Rozdział 20.5 - Sayo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


— Jak poszło? — Po raz kolejny jego spojrzenie ją peszy. Gdy uśmiecha się do niej z tak dobrze znaną Sayo arogancją, dziewczyna z trudem powstrzymuje przekleństwo, cisnące się jej się na usta.

— Zebrali informacje. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, iż wielka, sprawiedliwa Wioska Liścia okaże się tak przegnita.

Miyami prycha, słysząc jego słowa, jednocześnie nie będąc w stanie oderwać wzroku od ust chłopaka. Sposób, w jaki się wyginają, przyzdabiając twarz Hitomiego, wywołuje u niej dreszcz. Już od rozmowy w kawiarni wie, że zachowuje się w jego towarzystwie inaczej; patrzy i postrzega go inaczej. Coś, co z początku wydawało się jedynie pustą zarozumiałością, okazało się po prostu stylem bycia, momentami całkiem urokliwym.

A może tak próbuje sobie wmówić.

Powoli dociera do niej, że spędziła z nim ostatnie dwa lata, balansując na krawędzi czegoś, czego nie może nazwać ani przyjaźnią, ani miłością.

Przekomarzają się między sobą, próbując jak najbardziej odcisnąć na sobie nawzajem piętno obecności drugiej osoby, Miyami zdaje sobie z tego sprawę, lecz nic z tym nie robi. Nie chce zmieniać ich relacji, a jednocześnie niemal rozpaczliwie pragnie zakosztować tego, co znajduje się poza granicą, której jeszcze żadne z nich nie odważyło się przekroczyć.

— Kiedy dowiedzą się, gdzie tamci zamknęli Natsu? — Sayo ignoruje złośliwość Hitomiego, który w końcu poważnieje.

— To już kwestia czasu, prawdopodobnie w przeciągu kilku tygodni. Nic nam to jednak nie da, dopóki starszy Arinara siedzi w zamknięciu. Bez niego nie dacie rady się przebić — mówi i jego słowa wcale nie podobają się dziewczynie, choć stanowią jedynie czystą prawdę.

— Mam nadzieję, że Hokage w końcu uda się go wydostać... — szepcze, choć sama nie wierzy w to, co mówi.

Pojęła beznadziejność sytuacji i bezgraniczną, bezprawną władzę, którą dzierży Starszyzna wioski. Brzydzi ją to, ale nie może nic na to poradzić.

Peszy się, gdy Tsuguchi podchodzi bliżej i kładzie dłoń na jej talii, przyciągając ją do siebie. Odruchowo opiera rękę na jego torsie, w ostatniej chwili powstrzymując się od odepchnięcia go. Pod palcami czuje, jak klatka piersiowa chłopaka unosi się, miarowym tempem i nie może nie przejechać opuszkami w dół, aż jej dłoń nie zatrzyma się na jego brzuchu.

Hitomi wciąga głośniej powietrze, na moment tracąc rezon, zaraz jednak przywraca na twarz zadziorny uśmieszek i patrzy Miyami prosto w oczy.

Doskonale wie, jak na nią działa, wie również, że powoli dochodzą do momentu, w którym hamulce przestają być sprawne.

Powoli przekraczają granicę.

*

Dwa tygodnie później Sayo dostaje w ręce dokładną lokalizację Uchihy Natsuki, lecz decyzja Hokage wciąż nie ulega zmianie: Kuro nie zostanie wypuszczony, przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Z wściekłością odrzuca dostarczoną jej przez Tsuguchiego mapę i przeklina siarczyście.

— Mamy tak po prostu czekać i zostawić ją tam, choć wiemy już, gdzie jest?! To debilne i straszne! Jak mogę spokojnie spać ze świadomością, że ona cierpi?! — krzyczy, wymachując rękami niczym oszalała.

Hitomi wzdycha, nie do końca pewien, co jej odpowiedzieć. Rozumie frustrację dziewczyny, a jeszcze bardziej własną, spowodowaną tym, że nie może jej uspokoić i pomóc. Zrobił wszystko, co mógł, używając starych kontaktów.

To i tak więcej, niż reszta ferajny z Konohy, myśli z przekąsem, ale daruje sobie wyrzucanie oczywistości na głos.

— Są też dodatkowe informacje.

Sayo patrzy na niego z nadzieją, sprawiając, że ma ochotę się z nią podroczyć, zaraz jednak reflektuje się, gdy dociera do niego, iż sprawa Uchihy to dla Miyami nie temat, który mógłby być traktowany lekko czy żartobliwie.

— Nic jej nie jest? — pyta dziewczyna z nadzieją w głosie i Tsuguchi waha się tylko przez chwilę.

Pochyla się i muska wargami jej usta, na chwilę odbierając Sayo zdolność racjonalnego myślenia. Sobie zresztą również.

Miyami czuje, jak jej twarz pokrywa się rumieńcem; policzki płoną i wie, że musi wyglądać co najmniej śmiesznie, ale nie przejmuje się tym. Nieśmiało oddaje ten krótki pocałunek, jedynie po to, by dać mu znać, iż nie ma nic przeciwko, po czym odsuwa się.

— Więc?

Hitomi wzdycha i bierze jej twarz w dłonie, kładąc dłonie na policzkach.

— Wszystko z nią dobrze. Nawet planuje ucieczkę. Dowiemy się, kiedy i dostosujemy datę odbicia. Do tego czasu Kuro musi wyjść. Raczej nie obejdzie się bez interwencji u ojca Natsuki.

— Nawet Sasuke Uchiha ma problem. Hokage ledwo powstrzymuje go od rozniesienia każdej wioski i Starszyzny, a wszystko po to, by utrzymać dobre relacje pomiędzy wioskami i spokój w Kraju Ognia. Nikt jednak nie wie, jak długo ten kruchy spokój się utrzyma. — Sayo wzdycha, na moment godząc się z tym, że utknęli w martwym punkcie i jedyne, co im pozostaje, to oczekiwanie. Czuje jednak ulgę na myśl o tym, że Natsuki nic nie jest.

Poniekąd właśnie tego się spodziewała, ale i tak się cieszy.

*

Wieczorem, dzień przed odbiciem Uchihy, leży na łóżku u boku Hitomiego, który gładzi delikatnie skórę na jej plecach, przytulając ją do siebie. Sayo słyszy jego lekko przyspieszony, wciąż jeszcze nie opanowany, oddech. Odgarnia mokre od potu kosmyki blond włosów z czoła chłopaka i uśmiecha się delikatnie.

Jej nagie ciało powoli zaczyna ogarniać chłód, ale nic sobie z tego nie robi, nie chce burzyć atmosfery, która panuje w pomieszczeniu. Odczuwa dziwny spokój, a myśl o tym, iż już kolejnego dnia będą mogli ściągnąć Natsuki z powrotem, a cały wysiłek, jaki przez ostatnie lata wkładali w jej odnalezienie, w końcu się opłaci.

— Wróć do mnie.

Początkowo sądzi, że słowa Hitomiego dotyczą jej rozkojarzenia, więc unosi delikatnie głowę, by spojrzeć mu w oczy. Dopiero gdy napotyka pełne powagi spojrzenie Tsuguchiego, dociera do niej, co ma na myśli.

Wtula się w niego i wzdycha cicho.

— Wrócę. Nic mi nie będzie, spokojnie — zapewnia, ale on nie wygląda na przekonanego.

Sayo chwilę się waha, po czym podnosi się i siada na nim okrakiem. Nie zwraca uwagi na pościel, która zsunęła się z niej, odsłaniając całkowicie jej ciało. Hitomi zamiera, chłonąc ten widok, aż w końcu uśmiecha się — lekko, zadziornie, tak, jak tylko on potrafi i Miyami czuje zadowolenie, że tak na niego działa.

— Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo — żartuje, na co chłopak prycha z rozbawieniem.

— Bynajmniej sobie tego nie życzę — odpowiada, zaciskając dłonie na talii Miyami. — Obiecaj, że to ostatnia misja — prosi, a ona nie potrafi mu odmówić.

— Obiecuję. 


*****

Hej, hej, witam ponownie <3 Tym razem krótki dodatek, czułam jednak, że się bez niego nie obejdzie :) Dajcie znać, jak podobała się perspektywa Sayo. Zmieniłam również sposób narracji, ponieważ jakoś bardziej mi tu pasował.

I jak się podoba nowa okładka? :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro