Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wchodzę drugi raz dzisiejszego dnia na teren szkoły, ale tym razem, żeby trochę odpocząć. Wokół mnie tańczy pełno nastolatków, niektórzy po kryjomu piją alkohol, inni jeszcze siedzą i przymulają. Niedaleko ogniska widzę Liam'a siedzącego na ławce i pijącego coś, co nie przypominało zwykłej wody, a obok niego siedzi Mason i mówi coś do chłopaka trochę zdziwiony. Sama się dziwię, że Scott mu nie powiedział, że wilkołaki nie mogą się upić, ale jeszcze dziwniejsze jest to, że pił to szybko, za szybko. Wiem, że coś go trapi, więc z nim później porozmawiam, jak już nie będę tak zła.
Kilka metrów dalej widzę tańczącą Malie, która też coś popija i ona chyba też nie wie, że się nie upije. Kilka chłopaków jej się przygląda i coś szeptają, ale nie mam ochoty podsłuchiwać napalonych nastolatków, więc odchodzę stamtąd i podchodzę bliżej miejsca, gdzie gra DJ.
Coś zaczyna mi nie grać, głowa trochę mi pulsuję, ale to olewam i biorę łyka z mojej butelki, gdzie mam wódkę. Jak zacznę z kimś rozmawiać i powiem coś głupiego to będę mogła zwalić to na alkohol.
Tańczę do rytmu muzyki i obserwuję wszystkich obok mnie. Większość już jest pod wpływem, więc tańczą coraz bardziej odważnie. Zaczyna mnie to śmieszyć co ludzie robią po alkoholu. Puszczają wtedy wszystkie hamulce i są w stanie zrobić wszystko o co go poprosisz.
Patrzę znowu na miejsce gdzie siedzi Liam i widzę go rozmawiającego ze Scott'em, po minie Liam'a stwierdzam, że mówią o tym, że nie może się upić, ale cóż, takie życie wilkołaka. Nie zawsze jest kolorowo jak to inni myślą, jest wręcz odwrotnie.
Wyciągam telefon z kieszeni i widzę, że jest włączona galeria. Musiałam nie zablokować telefonu i się wcisnęło. Chcę wyłączyć, ale moją uwagę przykuwa zdjęcie, na którym jestem ja i Stiles. Siedzimy na jeep'ie u uśmiechamy się do aparatu. Pamiętam ten dzień, była pełnia, a ja ze Stiles'em nie miałam co robić, więc pojechaliśmy na polanę i oglądaliśmy niebo, na którym wtedy nie było ani jednej chmury. Księżyc pięknie świecił i co chwilę spadała jakaś gwiazda.
Te wspomnienia są z jednej strony bolesne, a z drugiej znowu mam ochotę przeżyć ten dzień. Chowam telefon do kieszeni tym razem go blokując i usuwając zdjęcie.

— Lily — obok siebie słyszę głos Scott'a — Musimy pogadać.

— Idź sobie — nawet na niego nie patrzę — Dzisiaj niczym się nie przejmuję.

— Właśnie coś... — nie daję mu dokończyć.

— Idź stąd albo ja zaraz sama to zrobię — patrzę na niego zła.

Scott chce coś powiedzieć, ale zrezygnowany odchodzi w stronę swojej bety.
Obraz z każdym łykiem zaczyna mi się coraz bardziej rozmazywać, a ja czuję, że mogę zrobić wszystko. Nie wiem jakim cudem się upiłam, ale chcę, żeby ten stan był, jak najdłużej. Pierwszy raz w życiu udało mi się upić i jestem z siebie dumna, bo u wilkołaków jest to czyn niemożliwy.
Wyciągam znowu telefon i wybieram numer do Stiles'a.

Halo? — słyszę po kilku sekundach jego piękny głos.

— Stiles — śmieje się — Nie uwierzysz co znalazłam.

Jesteś pijana? — pyta od razu zdziwiony.

— Oczywiście, że nie — bełkoczę — Wilkołaki nie mogą się upić.

Lily... Jesteś w szkole? — wzdycha.

— To mało ważne — śmieję się znowu — Znalazłam w galerii nasze zdjęcie, wiesz jak słodko na nim wyszliśmy.

Posłuchaj... — przerywam mu.

— Nie przerywaj — mówię trochę zła — Byliśmy wtedy na tej polanie i oglądaliśmy gwiazdy, pamiętasz?

Tak, pamiętam — wydaje mi się, że się uśmiecha— Zaraz tam będę.

Nie musisz, dobrze się bawię sama — kaszlę — Zapomniałam, że jestem na was zła, bo nie powiedzieliście mi ważnej rzecz.

Wytłumaczę Ci to...

— Do zobaczenia, kochanie — rozłączam się i chowam telefon do kieszeni.

Opieram się o drzewo i przymykam oczy, głowa boli mnie coraz bardziej, kolana się pode mną uginają, a moje serce wali coraz szybciej, kiedy DJ pogłaśnia muzykę.
Nie wiem ile tak stoję, ale jest ze mną coraz gorzej. Chcę się ruszyć i stąd iść, ale czuję się sparaliżowana. Nagle na ramieniu czuję czyjąś dłoń, przez co przechodzą mnie ciarki.

— Stiles? — otwieram delikatnie oczy, mając nadzieję, że to on.

— Gdzie jest Scott? — pyta mnie zmartwiony — Umiesz chodzić?

— Nie wiem i nie — znowu przymykam oczy — Źle się czuję, weź mnie stąd.

— Wiesz co się mogło stać? — zabiera mnie na ręce.

— Nie... Nagle tak wszystko zaczęło wirować — kładę głowę na jego ramieniu —Chciałabym, żebyś teraz przytulił mnie tak, jak kiedyś.

Mam gdzieś co Stiles sobie pomyśli, mówię co myślę, a jak inni na to zareagują to już ich sprawa.
Chłopak mamrocze coś pod nosem, ale nie mam siły, żeby spytać się co mówi.
Oddalając się od tej muzyki robi mi się lepiej, ale ból głowy i tak nie ustępuje.
Stiles delikatnie otwiera drzwi do jeep'a i posadza mnie na miejsce pasażera, a sam usiada przed kierownicą.

— Co ci się stało? — pyta mnie Lydia, która siedzi z tyłu.

— Zabierzcie mnie stąd, jak najdalej — mówię cicho — Muzyka...

— Nie możemy, jest tam Scott, Malia i Liam — Stiles przyciska mocniej kierownicę.

— Chyba stamtąd poszli, nigdzie ich nie widziałam.

Stiles i Lydia się nie odezywają. Chłopak rusza spod szkolnego parkingu, a ja zaczynam czuć się o wiele lepiej nie słysząc już tej muzyki. Łapię Stiles'a za rękę mając nadzieję, że ból głowy minie, ale tak się nie dzieje. Puszczam chłopaka, ale on łapie mnie z powrotem i delikatnie kciukiem masuje mi dłoń.

Hej! Nie było mnie te kilka dni, ale już wróciłam! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, a następną część spróbuję dodać jak najszybciej ^^
Miłej nocy ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro