5. 𝖤𝗑𝗉𝗅𝗈𝗌𝗂𝗏𝖾 𝗇𝗂𝗀𝗁𝗍

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

𝗠𝘆 𝗹𝗶𝗳𝗲'𝘀 𝗮 𝗺𝗲𝘀𝘀 𝗯𝘂𝘁 𝗹𝗲𝘁'𝘀 𝗰𝗮𝗹𝗹 𝗶𝘁 𝗮𝗿𝘁

dla bamaesxan

. . .

Występują: Team Poland, Team German, Team Japan (+ pobocznie Team Slovenia, Team Norway)
Temat: kto puszcza fajerwerki o czwartej nad ranem

+++

— Ale ty jesteś debilem — powiedział cicho Kuba, łapiąc Markusa za ramię i chroniąc przed upadkiem. Niemiec wypuścił z ust serię przekleństw. Wolny tylko pokręcił głową i rzucił mu groźne spojrzenie mówiące "zamknij ten głupi ryj" — Kamil, dlaczego wzięliśmy go ze sobą?

— Przypominam, że to był twój pomysł — Stoch obrzucił bruneta zirytowanym spojrzeniem, a Markus który nie rozumiał o czym rozmawiają jego polscy przyjaciele, tylko poprawił na ramieniu ciężką torbę — bo nie chciałeś żebym dźwigał.

— No i miałem rację, kruszynko — zażartował Kuba i dźgnął go palcem w policzek — sam bym ponosił tę torbę, ale też mi zabroniłeś.

— Dobra już cicho, ktoś idzie — Kamil złapał Markusa za nadgarstek i pociągnął go w stronę ściany za którą się schowali, Wolny zrobił dokładnie to samo, co chwilę wyglądając zza swojej kryjówki, żeby sprawdzić czy mogą już kontynuować misję.

+++

Sylwester to czas, kiedy skoczkowie przestają zwracać uwagę na jakiekolwiek zasady, zakazy i nakazy.
Wszystkie drużyny mają swoisty rytuał na tę wyjątkową noc.
Tego roku w pokoju Kamila i Dawida oprócz reszty Polaków znalazła się kadra niemiecka, japońska oraz część Słoweńców.
Sportowcy bawili się wybornie. Panowała wesoła, radosna atmosfera, rozmowy przeplatał śmiech, trochę krzyku i pijackie gry.

— KARL SZMATO! — wykrzyknął zdenerwowany Wellinger patrząc, jak jego piękny czerwony pionek wraca z powrotem do "domku" na planszy do chińczyka — JESZCZE RAZ RUSZYSZ MOICH WOJOWNIKÓW, TO NIE DOŻYJESZ JUTRZEJSZEGO KONKURSU.

Geiger tylko wzruszył ramionami, rzucając "takie życie" i podał kostkę Piotrkowi, który po wyrzuceniu sześciu oczek i znalezieniu się na bezpiecznym polu, odtańczył taniec szczęścia.
Kości trafiły w rękę Kota i kiedy brązowooki już miał rzucać po pokoju rozniósł się odgłos pukania.

Zirytowany Maciek podniósł się z podłogi i podreptał w stronę drewnianej konstrukcji.  Oworzył drzwi na korytarz, a jego oczom ukazał się Johansson z nietęgą miną, za którym stał Forfang i Granerud.
Mężczyźni przez chwilę obrzucali się spojrzeniem.

— Nie przypominam sobie żebyśmy was zapraszali — Kot nie raczył się nawet przywitać, założył ręce na piersi i oparł się o framugę — A wy? — Mężczyzna odwrócił się w stronę swoich towarzyszy w zabawie.

— Kto by ich tu chciał — wymamrotał cicho Constantin, ale widząc groźne spojrzenie Norwegów odwrócił wzrok i zajął się piciem piwa.

— Bardzo się cieszę, że mogłem was zobaczyć, panowie. Ale teraz do widzenia, życzę niemiłego wieczoru — Brunet wywrócił oczami mając zamiar zamknąć drzwi. Przeszkodziła mu jednak stopa Johanssona, która nie wiadomo skąd znalazła się po stronie pokoju Polaków.

— Dlaczego wy Polacy, jesteście tacy problematyczni — odezwał się Forfang i uśmiechnął w ten odrobinę wredny, narcystyczny sposób — Albo będziecie ciszej, albo przespacerujemy się do trenerów.

— Możecie startować teraz! — powiedział Youkiya znad swojego kubeczka do beerponga. Japończyk popatrzył na nieproszonych gości ze zmarszczonymi brwiami — myślicie że nas to jakkolwiek interesuje?

— Myślę że powinno — stwierdził Robert i popatrzył na Maćka — Gdzie Stoch, Wolny i Eisenbichler?

Kot rozejrzał się po pokoju i zdał sobie sprawę, że faktycznie wymieniona trójka rozpłynęła się w powietrzu, ale żeby nie dać tego po sobie poznać, wzruszył ramionami i powiedział:

— Poszli do Dodo, załatwić z nim pozwolenie na jeszcze kilka godzin imprezy. Bo wiesz my tu dzisiaj jesteśmy całkowicie zorganizowani — mina rudowłosego była bezcenna i zdecydowanie warta drobnego kłamstwa — Jeżeli to wszystko to naprawdę już żegnam. Nieszczęśliwego nowego roku i połamania nart — drzwi tym razem zamknęły się tuż przed nosami wkurzonych do czerwoności Norwegów.

Doprowadzony do skrajnego poziomu zdenerwowania Polak wrócił do przyjaciół, usiadł na ziemi i lekko pociągnął się za włosy.
Wziął kostki i rzucił nimi, po czym skuł czerwonego pionka Andreasa.

— Dosyć tego, nie gram więcej! — blondyn założył ręce na piersi i odsunął się od planszy. Piotrek zaśmiał się cicho z obrażonego Niemca.

Drzwi do pokoju po raz kolejny otworzyły się. Weszli do niego roześmiani Andrzej, Dawid i Junshirō, którzy faktycznie byli rozmawiać z trenerami o przedłużeniu ich małej kameralnej posiadówki.
Obaj zastanawiali się jakim cudem Dodo przekonał szkoleniowca japońskiej kadry do udzielenia pozwolenia na jakąkolwiek imprezę.

— Mamy mały problem, Dawid — powiedział Sato patrząc na najbardziej odpowiedzialnego skoczka polskiej kadry — taki naprawdę niewielki.

— Jak ty — Keiichi zarzucił żartem, za co dostał od starszego kolegi z otwartej dłoni w potylicę — przepraszam.

— Jaki problem? — Kubacki zmarszczył brwi, już teraz wiedział że na pewno szykują się kłopoty.

— Kamil, Kuba i Markus, tak jakby... — zaczął najstarszy z Prevców, który do tej pory przyglądał się rozwojowi sytuacji — rozpłynęli się w powietrzu.

— Cudownie, właśnie tego potrzebowaliśmy — blondyn przejechał dłonią po twarzy — Dobra trzeba ich poszukać nie widzę innego wyjścia.

Wszyscy skoczkowie natychmiast poderwali się ze swoich miejsc, gotowi nieść pomoc przyjaciołom. Karl popatrzył na Dawida.

— Nie możemy iść wszyscy, bo przecież Norwedzy i reszta się zorientują, że coś jest nie tak, jak nagle zrobi się cicho.

— To po prostu niech idą kadry, którym ubyło zawodników i tyle — stwierdził Andrzej i już wyszedł z pokoju, żeby poszukać trójki zaginionych.

— My też idziemy — stwierdził Sato i zanim ktokolwiek zdążył zaprzeczyć wyszedł z pokoju za Stękałą. Słoweńcy popatrzyli po sobie, wiedząc, że będą musieli być na tyle głośno, żeby nie wzbudzić niczyich podejrzeń.

— Masz ci babo placek — stwierdził Domen i podszedł do odtwarzacza, żeby podkręcić trochę muzykę.

+++

— Dobra, teraz cicho — szepnął Kamil do towarzyszy zbrodni i powoli zaczął rozkładać pierwszą serię petard w odpowiednim miejscu.

— Odpalamy i spadamy.

— Odpalamy i spadamy — Niemiec powtórzył po Wolnym na znak,  że rozumie.

Po chwili w powietrze wyleciały pierwsze fajerwerki, układając się na niebie w śliczne, kolorowe wzory.
Zadowoleni z siebie mężczyźni, zabrali plecak i dali nogi za pas w kolejne miejsce, z którego wystrzelą sztuczne ognie.

— Tak właściwie, dlaczego robimy to o trzeciej i z różnych miejsc? — zapytał Markus biegnąc z balastem na plecach.

— Bo trenerzy nie wyrazili na to zgodny, więc o północy wejścia i wyjścia były pilnowane — wyjaśnił pospiesznie Kuba — a jakbyśmy robili to z jednego miejsca, to przecież by po nas przyszli, co nie?

— No a kto by się spodziewał, że wyjdziemy po trzeciej, żeby sobie postrzelać? Nikt — Kamil uśmiechnął się wesoło w stronę Eisenbichlera i przyspieszył kroku, słysząc, że ktoś wyszedł z budynku — teraz trzeba to tylko inteligentnie zrobić.

+++

— Czy to były fajerwerki? — zapytał Keiichi idąc korytarzem hotelu — przecież trenerzy...

— Ta, teraz już przynajmniej wiemy, co robią nasze zguby — Dawid pokręcił głową, wiedząc że z tym już nic nie da się zrobić, kto jest dzieckiem w duszy, ten na zawsze nim pozostanie.

Minęło może siedem minut, kiedy z zupełnie innego miejsca poleciała kolejna seria sylwestrowych światełek.
Członkowie kadry niemieckiej, polskiej i japońskiej wyszli już na zewnątrz i nie robili nic, oprócz podziwiania efektów całkiem sprytnego planu Kuby i Kamila.
Po chwili dołączyli do nich Słoweńcy, a niektórzy skoczkowie wychylali się przez swoje okna, lub wychodzili na balony, żeby też pocieszyć się trochę magią tej nocy.

Trener polskiej kadry stanął koło Dawida i przez chwilę oboje trwali w ciszy, podczas której miejsce wystrzału po raz kolejny zostało zmienione.

— Proszę powiedz mi, że to nie żaden z naszych — westchnął szkoleniowiec, chociaż doskonale znał odpowiedź na to pytanie.

— Niestety trenerze, niestety — odpowiedział Dawid i popatrzył w stronę Dodo — ale musi trener przyznać, że to wszystko wyszło spektakularnie.

— Dlaczego wcale mnie to nie dziwi?

Po chwili przedstawienie skończyło się i wszyscy rozeszli się do swoich pokojów, Polacy czuli w kościach, że sprawcy zamieszania mogą mieć małe kłopoty.
Na schodach prowadzących na trzecie piętro rozniosły się głośne kroki, a po chwili zza ściany wyłoniła się sylwestra Stöckla.
Zdenerwowany trener norweskiej kadry podszedł prosto do Doležala.

— To wina pańskich podopiecznych. Wszyscy wspólnie ustaliliśmy, że nie będzie w tym roku żadnych fajerwerków! — zdenerwowany mężczyzna obrzucił Dawida nienawistnym spojrzeniem.

— Moi podopieczni byli tak samo zdezorientowani jak ja — zapewnił go Dodo — Prawda Dawid?

— Prawda.

— Stoch i Wolny nie byli w pokoju, kiedy Robert przyszedł do was poprosić o trochę ciszy. Jestem pewien, że to ich sprawka. Możemy iść zobaczyć do ich pokoju, jeżeli ich tam nie ma żądam konsekwencji.

Dawid i Maciek rzucili sobie spanikowane spojrzenia, ale nie mieli wyjścia więc wszyscy razem ruszyli w stronę pokoju Stocha.
Z każdym kolejnym krokiem serce Kubackiego biło szybciej, nie wiedział jak tym razem ma uratować swoich niesfornych przyjaciół z drużyny.
Po dojściu pod odpowiednie drzwi norweski szkoleniowiec pociągnął za klamkę i wszedł do środka.
Oczom wszystkich rzuciło się względnie ciche i spokojne pomieszczenie gdzie na kanapie, przytuleni do siebie spali Kamil i Kuba, zawinięci w koc, którym prawdopodobnie nakrył ich Markus. Był to rozkoszny widok, Dawid rozczulił się patrząc na tę dwójkę, westchnął cicho i rzucił Norwegowi ostrzegawcze spojrzenie, mówiące "obudź ich, a nie przeżyjesz"
Sam Niemiec siedział na parapecie, jadł sałatkę z łososiem i patrzył przez okno.

— Ale to było super — uśmiechnął się do wyprowadzonego z równowagi Alexandra i wyciągnął w jego stronę miseczkę z sałatką — łososia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro