Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czuję niewyobrażalny ból głowy i reszty ciała. Nie mam siły otworzyć oczu, bo wydają się za ciężkie, a poruszenie się jest niemożliwe. Słyszę jakieś pikanie, które jest strasznie wkurzające, ale nie mogę nic z tym zrobić.
Czuję czyjąś obecność, ale nie mam pojęcia kogo. Nie umiem rozpoznać zapachu, ale to dlatego, że jestem jeszcze za słaba.
Jednak nie wiem czemu, ale wiem, że przy tej osobie czuję się bezpiecznie.
Może to jest Derek albo Stiles, bo tylko przy nich wiem, że jestem bardzo bezpieczna i nic mi nie grozi.
Próbuję sobie przypomnieć co się stało, ale powoduje to u mnie wielki ból głowy. Pamiętam tylko pojawienie się Stiles'a po walce o później pustka, która jest przepełniona bólem całego ciała.
Z całych sił próbowałam poruszyć palcem lub otworzyć oczy ale się nie udaje i zrezygnowana nasłuchuje, co dzieje się wokół mnie. Słyszę tylko ciche pochrapywanie osoby, która tu jest i pipczenie tego czegoś co jest nad moim uchem. Jeśli będę w stanie się poruszyć to rozwalę to, żebym mogła na spokojnie poleżeć.
Biorę głębszy wdech i czuje znajomy zapach szpitala Beacon Hills, jak i Stiles'a oraz Derek'a, ale brata nie ma w pomieszczeniu tylko jest gdzieś dalej.
Chciałabym otworzyć oczy i wreszcie dowiedzieć się co się stało, ale jest to niemożliwe.
Nagle słyszę skrzypienie drzwi, a zapach perfum Derek'a jest bardzo intensywny.

— Stiles — słyszę surowy, a zarazem zmartwiony głos brata — Stiles!

— Obudziła się?! Powiedziała coś? — pyta przerażony Stiles od razu się budząc.

— Nie, idź do domu.

— Nie zostawię jej — mówi cicho Stilinski.

— Miałeś wstrząśnienie mózgu i zaraz będziesz miał drugi raz jeśli nie wrócisz do domu — warknął.

— Nie obchodzi mnie co mi zrobisz.

— Siedzisz tu od samego początku — wzdycha Derek — Musisz też odpocząć.

— Odpocznę kiedy się obudzi.

Mam ochotę się uśmiechnąć, Stiles tutaj jest przez cały czas, mimo że też mu się coś stało. Derek pewnie też tu siedzi, ale on jest mądry i wraca do domu.
Nie mam mu tego za złe, pewnie wie, że gdybym była przytomna to kazałabym mu wrócić do domu i wrócić następnego dnia.
Stiles'owi też bym pewnie kazała, ale on by nie posłuchał i został mimo wszystko.

— Ona pewnie chce, żebyś odpoczął — mówi Derek — Założę się, że jak się obudzi to dostaniesz od niej za to, że tu, cały czas siedziałeś.

— Nie musi się dowiedzieć.

— Jesteś blady i masz, wory pod oczami. Idź się ogarnij, a jak się obudzi to od razu zadzwonię.

— Nie — mówi krótko Stiles i słyszę jak zaczyna wiercić się na krześle.

— Sam tego chciałeś — wzdycha głośno Derek.

Słyszę głośne kroki i kluczyki odstawiane na stolik.

— Nawet się nie... — Stiles nie kończy i słyszę jak próbuję się wyrwać.

Założę się, że Derek złapał Stiles'a za ciuchy wywalił z pokoju, zamykając go.
Jeśli Derek powiedział, że Stiles źle wyglądał to tak naprawdę musi być. Jeszcze zamiast odpoczywać jak miał wstrząśnienie mózgu to siedział tutaj zamiast odpoczywać.
Z jednej strony jest to słodkie, ale z drugiej strony jestem zła, bo nie odpoczywał i mógł sobie przez przypadek coś zrobić.

— Jak już nie ma tego idioty — czuję jak Derek siada obok mnie i łapie za rękę — Cały czas opowiadam ci to samo, bo może mnie słyszysz. Po, wybuchu tego granatu i uratowaniu Stiles'a, przywiozłem cię do szpitala, w którym leżysz już tydzień. Lista została zamknięta, więc nikt nas nie chce zabić i jak widać obydwoje żyjemy — przerywa, a ja czuję jak coś mokrego skapło mi na rękę.

Derek płacze? Przecież nic mi nie jest, żyje i mogę zaraz się obudzić.
Nie mogę uwierzyć, że ten silny, były alfa, brat, który kazał mi być silną i nie okazywać słabości, rozpłakał się.

— Wracając — mówi wciąż drżącym głosem — Przez ten czas kiedy tu leżysz nic się nie działo, ale mam złe przeczucia. Kate nie pojawiła się ani razu, więc coś szykuje, a Peter bardzo często gdzieś znika i wraca dopiero w nocy. Obawiam się, że obydwoje zaatakują, a wiem, że zaufałaś trochę Peter'owi i zaboli cię znowu jego fałszywość. Jeśli mnie słyszysz, musisz przygotować się na zdradę Peter'a.

Przez całe ciało przechodzi mnie ból kiedy próbuję się poruszyć, ale mimo wszystko robię to nadal.
To nie może być prawda, Peter się zmienił na lepsze, nie może znowu mu coś odbić.
A może robił to specjalnie, żebym mu zaufała i nic nie podejrzewała? Jeśli tak to nie będę w stanie mu już przenigdy zaufać.
Próbując znowu się poruszyć, czuję jeszcze większy ból, ale udaje mi się jęknąć.

— Lily? — mówi ucieszony — Idę po Melisse.

— Wody — mówię zachrypniętym głosem.

— Już, proszę — postawia mi butelkę pod usta, a ja je otwieram by po chwili poczuć wielką ulgę w gardle — Tak się martwiłem.

— Nic nie widzę — mówię gdy otwieram oczy — Derek! Ja nic nie widzę!

Zaczynam panikować, nie, mogę stracić wzroku to jest mój największy koszmar.

— Spokojnie, masz bandaż owinięty wokół oczu — oddycham z ulgą kiedy to mówi — Idę po Melisse.

Derek całuje mnie w czoło i wychodzi z pomieszczenia, a ja szybko zdejmuję bandaż. Nie wiem czemu na początku go nie czułam.
Zdejmująca go całkowicie, widzę jęczę trochę nie wyraźnie, ale kiedy mój wzrok się przyzwyczaja nie wiem co zrobić.
W pomieszczeniu jest pełno balonów i misiów z napisem ,,Wracaj do zdrowia”. Nawet poduszki z serduszkiem, ale moją uwagę przykuwa ogromny miś, który ledwo co mieści się na ziemi. Ma na pewno więcej niż dwa metry, a na kokardce pisze ,,Wracaj do zdrowia Lil, kocham cię”.
To jest napewno od Stiles'a tylko jakim cudem zmieścił tu tego misia?
Nie wiem, ale mam wielką ochotę go przytulić i już nie puszczać.

Hejka!
Przepraszam, że nie było rozdziałów, ale miałam zawalony cały tydzień.
Jeszcze tyle zerwania od przyjaciółek i musiałam im pomóc.
Będę teraz aktywniejsza, obiecuję!
Wiem też, że rozdział jakoś ciekawy nie był, ale wszystko zacznie się dziać w kolejnym ^^
Miłego dnia/nocy ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro