Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wychodzę zaraz za Derek'iem ze szpitala i kierujemy się do jego samochodu. Udało mi się wymusić wypis, mimo że wszyscy byli przeciwni, ale nie mieli nic do gadania. Dalej czuję się słaba i boli mnie całe ciało, ale jest o wiele lepiej niż wtedy, gdy się obudziłam.

Derek zabrał mi trochę bólu mając gdzieś mnie, która tego nie chciała, ale teraz mu za to dziękuję, bo bez tego bym pewnie nie wstała z łóżka. Ze wszystkiego właśnie nogi bolą mnie najbardziej i głowa. Derek powiedział mi wszystko, ale też czuję, że coś przede mną ukrywa. Nie wiem co, ale mam nadzieję, że dowiem się tego od Stiles'a albo reszty stada.

Mam także złe przeczucia co do tej listy. Wiem, że już jest koniec i nikt nas nie będzie chciał zabić, no może oprócz innych łowców. Jednak nie umiem przestać o tym myśleć o tej cholernej liście. Derek nie wytłumaczył mi tego jakoś dobrze, ale jak teraz tak myślę to musiała stworzyć to Banshee. Imię brata było hasłem, a wszystkie te osoby nie żyły i Lydia dopisała jeszcze mnie skreśloną. U mnie musiał być ten granat, ale co z Derek'iem? Już nic mu się nie stanie czy jednak coś znowu się zbliża?

Jeszcze ta niby zdrada Peter'a... Co jeśli to prawda? Naprawdę pomału zaczynałam mu na nowo ufać, a on to mógł robić tylko po to bym nic nie podejrzewała. Mam nadzieję, że Derek się mylił i nic takiego nie będzie mieć miejsca.

— Wchodzisz? — słyszę głos Derek'a, który patrzy na mnie z uniesionymi brwiami.

— Tak — patrzę słabo na mężczyznę — Zamyśliłam się.

Wchodzę szybko do środka samochodu i od razu czuję zapach krwi. Odwracam głowę na tylne siedzenia i widzę, że Derek musiał je zmienić. Pewnie zawoził mnie do szpitala kiedy to wszystko się stało i przeze mnie musiał to wszystko zmieniać, a z tego co wiem to tanie nie jest.

— Domyślam się, że jedziemy od razu do Stiles'a — patrzę na brata, który delikatnie się do mnie uśmiecha. Ten uśmiech nie jest szczery, nadal nie lubi Stilinski'ego.

— Oczywiście — zapinam pasy — Muszę go zobaczyć, słyszałam jak mówisz, że bardzo źle wygląda.

— Zawsze źle wygląda, ale teraz przeszedł sam siebie.

— Derek! — krzyżuję zła ręce — Rozumiem, że nadal go nie lubisz, ale nie przesadzaj!

Mężczyzna nie odpowiada tylko przewraca oczami i wyjeżdża z parkingu. Serce zaczyna bić mi szybciej kiedy jesteśmy coraz bliżej domu Stiles'a. Co jeśli śpi? Nie chcę go budzić, bo wiem, że długo nie spał, ale tak bardzo chcę go przytulić. Albo go nie ma? Pojechał gdzieś sam i przyjedzie dopiero jutro? Co ja mówię, przecież Stiles by tego ojcu nie zrobił.

O czym ja w ogóle myślę, przecież to jest bez sensu...

— Uspokój się, przecież spotykasz się z nim po paru dniach, a nie roku — wzdycha Derek, który chyba zauważył moje zdenerwowanie.

— Łatwo ci mówić, boję się w jakim stanie go zobaczę.

— W złym — odpowiada bez zastanowienia.

— Nie pomagasz — warczę.

— Mówię prawdę — zatrzymuje się — Wychodź.

Ja byłam tak zamyślona czy Derek tak szybko jechał?

Obawiam się, że zobaczę Stiles'a w stanie podobnym podczas Nogitsune, a wtedy jak na niego patrzyłam to chciało mi się płakać. Wyglądał jakby miał zaraz umrzeć, co było w jakiejś części prawdą.

Wychodzę z samochodu i podchodzę do drzwi by zapukać, ale zanim udaje mi się to zrobić to one się otwierają i ktoś we mnie wlatuje. Ucieszona, że to Stiles od razu się wtulam, ale tą osobą jednak okazuje się Lydia, która cicho piszczy.

— Hej kochana — uśmiecham się.

— Tak się bałam — odsuwa się ode mnie i łapie za ręce — Nawet po takim ataku dobrze wyglądasz.

— Dzięki — zaczynamy się śmiać, ale wlatuje we mnie kolejna osoba, którą jest Kira.

— Już myślałam, że się nie obudzisz.

— Tak łatwo się mnie nie pozbędą — przewracam oczami z uśmiechem.

— Mamy mały problem ze Stiles'em — śmieje się nerwowo — Chodź, ty go pewnie uspokoisz.

Kira łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę jego pokoju. Słyszę walenie w drzwi i jakieś krzyki, ale nie jestem w stanie usłyszeć co krzyczy, bo Lydia i Kira cały czas coś do mnie mówią.

— Musieliśmy go zamknąć w pokoju, bo chciał jechać zabić Peter'a, a wiemy, że to twój wuj go prędzej zabije — mówi szybko Kira.

— Czemu Peter'a? — dziwię się.

— Derek ci nie powiedział? — pyta Lydia.

— Co mi miał powiedzieć? — mówię już lekko wkurzona.

Derek znowu mi czegoś nie powiedział, ja go kiedyś zabiję.

— Później wszystko opowiemy — Kira popycha mnie w stronę drzwi.

Opiera się o nie Scott i przewraca oczami na krzyki Stiles'a. Widzę jak przygląda się swoim butą i mnie nie zauważa. Chcę do niego po cichu podejść, ale nie zauważam leżącego buta i się o niego potykam, przewracając się pod Scott'a. Ból przechodzi całe moje ciało, ale podnoszę głowę i lekko się uśmiecham. Pewnie wygląda to jak grymas bólu, ale nic z tym nie zrobię.

— Żyjesz?! — Scott od razu pomaga mi wstać i przytula do siebie — Nikt nie wiedział kiedy i czy w ogóle się obudzisz.

— Już mówiłam, że nie po... — nie dane mi jest dokończyć, bo znowu słyszę walenie w drzwi.

— Wypuść mnie do cholery Scott! — krzyczy zły Stiles — To przez Peter'a ona teraz tam leży! To on stworzył tą pieprzoną listę i teraz pożałuje!

Otwieram szeroko oczy i odsuwam się od Scott'a, a łzy szybko pojawiają mi się w oczach. To nie może być prawda, Peter jej nie stworzył, już nie jest tym psychopatycznym wujem co kiedyś.

Przecież sam na niej był i ktoś zabrał mu jego własne pieniądze. Ktoś działał z nim?  I dlaczego? Przecież zachowywał się już w większości normalnie.

— Nie miałaś się tego tak dowiedzieć — mówi speszony Scott.

Czyli Scott, Derek i pewnie Stiles zdecydowali, że na razie się o tym nie dowiem.

Patrzę na Scott'a krótko i podchodzę do drzwi Stiles'a by je otworzyć, ale najpierw wycieram łzy. O wuju będę myśleć później, teraz ważniejszy jest Stiles, którego mi tak cholernie brakowało.

Łapię za klucz i go przekręcam, robiąc krok w tył i unoszę głowę. Przez chwilę nic się nie dzieje, ale nagle drzwi się gwałtownie otwierają i staje w nich Stiles. Ma wielkie doły pod oczami i jest cały blady, włosy ma rozczochrane, a oczy czerwone od płaczu i puste. Jednak gdy mnie zauważa widzę jak znowu odżywiają. Zanim jestem w stanie coś powiedzieć, Stiles wbija się w moje usta i mocno do siebie przytula. Odsuwa delikatnie głowę i kładzie jedną dłoń na moim policzku. W jego oczach widzę łzy, które on chce za wszelką cenę powstrzymać, ale się to nie udaje i jedna po drugiej spływają po policzku tak jak u mnie.

Zaczyna całować mnie po całej twarzy, a ja uśmiecham się szeroko i wtulam w jego klatkę piersiową. Stiles kładzie brodę na moją głowę, a ręce na talii i jeszcze bardziej przybliża do siebie. Tego mi właśnie brakowało, jego bliskości.

— Nie rób mi tego więcej — mówi cicho.

Hejka!

Bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam laptop w naprawie, a telefon sobie rozbiłam i też musiałam dać go do naprawy. Dostałam telefon zastępczy, ale nie byłam w stanie na nim pisać rozdziałów, bo strasznie się zacinał i bałam się, że nic się nie zapisze.

Zapraszam was na moje drugie konto  vicki_official

Na którym będą pojawiać się one shoty

Dzisiaj już pojawi się ze znanym nam bohaterem Więźnia Labiryntu, Thomas'em

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, a kolejny pojawi się na pewno w tym tygodniu!

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro