➪𝐓𝐨 𝐌𝐨𝐣 𝐊𝐨𝐧𝐢𝐞𝐜

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Mój telefon zaczął dzwonić. Obudziłem się już w dużo gorszym humorze niż wcześniej. Nie patrząc na wyświetlacz, po prostu odebrałem, czego od razu pożałowałem. 

- O hej Karl! - Usłyszałem przesłodzony głos Karoliny.

Boże.

- Hejka. - Powiedziałem lekko zachrypniętym głosem. 

- O jejku, biedactwo.. Pewnie czujesz się bardzo źle, mogę wpaść? Zrobiłabym Ci coś ciepłego. - Odparła ze zmartwieniem. 

Dobrze wiemy, że nie potrafię, kurwa odmawiać. (Bad z drugiego końca świata: LANGUAGE! ~Autorka)

- Um.. Spoko. Wyślę Ci adres. - Odrzekłem, po czym się rozłączyłem. 

No idiota. 

Do: "Karolina ta z kina"

- *adres*

Teraz wystarczy poczekać na śmierć. Może jej chociaż przemówię, że mnie nie interesuje.

Jakiś czas później w domu rozległ się głośny dźwięk dzwonka. 

Jezu. To mój koniec. 

Wstałem powoli z łóżka podchodząc do drzwi. Ledwo je otwarłem a dziewczyna rzuciła mi się na szyję. 

Co jest kurwa.

- Twoja bluza ładnie pachnie. - Zachichotała. 

- To nie moja bluza, tylko Nick'a i tak, wiem że ładnie pachnie. - Powiedziałem najłagodniej jak umiałem, a jej uśmiech zszedł z twarzy. 

Ha, pierdol się. 

- Tego Nick'a, o którym twój kolega mówił w kinie? - Zapytała, wchodząc do środka jak do siebie.

- Tak, tego Nick'a. - Powiedziałem zadowolony. 

O wilku mowa.

Od: "Love <3"

- Jezu chce do Ciebie, Clay mnie wykorzystuje do randkowania z babami

Zaśmiałem się, odpisując na wiadomość. 

Do: "Love <3" 

- Uwierz mi, mam gorzej

- Kto to? - Zapytała Karolina. 

Co Cię to w ogóle obchodzi? Albo w sumie, powiem.

- Nicky. - Uśmiechnąłem się szeroko, widząc jak ją wkurzam, ale miałem to gdzieś. 

Przez kolejną godzinę blondynka zrobiła mi herbatę i opowiadała o jej jakże ciekawym życiu, które akurat mało mnie obchodziło. Zaczynałem mieć jej po dziurki w nosie i musiałem zwrócić się po pomoc. 

Do: "Willbyy<3"

- Stary 
- Pomocy 
- Błagam
- W kinie taka babka wyciągnęła ode mnie numer 
- i przyszła mi do domu 
- Pomóż prosze

Nie musiałem nawet długo czekać na odpowiedź, bo chłopak od razu napisał, że za chwilę będzie. 

I jak tu go nie kochać? 

- Moja mama zrobiła mi tam wtedy zdjęcie i wyszłam tak ładnie! Zresztą jak za.. - Nie zdążyła dokończyć bo zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja dosłownie rzuciłem się do przedpokoju. 

- He.. - Zaczął Wilbur, ale ja po prostu wciągnąłem go do środka.

- Ratuj, błagam Cię. - Powiedziałem do szatyna, chowając się za jego plecami. 

- Karl kto.. O hej, ciebie jeszcze nie znam. - Odparła Karolina, wchodząc do przedpokoju. 

- Cześć, jam jest Wilbur i przykro mi to mówić, ale muszę ukraść Karl'a z domu, więc musiałabyś wyjść. - Skłamał chłopak. 

- Przecież jest chory. - 

- Właśnie dlatego jedziemy do ośrodka zdrowia. - Znów skłamał Will. 

Dobry jest. 

- Oh, okej. Mogę jechać z wami? - Zapytała dziewczyna. 

- Nie mam tylu miejsc w samochodzie, przykro mi. - Odparł Wilbur i dosłownie wygonił ją z domu. 

Odetchnąłem z ulgą. 

- Boże Will, jak ja Cię kocham. - 

Chłopak zaśmiał się i podłożył mi pod nos reklamówkę z lekami. 

Kiedy on do cholery zdążył pójść do apteki?

Wziąłem od niego reklamówkę i poszedłem do kuchni.

- Fajna bluza. - Zaśmiał się Will. 

- Mam nadzieje, że on wie, że już mu jej nie oddam. - Odpowiedziałem uśmiechnięty.

Szatyn zaproponował, że zrobi jajecznicę, bym zjadł coś ciepłego. Zgodziłem się, bo byłem trochę głodny, a nie miałem zamiaru jeść zimnej pizzy. Przy okazji gdy Wilbur robił nam jedzenie, ja wyrzuciłem pozostałe trzy kawałki pizzy i karton do kosza. Potem wróciłem do pokoju po telefon i zobaczyłem na ekranie nową wiadomość od Nick'a.

Od: "Love <3"

- Co masz na myśli? Coś się stało? 

Do: "Love <3"

- Karolina wbiła mi się na chatę i udawała słodziutką 

Od: "Love <3" 

- Mam ochotę przypadkiem wepchnąć ją pod samochód

Do: "Love <3" 

- Spokojnie, Wilbur skutecznie ją przegonił 

Od: "Love <3" 

- Możesz mu powiedzieć, że stawiam mu za to piwo 

Zaśmiałem się cicho. 

Od: "Love <3"

- A ciebie gdzieś zabiorę i nie przyjmuję odmowy. 

Tym razem lekko się zarumieniłem, odpisując jedynie "nie odmawiam" i poszedłem do kuchni. 

- Nick kazał Ci powiedzieć, że postawi Ci piwo za dzisiaj. - Powiedziałem siadając przy stole, a Will się zaśmiał. 

Po zjedzonej kolacji zaproponowałem chłopakowi by został na noc, na co chętnie się zgodził. 

- Ale śpisz na kanapie, nie chce Cię zarazić. - Odrzekłem od razu.

- Nick? -

- On stwierdził, że mu to wisi. - Odpowiedziałem, a szatyn się zaśmiał. 

- A jak jest między wami? - Zapytał po dłuższej chwili. 

- Szczerze? Nie wiem. Kiedy oglądaliśmy u niego film prawie się pocałowaliśmy, ale Clay wszedł do pokoju. Wczoraj leżałem na nim i też coś oglądaliśmy. To trochę skomplikowane. - Powiedziałem drapiąc się po karku, a Will z uśmiechem zaczął rozkładać sobie kanapę. 

- Rozumiem Cię. - Odparł.

***

Gdy obudziłem się rano, myślałem że nie wytrzymam. W głowie aż piszczało mi od bólu. Całe moje policzki były rozpalone, a mi samemu było w cholerę zimno. Gdy tylko odwróciłem się na drugi bok zacząłem niesłychanie kaszleć, co aż obudziło Will'a, bo przyszedł do mojego pokoju. 

- Aż tak źle? - Zapytał zmartwiony, a ja tylko cicho mruknąłem na potwierdzenie. - Mam coś do ogarnięcia na mieście, może zadzwonię po kogoś żeby do Ciebie przyszedł?

- Nie trzeba, poradzę sobie. - Jęknąłem chowając się pod kołdrę.

- Mhm. - 

Po chwili William wyszedł z pokoju, zaczynając z kimś rozmowę telefoniczną.

Westchnąłem i zamknąłem oczy, będąc zbyt zmęczony by się podnieść. Leżałem tak kilka minut, nie mogąc znieść bólu głowy, kiedy usłyszałem dwa rozmazane głosy w korytarzu. Zauważyłem tylko jak ktoś wchodzi do pokoju i usnąłem. 

***

Moje oczy nie chciały się otworzyć, mimo tego, że od kilku sekund nie spałem. Czułem pod głową przyjemne ciepło, więc się nie ruszałem. Dopiero gdy poczułem na swoich plecach dotyk, zrozumiałem od kogo bije to ciepło i niechętnie się podniosłem. 

- Zarażę cię. - Jęknąłem niezadowolony. 

- Już mówiłem, że mam to gdzieś. - Powiedział Nick, uśmiechając się lekko i przyciągając mnie spowrotem do siebie. 

Wylądowałem z głową na jego klatce piersiowej. Połowa mojego ciała praktycznie na nim leżała, ale nie zwróciłem na to uwagi obejmując szatyna jak najciaśniej. 

- Nie jestem zbyt ciężki? - Zapytałem dla pewności, przecież na nim leżałem. 

- Jesteś zbyt lekki. - Odpowiedział wsadzając rękę w moje włosy. 

Na sam gest uśmiechnąłem się lekko i wtuliłem bardziej w Nick'a. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro