|01 - Słaby obrońca|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sytuacja wyglądała nie za ciekawie.

Trzech mężczyzn, z pewnością nie wyglądali jak uczniowie liceum, otaczało przy murze starego budynku, dziewczynę. Byli od niej o wiele więksi i patrzyli na nią ze złością i nienawiścią w oczach. Niestety w okolicy, do której ją zaprowadzili, mało kto zaglądał i większość ludzi, którzy ich mijali, przechodzili obojętnie, śląc wyłącznie krótkie spojrzenie.

Na zewnątrz zdążyło się już ściemnić, a przez fakt, że miejsce, w którym się znajdowali, było otoczone z każdej strony przez wysokie budynki, które zostały opuszczone, a latarnie ledwo co świeciły, wydawało się, jakby był już późny wieczór.

- I co? - zapytał jeden z mężczyzn i popchnął mocno dziewczynę na pomalowaną graffiti ścianę. [_] uderzyła o nią plecami, ale nie poczuła większego bólu. Głowę przez cały czas miała spuszczoną, nie patrząc na bandytów. - Już nie masz odwagi, żeby na nas patrzeć z wyższością, hm?!

Westchnienie opuściło usta [_]. Nie rozumiała, o co w ogóle chodzi. Nie odczuwała względem nich strachu, jakby nie spojrzeć tego typu sytuacje przytrafiały się dość często. [_] w końcu stwierdziła, że ma wielkiego pecha, jeśli chodziło o ludzi, albo z jej spojrzeniem było coś nie tak. Dziewczyna mlasnęła niezadowolona językiem i oparła się wygodniej o ścianę, kładąc na niej jedną nogę. Ręce założyła na biust i zamknęła oczy, zastanawiając się, co powinna zrobić.

- Jeszcze nas lekceważysz?! - warknął jednej i uderzył pięścią tuż obok jej głowy.

[_] zamrugała zdziwiona i spojrzała na jego dłoń obok siebie. Z knykci mężczyzny zdarła się skóra i po chwili ze zranionych miejsc, zaczęła sączyć się krew. [_] zagryzła dolną wargę i spojrzała w oczy napastnika.

- Nie jestem pewna czy chciałeś zranić siebie, czy mnie, ale i tak nie powinieneś tego robić. Musi cię teraz naprawdę boleć... - powiedziała ze szczerym współczuciem w głosie.

Mężczyzna cofnął zaskoczony dłoń i spojrzał na resztę swoich ludzi. Podobnie jak on, również byli zdziwieni całą postawą i zachowaniem dziewczyny. Zaciągnęli ją tu po tym, jak spojrzała na nich z obrzydzeniem i wyższością, jakby była kimś lepszym, kiedy okradali grupkę dzieciaków. Chcieli dać jej nauczkę, że na nich nie powinno patrzeć się w taki sposób. Teraz odnosili wrażenie, jakby ich lekceważyła, jednocześnie się martwiąc. Nie przygotowali się na to!

- Co jest z tobą nie tak?! - zapytał głośno i chwycił [_] za kołnierz koszuli, przyciągając blisko swojej twarzy. Dziewczyna ledwo dotykała ziemi palcami. Wciąż nie okazywała żadnego strachu.

- Czasami sama się zastanawiam... - mruknęła cicho.

Nie kłamała. Dużo osób powtarzało jej, że była dziwna. W rodzinie, w szkole, nawet w miejscach, do których chodziła po raz pierwszy, zawsze słyszała od kogoś, że nie była normalna. Próbowała to zmienić, ale nie należało to do rzeczy łatwych, kiedy nie wiedziało się, w czym leżał problem.

- Weź ją, po prostu zabij - zaproponował jeden z mężczyzn, mając dość szopki, która się odbywała. Dziewczyna w każdym z nich zostawiła dziwne poczucie wstydu, a to nie było coś, co lubili czuć.

- Wiesz, że jeśli to zrobisz, pójdziesz do więzienia, prawda? - zapytała i podniosła ręce do góry w geście poddania. Nie spieszyło się jej umierać.

- Huh?! - warknął na nią i wzmocnił uścisk na kołnierzu, lekko ją dusząc. - Złamię ci szczękę, żebyś w końcu się zamknęła!

Bandyta zamachnął się, a [_] zamknęła szczelnie oczy, nie chcąc widzieć pięści, która celowała w jej twarz. Zagryzła dolną wargę i czekała. Nim nadszedł ból, usłyszała czyjś głos.

- Oi!

Trójka mężczyzn spojrzała w tamtym kierunku, a [_] otworzyła delikatnie oczy, równie zerkając na nowo przybyłą osobę. Nie ulżyło jej w tamtym momencie. Gdyby miała go opisać, powiedziałaby, że wyglądał jak osoba, która myślała, że była fajna i dobrze wyglądała, a prawda była taka, że wszystko wyglądało kiczowato. Czarne włosy położone na żelu, ubrany w jakiś czarny strój. Wyglądał na słabego, więc [_] miała bardzo złe przeczucia.

- Idź sobie, nie masz z tym nic wspólnego - powiedział trzymający ją mężczyzna, ostrzegając, żeby lepiej stąd zniknął. On za to podszedł bliżej, a bandyta puścił [_] która stanęła na równe nogi.

- Nie zignoruje kobiety w potrzebie - powiedział poważnie, a [_] na jego słowa zamrugała zdziwiona.

Wszystko potem potoczyło się bardzo szybko. Chłopak, który chciał robić za rycerza w lśniącej zbroi, został pobity przez trójkę mężczyzn, choć też udało mu się zadać kilka ciosów. Wciąż stał na równych nogach, ale bandyci stwierdzili, że znudziło im się to całe przedstawienie i odeszli, śmiejąc się z sukcesu, który osiągnęli. [_] spojrzała na zranionego chłopaka i do niego podeszła.

- Skoro jesteś tak słaby... Po co w ogóle się wtrącałeś? - zapytała powoli i patrzyła na niego z niezrozumieniem.

- Och... Po prostu - powiedział, a na jego policzkach wykwitły czerwone rumieńce, kiedy [_] chwyciła go za policzki i przybliżyła jego twarz do swojej. Kciukiem dotknęła jego rany na wardze i otarła krew. - Sano Schinichiro - wypalił, nawet nie myśląc. Zawsze chciał wyglądać przy kobietach jak ktoś fajny. Nigdy to nie wychodziło, a on szczerze nie wiedział dlaczego.

- Och, ładne imię - stwierdziła, ale nie zdradziła swojego. - Dzięki za chęć pomocy, ale było w porządku, nie potrzebowałam jej - powiedziała i puściła jego twarz, oddalając się kilka kroków.

- A twoje to...? - zapytał. Naprawdę chciał wiedzieć. Dziewczyna czymś go zainteresowała i liczył na to, że będzie dane mu ją lepiej poznać.

- Teraz to nieważne. - Po raz kolejny przyjrzała się Schinichiro i z cichym westchnieniem chwyciła go za dłoń, ciągnąc za sobą. - Najpierw trzeba cię opatrzyć. Nie powinieneś wcinać się w bójki, kiedy nie potrafisz walczyć.

Schinichiro nie protestował. Szedł za nią grzecznie, słuchając jej wywodu. Nigdy nie był świadiem takiej sytuacji, więc nie wiedział, jak powinien się zachować. Spojrzał za siebie, gdzie stali jego przyjaciele, którzy wyglądali na równie zaskoczonego co oni.

Wakasa uśmiechnął się w jego stronę, a Takeomi wystawił kciuka w górę, życząc przyjacielowi szczęścia. Nie wiedzieli, co się stało, ale widok dziewczyny, która trzymała Schinichiro za rękę był tak bardzo nieprawdopodobny, że nie wierzyli, że będzie dane im go kiedykolwiek zobaczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro