Znak w postaci Nicklaus'a

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozpiska rozdziału pt. "Gdzie i kiedy odbył się wasz pierwszy raz"

Elijah Mikaelson x Reader [as Camelia Claire]

Opis: Nie mogąc wytrzymać dziwnego zachowania Elijah'a Camelia udaje się do jego pokoju, niespodziewane wyznanie mężczyzny popycha za sobą dalsze wydarzenia

Niska szatynka nerwowo krążyła po pomieszczeniu gryząc skórki od paznokci jej zielone oczy wpatrzone w podłogę były zamyślone wiedziała że musi coś zrobić bo inaczej oszaleje i wydepta dziurę w drewnianych panelach w salonie Mikaelson'ów a tego Klaus by jej nie darował. Przyczynom jaj głębokich rozmyślań był jeden z rodzeństwa a dokładnie Elijah, przez cały czas wydawało jej się że są sobie naprawdę bliscy niczym bratnie dusze jednak mężczyzna już od kilku dni skutecznie unikał Cameli co bardzo ją niepokoiło. Zastanawiała się całymi nocami czy zrobiła coś źle ale nic nie nasuwało jej się na myśl, była bezradna w tej sytuacji może powinna z nim po prostu porozmawiać może to rozwiązało by problem ale nie chciała się narzucać to zdecydowanie nie było w jej stylu, pozostawało tylko czekać na jakiś znak, na cokolwiek.  

- Do cholery Camelia ile można - usłyszała lekko zdenerwowany głos po swojej prawej na co od razu uniosła głowę - byłem tu trzydzieści minut temu a ty nadal robisz to samo.

Klaus opierał się o framugę drzwi ze skrzyżowanymi rękami jego oczy uważnie skanowały twarz czarownicy z zmarszczonymi brwiami, Camelia westchnęła cierpiętniczo spuszczając głowę. Po chwili ciszy opadła na brązową kanapę która znajdowała się zaraz za nią z cichym jękiem frustracji wplątała dłonie w swoje ciemne włosy, czyżby to był jej znak?

- A co ja mam według ciebie zrobić co? - powiedziała desperacko kiedy poczuła jak kanapa obok niej ugina się pod ciężarem mężczyzny.

- Specem nie jestem ale wydaje mi się że istnieje coś takiego jak rozmowa - odpowiedział w ironiczny sposób na co zielonooka parsknęła.

- Łał serio na to nie wpadłam - spojrzała na niego z politowaniem.

- Słuchaj - zaczął poważnie - znam gościa od tysiąca lat w dodatku jest moim bratem chociaż nie za bardzo się do tego przyznaje - kobieta pokręciła głową uśmiechając się pod nosem - ale uwierz lub nie niełatwo przychodzi mu wyznawanie uczuć, a do ciebie choć z trudem to przyznaje na pewno coś czuje, więc bierz sprawy w swoje ręce bo jak masz na niego czekać to minie kolejne tysiąclecie zanim zdąży się namyśleć czy jest dla ciebie wystarczająco dobry.

Camelia rozchyliła delikatnie wargi patrząc na blondyna z niedowierzaniem, naprawdę nie sądziła że kiedykolwiek usłyszy z jego ust jakieś mądre słowa a tym bardziej poradę miłosną, jak widać życie lubi czasem zaskoczyć. Widząc że Klaus nie oczekuje odpowiedzi i nie jest już zainteresowany jej osobą bardziej niż stojącym na mahoniowym stoliczku burbonie w szklanej butelce wstała ze swojego miejsca idąc w stronę schodów.

Wchodząc po kolejnych marmurowych stopniach zaczęła się wahać czy aby to był dobry pomysł, jej dłonie zaczęły się pocić z nerwów a oddech lekko przyśpieszył kiedy stanęła przed drzwiami do pokoju Elijah'a. Przełknęła gulę w gardle i wycierając spocone ręce o czarne spodnie zapukała do drzwi które po chwili delikatnie się uchyliły ukazując wysokiego mężczyznę. Elijah zdecydowanie nie przypominał siebie, jego oczy były zmęczone, włosy roztrzepane we wszystkie strony na jego twarzy pojawił się kilku dniowy zarost a co najdziwniejsze nie był ubrany w jeden ze swoich szykownych garniturów tylko zwykły szary dres co prawda nadal prezentował się obłędnie jak zawsze ale to nie był on.

- Umm myślę że powinniśmy porozmawiać - odrzekła po chwili Camelia bawiąc się swoimi palcami.

Ciemnowłosy nic nie mówiąc otworzył szerzej drzwi wpuszczając czarownicę do środka. Jego pokój prezentował się nienagannie jak zawsze zresztą, główną część pomieszczenia zajmowało duże drewniane loże pokryte aksamitną czarną pościelą, na przeciwko była komoda zrobiona z ciemnego drewna z nielicznymi zdobieniami obok której stał granatowy duży fotel, całą jedną ścianę pokrywały duże okna zasłonięte granatowymi ciężkimi zasłonami natomiast na drugiej ścianie mieściła się prywatna biblioteczka mężczyzny która była sporych rozmiarów, na panelach w odcieniu brązu leżał czarny puchaty dywan no i była jeszcze dwójka drzwi jedne do prywatnej łazienki a drugie zapewne do garderoby gdzie Mikaelson trzymał swoje garnitury.

 - Usiądź proszę - wskazał na drewniane łóżko.

Zielonooka przez chwilę się zawahała jednak ostatecznie spoczęła na miękkim materacu. Mężczyzna stanął na przeciw niej z rękami w łożonymi do kieszeni swoich szarych dresów i spojrzał na nią wyczekująco.

- Więc - zaczęła nerwowo bawiąc się swoimi palcami u rąk -  uważam że ostatnio mnie unikasz dosyć skutecznie i.. - przerwała i z niepewnością spojrzała na skupioną minę bruneta - czy zrobiłam coś nie tak?

Pytanie to zawisło w powietrzu powodując że atmosfera zgęstniała, Camelia obserwowała jak na twarzy ciemnookiego pojawia się lwia zmarszczka a jego oczy stają się nie obecne. Clarie wstrzymała oddech czekając na odpowiedź która to dłużyła się niemiłosiernie chociaż może to i leprze od wyrzucenia za drzwi.

- Cholera nie! - nagle odżył unosząc głos - nie - powtórzył delikatniej kucając przed brunetką a swoje dłonie kładąc na jej kolanach - niczym nie zawiniłaś, to moja wina - westchnął - nie powinienem był cię unikać, bo nic nie zrobiłaś ale nie potrafię już dużej ukrywać swoich uczuć do ciebie a nie chce cię skrzywdzić.

Camelia wstrzymała oddech czyli Klaus miał rację bał się że nie jest wystarczająco dobry. Widząc jak ten się wycofuje chwyciła jego rękę przyciągając go bliżej aby wbić się w jego twarde wargi. Pocałunek był delikatny zielonooka chciała tym gestem przekazać swoje uczucia i chyba jej się to udało bo kiedy się od siebie odsunęli na ustach mężczyzny pojawił się wielki uśmiech.

- Cóż chyba oboje mieliśmy ten problem - zaśmiała się ponownie przybliżając swoje usta do Elijah'a.

Ten pocałunek różnił się od poprzedniego nie był delikatny tylko agresywny i przepełniony coraz to bardziej rosnącym pożądaniem. Mikaelson w wampirzym tempie zmienił ich pozycję tak że teraz to on siedział na łóżku natomiast ona usadowiła się okrakiem na jego kolanach.

Warknął prosto w jej usta kiedy otarła się o jego nabrzmiały członek schowanym pod dresowymi spodniami.

- Na pewno tego chcesz - brunet oderwał się od niej na chwilę chaotycznie oddychając.

Camelia nie odpowiedziała zamiast tego ściągnęła swoją bluzkę rzucając ją na podłogę, i to wystarczyło mężczyźnie który niemal natychmiast przywarł ciepłymi ustami do jej szyi a dłońmi ścisnął jej pośladki.

Zielonooka sięgnęła do do zapięcia swojego białego stanika który już po chwili leżał na ziemi. Elijah dotarł do jej jędrnych piersi zaczynając całować prawy sutek a ręką masował drugą pierś. Camelia jęknęła i nie mogąc już wytrzymać chwyciła krawędzie bluzki Mikaelson'a przeciągając ją przez głowę i rzucając za siebie. Jej dłonie powędrowały na tors mężczyzny zaczynając badać nierówności.

Brązowooki ułożył kobietę na łóżku od razu ściągając jej spodnie razem z bielizną. Zaczął wyznaczać pocałunkami mokrą ścieżkę od szyi aż do podbrzusza przez co z jej ust wyleciało kilka głośniejszych sapnięć a plecy wygięły się w łuk. Elijah zaczął całować jej uda zbliżając się do najczulszego miejsca które zaczął powoli muskać swoimi wargami. Kobieta wplątała drżące z podniecenia dłonie we włosy Mikaelson'a na co ten mrukną zadowolony.

Niespodziewanie odsuną się przez co z ust Cameli wyleciał jęk frustraci, obserwowała jak mężczyzna zdejmuje z siebie dresy oraz bieliznę a kiedy był już całkiem nagi ponownie pojawił się nad szatynką próbując ponownie ją zdominować, ta jednak tylko prychnęła i jednym sprawnym ruchem obróciła ich w taki sposób że teraz ona była na górze, Mikaelson popatrzył na nią nieco szokowany ale nie protestował kiedy kobieta zaczęła całować jego tors. 

Camelia oparła dłonie o twardą klatkę piersiową mężczyzny a następnie opadła na jego sporych rozmiarów członka na co z ust obojgu wyleciały przeciągłe jęki. Kobieta pochyliła się łącząc swoje ich usta a ręce mężczyzny przeniosły się na jej biodra narzucając tym samym własne tępo. Cały pokój wypełniony został zagłuszonymi jękami Clarie oraz sapnięciami Elijah. Po kilku mocniejszych pchnięciach zielonooka osiągnęła spełnienie odrywając się od ust mężczyzny i głośno jęcząc z przyjemności, mimo to wampir wcale nie zwolnił tępa a wręcz je przyśpieszył by po chwili sam dojść.

Zielonooka opadła na jego twardy tors próbując złapać głębszy wdech, ciemnowłosy wplątał swoje palce w jej poszarpane włosy delikatnie głaszcząc jej głowę.

- Kocham cię - wyszeptał po chwili mężczyzna.

Camelia uniosła głowę aby móc spojrzeć w jego oczy.

- Ja ciebie też - powiedziała pewnie łącząc ich usta w delikatnym pocałunku.

I choć bardzo nie chciała tego przyznać, a na samą myśl coś skręcało jej się w środku wiedziała że to co się stało to zasługa nikogo innego jak Nicklaus'a Mikaelson'a, i może powinna mu za to podziękować?

- Cieszy mnie że już się nie unikacie! ale do cholery możecie jęczeć ciszej! - do ich uszu dotarł wściekły krzyk Klausa na co oboje zaśmiali dźwięcznie

Nie zdecydowanie mu nie podziękuje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro