Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cela śmierdziała.

Nieprzyjemny odór szczyn, brudnych ciał i metaliczny krwi atakował zmysły dziewczyny, sprawiając, że w pierwszej chwili miała ochotę zwymiotować. Zaciągnęła się raz, mocno, po czym otworzyła usta i wzięła trzy głębokie wdechy, przyzwyczajając węch.

Brak możliwości jakiegokolwiek ruchu drażnił ją z każdą kolejną sekundą, o zaciśniętych na jej nadgarstkach i kostkach skórzanych pasach nie wspominając. Czuła się niczym zwierzę, powstrzymane przed wykonaniem kolejnego kroku ku ofierze, sprowadzone do roli zdobyczy, którą przecież nie była.

Ostatecznie nie była też co do tego pewna.

Samo wspomnienie przyjaciela, wydającego ją władzom wioski, wzbudzało odrazę i gniew w czystej postaci. Nieważne, jak bardzo się nie zgadzali, jak odmienne pozostawały ich poglądy, wciąż byli drużyną, a on sam podobno ją kochał. Jak zatem mógł własnoręcznie skazać na śmierć kogoś, kto był mu tak drogi?

Tak ogromne kłamstwa...

Czy naprawdę karmił nimi ją, czy może raczej samego siebie? Czy miłość nie sprawiała, że pragnęło się dobra i bezpieczeństwa drugiej osoby? Tymczasem on wydał ją na śmierć, usprawiedliwiając swą decyzję sprawiedliwością i prawilnością, których sam nie posiadał.

Natsuki zatrzęsła się, a jej chakra z pewnością dałaby o sobie znak, gdyby nie jutsu nałożone na jej punkty.

Ciemność, spowodowana zasłoniętymi maską oczami, sprawiała, że wraz z uczuciem gniewu pojawiło się również inne. Uświadomiła sobie, że tak naprawdę po raz pierwszy czuła strach – obawę o własne życie. Nie chodziło już o skaleczenia, o rany, o utratę moralności. Chodziło o samo istnienie.

To przytłoczyło ją na tyle, że zmusiła się do wzięcia ponownie kilku głębokich wdechów, by się uspokoić.

– Natsuki – Głos ojca, dochodzący spoza celi skierował jej myśli ku innym torom i nagle pomyślała, że liczy na to, by nie było z nim matki. Nie potrafiła nie uśmiechnąć się gorzko, niemal z pewnym rozżaleniem, gdy pomyślała o tym, jak musiała wyglądać w oczach rodziców.

Nie myliła się zbytnio, podejrzewając, że tragicznie. Sasuke początkowo nie był nawet pewien, jak się zachować. Widział ją w stanie identycznym, w jakim sam znajdował się po wojnie – splątany, zamknięty, traktowany niczym morderca, którego wioska pragnęła się jak najszybciej pozbyć. Z tą różnicą, że jego córka naprawdę zabijała; z zimną krwią i choć mężczyzna potrafił zrozumieć jej wybory w pełni, to jednak nie potrafili tego inni. Nie żyli w świecie przepełnionym sprawiedliwością, lecz ułudą. Nieważne, jak bardzo Naruto starał się być dobry, wokół niego wciąż krążyły jadowite węże, kryjące się przed światem, a jednocześnie na tyle sprytne, by rozszerzać swe wpływy. Dopóki nie wymarliby oni i ich nauki, przekazywane podwładnym, wioska i nacja nie miały szans na bycie pozbawionymi zła, przynajmniej tego sprawującego władzę.

– Przyszedłeś mnie pouczać? – zarzęczała, nie zdając sobie wcześniej sprawy z tego, jak wyschnięte było jej gardło. Dźwięk, który się z niego wydobył, w niczym nie przypominał jej naturalnego głosu.

Sasuke westchnął ciężko, po raz ostatni, acz wyjątkowo krótki, zastanawiając się nad podjętą wcześniej decyzją.

– Posłuchaj mnie uważnie. Nie jesteś tu z powodu złośliwości tego chłopaka. Starszyzna przedstawiła mu alternatywę: przyprowadzenia cię martwej, gdyby nie pomógł cię pojmać. Nieważne, jak z reguły inteligentny by był, wystraszył się i zrobił to, co wydało mu się jedyną opcją. Obiecali, że cię nie zabiją, ale wszyscy wiemy, że ich słowa są niewiele warte. 

Prychnęła rozjuszona.

Po raz kolejny ktoś stawał po stronie, która znajdowała się w opozycji do jej własnej. Natsuki nie obchodziło już dobro sprawy, poprawność polityczna, wskazówki sumienia. Widziała ogólny, finalny efekt decyzji swoich i ludzi wokół – została sama, skazana na śmierć.

I wciąż znalazł się ktoś, kto próbował jej wmówić, że powinna coś zrozumieć.

– Ma mnie to pocieszyć? – zakpiła, po czym spoważniała. – Co widzisz, tato? Patrząc na mnie w takim stanie... Jesteś dumny, a może dotknął cię zawód, rozczarowanie, że klan Uchiha po raz kolejny zostanie oczerniony, tym razem poniekąd nie bezpodstawnie? – spytała znużonym tonem, choć naprawdę ciekawiła ją odpowiedź mężczyzny. Pragnęła odczuć jakąkolwiek, choćby najmniejszą, emocję, która nakierowałaby ją na to, co naprawdę myślała o niej jej najbliższa rodzina.

– Jutro zostaniesz skazana. – Wciągnęła ze świstem powietrze, nim faktycznie dotarła do niej powaga sytuacji. – Władze Konohy postarały się o to, aby nie było odstępstwa od tej decyzji. – Przez moment miała ochotę roześmiać się gorzko. Czy obrót spraw mógłby być bardziej przewidywalny?

Czyżby do samego końca podświadomie wierzyła w sprawiedliwość wioski? Czy naprawdę naiwność, wpojona jej za dziecka, akurat teraz dawała o sobie znać?

– Dlaczego mnie to nie dziwi? – spytała retorycznie, a Sasuke na moment zamarł. Może spodziewał się choćby odrobiny skruchy ze strony dziewczyny?

Nagle dotarło do niego, że nie była taka, jak on czy nawet Itachi. Nie liczyło się dla niej dobro ogółu jak dla jego brata. Nie dbała o ludzkie życie jak on. Nie ograniczała się i – pomimo samolubności – nie bała się złamać łańcuchów moralności, by sięgnąć celu. Była taka, jak on sam kiedyś sądził, iż będzie.

– Natsuki. On naprawdę myślał, że robi dobrze. – Poczuła łzy, piekące jej powieki, zupełnie, jakby próbowały siłą wydostać się na zewnątrz.

Wiedziała, że Kageyama chciał dobrze. Nieważne, jak dziwne były jego sposoby, ona doskonale rozumiała, że nie pragnął jej krzywdy. Wiedziała to podświadomie, jakby było to podstawą jej istnienia, a jednocześnie nie potrafiła przełknąć gorzkiego rozgoryczenia spowodowanego jego zdradą. Przecież skoro ona rozumiała, to on też powinien.

Pomimo kłębiących się w jej głowie myśli, roześmiała się, maskując tym nagłą niepewność i wyrzuty sumienia. Jak niesamowity był fakt, że zaledwie marna wzmianka o Arinarze wywoływała w niej takie emocje...

– Wyszło, jak wyszło. Chujowo, ale stabilnie – powiedziała w końcu, nie potrafiąc ukryć rozgoryczenia i Sasuke zrozumiał, że to nie ona sama stanowiła problem, lecz jej podejście.

Była pełna kompleksów – wiedział to on, Sakura, a nawet Sarada. Wszyscy, którzy kiedykolwiek weszli w kontakt z Natsuki, zdawali sobie sprawę z tego, jak bardzo się nie doceniała. I finalnie nawet Temari, pchająca ją do przodu, nie potrafiła wyplenić niepewności, które zapuściły korzenie w umyśle nastolatki, a utrzymały się aż do wieku dorosłego. A kiedy już zdała sobie sprawę ze swojej siły, wykorzystała ją do zemsty.

– Jutro, zanim nałożą na ciebie kolejne jutsu, wywloką cię stąd do sali skazań. Wtedy zrób, co trzeba. – Gdyby mogła, otworzyłaby szeroko oczy ze zdumienia. Po chwili poczuła, jak jutsu wiążące jej chakrę znika, a do jej ciała dotarła pełna swoboda, którą wcześniej utraciła.

*

Czekał na sygnał ojca dziewczyny, stojąc tuż obok Kageyamy i Sakury. Ciałem starszej kobiety wstrząsały dreszcze, gdy obserwowała własną córkę, wyprowadzaną przez członków ANBU z celi. Pozbawiona przez ciężkie łańcuchy i pasy możliwości ruchu górną częścią ciała, niepozbawiona jednak widoku. Sądzili, że nie będzie w stanie aktywować Sharingan.  Chakra Natsuki była całkowicie wyciszona, ale Kuro był pewien, że gdyby mogła – szalałaby.

– Uchiha Natsuki, zostajesz skazana na śmierć za zabicie członków ANBU, cywili z Wioski Trawy i naruszenie bezpieczeństwa i spokoju Konohy. – Tsunade, za którą w, ironicznie wręcz, bezpiecznej odległości stała Starszyzna, ogłosiła wyrok i Seijūrō nie mógł oprzeć się wrażeniu, że czerpała z tego jakąś satysfakcję, choć jej źródła nie znał. Na ton jej głosu Kageyama drgnął, po czym zmrużył oczy, a Kuro miał ochotę się roześmiać.

Wiedział, że zerwanie układu, jaki zawarł ze Starszyzną przez nich samych, pozbawiło go zaufania do wioski – o wiele za późno. Dlaczego jednak wciąż stał spokojnie i tylko obserwował? Seijūrō nie był pewien, jakie były teraz plany Kageyamy, ale cisza, która mu towarzyszyła, stanowiła zapowiedź burzy. Czuł to.

I gdy przed Natsuki stanął egzekutor, a na jej ustach pojawił się szeroki, kpiący uśmiech, Kuro zamarł, gdy zauważył ruch brata. Zanim ktokolwiek z nich zdołał zareagować, chłopak znalazł się tuż za parą Starszych, a sekundę później ostrze jego katany przecięło powietrze i ciała staruszków, a ich głowy, oddzielone od korpusu przetoczyły się po podłodze, sprawiając, że wszyscy znajdujący się w sali zamarli, patrząc na niego zszokowani. Podłoga spłynęła krwią, gdy ciała upadły na nią z głośnym łupnięciem, a Tsunade dopiero po kilku sekundach wyrwała się z otępienia.

– Pojmać go! – krzyknęła do zebranych członków ANBU, a ci natychmiast przystąpili do ataku.

Seijūrō obserwował każdy płynny ruch brata, na którego twarzy widoczne były jedynie skupienie i zimna obojętność, gdy pozbawiał życia kolejnych shinobi. Żadnych niepotrzebnych szamotanin, jedynie czysta precyzja i brak wahania. Oto w końcu mogli zobaczyć pełnię jego możliwości i bezwzględność, która cechowała go na każdej misji dla skrytobójców.

– Uchiha, Sakura! Na co czekacie?! – Tsunade zwróciła się do małżeństwa, lecz Sasuke włożył dłoń do kieszeni, nim spojrzał kobiecie w oczy, po czym aktywował kekkei-genkai. Była Haruno zawahała się, po czym odwróciła wzrok.

– Nie wybiorę po raz kolejny wioski ponad własne dziecko, przepraszam, szanowna Tsunade – szepnęła, a następnie ruszyła biegiem w stronę Natsuki, by w końcu zamknąć ją w szczelnym uścisku. – Natsu!

Kuro westchnął, rozglądając się. Ciała shinobi leżały, pozbawione ducha, jego brat stał pośrodku nich z zakrwawioną kataną u boku, a Natsuki, ignorując Sakurę, patrzyła ponad jej ramieniem prosto na Kageyamę, wyraźnie nie rozumiejąc, dlaczego zdecydował się ją uratować i to w taki akurat taki sposób.

– Nie rozumiem – wyszeptała, ale przez ciszę i echo, niosące się wzdłuż kamiennych ścian, słyszeli ją wszyscy.

– Nie musisz. 


*****

Musiałam dokończyć dzisiaj, ponieważ wczoraj miałam autentycznie dość XD Do drugiej w nocy pisałam, zmieniałam, aż finalnie musiałam przełożyć resztę na dziś x) Rozdział krótszy niż poprzednie, ale w sumie zbliżamy się ku końcowi... Także tego XD Trochę nam się zamotało, ciekawe co tam u Naruto, nie? XD Mam nadzieję, że się podobało<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro