09.12 | Nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oliver Wood x Reader

Dzisiaj Miał być rozgrywany kolejny mecz quidditcha, w którym brali udział gryfoni i krukoni. jeszcze sporo czasu przed meczem odwiedziłaś w dormitorium swojego najlepszego przyjaciela, Olivera. Weszłaś do pokoju, czym od razu twoim oczom ukazał się chaos, który opanował całe pomieszczenie. Wiele ubrań leżało na ziemi, a gdzieniegdzie pokazywały się drobne bombki, które z wrażenia spadły z choinki w wolnej części podłoża. 

— Mam nadzieję, że za bardzo ci nie przeszkodzę... — zaczęłaś, zamykając drzwi i stając przy ścianie. 

— [T.I], o Merlinie! Przepraszam cię najmocniej za taki rozgardiasz, ale sam nie wiem ile warstw ubrań mam na siebie ubrać na taką pogodę...

— W porządku, nie jestem przecież zła. Aczkolwiek tak nieco dziwnie patrzy się na taki bałagan w twojej części dormitorium... — dodałaś, lekko uśmiechając się — Ale mniejsza o to. Przyszłam do ciebie, życzyć ci z szczęścia i wygranego meczu, bo na to zasługujecie. Będę mocno trzymać kciuki z trybun i jestem stuprocentowo pewna, że zwycięstwo jest już wasze — chłopak wychylił się zza otwartych drzwi szafy i spojrzał na ciebie ciepło. 

— Dziękuję, [T.I]. Z całego mojego serca ci dziękuję — uśmiechnął się pogodnie — Mam nadzieję, że wygramy ten mecz, bo niewiele punktów brakuje nam do pucharu!

— Wierzę, że tak będzie, Olly — rzekłaś, na co chłopak lekko się zarumienił, słysząc swoją "ksywkę", którą od początku waszej przyjaźni się do niego zwracałaś — To ja już nie przeszkadzam. Wygracie ten mecz, jestem tego pewna — posłałaś mu swój uśmiech, po czym cicho wyszłaś z pokoju i udałaś się na trybuny, na które coraz więcej schodziło się uczniów. 

❄️❄️❄️

Po wygranym meczu gryfonów, którzy oficjalnie otrzymali puchar Quidditcha, rozgarzała wszelka radość i szczęście, w większości okazywana okrzykami na korytarzu czy śpiewaniu wesołych piosenek jakie tylko przyszły im do głowy. Śmiałaś się pod nosem, obserwując zawodników przed sobą, gdzie potem za nimi weszłaś do pokoju wspólnego Gryffindoru. 

— WY-GRA-LIŚ-MY TOOOO! — jeden z części drużyny zawołał głośno, a reszta zawtórowała mu. 

— To może dzisiaj jakaś impreza, co? Trzeba to uczcić! — dodał drugi, na co wszyscy jak jeden mąż odpowiedzieli mu twierdząco. 

— Wszyscy gryfoni! Impreza dzisiaj o dziewiętnastej! Obecność obowiązuje każdego! — podsumował trzeci, a cała reszta zawołała z radości i udała się do swoich dormitoriów. 

Ty tylko obserwowałaś ich radość z założony rękami na piersiach, gdy nagle zza ciebie wyjawił się kapitan całej drużyny.

— Czasem naprawdę zachowują się jak dzieci — zaśmiał się, stając obok ciebie. 

— To fakt. Ale jednak widzenie ich szczęśliwych ma to coś w sobie — uzupełniłaś. 

— Masz rację. Wejdziesz do mnie na chwilę?

— Mam ci pomóc posprzątać? — prychnęłaś, ale na twojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. 

— Nie musisz. Jakoś to potem ogarnę. Chodź — złapał cię za rękę i zaprowadził do pokoju, gdzie okazało się, że byliście sami — Byli tu przed chwilą, ale szybko się zmyli, bo uznali, że idą na kremowe piwo. 

— Też bym chętnie wyszła... Dawno mnie tam nie było... — wyznałaś — Za dużo tych prac domowych i po prostu czasem chciałabym odpocząć od tych obowiązków... — zerknęłaś na swoją plakietkę pani prefekt. 

— No cóż, ale powinnaś się też z tego cieszyć, że masz takie zadanie — jego wzrok nagle spoczął na twoich tęczówkach, a sam brunet przybliżył się do ciebie — Słuchaj, [T.I], chciałbym ci coś powiedzieć...

— Tak? Mam się bać?

— Nie, nie musisz — jego kąciki ust drgnęły ku górze — Chciałbym ci bardzo podziękować za to, że zawsze trzymasz za mnie kciuki. Za to, że zawsze jesteś przy mnie, kiedy tego potrzebuję. Za to, że jesteś jedyną, która mnie szczerze rozumie. Naprawdę jestem ci wdzięczny do końca mojego życia. 

— Jestem twoją przyjaciółką, więc niby dlaczego miałabym cię nie wspierać i nie stac zawsze po twojej stronie? — powiedziałaś, ale słowo "przyjaciółką" z wielkim trudem przeszło przez twoje gardło. 

Nagle Oliver pochylił się ku tobie, że wasze czoła dotknęły się, a usta dzieliły ostatnie centymetry. Jego dłonie spadły na twoje biodra, przez co delikatnie przyciągnął cię do siebie. 

— Przyjaciółką? Uwierz mi, że od dłuższego czasu nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką — odparł pewnie, powodując u ciebie miękkie nogi, po czym zniszczył ostateczną odległość między wami i pocałował cię z pasją i wielkim uczuciem, jakim darzył cię już tyle czasu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro