Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NOTATKA POD ROZDZIAŁEM

Stoję w jednej z sal przed laptopami, na których jest pokazany widok z kamer. Obok mnie stoi Kira i Liam, a za mną Stiles, co w tym momencie jest dla mnie trochę niekomfortowe, bo czuję jego ciepły oddech na włosach. Przez to nie umiem się skupić na obserwowaniu kamer tylko wyobrażam sobie, jak kładzie rękę na mojej talii i mocno do siebie przytula.
Biorę głęboki wdech i przymykam oczy skupiając się na słuchu. Czuję jak odpływam, słyszę kroki, rozmowy, bicie serc, ale już nic więcej. Nasłuchiwanie ktoś mi przerywa lekko szturchając za ramię, otwieram niechętnie oczy i patrzę na tą osobę, którą okazuje się Liam.

- Nie śpij - unosi brwi - Patrz na laptopy.

- Nie śpię - przewracam oczami - Nasłuchuje - uklękam przed łóżkiem, na którym są urządzenia - Boję się o Scott'a.

- Da radę - odzywa się Stiles - Przecież jest prawdziwym alfą.

- Wierzę w niego - Kira łapie mnie za ramię - Ty też powinnaś.

- Wierzę - przygryzam wargę - Ale i tak się boję - patrzę na jedną z kamer, ale obraz na niej znika - Co jest? - wstaję z ziemi.

- Gdzie to jest? - pyta Kira.

- Na dachu - mówię razem ze Stiles'em.

- Pójdę to zobaczyć, Liam chodź ze mną - Kitsune złapała Liam'a za skrawek bluzy i wybiega z nim z pomieszczenia.

Zostaję sama ze Stiles'em przez co serce zaczyna mi bardzo szybko bić. Przygryzam wargę i patrzę kątem oka na chłopaka, ale ten stoi skupiony ze skrzyżowanymi rękoma i patrzy w ekran laptopów.
Mam dość tej niezręcznej ciszy, więc głośno wzdycham i idę w stronę wyjścia z sali.

- Idę do nich, może potrzebują pomocy - mówię.

- Nie - Stiles do mnie podbiega i łapie za ramię - Musisz tu zostać.

- Niby czemu? - unoszę brew.

- Jeśli przyłapiemy dobroczyńce to będziemy musieli go złapać, a ja sam sobie nie poradzę.

- Dobra - mówię cicho i staję znowu przed laptopami.

Patrzę na Stiles'a, który przygląda mi się z dziwnym uśmiechem i przeczesuje swoje ciemne, postawione włosy.

- Co cię tak śmieszy? - krzyżuje ręce na piersiach.

- Do niedawna myślałem, że zgubiłem tą bluzkę albo przez przypadek wyrzuciłem - śmieje się - Ale okazało się, że moja ulubiona bluzka cały czas była u ciebie.

- Twoje ciuchy były moimi ciuchami - wzruszam ramionami.

- Tak... - odwraca wzrok - Były...

- Jeśli chcesz mogę ci ją oddać - patrzę na kamery, na których obraz zaczyna znikać.

- Nie musisz, tobie w tym ładni...

- Coś jest nie tak - przerywam mu i wskazuję na kamery - Wszystkie zniknęły, musimy zobaczyć co się dzieje.

Łapię Stiles'a za rękę i wybiegam z pomieszczenia. Chłopak oplata nasze palce, ale teraz nie ma czasu na wyrywanie się czy pytanie co robi. W sumie to nawet mi się podoba i czuję miły dreszcz na plecach.
Biegniemy w stronę kostnicy, a Stiles cały czas coś do mnie mówi, ale jestem skupiona na drodze i obserwowaniu wszystkiego.
Nagle przed nami pojawia się Chris Argent z wymierzoną w naszą stronę bronią, a ja przerażona odepycham mężczyznę, który przewraca się na ziemię z jękiem.

- Przepraszam! - podbiegam do Argent'a i pomagam mu wstać z zimnej podłogi - Wszystko dobrze?

- Tak - otrzepuje spodnie - Następnym razem mnie po prostu walnij.

- Zapamiętam - uśmiecham się delikatnie - Nie mamy już widoku z kamer, ktoś musiał przy nich coś robić i to może być dobroczyńca.

- Musicie iść do Scott'a - patrzy na zegarek - Mamy osiemnaście minut, jak coś się będzie działo to dzwońcie.

- Okej - omijam mężczyznę i zaczynam biec w stronę kostnicy.

Mam gdzieś Stiles'a, teraz liczy się życie Scott'a.
Wbiegam zdyszana do kostnicy, ale nikogo tu nie ma i nie mam pojęcia czy się cieszyć, bo nic Scott'owi nie grozi. Dobroczyńca może dojść do wniosku, że go dobije i będzie miał pewność, że nie żyje. Powinnam też być wkurzona, bo go tutaj nie ma.
Opieram się o jeden ze stolików, gdzie zawsze leżą zwłoki i patrzę na drzwi, przez które wchodzi Stiles bez słowa. Między nami panuje niezręczna cisza, a ja nie wiem czy ją przerwać, czy taką zostawić, bo może znowu dojść do jakiejś kłótni, a tego nie chce. Mam już dość ciągłych spin ze Stiles'em, chciałabym, żeby między nami była zgoda i żebym mogła zapomnieć o miłości do niego.

- Jak tam z Brett'em? - pyta nagle.

- Co? - uniosłam zdziwiona brwi.

- No widziałem jak się całujecie i...

- Nie jesteśmy razem - przygryzam wargę - Nie udało się...

Przez to, że dalej cię kocham.

- Lily, muszę ci coś powiedzieć - zaczyna bawić się nerwowo palcami - Ja...

Nie kończy, bo przez drzwi do pomieszczenia wpada Chris. Wystraszona wyciągam pazury i podchodzę do Stiles'a, żeby go jakoś obronić.

- Uciekajcie! - krzyczy Chris.

Patrzę do góry i przechodzą mnie nieprzyjemne dreszcze. Za Argent'em stała jego siostra Kate, która miała umrzeć. Patrzy na nas z uśmiechem, a ja mam ochotę ją zaatakować, ale tego nie robię, bo za nią pojawiły się sługusy.

- Zabieram ciało - mówi od razu.

- Ta śmierć chyba źle wpłynęła na ciebie psychiczne - zmienian się - Jesteś jeszcze bardziej popieprzona niż kiedyś.

- Licz się ze słowami, kochana - warczy.

- Po co ci jego zwłoki? - Stiles staje przede mną, osłaniając mnie.

- Spokojnie, nie jestem Dobroczyńczą - robi krok w naszą stronę.

- I tak nie dostaniesz Scott'a - uśmiech zszedł jej z twarzy.

Chris wstaje z ziemi i podbiega do kobiety, celując w jej głowę. Uśmiecham się pod nosem widząc jej lekkie przerażenie, które chce zakryć, ale jej się nie udaje.

- Zapomniałam, że zawsze masz dwa pistolety - śmieje się.

- Odsuń się! - krzyczy zły.

- Naciśniesz ten spust? - pyta dalej się szczerząc, ale w jej oczach i tak widzę przerażenie.

- Nie chce - Chris trochę się waha.

- Nie zabijesz mnie.

- Nie pozwolę ci zabrać ciała! - krzyczy znowu.

- Macie sporo do gadania, na zewnątrz jest automat z kawą - patrzę zażenowana na Stiles'a, który patrzy na mnie z uniesionymi brwiami, a ja tylko przewracam oczami.

- Posłuchaj Kate, mamy plan - odzywa się znowu Chris.

- Zabicie Scott'a to wasz plan? Jest głupi - warczę na te słowa, a Stiles łapie mnie za ramię, żebym do niej nie podeszła.

- Chcemy złapać Dobroczyńcę, ty też jesteś na liście, więc daj nam go złapać do cholery.

- Dlatego też tu przyszłam! - warczy.

- Daj nam działać! - krzyczy, a ja aż podskoczyłam.

Pierwszy raz widzę Chris'a aż tak wkurzonego, nawet kiedy jeszcze zabijał wilkołaki to nie był taki jaki jest teraz. Zawsze był opanowany jeśli chodzi o takie rzeczy, ale Kate chyba musi go strasznie irytować, że tak robi. W sumie nie dziwię mu się, bo ta kobieta chyba każdego irytuje i mogła by już zginąć nie przemieniając się w żadnego wilkołaka czy co tam jeszcze jest, bo chyba ja się wtedy zabiję, albo wyjadę stąd, jak najdalej się da.
Kobieta patrzy na zegarek mężczyzny, który pokazuje, że zostały jeszcze trzy minuty i Scott powinien się obudzić.

- Zabierz Berselków i idźcie stąd - prosi mężczyzna - Proszę, mamy plan.

Kate patrzy przez chwilę na swojego brata, ale wychodzi z pomieszczenia zostawiając nas wszystkich samych. Oddycham z ulgą przemieniając się w człowieka i przypominając sobie o Kirze i Liam'ie, którzy na szczęście wbiegają w tym samym momencie do pomieszczenia. Czuję od nich mocny zapach potu i krwi, więc musieli walczyć z Berselkiem. Dobrze, że nic im się nie stało, bo bym się obwiniała, że tam nie pobiegłam.
Otwieramy drzwiczki i wyjeżdżamy metalowym łóżkiem, na którym leży Scott. Moje serce, jak i innych biło bardzo szybko, bo jednak istnieje szansa, że chłopak się nie obudzi, a ja wtedy popadnę w depresję jeśli stracę kolejną ważną dla mnie osobę.
Czuję, jak ktoś mnie obejmuje i po perfumach mogę stwierdzić, że jest to Stiles, który lekko się trzęsie. Nie dziwię mu się, bo może stracić przyjaciela, którego zna całe życie.
Opieran głowę o klatkę piersiową Stiles'a i patrzę na bladą twarz Scott'a. Znam go kilka lat, jednak traktuję go, jak mojego brata. To on zawsze mi pomagał jeśli pokłóciłam się ze Stiles'em i pomagał nam się pogodzić. Z Derek'iem nie umiałam rozmawiać o związku moim i Stiles'a, bo zawsze stwierdzał, żebym z nim zerwała, bo jest małym gnojkiem.

Obudź się Scott, proszę.

Jak na zawołanie oczy Scott'a się otworzyły, a on sam wziął głęboki wdech i usiadł odsłaniając klatkę piersiową. Kira od razu do niego podeszła i pocałowała, a ja kiedy przestali mocno go przytuliłam.

- Udało się? - pyta kiedy się od niego odsunęłam.

Przygryzam wargę i odwracam wzrok, każdy z nas się nie odzywa tylko patrzy w ziemię. Nagle czuję mocny zapach krwi, wyostrzam słuch i słyszę głosy mamy od Scott'a, która mówi coś o zatamowaniu krwawienia Pani Yukimury.

- Kira - patrzę na dziewczynę - Twoja mama jest ranna.

- Co? - przeraża się.

- Musisz jej pomóc - mówi Scott.

Dziewczyna wybiega z kostnicy, a za nią cała reszta. Scott'owi zajęło to dłużej, bo musiał się zawinąć w prześcieradło, którym był ukryty i zostaję tylko ja i Stiles, ale sama zaczynam wychodzić, żeby im pomóc.

- Poczekaj - Stiles łapie mnie za rękę - Muszę ci coś powiedzieć.

- Stiles, może to poczekać? - wymuszam uśmiech - Musimy im pomóc.

- Tak, jasne - mówi zrezygnowany.

Puszczam jego rękę i wychodzę z pomieszczenia kierując się w stronę zapachu Scott'a i Kiry.

Pov. Stiles

Zrezygnowany wychodzę ze szpitala i wsiadam do swojego jeep'a. Głośno wzdycham i odpalam jeep'a, kierując się w stronę domu.
Chciałem porozmawiać z Lily o tym wszystkim jeszcze raz, ale na spokojnie, bo zawsze się kłóciliśmy, a mam już tego dość i nie chcę, żebyśmy się tak traktowali, bo to nie wpływa tylko na mnie, ale i na resztę stada.
Wjeżdżam jeep'em na plac i wchodze zrezygnowany do domu kierując się od razu do mojego pokoju. Na dzisiaj mam już dość wrażeń i jedyne o czym marzę to o moim łóżku i śnie, który w tym momencie jest mi bardzo potrzebny.
Wchodząc do pokoju widzę Malie, która stoi i przygląda się mojej tablicy.

- Hej - drapie się po głowie - Gdzie byłaś?

- Spotkałam się z Peter'em - słysząc te imię mam ochotę strzelić sobie w głowę.

- To był dobry pomysł? - pytam.

- Pomoże mi odnaleźć matkę - patrzy na mnie.

- Nie jesteś taka, jak on - bawię się palcami.

- Może jestem, przez ten wypadek.

- Nie panowałaś nad sobą.

Zaczynamy rozmawiać, a dziewczyna nagle mnie pocałuje. Oddaje pocałunek, ale czuję, że to nie jest to, że to nie jej usta powinny dotykać moich, ale nie odsuwam jej od siebie tylko jeszcze bardziej pogłębiam pocałunek.

- Co ci jest? - odsuwa się ode mnie - Pachniesz stresem.

- Cały dzień byłem zestresowany.

- Nie, to nie to - unosi brwi - Coś ci jest?

- To nic, serio - odwracam wzrok - Nie musisz się przejmować.

- Znowu coś z Lily, prawda? - wzdycha - Co znowu się stało?

- Malia, na prawdę nic się nie stało, po prostu jestem zmęczony i chciałbym iść spać.

- Dobra - idzie w stronę wyjścia z pokoju - To do jutra.

Kiedy Malia zamyka drzwi, siadam na łóżko i zakrywam twarz dłońmi lekko wzdychając. Nie wiem co mam o tym myśleć, już sam się w tym wszystkim poplątałem i nikt mi w tym nie pomoże. Pytałem już Scott'a, ale on mi to tak wytłumaczył, że jeszcze bardziej się w tym poplątałem i rozmowa z Lily jest mi bardzo potrzebna, bo może to wszytko mi jakoś wytłumaczy. Ona zawsze mi pomagała zrozumieć niektóre rzeczy, za co dalej jestem jej wdzięczny, a co do naszego zerwania to sam już nie wiem czemu to zrobiłem, ale teraz jestem z Malią i to ją kocham. Chociaż jak teraz o tym tam myślę to kocham Malie, ale nie wiem czy w ten sposób, a co do Lily to już skończone, nawet jeśli coś do niej dalej czuję, to nie chce jej znowu skrzywdzić i nie chce, żeby przechodziła przez to co niedawno, a wiem, że ją to bardzo zabolało, przez co czuję się, jak ostatni dupek.
Widząc ją całującą się z Brett'em poczułem dziwne ukłucie w sercu, ale nie wiem czy to było przez zażenowanie czy może przez zazdrość i ból.

Hejka! Tak oto pojawił się mój pierwszy aż tak długi rozdział! Muszę przyznać, że pisałam to długo i dlatego jest opóźnienie za co was bardzo przepraszam.
Chciałabym też was powiadomić, że jest nas już 900! Nigdy bym się nie spodziewała, że zajdę aż tak daleko, gdyby nie wy napewno to by mi się nie udało ♡ dużo razy zastanawiałam się nad odejściem, ale widząc te miłe kometarze pod rozdziałami stwierdziłam, że nie mogę was zostawić ♡
Chciałabym też was przeprosić za to, że zniknęłam, ale dużo się u mnie działo i musiałam się trochę pouczyć, żeby później nie być w tyle. Dziękuję za wyrozumiałość i mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Jeśli znajdziecie jakiś błąd możecie napisać, bo nie zdążyłam poprawić.

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro