wstrzymała oddech, nie wiedząc, na co patrzeć. Na strupy? Na zaschłą krew, niezmytą ze zdrowej części skóry? Na jej twarz, kiedy niespodziewanie obróciła ją i spojrzała prosto na nią przez ramię?

Nastolatka odskoczyła nieporadnie i gwałtownie do tyłu, prawie potykając się o własne nogi i gdyby nie Kuro, który zacisnął palce na jej ramionach, stając tuż za nią, upadłaby na ziemię. Nagła bliskość młodego mężczyzny pozwoliła jej na to minimalne poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Możliwe, iż jeśliby nie było go z nią, wycofałaby się.

Jako Chunin czy Genin nie znała takich widoków. Oczywiście, nie była już dzieckiem i doskonale wiedziała, że świat wcale nie jest kolorowy, a zwyrodnialcy po nim chodzący potrafią być okrutni. Lecz zdawać sobie sprawę a widzieć na własne oczy... To były dwie zupełnie różne rzeczy.

Czuła gniew. Obraz tej obnażonej, upokorzonej i zniszczonej kobiety miał zostać w jej pamięci już na zawsze i był on bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Takim, na które nie była jeszcze, jak się okazało w choćby najmniejszym stopniu, gotowa.

Czuła też palce Kuro, wbijające się w jej ramię. On również był niespokojny i kiedy Natsuki odchyliła głowę do tyłu, by na niego spojrzeć, żałowała, że miał na sobie maskę i nie była w stanie dostrzec wyrazu jego twarzy. Jedynie jego napięta postawa zdradzała zdenerwowanie.

– Nie mamy czasu na nie. Musimy znaleźć Ayuko – wyszeptał jej do ucha i Natsuki momentalnie zwróciła się ku niemu, ignorując drastycznie zmniejszającą się przestrzeń pomiędzy nimi.  

– Nie żartuj. Nie możemy ich tak po prostu zostawić! – odparła półgłosem, starając się za wszelką cenę opanować drżenie głosu. On nie mógł mówić poważnie. Jak mogliby je tutaj po prostu zostawić?

– One nie są częścią naszej misji. Nie zawsze mamy czas na bawienie się w wybawicieli. Dzisiaj naszym celem jest jedna dziewczyna i to na niej mamy się skupić. Cała reszta jest nieważna – powiedział zniecierpliwionym tonem, od którego Natsuki zrobiło się niedobrze.

Nieważne.

Czy dla ANBU i wioski każdy, kto nie był uwzględniony w misji, był nieważny? Czy tak wyglądało przysługiwanie się wyższemu dobru? Czy polegało na ignorowaniu tego, co nie zostało zlecone?

Samą myśl o tym napawała ją obrzydzeniem. Mimo tego takie było polecenie. Nie miała żadnego prawa go złamać. Chyba to było w tym wszystkim najgorsze. Nagle dotarło do niej, że według zasad panujących w Liściu nie była już jednostką, która mogłaby zrobić coś tak, jak uznała za słuszne. Została jednym z wielu pionków, które miały jedynie wykonywać polecenia. Jej zdanie się nie liczyło.

Ale przecież dokładnie tego chciała, prawda? Być na tyle silną, aby zasłużyć na tytuł prawdziwego shinobi. A prawdziwi shinobi byli przecież bezwzględni. Poświęcali innych dla większego dobra. Jej własny wujek, o którym dowiedziała się tak wiele, był taki sam.

Nie miała powodu, by nadal się wahać.

Weszła do pomieszczenia, uprzednio wyrywając się z uścisku Kuro i minęła cele, kierując się w stronę dalszego przejścia, znajdującego się na drugim końcu pseudo pokoju. Jednak kiedy mijała ostatnią z nich, gwałtownie przystanęła i pociągnęła nosem.

Coś było nie tak.

O ile ta młoda, blondwłosa dziewczyna miała takie same rany jak pozostałe, o tyle jedna rzecz ją od nich różniła. Wokół niej roznosił się słodki zapach płynu do kąpieli. Tego samego, który używała Sayo. Dlaczego ona jako jedyna była czysta?

Natsuki odwróciła się gwałtownie w stronę Kuro i wskazała palcem na dziewczynę.

– Ona jest wtyczką. Już wiedzą, że tu jesteśmy.


*******
AN: Dzisiejszy rozdział taką niespodzianka, ponieważ następny pojawi się dopiero za jakiś czas :) Kończyłam go na komórce, więc jeśli widzicie jakieś błędy, które mi umknęły, dajcie proszę znać :)

Mam nadzieję, że ta część Was nie zniechęci i będziecie towarzyszyć nadal mnie i Natsu ^^ Dziękuję za wszystkie Wasze głosy i komentarza, a zwłaszcza za te drugie. Jesteście super :*

Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego długiego weekendu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro