16.12 | Po prostu zamknij się, Granger

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dramione [Draco Malfoy x Hermione Granger]

Wojna o Hogwart zakończyła się. Trochę musieliśmy poczekać na skończenie ostatniego roku i zdanie owutemów w szkole magii przez remonty, ale później z uśmiechem na twarzy wszyscy wróciliśmy pociągiem na Kings Cross, gdzie rozstaliśmy się ze sobą - jedni na krótki czas, inni na dłuższy, a jeszcze inni na zawsze. Cóż, pożegnania są ciężkie. Wiedziałam, że z Harrym chcę kontynuować przyjaźń, bo jest niesamowitym chłopcem. Z Ronem pogorszyła mi się jakiś czas relacja, sama nie wiem z jakiego powodu. Z dnia na dzień przestał się do mnie odzywać, ale też nie chce wyjaśnić czemu to robi, bo sądzi, że ja o tym doskonale wiem. I ja myślałam, że mogę być z nim w szczęśliwym związku! To jest jeszcze dziecko, a nie mężczyzna! 

Wciągnęłam swoje walizki na peron i postawiłam blisko siebie, po czym rzuciłam spojrzeniem na całe grono uczniowskie naszego rocznika. Przytulenia przyjaciół, drobne i namiętne pocałunki zakochanym w sobie par i uściśnięcia dłoni na pogodzenie się. Cudowny i wyjątkowy czas. 

— Granger — nagle z melancholii wyrwał mnie męski głos, którego bardzo dobrze znałam. Ale spodziewałam się po nim z akcentem chłodu i wrogości, a nie takiego ciepła, jak teraz. 

— Malfoy? — odwróciłam się przodem do blondyna, który z nieco zwieszoną głową stał krok odstępu ode mnie. 

— Jakie masz plany na przyszłość?

— Cóż, na razie chcę odpocząć. Chwilowo odciąć się od tego, co wszyscy przeżyliśmy. A potem los zadecyduje, czym będę się zajmować, ale przeczuwam, że będzie to praca w Ministerstwie. A ty? Co planujesz?

— Na ten moment? Nic. Jedyne, czego jestem pewien to odpoczynku od tego wszystkiego — położył dłoń z tyłu na swojej szyi, lekko drapiąc się po niej. 

— To w takim razie życzę ci dobrego zrelaksowania się i późniejszej znalezionej drogi w przyszłość — uśmiechnęłam się delikatnie, chwytając w dłoń swój plecak i kufer z resztą moich rzeczy. 

— A co z nami? — Draco złapał mnie gwałtownie za ramiona, spoglądając mi w oczy — Nie zaprzeczysz, że...

— To, co nas łączyło to przeszłość. Nie możemy być razem. Jesteśmy kompletnie różniącymi się od siebie osobami. To nie ma prawa się udać... — z wielkim trudem wypowiedziałam te słowa, ale nie mogłam odwzajemnić spojrzenia, aż do końca, kiedy to na moment zrobiłam. 

Czułam, że go tym ranię. Ale nie potrafiłam inaczej. To, że ciągnęło nas do siebie to nie jest rzecz, która przeważy wszystko. Ale mówiąc to, raniłam też siebie, bo mimo tego, co się stało, zaczynałam coś do niego czuć... 

— No wreszcie! Parka zakochanych się odnalazła! No już! Gdzie pocałunek? Albo może coś więcej i głębiej niż pocałunek, co? — Ron zdawał się mieć z tego ubaw, gdy podszedł do nas. 

— Zamknij się, rudzielcu, bo pożałujesz tego, co powiedziałeś — warknął w jego stronę blondyn. 

— Wielkie mi halo! Bić się chociaż potrafisz bić?

— Nie muszę się bić, by dotarło do ciebie to, że jesteś skończonym idiotą — syknął — Musisz nie mieć żadnych uczuć, skoro po waszym zerwaniu w Hogwarcie z taką łatwością zacząłeś na nią nagadywać i udawałeś nieustraszonego pewniaka na świecie. Jak można być takim zarozumiałym debilem, by zrobić coś takiego takiej kobiecie jak ona? — Draco spojrzał na mnie z troską, a potem przybrał na twarz maskę obojętności i złości na niego, dodając — A teraz wara mi od niej, bo nawet nie dorastasz jej do pięt. 

— Aleś ty w nią wpatrzony jak w obrazek! Popatrz co ci zrobiła... Pięknie cię urządziła! — rzucił Ron. 

— Jeszcze jedno słowo, a będzie musiała przyjechać po ciebie karetka i być może już nigdy nie będziesz mógł pobawić się z Lavender w sypialni, co ty na to? — złapali kontakt wzrokowy, a potem Malfoy odszedł od niego, wychodząc z peronu. 

— Draco! — wymsknęło mi się z ust głośniej niż się spodziewałam, przez co usłyszeli to inni tutaj zgromadzeni. 

Upewniając się, że żaden mugol nie widzi, co właśnie robię, wyszeptałam zaklęcie zmniejszające mój kufer, którego niczym figurkę wrzuciłam do plecaka i ruszyłam biegiem za chłopakiem. Na szczęście nie wyszedł daleko — stał w tłumie osób, którzy czekali na swój pociąg. 

— Wyjeżdżasz? — zapytałam, kiedy zatrzymałam się obok niego. 

— Tak chcę spędzić odpoczynek. Tak jak ci mówiłem. 

— Draco... Proszę, daj mi chwilę. Mam ci coś do powiedzenia. 

Skinął głową, zerkając na mnie, lecz w momencie, gdy chciałam zacząć mówić, sięgnął do kieszeni w spodniach i wyjął małą, szklaną kulę śnieżną. Tą, z którą wiązało się wiele przyrzeczeń, obietnic, czułych słów i po prostu bycia obok siebie. Tak przynajmniej wyglądało to z mojej perspektywy. 

— Nadal ją masz? 

— Jak widać. Zabrałem ją stamtąd na pamiątkę, by przypominała mi same dobre chwile, jakie przeżyłem w tak podłym czasie i miejscu, jakim jest dom Malfoy Manor. Nigdy tam nie wrócę, choćby nie wiem co. A ta kula to jedyna rzecz, jaka utrzymuje mnie tak szczerze przy życiu... — dodał, a ja aż zaniemówiłam z wrażenia. 

— Ja... Nie wiedziałam... Po prostu...

— Po prostu zamknij się, Granger — nagle przyciągnął mnie do siebie i pocałował przy wszystkich na dworcu, potem kładąc dłoń na moim policzku. 

Ten rozdział wyjątkowo długi mi wyszedł, bo aż 800 słów. Cóż, mam nadzieję, że was tym nie zanudziłam 😅

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro