➪𝐑𝐨𝐥𝐥𝐞𝐫𝐜𝐨𝐚𝐬𝐭𝐞𝐫

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trochę później Will powiedział, że musi już iść. Mieliśmy zamiar pojechać z nim, ale odparł, że skoro mam dobry humor to trzeba to wykorzystać jak najlepiej, i że Alex ma mnie gdzieś zabrać. Widziałem podejrzany uśmieszek i bruneta, ale jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, co wymyślił. 

Ruszyliśmy spod galerii pieszo. Quackity zadeklarował, że obiekt do którego zmierzamy nie jest daleko, więc możemy się przejść. Jestem jednak pewien, że po prostu nie chciało mu się płacić za taksówkę. 

Kilkanaście minut później byliśmy na miejscu. Skąd to wiedziałem? Bo Big Q zatrzymał się przed wejściem do wesołego miasteczka. Musiało mu się poszczęścić, bo jest ono tutaj raz w roku. Mimo mojego przeczenia, zaciągnął mnie pod atrakcje nazywaną pobocznie "młotem". Dosłownie miałem ochotę go zabić.

- Nie wejdę na to. - Powiedziałem odsuwając się jak najdalej od rollercoaster'a. 

- A właśnie, że wejdziesz. - Odparł i wziął mnie za rękę, podchodząc do butki z biletami. - Dwa poproszę. 

- Czterdzieści złotych. - Odpowiedział kasjer. 

- Jesus Christ.. - Mruknąłem pod nosem. Wcale nie widziało mi się tracenie czterdziestu złotych na coś takiego. 

Alex z uśmiechem zaprowadził mnie do kolejki, trzymając mocno moją rękę, żebym przypadkiem mu nie uciekł. Nie żebym miał taki zamiar...

- Chodź, nasza kolej. - Powiedział podekscytowany. 

- Dear God.. Ja chce to przeżyć, prosze. - Szepnąłem, po czym zostaliśmy mocno przypięci pasami do swoich siedzeń. - Jak nie przeżyje, możesz powiedzieć Wilburowi, że może do niego napisać. Będzie wiedział o co chodzi. 

- Przeżyjesz, chill. - Odpowiedział rozśmieszony Alex, a zaraz po tym kolejka wystartowała. 

Najpierw powoli bujaliśmy się w tył i przód, po chwili jednak, gdy maszyna zaczynała się rozpędzać, a my byliśmy akurat skierowani w stronę ziemi, miałem ogromną ochotę zwymiotować. Zamknąłem oczy, co ani trochę nie pomogło, więc otwarłem je z powrotem. Widziałem jak Quackity puszcza się siedzenia i wyciąga ręce w góre, przez co przysięgłem sobie, że jak wyjdziemy cało, to dostanie w łeb. 

Około minuty później kolejka się zatrzymała. Pan z obsługi odpinał po kolei wszystkie pasy, a gdy odpiął mój, z prędkością światła wyskoczyłem z kolejki. 

- Zabije cie. - Powiedziałem do Alexa, gdy tylko pojawił się obok mnie. Chłopak zaśmiał się jedynie i odszedł w stronę straganów. 

Poszedłem za nim, wiedząc, że inaczej nie wrócę do domu. Zastałem go przy budce z watą cukrową. 

- Naprawdę? - Zapytałem spoglądając na niego jak na dziecko. 

- Kto bogatemu zabroni. - Zaśmiał się i powiedział sprzedawczyni jaki chce smak. 

Pokręciłem niedowierzanie głową. Czasami naprawdę zachowywał się jak dziecko, ale za to go kocham. 

- Chcesz iść potem na diabelski młyn? - Zapytał płacąc kobiecie za watę i odwracając się do mnie przodem. 

- Spoko. - Odpowiedziałem, mając nadzieje, że będzie to już ostatnia atrakcja na dzisiaj. 

Nagle oczy bruneta się zaświeciły. Podążyłem za jego wzrokiem i od razu wiedziałem na co patrzy. 

- Nie. - Zaśmiałem się, jednak chłopak pociągnął mnie za sobą.

Czy my naprawdę będziemy właśnie grać w rzucanie kulkami w puszki, żeby wygrać pluszowego misia? 

Alex zapłacił straganiarzowi i podał mi do ręki gumową piłeczkę. 

- Jesteś idiotą Quackity. - Powiedziałem, biorąc od niego piłkę. 

- Też cię kocham. - Zaśmiał się i pokazał palcem bym rzucił w puszki. 

Oczywiście spudłowałem. Nie jestem zbyt dobry w takie gierki. Alex za to zbił prawie wszystkie za jednym razem. 

- Ostatni rzut, wierze w ciebie Karl. - Powiedział brunet i oddał mi kulkę.

- Może lepiej ty rzuć? - Zapytałem, ale on tylko pokręcił przecząco głową. 

Stanąłem na przeciwko stojących na sobie trzech puszek. Musiałem tylko trafić w środek, by spadły wszystkie. Wycelowałem i zaciskając palce drugiej ręki - rzuciłem. 

- Trafiłeś! - Krzyknął zadowolony Alex. 

- Trafiłem. - Powtórzyłem zdziwiony, po czym spojrzałem na Quackity'ego, który odbierał od pana pluszową żabkę, wielkości malutkiej chihuahua.

Podszedł do mnie i dał mi pluszaka. Zaśmiałem się biorąc zabawkę do ręki. 

- Idziemy na diabelski młyn? - Zapytał Alex, a ja przytaknąłem. 

Ruszyliśmy w stronę chyba największej atrakcji w Wesołym Miasteczku. Big Q kupił dla nas bilety, po czym stanęliśmy w kolejce. Gdy przyszła nasza kolej, wsiedliśmy do kabiny. Usiedliśmy po jednej stronie, a drzwi się zamknęły. Po chwili kolejka wystartowała. Jak na każdym innym młynie, było dosyć powolnie. Jako, że było już dosyć późno, widok był nieziemski. Oparłem głowę o ramie Alexa i wpatrywałem się w rozświetlone miasto, widoczne za oknem kabiny. Nie ukrywam, byłoby lepiej gdyby nie było okien, ale i tak nie można było narzekać. 

- Pamiętam jak kiedyś bałeś się tym jeździć. - Zaśmiał się Alex. 

- Nawet mi nie przypominaj. - Odparłem i również się zaśmiałem. 

- Cudowne czasy. - Westchnął opierając swoją głowę o moją.

- Tak.. - 

✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯✯
Jak po rozpoczeciu??

ja juz chce wakacje XDDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro