Czekałem na ciebie od samego początku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Przez ponad tydzień udawało mi się bardzo skutecznie unikać Presto. Gdy przychodził – ja wychodziłam, a gdy wychodził – ja przychodziłam, i nawet ani razu nie spotkaliśmy się na klatce. Po naszej rozmowie w aucie, czułam się niesamowicie źle, chociażby ze względu na Aśkę i na to, co sama mu po tym odpowiedziałam. W moim telefonie nadal wisiała nieodczytana wiadomość: 

«To wypali. Daj mi szansę...»

Jeszcze gorzej poczułam się dzień później, kiedy dostałam telefon od Aśki. Była zrozpaczona i szczerze zmarnowana. Powiedziała, że Presto znów ją zostawił i nie chciał niczego wyjaśniać. Nie musiała nic mówić, bo ja doskonale wiedziałam, co było powodem jego decyzji o kolejnym rozstaniu. Wolałam tego uniknąć. Jakkolwiek. Zniknąć na jakiś czas, żeby on jednak zrozumiał, że to nie ma najmniejszego sensu, że w zasadzie nasz związek nie może istnieć, bo nie jesteśmy dla siebie. W jednym miejscu popełniłam błąd; zbyt szybko poddałam się emocjom, mówiąc mu, że też jestem w nim zakochana. Byłam pewna, że gdybym tego nie zrobiła, to problem nie eskalowałby do takich rozmiarów. Nadal udawalibyśmy, że bardzo się lubimy i na tym by się zakończyło. On jednak nie odpuszczał. Jak na złość, wpadał do mieszkania rodziców pod byle pretekstem, licząc na to, że w nim będę. Ja jednak celowo przesiadywałam z chłopakami po godzinach, byleby tylko wrócić później niż zwykle. Któregoś dnia mój plan idealny nie wypalił. Była północ, gdy podjechałam pod blok i wysiadłam z taksówki. Pełna prowizorycznego spokoju, przeszłam przez drzwi, a potem weszłam schodami na klatkę. On już tam na mnie czekał. Siedział na schodach, bawiąc się zapalniczką, którą zawsze nosił przy sobie. Nie interesowało go wtedy praktycznie nic. Nie obchodziła go temperatura, godzina czy ciemność, która zniknęła dopiero po włączeniu przeze mnie światła. Po prostu czekał i liczył na to, że uda mu się mnie przekonać do związku, który nie miał prawa istnieć. W moich oczach był kimś wyjątkowym, ale wolałam zachować przyjaciółkę niż zdobyć diament, który w każdej chwili może stać się własnością kogoś innego: 

— Co ty tutaj robisz? Zwariowałeś? — zezłościłam się. — Dlaczego ciągle na mnie czatujesz? Przecież już o tym rozmawialiśmy.

Spojrzał na mnie absolutnie niecodziennym wzrokiem. Dokładnie takim, jakim patrzył na mnie na początku naszej znajomości, gdy byłam dla niego jeszcze małym, śmiesznym i wyjątkowo denerwującym osobnikiem: 

— Nie unikaj mnie. Porozmawiaj ze mną, jak dorosły człowiek. 

— Przecież już rozmawialiśmy. Powiedziałam ci, że nie możemy tego ciągnąć, bo to bardzo zły pomysł i skończy się to dla nas bardzo źle. 

— Co ma się skończyć źle? My? O czym ty w ogóle pieprzysz? — zapytał spokojnie. 

— O Aśce. To twoja baba, a moja przyjaciółka. Wasze rozstanie niczego nie zmieni. Nadal będzie to najgorszym, co możemy jej zrobić. — Wyszeptałam. 

Presto zarechotał niemal wyśmiewając to, co powiedziałam: 

— Nie będę robił wszystkiego na przekór sobie, bo “ktoś„. Ludzie mają ciebie w dupie, a ty układasz sobie życie, żeby nie zrobić komuś przykrości? 

To, co powiedział miało w sobie jakiś sens. Zdecydowanie łatwiej było mi wtedy zauważyć to, że Aśka potrafiła nie odzywać się przez wiele dni, aby ostatecznie zadzwonić, gdy tylko pojawiał się jakiś problem. Oskarżyła mnie przecież o odbicie Presto i nie dała mi nawet możliwości wytłumaczenia sprawy, dopóki sama nie zajęłam się tym cholernym tłumaczeniem. Tylko czy to był powód, żeby zachowywać się w ten sposób? Presto uważał, że nasz związek nie będzie ciosem w Aśkę, bo ochraniał nas fakt zakończenia tej relacji zanim w ogóle zaczął jakkolwiek mnie nagabywać. Twierdził, że rozmawiał z nią już wcześniej, ale nie wzięła rozmowy na poważnie, dlatego odpuścił i zdecydował się na ostateczny krok: 

— W niedzielę twój ojciec ma przyjechać do mnie na ryby. Zastanów się do tego czasu, a najlepiej przyjedź z nim, żebyśmy mogli normalnie porozmawiać, bo na razie jakoś nam ta rozmowa nie idzie. 

Po tych słowach zszedł ze schodów i wsadził mi w dłoń swoją złotą zapalniczkęm Zupełnie nie rozumiałam przekazu, jaki miał nieść za sobą ten czyn. Był dość niecodzienny, na pewno bardzo wyjątkowy, bo ofiarowanie komuś naszej ulubionej rzeczy nigdy nie dzieje się bez powodu. Być może uważał mnie za osobę zaufaną, a może i nawet wyjątkową, nie zmieniało to jednak faktu, że sytuacja prezentowała się bardzo słabo i podjęcie jakiejkolwiek decyzji miało być bardzo trudne: 

— Wiesz, że nie jestem zadowolona z tej sytuacji, ale… To twoje życie i jedyne, co mogę ci doradzić, to żebyś zrobiła, jak czujesz. — Mama oderwała się od prasowania i odłożyła żelazko na podstawkę. 

— Czuję, że to byłaby katastrofa.

— Z jednej strony tak, dla Asi. Tak naprawdę nie zasłużyła na to, żeby cierpieć, ale z drugiej… Przecież Artur zakończył z nią związek i ma prawo do tego, żeby związać się, z kim chce. 

Oparłam się głową o ścianę i uderzając nią lekko o mur, próbowałam jakoś przywrócić sobie umiejętność trzeźwego myślenia. Podejmowanie decyzji z takim rozstrojem uczuciowym było niezwykle trudne, dlatego też poprosiłam o pomoc mamę. Liczyłam na to, że zechce pomóc, a nawet nakieruje mnie na dobrą drogę, gdy sama błądziłam, potykając się o własne uprzedzenia: 

— To jej były, a ja jestem jej przyjaciółką. Nasza przyjaźń na pewno się rozpadnie. 

— To na pewno, ale może po jakimś czasie zrozumie i was zaakceptuje. — Chwyciła kolejną bluzkę, którą zamierzała wyprasować. 

— Czasy są teraz takie, że trzeba myśleć o sobie, bo o tobie nie pomyśli nikt. — Wtrącił się ojciec, krzycząc z drugiego pokoju. Nie miałam pojęcia, że to wszystko słyszał, gdy namiętnie wypełniał jakieś faktury. 

— Ja nie jestem egoistką… — Zmarszczyłam brwi. 

— Od kiedy dbanie o siebie to egoizm? — wyszedł z pokoju i pojawił się w progu. — Artur to porządny gość, który ma jakąś pozycję w tym mieście. Pracuje, dobrze zarabia, dba o siebie i o ciebie zresztą też. Załatwił ci dobrą pracę, pomógł nam, stara się nas do siebie przekonać, chociaż na początku przekroczył czerwoną linię. Wie, że popełnił błąd i stara się go naprawić, a nie zamiata go pod dywan i udaje, że go nie ma albo to nie on. Tak zachowuje się odpowiedzialny człowiek, który nadaje się do wspólnego życia. 

Wtem znów wtrąciła się mama: 

— Pomijanie Aśki wcale nie rozwiąże problemu. Sara ma do wyboru; albo faceta, albo przyjaciółkę. To nie jest łatwy dylemat. Tutaj wszystko trzeba postawić na jedną kartę. 

— Fakt. To trudna sytuacja, ale trzeba ją dokładnie przeanalizować. Masz na to czas do niedzieli. 

Ja od początku wiedziałam, że ojciec byłby wniebowzięty, gdybym wybrała Presto. On wbrew pozorom bardzo go lubił i cieszył się za każdym razem, gdy ten zjawiał się w progu mieszkania. Zapewne widział go już w roli zięcia idealnego, partnera do łowów i picia, ale mnie to w ogóle nie pocieszało, bo na szali ważył się los mojej przyjaźni. Drażniło mnie to, że znalazłam się w tak niekorzystnej sytuacji. Wplątałam się w coś, czego nie potrafiłam rozwiązać, a presja jaką narzucał Presto sprawiała, że całkowicie odechciewało mi się myśleć. Miałam na to tylko dwa dni. Dwa bite dni rozmyślania i podjęcia ostatecznej decyzji, która bez względu na wybór, nigdy nie byłaby w stu procentach satysfakcjonująca.

— To jest tak trudne… — wyszeptała do słuchawki. — Trudno to przeżyć i trudno z tym żyć. Czuję ciężar na sercu i gul zaciska mi się w gardle. 

— Och… — Jęknęłam. — Wiem, ale… Może… 

Zwykle człowiekowi łatwiej jest wypowiadać się o czyichś problemach, gdy sam nie ma podobnych. Ja, mimo że nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ledwo co potrafiłam złożyć byle jakie zdanie. Nie wiedziałam, co miałam jej odpowiedzieć, gdy znów zadzwoniła z żalem, wyjąc w poduszkę z bezsilności. Nawet najgorsza prawda byłaby lepsza niż najlepsze kłamstwo, ale ja tak bardzo bałam się wyrzucić z siebie tego wszystkiego. To jak skok na bungee z liną boleśnie owiniętą wokół nóg. Zaboli, ale kiedyś przejdzie. Ten hardcorowy wyczyn mógł kosztować mnie wiele więcej niż przypuszczałam, a ryzyko było mi jak woda święcona na diabła. Lubiłam spokój i stabilność, a wtedy kołysałam się, jak liść na wietrze: 

— Może jeszcze wróci. Coś mu się może pomieszało, a może… — nie dokończyła. 

— Wiesz, tym razem chyba nie wróci…

— Rozmawiałaś z nim? — zapytała z nutą nadziei. 

— A, i owszem. Nawet parę razy. Tym razem po prostu nie wróci. 

Wydawało się, że mimo dylematu decyzja została już podjęta. Rozmawiałam z nią zupełnie tak, jakbym wybrała, tylko nie powiedziała jej o tym ani słowa. Było mi niezwykle trudno, ale z takimi dylematami człowiek mierzy się w życiu bardzo często i nierzadko na nich traci. Presto nie był gwarancją szczęśliwego życia. Zdawałam sobie sprawę, że z mężczyznami bywa różnie, ale uczucie, które w sobie skrywałam było tak silne, że nawet rozsądek wyłączył mi się bezpowrotnie. To czy zrobiłam dobrze musiało wyjść w praniu, sęk w tym, że ja nie byłam gotowa na konsekwencje i potrzebowałam czasu, by się przygotować. Nawet jeśli kiedyś, coś miało się między nami zepsuć, to ja mimo wszystko chciałam choć przez chwilę być jego częścią. On tak bardzo mnie lubił, a ja tak bardzo go za to nienawidziłam. Trująca gorycz dodawała temu lepszego smaku, a to co zakazane, smakowało przecież najlepiej: 

«Nie przyjadę z ojcem. Nie wyrobię się w pracy. Spotkajmy się w poniedziałek, po ósmej wieczorem» — napisałam.

 Fakt był taki, że skłamałam. Stres zeżarł mnie już na starcie, przez co zdecydowałam dać sobie jeszcze dwa dni czasu. Owszem, w niedzielę miałam zmianę na kuchni, ale postanowiłam, że zostanę z chłopakami, żeby naszykować dania na następny dzień. Tata miał być u niego po południu, a ja po południu miałam kończyć. Zostałam dłużej. Przynajmniej mogłam na chwilę zapomnieć. 

«Będę po ciebie po ósmej. Przejedziemy się»

Przez całą niedzielę zastanawiałam się, czy aby na pewno robię dobrze. Bałam się reakcji Aśki i reakcji znajomych na wieść o tym, że odbiłam przyjaciółce faceta. Moja decyzja miała wpływ na niemal wszystko, co miałam wokół siebie, ale tak bywa. Czasem musimy podejmować decyzje, które przez pewną część społeczeństwa będą odbierane negatywnie. I nawet jeśli innym wydają się bezsensownie głupie czy bezmyślne – jeśli sądzimy, że zrobiliśmy dobrze, to zrobiliśmy dobrze. Musimy liczyć się z tym, że czegokolwiek nie zrobimy, społeczeństwu i tak nie będzie się to podobać, bowiem robimy coś wbrew. Odbieganie od standardów nigdy nie jest w stu procentach akceptowalne. Ja odbiegałam od nich znacznie, bo odbijanie chłopaków było nieakceptowalne. Presto podchodził do tego kompletnie inaczej. 

Gdy niedzielna zmiana w pracy minęła, wróciłam do domu. Ojciec był zdziwiony moją obecnością, bo wiedział, że przez nadgodziny wrócę później. Siedział na kanapie i wpatrywał się w ekran telewizora, doceniając ostatnie chwile w starym mieszkaniu. Miały minąć dni do przeprowadzki, a i tym wystarczająco się stresował, by dodatkowo zajmować się moimi problemami. On jednak znalazł na to siłę. Złapał mnie po wejściu i poprosił, żebym usiadła obok niego. Myślałam, że zechce poruszyć jakiś ważny, codzienny temat, ale bardzo szybko wybiłam sobie tę myśl z głowy: 

— Mówiłem dzisiaj Arturowi, że nie będę się wtrącał w wasze sprawy, bo nie mogę wam układać życia, kiedy przecież jesteście już dorośli, ale… Rozmawiałem z nim. Chciałem, żeby nie był zły jeśli podejmiesz inną decyzję niż oczekuje. — Oznajmił. 

— Co ci na to odpowiedział? 

— Ma nadzieję, że jednak wybierzesz jego, chociaż po tym, co powiedziałem, chyba stracił tę nadzieję. Zabrzmiało to trochę tak, jakbyś ty już podjęła decyzję. 

— W zasadzie to już ją podjęłam, ale nie chcę o tym gadać. Wolę się z tym przespać, a martwić się jutro. 

I martwiłam się do tego stopnia, że gdy wybiła siódma trzydzieści następnego wieczora, dostałam drgawek. Ledwo założyłam na siebie spodnie, a co mówiąc o tym, żeby jakkolwiek domalować sobie kreski na powiekach. Makijaż był w tamtym momencie najmniej ważny, bo przecież nie jechałam na wybieg, a Presto był przyzwyczajony do mojej nieumalowanej twarzy. Wcisnęłam więc kozaki na nogi i wyszłam z bloku. Bardzo powolnym krokiem doczłapałam się przez śnieg na chodnik i czekałam. Wieczór był wyjątkowo piękny. Ciemne niebo błyszczało od gwiazd, a mroźne powietrze wdzierało się do nosa, szczypiąc przeszklone oczy. Czekałam na niego z zapartym tchem. Wyglądałam go, spoglądałam na zegarek i fakt, nie mogłam doczekać się, kiedy podjedzie. To był ten moment, na który czekałam, choć nawet o tym nie wiedziałam. Ciężko było uwierzyć, że facet, którego dążę czysta nienawiścią, będzie kiedyś kimś, bez kogo nie będę umiała żyć. W dalszym ciągu uważałam, że to człowiek zbyt duży, dla tak małego człowieka, jak ja. Był przecież kimś ważnym, a ja nie miałam do zaoferowania niczego, oprócz samej siebie. Nie miałam pojęcia, że dla niego było to coś cenniejszego niż wszystkie pieniądze, które posiadał. I wtedy podjechał. Mignął mi czarnym mercedesem przed nosem, a potem zawrócił, zatrzymując się akurat tymi drzwiami, którymi miałam wsiąść. Westchnęłam jeszcze nim przekroczyłam próg samochodu i poszłam na całość. Jak raz zebrałam w sobie wszystkie siły, bo gdyby nie to, pewnie zbyła bym go kolejną wymówką dotyczącą pracy. 

Atmosfera wewnątrz była dość napięta. Mina Presto nie zapowiadała katastrofy, lecz mimo wszystko, była inna niż zwykle. Aż nadto spokojny, skupiał wzrok na drodze, kierując nas gdzieś, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. Wyjechał poza Warszawę i krętymi, wiejskimi drogami dojeżdżał do lasu. Tam też w końcu zaczęliśmy coś między sobą pomrukiwać, bo jakkolwiek by tego nie nazwać, to rozmową na pewno nie było. Dopiero, gdy dojechaliśmy do domu letniskowego, poczuliśmy się w miarę pewnie. Może ta leśna atmosfera zadziałała na nas tak pozytywne. W zasadzie cała okolica była jednym, zalesionym odludziem, na którym jedynym znakiem życia, był tylko jego drewniany dom. Stał tak na środku działki, ogrodzony metalową siatką i stawał się jedynym miejscem ciepła w okolicy. Wewnątrz świeciły się światła, a z komina wypływał gęsty dym, choć nikogo nie było w środku. Od stawu z kolei swoje światło odbijał księżyc, który w tamtym miejscu był niezwykle dobrze widoczny: 

— Tu można spokojnie pogadać. — Oznajmił. — Nie pojechaliśmy do mnie, bo znając życie Konan chciałby wprosić się na papierosa. 

— Nie będziemy chyba rozmawiać zbyt długo, dlatego lepiej, żebyśmy nie wysiadali. 

Presto westchnął dość ciężko i zamilkł nie odpowiadając. Chyba przeczuwał, że nie wszystko poszło po jego myśli i tym razem będzie musiał obejść się smakiem, niemniej to nie było to, co chciałam mu przekazać. Miałam raczej na myśli fakt pracy, w której musiałam być na ósmą, ale tego jeszcze nie wiedział: 

— Generalnie… Dużo myślałam. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę się mierzyć z takim dylematem. 

— Ja dużo myślałem już wcześniej. 

— Dużo wcześniej? — Spojrzałam na niego. 

— Można tak powiedzieć. Od pierwszego rozstania trochę kotłowało mi się w głowie. 

Aż trudno sobie wyobrazić, że przez tyle czasu ukrywał to, co w zasadzie dla mnie było niezauważalne. Niezauważalne, bo ja sobie nawet nie wyobrażałam, że między nami może dojść do czegokolwiek innego niż zwykłe koleżeństwo: 

— Nie zamierzam przekładać siebie ponad innych. Z Aśką nic mnie już nie łączy. — dodał. 

— Rozmawiałam z nią, ale nie bardzo wiedziałam, co jej powiedzieć. Bądźmy szczerzy… — uśmiechnęłam się nerwowo. — Nikt by nie wiedział, co jej powiedzieć. Była załamana. Pomyśl sobie, co zrobi jak się dowie, że razem jesteśmy. 

Presto pokiwał głową. Nie do końca zrozumiał, co właśnie przekazałam. Nim jednak załapał, zdążyłam wysiąść. W zasadzie, uciekałam od bezpośredniej odpowiedzi, bo zwyczajnie się wstydziłam. Przystanęłam przodem do stawu i odwróciłam głowę w jego stronę: 

— Celowo męczyłaś mnie tyle czasu? — Uśmiechnął się, trzaskając drzwiami. 

— Kilka dni to długo? 

— Kilka dni? Czekałem od samego początku. 

______________

Sara musi być niesamowicie zaskoczona tym, że Presto był w niej zakochany od dawna!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro