Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jedziemy w bardzo niezręcznej ciszy do domu Scott'a. Stiles co chwilę patrzy na mnie przez lusterko, co mnie trochę krępuje.
Wiem, że nie jest zadowolony z faktu, że to ja będę z nim pilnować Derek'a, ale to jest mój brat i na pewno go nie zostawie sam na sam ze Stiles'em. Nie lubili się za bardzo, jak Derek był dorosły, to wątpię, żeby teraz też się polubili.
Nie jestem zadowolona z faktu, że Derek miał rację, mówił mi, że to jest tylko przelotna miłość i szybko mu się znudzę, ale nie chciałam w to wierzyć. Żałuję, że w jakiś sposób nie przygotowałam się na koniec tego związku i przez to dalej kocham tego idiotę, który złamał mi serce. Nie rozumiem tego, przecież robiłam wszystko, żeby cały czas mnie kochał, a on poleciał do dziewczyny, która przez większość życia była kojotem i mało wie o normalnym życiu.
Przyznam, też to moja wina z zerwaniem, ale on nawet nie starał się byśmy do siebie wrócili.
Kiedy Stiles i Malia zaczęli ze sobą chodzić to zastanawiałam się co ona takiego ma, a ja nie. Bardziej się o niego starałam, a ona niekiedy miała go kompletnie gdzieś. Pamiętam moment kiedy zbliżyłam się chodź trochę do Stiles'a to zaczęła na mnie warczeć, a on jeszcze po kryjomu się uśmiechał. Też tak miałam robić? Jakaś dziewczyna obok niego przejdzie i na nią warczeć, albo co lepsze rzucić i zabić? Bez przesady.

— Wyjdziesz czy będziesz tu tak siedzieć? — słyszę głos Stiles'a.

Rozglądam się i ze zdziwieniem wychodzę z jeep'a. Nawet nie wiem kiedy podjechaliśmy pod dom Scott'a, chyba za bardzo o tym wszystkim myślałam i nie zauważyłam.

— Wszystko okej? — pyta młody Derek.

— Tak, czemu by nie miało być? — unoszę brew.

Okej, to jest już strasznie wkurzające. Jeśli ktoś jeszcze raz spyta czy wszystko okej, to wyjdę i nie wrócę.

— Idziemy? — Stiles przewraca oczami.

Nie czekając na odpowiedź brata, wchodzę do domu Scott'a, a Stiles od razu zaczyna mu mówić czego nie może robić. Za bardzo się tym wszystkim przejmuje, co Derek mógłby głupiego zrobić? Przecież jest naprawdę mądry.

— Nie będziesz z nikim rozmawiał, nie dotykaj niczego...

— Nie muszę z wami gadać? — cieszy się.

— Nie — mówię razem z brunetem.

— A z nim? — pokazaje palcem na ojca od Scott'a.

Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia. Co on tutaj robi? Że akurat w tym momencie musi być w domu.

— Pan McCall — śmieję się nerwowo.

— Co tu robicie? — dziwi się.

— Czekamy na Scott'a — mówi bez zastanowienia Derek.

— Ja też, z kolacją — pokazuje na reklamówkę, w której z tego co czuję jest sushi — Jesteście głodni?

— Oczywiście, że nie — prostuję się.

— Umieram z głodu — uśmiecha się Derek i podchodzi do stołu.

— Jak wasz kolega ma na imię?

— Miguel — od razu mówi Stiles.

Pan McCall mówi po meksykańsku, a ja i Stiles patrzymy na siebie przerażeni. Przechodzi mnie dreszcz, kiedy patrzy na moje usta i swoje oblizuje. Odwracam szybko wzrok i podchodzę do stołu, ale Stiles łapie mnie za ramię i zaciąga do drugiego pokoju gdzie zamyka drzwi na klucz.
Serce bije mi jak szalone, wygląda jakby miał się zaraz na mnie rzucić, ale w dobrym sensie, jednak on tylko opiera się o drzwi i patrzy mi w oczy.

— Posłuchaj, zacznijmy zachowywać się normalnie i zapomnijmy co nas kiedyś łączyło.

— Ty tak na serio? — otwieram szeroko oczy — Nigdy tego nie zapomnę, Stiles my się kochaliśmy, jak mam o tym zapomnieć?

— Tak jak ja, znajdź sobie kogoś.

— Po byciu tak długo w związku nie umiem od razu polecieć do kogoś innego, jak ty — wkurzam się.

— Masz do tego jakiś problem? — odpycha się od drzwi, omija mnie i siada na łóżko.

— A co jeśli mam? Zabijesz mnie? — warczę.

— Weź się uspokój i zastanów się co ty mówisz — przewraca oczami.

— Ty się zastanów czy ci w ogóle kiedykolwiek zależało! — krzyczę zła.

— Nie! Nigdy mi nie zależało! — zaczyna machać rękami — To chciałaś usłyszeć!? Poszedłem do Malii, bo ona mnie chociaż rozumie!

— Jesteś pieprzonym dupkiem, Stiles! — krzyczę robiąc krok w jego stronę — Od razu poleciałeś do innej.

— Wiesz co? — wstaje z łóżka — Cieszę się, że zerwaliśmy.

— Wiesz co? — ze łzami w oczach wyrywam łańcuszek, który dostałam na balu od Stiles'a — Możesz sobie ten łańcuszek w dupę wsadzić albo dać Mali — patrzę na niego, na jego twarzy widnieje duże zaskoczenie, ale się nie odzywa — Tylko pamiętaj, żeby L zmienić na M.

Odwracam się i bez słowa wychodzę z pokoju. Jestem tak na niego wkurzona, czemu powiedział mi takie coś? Mógł to w sobie zatrzymać, ale chociaż teraz wiem jakim jest wielkim dupkiem. Patrzę na ojca Scott'a, który patrzy na mnie ze współczuciem. Pewnie słyszał całą kłótnię tak samo jak Derek, którego tutaj nie ma. Od razu zapominam o tym co się przed chwilą stało i z przerażeniem wszędzie się rozglądam mając nadzieję, że gdzieś tu będzie siedział.

— Miguel jest w pokoju od Scott'a — mówi McCall — Chciał pobyć sam kiedy powiedziałem mu, że kilka lat temu Hale zginęli w pożarze.

— Powiedział mu Pan to? — łapię się za głowę.

— Myślałam, że wie jak się z tobą przyjaźni.

Bez słowa lecę na górę, słyszę jeszcze ciche przykro mi, które McCall mówi do Stiles'a. Wchodzę szybko do pokoju od Scott'a, a Derek siedzi na łóżku z wielkim smutkiem wypisanym na twarzy.

— Czemu nie powiedzieliście prawdy? — wstaje.

— Derek, ja...

— Mogłaś mu powiedzieć — obok siebie słyszę bardzo znany mi głos i chwilę później leżę na ziemi z bólem w okolicach brzucha — Jak mogłaś mu nie powiedzieć, że jego rodzina nie żyje.

— Odwal się Kate — powoli wstaję — To nie twoja sprawa.

— Powiedziałam wszystko Derek'owi — wbija mi pazury w brzuch, a ja głośno jęczę — Nie wiem jak mogłaś go okłamać, zaczął ci ufać.

— Nie wierz jej Derek, jestem twoją siostrą — kobieta na moją wypowiedź głośno się śmieje.

— Moja siostra zginęła — w jego oczach widzę łzy — Nie masz prawa się do niej porównywać.

Kate cicho się śmieje i zaprowadza chłopaka do okna, przez które od razu wyskakuje, a blondynka tylko na mnie patrzy i też znowu się uśmiecha w momencie, kiedy do pokoju wbiega Stiles. Kate szybko wyskakuje, a ja upadam z jękiem na ziemię, przez ranę, która za wolno się goi. Stiles do mnie podbiega, ale od razu go od siebie odpycham i cicho warczę.
Powoli wstaję z ziemi mając gdzieś co do mnie mówi i kieruję się do wyjścia aby znaleźć mojego brata, ale Stiles łapie mnie za ramię nie pozwalając iść dalej.

— Puść mnie, Stiles — warczę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro