Rozdział 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Teoretycznie cię wypuszczają, ale będą trzymać rękę na pulsie. Nie wierzę, że wpakowałeś się w to gówno na trzy lata – powiedział Kageyama, otwierając drzwi od celi, w której dotychczas przebywał starszy z braci Arinara. Mężczyzna spojrzał na niego chłodno, po czym wyszedł na zewnątrz, przeciągając się.

– Dobrze powiedziane, też nie wierzę, że tyle tu wytrzymałem – odparł. – Masz cokolwiek? – spytał po chwili.

– Starszyzna i ojciec twojej przyjaciółeczki skutecznie blokują jakikolwiek napływ informacji. Pracuję z Sayo bezpośrednio pod rozkazami Hokage, a i tak ciężko mi się wyrwać spod ich obserwacji. Nawet Uchiha Sasuke ma z tym problem, choć przecież jest prawą ręką Siódmego, choć może to właśnie dlatego.

Kuro odetchnął, przecierając powieki, czując rosnącą irytację.

Odkąd Natsuki zniknęła z wioski, minęły trzy lata, które on spędził w podziemnym więzieniu ANBU. Za atak na zwierzchnika, starszyzna natychmiast go skazała, pomimo interwencji Hokage. Uzumaki gotów był wraz z Sasuke poruszyć niebo i ziemię, by odnaleźć dziewczynę i natychmiast ją odbić, lecz rada wioski jednogłośnie stwierdziła, że wartość jednostki jest zdecydowanie zbyt mała, aby ryzykować konflikt z Trawą. Zakazano wszelkich akcji ratowniczych i większość shinobi zamieszanych w sprawę trzymana była praktycznie pod kluczem.

Ojciec Ako został przez władze wioski odwołany z pozycji dowodzącego ANBU, ale dla nikogo nie było zaskoczeniem, że Starszyzna zostawiła go blisko siebie i wyszedł z całej sytuacji bezkarny. W niedługim czasie sama Ako wycofała się z oddziałów, nie czuła się jednak zobligowana, aby chociaż spróbować pomóc szukać Natsuki, a przynajmniej tak sądził starszy Arinara.

– Więc w ciągu trzech lat nie dowiedzieliście się niczego? – Kageyama pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Na szczęście nowy chłopak Sayo ma mocne kontakty we Mgle, która poprowadziła śledztwo, można powiedzieć, za nas. Znamy lokalizację posiadłości Kondou, w której możliwe, że przebywa Natsuki. Czekamy na potwierdzenie od informatora i ruszamy – powiedział i poklepał brata w ramię. – Wyszedłeś w samą porę. Podziękuj za to później Siódmemu – dodał, a następnie podał mu kaburę z kunai, katanę, a także małą kartkę. – Jeśli dobrze pójdzie, to dzisiaj ruszamy. Możesz iść pod ten adres, Sayo i Hitomi już czekają.

Kageyama obserwował, jak Kuro, a raczej na chwilę obecną Seijūrō, mocuje broń i odgarnia przydługie włosy do tyłu, by na nowo związać je w krótki kucyk. Czas w więzieniu zdecydowaniu mu nie służył, choćby patrząc na stan zaniedbania, w którym się znajdował.

– Idę się ogarnąć, czuję, że śmierdzę – powiedział, ruszając w stronę wyjścia z podziemi.

Jego relacje z młodszym bratem po zniknięciu Uchihy najpierw dramatycznie się pogorszyły, a kiedy zadecydowano o jego wyroku, polepszyły.

Kageyama zrozumiał, że Seijūrō nie chciał krzywdy dziewczyny i choć przyszło mu to z trudem, musiał przyznać, iż tamten naprawdę o nią dbał. Nawet jeśli sposób, w jaki Natsuki i starszy Arinara odnosili się do siebie, był dla niego wyjątkowo ciężki do zaakceptowania.

Martwił się o nią. Wypierał każdą nieprzyjemną, obrzydliwą myśl, jaka rodziła się w jego umyśle, odkąd zniknęła. Wiedział, że nie była słaba i mogła się wydostać. Bał się, co stałoby się, gdyby naprawdę straciła kontrolę. A jednocześnie był pewien, że dziewczyna będzie nad sobą panować ze względu na dobro wioski. Powstawało zatem pytanie, jak daleko posunie się dla tego dobra? Kiedyś podejrzewał ją o bycie taką, jak jej ojciec. O to, że porzuci Konohę, gdy coś jej zagrozi lub nie spodoba. Ale rok po jej porwaniu zrozumiał, że się mylił, a jej lojalność była większa, niż ktokolwiek się spodziewał.

Tym razem naprawdę żałował, że nie miał racji.

*

– Dziękuję ci – wyszeptała Sayo, patrząc, jak Hitomi odbiera od shinobi Trawy zwój ze wszystkimi informacjami. Z łazienki obok dobiegał szum wody, lecz wiedziała, że Seijūrō i tak usłyszy, o czym mówią.

– Myślę, że z tym będziemy już całkowicie kwita. – Tsuguchi uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie, opierając podbródek o czubek jej głowy. – Wszystko będzie dobrze, Uchiha nie jest kimś, kto mógłby sobie nie poradzić. Ty wiesz to najlepiej – dodał.

Miał rację. Sayo mogła nie darzyć Uchihy niezmierzoną sympatią, ale wciąż była z nią bliżej niż nawet Kageyama. Znała jej umiejętności i też najbardziej się ich obawiała. Wiedziała, że fakt, iż Natsuki wciąż nie wróciła, wynikał z tego, że nie mogła, ponieważ zdawała sobie sprawę z trwającego wciąż handlu pomiędzy wioskami. Gdyby zrobiła coś nie tak, Lordowie Feudalni z pewnością natychmiast by się zebrali i zadecydowali o karze na jej szkodę.

Miyami zacisnęła powieki, chcąc powstrzymać łzy, z marnym jednak skutkiem. Byli tak blisko, by odzyskać dziewczynę. Po raz pierwszy udało im się coś osiągnąć. Nie sądziła, że stanie się to właśnie dzięki komuś, na widok kogo jeszcze do niedawna miała ochotę rozszarpać Hokage za nakaz pilnowania go.

– Myślisz, że nic jej nie jest? – spytała po chwili, obejmując chłopaka w talii i podnosząc głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. W odpowiedzi uśmiechnął się ponownie i położył dłonie na policzkach kunoichi, po czym lekko je ścisnął.

– Oczywiście, że tak. To Uchiha – powiedział, dodając jej otuchy, choć wciąż nie była pewna, czy nie mówił tego jedynie z sympatii.

Usłyszeli cichy trzask i z łazienki wyszedł starszy Arinana.

– Dzięki za ciuchy. Więc? Kiedy idziemy ratować naszą księżniczkę? – Uśmiechnął się, choć wcale nie było mu do śmiechu.

Czuł się parszywie i obwiniał się za to, że nie przybył tamtego dnia na miejsce wcześniej. Powinien był przewidzieć, że podadzą mu złą godzinę. Powinien był się domyślić. A przede wszystkim, powinien był pomyśleć i nad sobą panować. Wtedy nie skończyłby w zamknięciu i mógłby jej szukać. Te lata wystarczyły, by dobitnie zdał sobie sprawę z tego, że nie była jedynie dziewczyną, w której zakochał się jego brat. Nie była sposobnością, by się odegrać na Kageyamie za to, że go nie akceptował. W pewnym momencie, może już w tym, w którym zmusiła tamtą dziewczynę do wyznania prawdy, kiedy zdecydowała się pobrudzić swoje dłonie, by on nie musiał, zrozumiał. Naprawdę zaczęło mu na niej zależeć.

– Wyruszymy dzisiaj wieczorem i jutro powinniśmy być na miejscu – powiedziała Sayo, nie odsuwając się od Hitomi'ego, jakby jego uścisk dodawał jej w jakiś sposób otuchy.

– Co z Ayuko? Jej rodzina nic nie wie? – spytał Seijūrō, na co dziewczyna jedynie westchnęła.

– Jej rodzina ją wydziedziczyła. Aktualnie Ayuko jest samotną mieszkanką naszej wioski, ku niezadowoleniu Starszyzny – wyjaśniła. Tak, to zdecydowanie nie wróżyło im dobrze i Arinara miał wielką nadzieję, że kiedy powrócą z Natsuki, Hokage stanie po ich stronie wystarczająco stanowczo.

*

Przykryła nagie ciało kobiety miękkim ręcznikiem, gdy tylko skończyła je obmywać. Widziała pot, ślady z krwi i siniaki, zdobiące jej kostki i nadgarstki. Widziała tę paskudną substancję w jej włosach i spływającą z pleców, i choć powinna już być do tego widoku przyzwyczajona, nadal napawał ją on czystym obrzydzeniem. Cieszyła się, że udało jej się wszystko zmyć, gdyż jeszcze chwila, a nie byłaby w stanie dłużej wytrzymać tego widoku.

Blondynka spojrzała na nią pustym wzrokiem, przez który Natsuki wzdrygnęła się z niechęcią. Rozumiała, co siedziało w głowie wszystkich kobiet, które odprowadzała do komnat młodego Kondou. Były jej zamiennikiem i to przez nią znajdowały się w tej sytuacji. Winiły ją.

Tylko że jego warunek był jasny.

Ty albo one.

Dla Natsuki wybór był prosty. Za każdym razem, gdy widziała tego mężczyznę, jej żołądek skręcał się boleśnie, jego zawartość podchodziła do gardła i miała ochotę zwymiotować. Napawał ją wstrętem, jednocześnie uświadamiając, jak bardzo zdana na jego łaskę była.

Czekał, aż skończy dwadzieścia lat, taka była umowa, jaką zawarła z jego ojcem. Do tego czasu zajmowała się nimi, pilnując, by żadna z kobiet nie uciekła. Kilka razy w tygodniu którąś z nich prowadziła do jego pokoju, nienawidząc się za swą słabość, lecz wiedziała, że był to dla niej lepszy wybór. Może nie właściwszy, ale z pewnością lepszy. Nie zamierzała ot tak pozwolić mu położyć na niej rąk.

Przez te trzy lata dotarło do niej, że światu, w którym żyje, daleko do idealnego i czasem trzeba poświęcić kogoś dla własnego dobra. Poznała tę jego część, o której istnieniu nie miała dotychczas pojęcia i momentami naprawdę żałowała, że tak się stało. Jaka jednak była alternatywa?

To właśnie ona mogła właśnie wychodzić brudna, skalana, spod prysznica, niczym potrzaskana porcelanowa lalka. I jeśli ktokolwiek pozwoliłby jej cofnąć się w czasie, podjęłaby tę samą decyzję. Poświęciłaby jeszcze raz każdą z tych dziewcząt po kolei, byle tylko nie wpaść w ręce mężczyzny.

– Widzę, że traktujesz swoją rolę poważnie. – Podskoczyła, słysząc chłodny ton głosu tuż za sobą. Docisnęła bardziej ręcznik do kobiety, która wybiegła szybko z łazienki, czemu Natsuki wcale się nie dziwiła, kto bowiem chciałby przebywać w tym samym pomieszczeniu, co jego oprawca.

Odwróciła się przodem do mężczyzny, który odgarnął dłuższe blond włosy z czoła i uśmiechnął się kpiąco.

– Nie żal ci ich? – spytał, a Uchiha prychnęła, chcąc stworzyć choćby pozory, że się go nie boi. Przez te trzy lata radziła sobie w konfrontacjach z nim, ponieważ wiedziała, że nie wolno mu jej jeszcze dotknąć.

Całą swoją siłą woli zmusiła się do pozostania w miejscu, gdy zrobił krok w jej stronę, stając tuż przed nią. Wystarczyło dodatkowe kilka centymetrów i poczułaby jego ciało stykające się z jej własnym.

Przełknęła ślinę, walcząc z nagłymi mdłościami. Z trudem uniosła głowę, by spojrzeć mu w twarz, choć gdyby miała być całkowicie szczera, wolałaby mu na nią napluć.

– Oczywiście, że mi żal. Nikt z własnej woli nigdy by cię nie tknął nawet kijem – wycedziła, splatając ręce na piersi, by się od niego choć trochę odgrodzić. W odpowiedzi Kondou roześmiał się jedynie, obrzucając ją pełnym politowania wzrokiem.

Nagle pochylił się gwałtownie, a jego twarzy znalazła się tuż przed jej i Natsuki mimowolnie się wzdrygnęła.

– Przyprowadź kolejną, Natsu. Albo w końcu zajmij jej miejsce. Nie pogardzę twoim ciętym językiem w moim pokoju – wyszeptał, aż w końcu Uchiha odepchnęła go mocno od siebie i spojrzała na niego ze wstrętem.

– Wolę zdechnąć niż pozwolić ci się tknąć, Takumi. A jeśli masz co do tego jakiekolwiek obiekcje, porozmawiaj z tatusiem. W końcu to on decyduje za ciebie o wszystkim – powiedziała drwiąco.

Naprawdę miała ochotę skręcić mu kark. Tym bardziej frustrujący był fakt, że mogłaby to zrobić bez problemu. Takumi nie był shinobi, był jedynie rozpuszczonym paniczykiem, traktującym ludzi jak swoje zabawki. Był zwyrodnialcem, znęcającym się nad kobietami, ponieważ uważał je za gorszy sort. Mogłaby pozbyć się go w kilka sekund, gdyby nie miała na uwadze dobra wioski.

Trawa w tym właśnie dniu kończyła kontrakt handlowy z Liściem.

W końcu mogła uciec, musiała tylko poczekać na powrót starszego Kondou. Wszystko przygotowała, łącznie z zebraniem broni, w czym pomogła jej jedna z dziewcząt, która pragnęła wydostać się z tego miejsca jeszcze bardziej niż Uchiha, lecz ciężko się było temu dziwić.

– Świetnie. Przyprowadź tę najmłodszą – odparł z zadowoleniem i Natsuki z wahaniem spojrzała przez otwarte drzwi łazienki w stronę szesnastolatki. Dokładnie w jej wieku była, gdy tu trafiła i zdawała sobie sprawę z tego, że mogła wtedy znaleźć się w tej samej sytuacji. I kiedy dziewczyna odwzajemniła jej spojrzenie, Uchiha ujrzała jedynie rosnące przerażenie, przez które niemal pożałowała swojej decyzji.

Przybrała jednak na twarz maskę obojętności i podeszła do niej, bez wahania wyciągając dłoń. Chwyciła jej rękę, ściskając ją mocno, pragnąc choć trochę dodać nastolatce odwagi. A potem bez słowa pociągnęła ją na korytarz za mężczyzną, ignorując to, że zaczęła się szarpać. Kiedy stanęli przed jego pokojem, dziewczyna wyrwała jej się i cofnęła.

– N...nie chcę. To ty powinnaś to robić! Dlaczego mamy to znosić za ciebie?! – wykrzyczała i Natsuki poczuła się, jakby uderzono ją w twarz, choć przecież było to prawdą.

Takumi obserwował je z kpiącym uśmiechem, dopóki Uchiha nie chwyciła dziewczyny mocno za ramię i siłą wepchnęła ją do pokoju, by zatrzasnąć za nią drzwi, po czym spojrzała na niego beznamiętnie.

– Miłej zabawy – powiedziała lodowatym tonem, który tak rzadko u niej słyszał, po czym odwróciła się i odeszła, nie odwracając głowy ani razu.


******

Oznaczenie M wleciało, przezorny zawsze ubezpieczony. Jeśli komuś te tematy nie leżą, to uprzejmie proszę, aby się nie męczył, a ja zrozumiem, ponieważ nie każdemu mogą one pasować. Tym, którzy zdecydują się zostać i zobaczyć dalszy losy Natsu dziękuję za to, że nadal ze mną są :) 

Jak widzicie poszliśmy z akcją nieco do przodu, nasi bohaterowie już nie są takimi dzieciaczkami, jak wcześniej, zobaczymy, co z nich wyrosło :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro