Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez ostatnie dni dużo się działo, Lydia i Stiles powiedzieli Parrish'owi, że jest na liście śmierci. Liam został wrzucony do studni, z której na szczęście ja i Scott go wyciągnęliśmy.
Garret został zabity przez podwładnych Kate, a ja przy pomocy Derek'a jeszcze bardziej podszkoliłam się w walce.
Przez Berselków ucierpiał też ojciec Stiles'a, bardzo się o niego bałam, ale już jest dobrze.
Malia i Derek znaleźli także zwłoki watahy, do której należał Brett, ale na szczęście chłopak i jego siostra cały czas żyją.
Lydia odgadła trzecie hasło do listy śmierci, jednak nie powiedziała jakie, a ja się nie dopytywałam. Poprzednie imiona to były osoby, które nie żyją, więc pewnie to też jest osoba, która umarła, więc nie muszę się martwić.
Od tamtego dnia, kiedy Violet otruła mnie i Brett'a, cały czas piszę z chłopakiem i za niedługo ma dojść do spotkania, czyli jutro po egzaminach.
Nie powiem, stresuję się trochę.

20:32

Brett
Przyjdę jutro po ciebie czternastej.

20:32

Ja
Będę czekać, uważaj na siebie.

Przygryzam dolną wargę wysyłając wiadomość. Z Brett'em piszę cały czas i zdarza się, że nawet gadamy przez kilka godzin.
Dzięki niemu zapominam chociaż na moment o Stiles'ie i nie czuję już tej pustki, która była większa, kiedy Stilinski mnie pocałował i kazał później zapomnieć.
Brett bardzo mi w tym wszystkim pomaga, mogę go nazwać moim prywatnym seksownym psychologiem, przez którego uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Każdy zauważył, że jestem o wiele weselsza, a Stiles nie jest chyba tym zadowolony, bo cały czas widzę
, jak patrzy na mnie z grymasem na twarzy.

20:35

Brett
Nie martw się.

20:35

Brett
Powodzenia na egzaminach, trzymam kciuki :*.

20:36

Ja
Dzięki twojej pomocy z matematyką na pewno mi się uda :*.

20:36

Brett
Mam nadzieję, że opłaciło mi się przez trzy godziny tłumaczyć tobie algebrę.

20:37

Ja
Oczywiście, że tak! Wiem więcej niż ci się wydaje.

20:37

Brett
Zobaczymy na wynikach.

20:37

Brett
Ja już będę leciał, do zobaczenia śliczna :*.

20:37

Ja
Do zobaczenia wilczku :*.

Uśmiecham się delikatnie, odkładając telefon na półkę i bawiąc się włosami. Przez Brett'a dzisiaj uśmiechnęłam się więcej razy niż przez ostatni miesiąc, za co mu jestem bardzo wdzięczna.
Słysząc dzwonek telefonu, uśmiechnam się jeszcze szerzej wiedząc, że jest to Brett z jakimiś słodkimi słówkami.

— Co byś chciał, książkę? — śmieję się.

Em... Chciałem się spytać czy jutro po ciebie przyjechać... Księżniczko — słyszę zmieszany głos Stiles'a.

— Stiles?! — siadam gwałtownie — To nie tak... Ja... — zawieszam się — Czemu niby miałbyś po mnie przyjechać? — szybko zmieniam temat.

Lydia prosiła, żebym do ciebie zadzwonił — mówi cicho — Zabieram Malie, Lydie i Scott'a, więc ciebie też mogę.

— Wszystko wiadomo — przymykam oczy — Nie trzeba, sama przyjadę.

Nie musiałabyś marnować paliwa.

Uderzam wkurzona ręką o ścianę, dlaczego Stiles udawaje jakby nic się nie stało? Jakbyśmy w ogóle nigdy nie byli razem?

— Przestań — mówię zrezygnowana — Mam dość tego, że udajesz jakby nigdy nic się nie stało — warczę — Zastanów się co ty robisz człowieku.

Nie czekając na odpowiedź rozłączam się i rzucam telefon na drugi koniec łóżka.
Nie będę się zachowywała, jak on - udając, że nic się nie wydarzyło, że od zawsze byliśmy przyjaciółmi i nic nas nie łączyło.

— Stiles pieprzony Stilinski — warczę pod nosem — Dlaczego dalej brakuje mi tego dupka...

Przykrywam się kołdrą i zamykam zmęczona oczy. Co chwilę słyszę przychodzące powiadomienia, ale mam je gdzieś i po chwili zasypiam, słysząc głos Derek'a rozmawiającego przez telefon.

***

Otwieram oczy słysząc znienawidzony głos budzika, ze zdziwiniem widzę, że nie leżę u siebie w łóżku tylko u Stiles'a. Wstaję gwałtownie i widzę, jak chłopak przeciąga się i patrzy na mnie z uśmiechem.

— Od kiedy wstajesz jako pierwsza? — śmieje się.

— Ty sobie ze mnie żartujesz? Co ja tu robię? — pytam wkurzona.

— Byliśmy u Scott'a i później przyjechaliśmy tutaj — unosi zdziwiony brew — Kochanie, coś się stało?

— Nie nazywaj mnie tak — odwracam się — Nie wiem co ty wymyśliłeś, ale — odwracam się znowu, ale tym razem jestem w lofcie, a na łóżku siedzi Brett i mi się przygląda — Co jest do cholery?

— Masz piękne ciało — uśmiecha się — Nie mogę uwierzyć, że tak śliczna kobieta jest moja.

— O czym ty mówisz? Nie jesteśmy razem — robię kilka kroków w tył.

Odsuwam się pod ścianę, a do pokoju wbiega zdyszany Stiles. Jego twarz jest cała czerwona, a klatka piersiowa strasznie szybko się unosiła.

— Wiedziałem! — krzyczy wkurzony — Lily, nie słuchaj go — robi kilka kroków w moją stronę — Jest w zmowie z...

Nie kończy, bo przez brzuch przechodzi mu wielki nóż od Berselków, który trzyma Brett.
Krzyczę przerażona widząc upadające martwe ciało Stiles'a na ziemię i uśmiechniętą twarz Brett'a.

— Widzisz kochanie? To nie było takie trudne — uśmiechna się szerzej — Wiedziałem, że wreszcie ci się uda.

Patrzę na ręce, w której trzymam zakrwawiony nóż. Upuszczam go przerażona i próbuje wytrzeć ręce od krwi.

— Nie... — mówię cicho, upadając przed ciało Stiles'a — Proszę obudź się...

— Lily — słyszę cichy głos Stiles'a — Czemu to zrobiłaś? Czemu nas zabiłaś?

— Nas? — drżę.

Patrzę przed siebie i krzyczę, widząc martwe ciało Brett'a, który patrzy na mnie pustym wzrokiem, a z jego ust leci czarna krew.

Krzyczę głośno, otwierając gwałtownie oczy i siadając na róg łóżka. Z trudem łapię oddech, a wyprostowanie się powoduje wielki ból w klatce piersiowej.
Widzę, jak do pokoju wbiega przerażony Derek i widząc mój stan od razu łapie mnie za rękę.

— Spokojnie, już cii — przytula mnie.

Próbuję złapać oddech, ale cały czas się nie udaje. Przed oczami cały czas miałam martwe ciała Stiles'a i Brett'a, które patrzą wprost na mnie pustym wzrokiem.
Pamiętam kiedy jeszcze kilka miesięcy temu miałam takie same ataki i jedyną osobą, która była w stanie mi pomóc był Stiles, ale teraz go przy mnie nie ma.

— D-Derek... Nie umiem — oddycham głęboko, ale powietrze i tak nie docierało do moich płuc.

Robi mi się słabo, Derek cały czas coś do mnie mówi, ale nic nie rozumiem. Widzę, jak zabiera mój telefon do ręki i zaczyna do kogoś dzwonić, ale nic nie udaje mi się z tej rozmowy zrozumieć. Łapie się za włosy lekko je ciągnąć, a Derek mnie mocno do siebie przytula.
W tym momencie nie czuję się dobrze w jego objęciach, czuję się tak obco, dziwnie.
Łzy zaczynają spływać mi po policzkach, a ja modlę się w duchu, żeby jak najszybciej się to skończyło.

— To tylk sen — mówię cicho — To tylko sen.

— Lily to nie jest sen — Derek delikatnie głaska mnie po plecach — Masz atak paniki.

Hejka!
Rozdział nie za ciekawy, ale mam nadzieję, że w jakiś sposób się spodobał
Chciałam napisać jakiś inny, żeby nie było samych akcji co były w serialu.
Kolejny rozdział wleci jutro, a ja biorę się dzisiaj za inne książki ^^
Do zobaczenia kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro