Zwykła zabawka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Normalnie - VictoriaSnape2004

Kursywa - no ja. XD

- Po jaką cholerę mam iść z panem do gabinetu?!- warknęła, kiedy zaciskał swoją dłoń na jej nadgarstku.

- Żebym mógł w spokoju posiekać cię na składniki do eliksiru. - odpowiedział sarkastycznie nauczyciel. - Jak myślisz, głupia dziewczyno?... - przerywał nagle. - Chociaż nie. Lepiej nie myśl.

- Pan oszalał!- stwierdziła, patrząc się na niego z przerażeniem. - Jak mój ojciec się o tym dowie...

Snape przewrócił oczami. - A dzisiejsza młodzież tylko o tym... - mruknął pod nosem. - Przestań naśladować Malfoy z tą gadką. - warknął na nią. - Będziesz pisać linie.

- Już wolę pisać linie niż iść z panem.- wyrwała się z jego uścisku i uciekła szybko przed nim.

Zdążyła uciec mu na dwa metry, zanim Snape znowu ją złapał za nadgarstek. Jego wściekła twarz zatrzymała się kilka centymetrów od niej. - Ja na twoim miejscu bardzo bym uważał, Coner. - wysyczał wściekłym głosem. - Twój ojciec nie chciałby się dowiedzieć, że jego kochana córeczka zaatakowała innego studenta. - Snape uśmiechnął się chytrze. - I w dodatku sprzeciwia się poleceniom nauczyciela.

Z mordem w oczach, spojrzała się na niego. Jednej strony go lubiła, a z drugiej nienawidziła z całego serca. Plugawy Śmierciożerca, który ją skrzywdził, kiedy została złapana przez Czarnego Pana. - Wole się sprzeciwić na Godryka niż iść z panem.

Snape przewrócił oczami. Wiedząc, o czym myśli. - Jesteś w Hogwarcie, a ja jestem tu nauczycielem. To nie ma nic wspólnego z wydarzeniami w Czarnym Dworze. A w tej chwili idziesz na szlaban pisać linie. Chyba że wolisz inne zajęcie. - profesor udawał, że się nad czymś zastanawia, przelotnie spoglądając na jej bladą twarz. - Może mycie kociołków albo czyszczenie sali. Chyba że wolisz kroić składniki. - rzucił jej ostre spojrzenie. - I nie nadwyrężaj mojej cierpliwości. Nie każdemu studentowi daje wybór kary. - dodał z warczeniem.

Splunęła obok jego nogi. Miała gdzieś jego cierpliwość. Była w końcu Ane Coner, potomkiem samego Godryka Gryffindora, który tak łatwo nie dawał za wygraną. - Może i jestem pana własnością przez Voldemorta, ale nigdy się nie poddam. Więc proszę mnie wypuścić i pozwolić odejść... - bała się, co najprawdopodobniej było słychać w jej głosie. Dlaczego mężczyzna, którego dążyła pewnym uczuciem, musiał być takim dupkiem.

Oczy Snape'a stwardniały. Może i Czarny Pan dał mu ją na własność, ale nie oznaczało to, że w taki sposób o niej myślał. - Wiesz doskonale, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu, Coner. - stwierdził mrocznie, z cieniem żalu słyszalnym w głosie. - A teraz nie mam zamiaru z tobą debatować na środku korytarza. Idziesz ze mną i koniec. A spróbuj się sprzeciwić, a tydzień szlabanu zamienię na miesiąc. - zagroził. - Idziemy!

Warknęła pod nosem i szybko go ominęła, kierując w stronę jego gabinetu. Jak się trafi okazja, zabije go bez wahania.

Snape uśmiecha się triumfalnie. Wiedział, że wygrał. Zignorował jej mordercze spojrzenie, podążając za nią w stronę swojego gabinetu. Znał jej myśli. Wiedział, że planuje zemstę. Nienawidziła go.

Otworzyła drzwi do surowego i ciemnego pomieszczenia, w którym uczniowie szykowali się na własną śmierć. Gabinet profesora Snape'a we własnej osobie. Rozsiadła się na czarnym skórzanym fotelu, na którym zawsze mężczyzna siedział, jak na kogoś czekał. Zerknęła na niego. - To niby co mam zrobić?- zapytała chłodnym głosem, którego nauczyła się od Severusa.

Snape uśmiechnął się wredne, z wyrazem twarzy powodującym u innych dreszcz. Okrążył swoje biurko i z szuflady wyciągnął czysty pergamin, który położył przed nią, jak i kałamarz. Wziął do ręki również eleganckie czarne pióro, które jej podał.- „Nie będę atakować studentów i sprzeciwiać się nauczycielom, bez względu na prywatne opinie i uczucia względem nich” 500 razy. - rozkazał dziewczynie beznamiętnym głosem, siadając naprzeciwko niej.

- Tylko tyle?- odparła zdziwiona, myśląc, że czeka ją inna kara. Usłyszała, jak mężczyzna staje ze swojego miejsca i staje za nią, opierając się dłońmi o brzeg mebla.

Severus położył dłonie na oparciu fotela. Wiedział dobrze, że nie podoba jej się ta bliskość. Ale nie zrobi z tym nic. - A spodziewasz się czegoś jaszcze? - zapytał miękkim głosem, którego nigdy nie używał względem kobiet.

- To, co pan wcześniej mówił. - odparła, drżąc pod wpływem jego łagodnego głosu. Pisała dalej, co jej kazał, czując, jak dotyka jej włosów.

- Kazałem ci wybrać. - powiedział to tym samym, nie zmiennym głosem. Doskonale zdając sobie sprawę, jak na nią działał. Zawijak pasmo jej włosów wokół palca. - Ale mi nie odpowiedziałaś. - kontynuował

- Znając życie, nie posłuchałby pan. - mruknęła, chcąc jak najszybciej to skończyć i wrócić do dormitorium, gdzie również nie mogła liczyć na spokój.

- Skąd wiesz?- zapytał prowokująco.

- Po prostu o tym wiem i profesor również.

- Uważaj, bo życie lubi zaskakiwać. - mruknął miękko, nadal skręcając pasmo jej włosów. Pochylił się ku niej, zatrzymując usta tuż przy jej uchu. Wyczuł, jak cała drży. - Pisz dalej. - odsunął się od niej, dalej obserwując jej poczynania.

Mruknęła coś niezrozumianego pod nosem. Miał więcej tupetu niż myślała.

- Słucham? - zapytał po raz kolejny w tym dniu, słysząc jak mamrocze.

Nie odezwała się do niego. Była zajęta pisaniem, jeszcze tak nie wiele. Uśmiechnęła się lekko i odparła. - Że prawie kończę, profesorze.

- Doprawdy? - pyta, udając zaskoczenie. - Pamiętaj, że każda pomyłka to dodatkowy tydzień szlabanu.

Zacisnęła dłoń na piórze. Na pewno dostanie więcej niż tydzień szlabanu. W sumie jej całe życie było szlabanem. Brakowało jeszcze, żeby kazał jej być jego pokojówką.

Severus widział, jak zacisnęła rękę na piórze. Wiedziak, że się denerwowała. Zauważył stróżkę krwi, wpływającą spomiędzy palców, gdy pióro wbiło się w jej skórę.

Nie czuła bólu tylko jak cos ciepłego spływa po jej dłoni. Skupiona była na tym, żeby go nie zabić w ciekawy sposób.

Severus wstał od biurka i złapał Ane za dłoń. Dziewczyna podskakoczyła, gdy to zrobił. - Co robisz głupi bachorze? - pyta, otwierając jej palce i odkładając okrwawione pióro.

- Krwawię nie widać?

- Nie bądź bezczelna. - warknął, wyciągając różdżkę.

- Bezczelny to jesteś ty. - warknęła, zwracając się do niego na ty. Miała pozwolenie mówienie do niego po imieniu, kiedy byli sami. Ale tak nigdy z tego nie korzystała. - Możesz delikatniej?

Snape rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie. - Pilnuj się. - ostrzegł, przykładając różdżkę do jej dłoni. - Voulnera Sanantur. - rana po piórze zaczęła się zrastać.

Skrzywiła się, czując lekkie pieczenie na dłoni. - Już... - zapytała błagalnym głosem, łapiąc go lewą dłonią za pelerynę.

Severus zerknął na jej lewą dłoń zaciśniętą na pelerynie. - Tak. - powiedział, chowając różdżkę.

Odetchnęła z ulgą, nie rozluźniając uścisku. -  Dziękuje. - mruknęła cicho.

- Nie ma za co. - odpowiedział, nie puszczając jej dłoni.

Podniosła na niego wzrok. Jego jak zwykle puste tęczówki, wyrażały teraz coś więcej niż smutek. Był dalej zwykłym człowiekiem, który nie tylko siebie skrzywdził, ale i również ją. Dlaczego, mimo tego wszystkiego chciała być przy nim.

- Dlaczego mimo tego wszystkiego chcę być przy tobie? - Severus patrzy na nią ze zdziwieniem, słysząc jej pytanie. Jej głos brzmiał, jakby nie kontrolowała tego, co mówi. - Słucham? - jego zaszokowanie było autentyczne.

Otwierała usta żeby się z tego wytłumaczyć, ale i równie szybko je zamknęła. Czuła, jak jej policzki zaczynają płonąć ze wstydu, pożądania. - Dlaczego nie byłam uważana, skoro sobie zrobiłam krzywdę. - odparła pewnym głosem, chcąc się uratować.

Severus uniósł brew. - Nie wymiguj się od odpowiedzi.

- Nie na odpowiedzi, na to pytanie.

Brwi Snape'a zniknęły za linią włosów. - Ach tak? -  Powoli zbliżył twarz do jej. - Zdajesz sobie sprawę, że jestem Mistrzem nie tylko Eliksirów, ale i Oklumencji? Jeżeli zechce, wyciągnę z ciebie wszystko.

Miał rację, że jak będzie chciał, to wyciągnie z niej to wspomnienie. Co miała w tej sytuacji zrobić? Kkamać, czy powiedzieć prawdę i tylko prawdę. Anna westchnęła, przymykając oczy. Może dzięki temu zyska trochę siły, żeby mu powiedzieć o swoich uczuciach. - Od nienawiści do miłości. - rzekła.

Severus marszczy brwi, rozważając jej słowa. - „Od nienawiści do miłość, między nimi cienka niż. Kto raz ją przekroczy, już nie wróci.".  - zacytował ciąg dalszy.

- Ja właśnie ją przekroczyłam i nie mogę wrócić. - wyznała, będąc blisko jego twarzy. Czuła jego ciepły przyspieszony oddech.

Severus przymyka oczy. - Oboje ją przekroczyliśmy i oboje nie możemy wrócić.

Myślała, że serce zaraz wyskoczy jej z klatki piersiowej. Biło jak oszalałe. Nie ze strachu. Nie z bólu, a z miłości, którą już go dawno obdarzyła. - Kocham cię. - musnęła jego usta swoimi. Ten pocałunek był inny, czuły niż kiedy oddawali się wspólnej rozkoszy.

Severus czuł, jak jej słodkie usta muskają jego. Oddał pocałunek.

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro