10. How to plɑy...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

𝗠𝗮𝘆𝗯𝗲 𝘄𝗲 𝗰𝗮𝗻

𝗙𝗶𝗻𝗱 𝗮 𝗽𝗹𝗮𝗰𝗲 𝘁𝗼 𝗳𝗲𝗲𝗹 𝗴𝗼𝗼𝗱

𝗔𝗻𝗱 𝘄𝗲 𝗰𝗮𝗻 𝘁𝗿𝗲𝗮𝘁 𝗽𝗲𝗼𝗽𝗹𝗲 𝘄𝗶𝘁𝗵 𝗸𝗶𝗻𝗱𝗻𝗲𝘀𝘀

Dla bamaesxan

. . .

Występują: Team Poland
Temat: "to chyba koniec monopoly na dziś"

+++


— Cicho! Niech rzuca! — Maciek uciszył Piotrka gestem ręki i przekazał kostki we władanie Andrzeja.

Mężczyzna przejął dwa malutkie sześciany i przez chwilę się im przyglądał. Dmuchnął na wybrane liczby, jakby to miało jakkolwiek zmienić bieg wydarzeń i wypuścił narzędzie losu z ręki, licząc że fortuna będzie z nim.

— Cholera! — Kot który liczył na to, że przyjaciel stanie na jego wodociągu zdenerwowany założył rękę na rękę i wrócił do uporczywego wpatrywania się w plansze i obmyślania taktyki zwycięstwa.

— To moje pole — powiedział cicho i trochę nieśmiało, jakby nie chcąc przeszkadzać reszcie Kuba, którzy leżał rozwalony na podłodze z głową na kolanach Kamila — w dodatku mam tam domek, więc będzie 260 eurosów.

Piotrek zmarszczył brwi patrząc na to, jak Jędruś i Wolny wymieniają się pieniędzmi. Od samego początku czuł że coś jest nie tak.

— KUBA OSZUKUJE!

— Nie prawda!

— To od kiedy niby masz Frankfurt, hę? — mężczyzna rzucił mu spojrzenie pełne irytacji i wyrzutów.

— Mniej więc od wtedy, kiedy rozpętałeś z Kotkiem wielką wojnę o Wiedeń, który i tak jest mój — wtrącił się Kamil, broniąc przyjaciela.

— OUCH! CZEMU MI PRZYPOMNIAŁEŚ? — Żyła usiadł na piętach i popatrzył z utęsknieniem na czarne, najdroższe pole na planszy — prawie był mój.

— Chyba w snach, złamasie — mruknął pod nosem Maciek, a wzrok najstarszego w towarzystwie przeszył go na wskroś.

— Tak z ciekawości? Dostałeś kiedyś z łopaty?

— A ty z patelni? — odpyskował młodszy i uśmiechnął się podstępnie — a no tak, wiele razy, od pewnego uroczego Japończyka.

— Patelnią mu przyłożył, franki zabrał. Co się tak dajesz, Pieter — Andrzej z zaciekawieniem i chęcią poznania skutków tych wydarzeń, postanowił podsycić trochę kłótnie.

— O właśnie, może za te twoje trzy tysiące franków kupiłbyś sobie Wiedeń? Szkoda, że uciekły do Japonii...

Kamil i Kuba rzucili sobie wymowne spojrzenia. Stoch wyciągnął rękę po kostki i tak była jego kolej, a w ten sposób zaoszczędzą reszcie czasu. Mistrz olimpijski wylosował dziesięć oczek i stanął na wschodnich liniach kolejowych, popatrzył na karty swoje, a potem Wolnego i stwierdził, że dobrze będzie mieć je w posiadaniu.

— Jędruś... — Stękała rzucił mu pytające spojrzenie nie chcąc na długo odrywać się od kłótni — możesz mi dać koleje wsch-

— Weź sobie — zawodnik machnął na niego ręką i wrócił wzrokiem do dwójki kłócących się przyjaciół. Mężczyźni właśnie toczyli wielką bitwę na wzrok.

Kamil wzruszył ramionami i wyszukał sobie odpowiedni akt własności. Pokazał go Kubie, a ten uśmiechnął się i podniósł ze swojej kolekcji Brukselę. Mężczyźni wymienili się kartami, obaj naprawdę bardzo zadowoleni z transakcji.

Dawid który leżał na kanapie, bo na początku miał w planie drzemkę dla kondycji i urody, ale przez wrzaski taka opcja została szybko wyeliminowana, w zdziwieniu nad przebiegłością przyjaciół szeroko otworzył oczy. Już od samego początku gry zauważył, że ta dwójka zbudowała sobie naprawdę potężne imperium tuż pod nosami reszty graczy. Kamil i Kuba mieli praktycznie na zmianę zakupione ziemie zaczynając od Beneluxu, przez szwedzkie Malmö i Sztokholm, czy RFN i kończąc oczywiście na potężnej Austrii, którą w całości trzymał w ręce Kamil. Oprócz tego Kuba miał, teraz już wszystkie linie kolejowe i elektrownie, to drugie tylko po to, żeby pieniądze Kota za bardzo się nie mnożyły.
Na kupowanie domków i stawanie nawzajem na swoich polach też znaleźli sposób. Zawsze dawali sobie po dwieście euro, przeznaczonych w domyśle na późniejsze "zbudowanie miasta", na jakimkolwiek nawet innym polu, dzięki temu nie tracili dużo, a pieniądze kręciły się między nimi, przez co nie wzbudzali żadnych podejrzeń.

Kiedy reszta graczy nie zwracała na nich uwagi, kłócąc się między sobą, oni kupowali najlepsze miasta, stawiali hotele i wzbogacali się trzy razy szybciej niż reszta.

— Może w końcu zaczniesz się kwalifikować do drugiej serii, a nie o mój ciepły hajsik się martwisz?! — dawidowe rozmyślania przerwał wrzask Piotrka, który już nie mógł zdzierżyć tematu Japonii i jego pieniążków.

— To był cios poniżej pasa, Wiewiór! — brunet zdjął kapcia i wycelował nim w twarz Żyły.

But z głośnym głośnym plaśnięciem odbił się od czoła trzydziestotrzylatka, który przez dobre kilkanaście sekund siedział w skonsternowaniu, nie do końca rozumiejąc co się właśnie stało.
W pokoju zapanowała głucha cisza, przerwana tylko zduszonym śmiechem Andrzeja i coraz szybszym z rosnącego gniewu oddechem poszkodowanego.

— JAK JA CIĘ DORWĘ! — wykrzyknął mężczyzna i próbował doskoczyć do Kota, jednak siedzący po środku Andrzej uniemożliwił mu szybkie działanie.

W tym czasie Maciek zdążył wstać i pobiec za stół, gdzie przynajmniej na ten moment Piotrek nie mógł go dopaść.
Zaczęła się wielka gonitwa po pokoju.
W końcu któryś z nich złapał za poduszkę i rzucił nią w tego drugiego. Niechybnym skutkiem tego czynu była walka na poduchy, która po chwili ogarnęła wszytskich obecnych w pokoju.
Do zabawy dołączył się nawet Dawid, nie dbając o to, że w powietrzu zaczęły fruwać pojedyńcze piórka.

— NO NIE W TWARZ! — wrzasnął Kamil, chowając się za Kubą, który próbował obronić go swoją własną bronią — bambusy! Rzućcie jeszcze raz to poczujecie mój gniew mistrza!

W momencie kiedy te słowa opuściły usta Stocha, poduszka należąca do Dawida zderzyła się z jego brzuchem.

— Chciałbyś, Stoch!

Kamil rzucił się na niego, ze śmiechem przewracając go na podłogę i okładając jaśkiem podrzuconym "przez przypadek" przez Andrzeja. Kubacki uśmiechając się jak głupi próbował ratować się jakoś przed ciosami, jednak nie był w stanie sobie z nimi poradzić, a zrzucać z siebie Kamila nie chciał, bojąc się że zrobi mu krzywdę.

Polacy byli tak bardzo zaabsporbowani bitwą, że nie usłyszeli pukania. Ich gość, nie słysząc sprzeciwu uchylił drzwi i wszedł do środka, niezręcznie rozglądając się po bałaganie panującym w pokoju.

— Hej, przyszedłem zapytać, czy macie chwilę czasu — mruknął Andreas, wysłany do polskiej kadry przez swoich rodaków, żeby zaprosić ich na "świętowanie zwycięstwa taty Zuzanny" — Ale widzę że jesteście zajęci...więc-

— Spokojnie, Welli — Kamil niezręcznie, trochę niezdarnie zszedł z Dawida i odrzucił swoją broń na bok. Uśmiechnął się do blondyna wesoło — przyjdziemy chłopcy?

— Jasne — pokiwał Kuba, podnosząc z ziemi dwie poduszki — tylko musisz dać nam chwilę, żebyśmy ogarnęli siebie i to wszystko — mężczyzna z rozbawieniem pokazał na pokój, w którym jeszcze chwilę temu był porządek.

Niemiec wyszczerzył zęby w radosnym grymasie, mruknął pod nosem coś niezrozumiałego w swoim języku i zniknął za drzwiami.

Wszyscy oprócz Macieja i Piotrka zaczęli sprzątać bałagan, żeby faktycznie wybrać się na spotkanie z Niemcami i na pewno również Japończykami. Andrzej ładnie poukładał jeszcze przed chwilą służące za amunicję poduchy w odpowiednich miejscach, a Kamil pozamiatał z ziemi stertę piór. Dawid w zdziwieniu popatrzył na przyjaciół, bo nie zostawili dla niego żadnej roboty, poza poskładaniem gry, leżącej teraz spokojnie na dywanie.

— Nie żartuj z moich franków — wymamrotał cicho Piotrek, patrząc na Maćka prosząco — ja naprawdę chciałem je mieć.

— A ty nie żartuj z mojej formy. Ja naprawdę chcę dobrze skakać.

— Zgoda? — Obaj popatrzyli na siebie z widoczną ulgą kiwając głowami.

— Zgoda.

Blondyn uśmiechnął się do siebie, zbierając pieniądze, domki i pionki do pudełka. Zerknął okiem na dobytek Kamila i Kuby, po czym podniósł wzrok na przyjaciół.

— Zamierzacie im powiedzieć?

— Ale o co ci chodzi? — zachichotał Stoch, a Szybki rzucił mu tylko rozbawione spojrzenie.

— O tę całkiem sprytną taktykę — Kubacki zamknął pudełko, jeszcze raz oglądając się dookoła, czy aby na pewno wszystko spakował.

— Chodzi o to, że graliśmy sobie z Kamykiem na spółkę? — uśmiechnął się niewinnie brunet, puszczając oczko do Kamila — to nic takiego, nie kryliśmy się jakoś specjalnie.

— To aż dziwne że nie zauważyli.

— CZEKAJCIE. JAK TO RAZEM? — Piotrek rzucił zdziwione spojrzenie do Maćka i Andrzeja, którzy wydawali się być równie niedoinformowani — ha! Miałem rację, jednak oszukiwałeś, Kubuś.

— Nie prawda, ja tylko miałem partnera w biznesie. To co innego.

Dawid jeszcze raz obejrzał się po całym pomieszczeniu, upewniając się, że wygląda czysto i schludnie. Nie zauważając niczego niepokojącego, podszedł do szafki i włożył tam zamknięte pudełko. Wolnym krokiem wrócił do reszty.

— "Co innego". Takie rzeczy możesz do Piotrka, a nie do mnie! Nie dam się wrobić jak on!

— EJ! ZN-

— Dobra, dobra kochani — Kubacki zarzucił ramiona na szyje Maćka i Żyły w przyjacielsko-uspokajającym geście — chodźcie do tych Niemców. Mam nowe zdjęcia Zuzi, może Karl też będzie chciał się pochwalić swoją kruszynką.

Polakom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Po usłyszeniu imienia "Zuzia" wszystko inne nagle przestało mieć znaczenie, teraz mogli zachowywać się jak anioły, byle tylko Dawid chciał pokazać im małą księżniczkę wujków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro