1. Niepasujący element

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Dorastanie w ośrodku terapeutycznym, czy jak inni to nazywają, na oddziale psychiatrycznym, nie należy do tych łatwiejszych. Owszem, nie jest to dorastanie w rodzinie z problemami alkoholowymi, czy wykorzystywaniem seksualnym, ale również nie jest to takie łatwe.

W tym miejscu jest dużo dzieci i nastolatków. Pełny przedział wiekowy do lat dwudziestu czterech. Przez to wychowawcy nie są w stanie obiąć nas należytą opieką. Są również wolontariusze, jednak oni rzadko zostają tu na dłużej niż miesiąc. Zazwyczaj nie wytrzymują, to co tutaj zastają przerasta ich najśmielsze oczekiwania. No ale co się im dziwić? Osoby, które tu trafiają, często są w krytycznym stanie psychicznym, a czasami nawet fizycznym.

W czasie mojego pobytu tutaj, który ciągnie się już od sześciu lat, paru osobą udało się popełnić samobójstwo. Niby byli pilnowani, faszerowani lekami, ale z czasem udawało im się dopiąć swego. W takim miejscu śmierć i smutek staje się czymś normalnym, czymś nieuniknionym. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że prawie nikt ich nie opłakiwał. Rodziny nawet nie chciały organizować pogrzebów, czy chociażby potwierdzić to, że to ich dzieci nie żyją. Po prostu ich oddawali i zapominali, bo tak było najłatwiej.

Jeśli chodzi jednak o mnie, to tak naprawdę nie wiem co tu robię. Nikt nie chce mi powiedzieć jak się tu znalazłam. Większość z nich od zawsze ograniczała swój kontakt ze mną do minimum. Nawet dzieci. Niby jak robiłam się coraz starsza, to przyzwyczajali się do mnie, jednak nadal widziałam te ukradkowe spojrzenia. Była tylko jedna osoba, która nie oceniała mnie, która była ze mną mimo wszystko, jednak nawet wspomnienia o... O nim... Są bolesne. Zbyt bolesne.

Gdy byłam mała, z powodu mojego wyglądu byłam szykanowana przez rówieśników, ale również przez niektórych dorosłych. Jedni uważali, że moja tęczówka, zmieniająca kolor pod wpływem uczuć jest po prostu dziwna, inni natomiast wyszukawali powiązań z szatanami, demonami i innym złem na świecie. Zdecydowanie nie ułatwiało mi to życia.

Również nie miałam możliwości do nauki nawiązywania jakiś relacji z innym człowiekiem. Oczywiście chodzi mi o bliższe relacje, jak przyjaźń, o związkach to nawet nie wspomnę. W ośrodku jedynymi emocjami, jakich udało mi się nauczyć, była nienawiść i smutek. Tego pierwszego doznałam najwięcej w wieku ośmiu/dziesięciu lat. Tam po prostu nie ma czasu ani ludzi potrafiących nas tego nauczyć. Kiedy tam się wychowujesz, naprawdę sztuką jest wyjść i bez problemu zacząć nowe życie, z nowymi ludźmi.

Nie mogę jednak powiedzieć, że było tam naprawdę źle, bo musiałabym skłamać. Gdy pewna dziewczyna, która uprzykrzała mi życie na każdym kroku, zniknęła, było już lepiej. Zaczęłam chodzić swoimi ścieżkami, uczyć się nowych rzeczy i poznawać siebie. Udało mi się poukładać wszystkie emocje, jakich dotychczasowo się nauczyłam, przestać myśleć o przeszłości i żyć teraźniejszością. Nie martwić się innymi, nie zastanawiać się nad dniem jutrzejszym i po prostu żyć na tyle, na ile mogłam i chciałam.

Chyba mogę powiedzieć, że osiągnęłam jakiś balans. Teraz zostały tylko trzy lata, kiedy muszę tu siedzieć. To chwila w porównaniu z całym moim pobytem tutaj. Kiedy to przeminie zacznę pisać swoją historię od nowa i będzie ona taką, jaką chciałabym, żeby była. Jednak czy chociaż ten jeden raz wszystko pójdzie po mojej myśli?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro