𝐑𝐨𝐳𝐝𝐳𝐢𝐚ł 1: 𝐉𝐞𝐬𝐭𝐞𝐦 𝐂𝐨𝐥𝐛𝐲, 𝐚 𝐭𝐲?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bonnie mruknęła coś pod nosem, słysząc muzykę radiową, lecącą z przodu samochodu.
Jej wzrok powoli przeszedł na jej powieki, oznajmiając jej, że się obudziła. Nastolatka otworzyła ostrożnie oczy, rozglądając się po pojeździe.
Właśnie docierali do wielkiego napisu przed wjazdem do miasteczka "Witamy w słonecznym Albridge!" ozdobionym wielkimi rysunkami słońca i lasu. To właśnie tutaj Bonnie miała zacząć swój nowy etap w życiu, tutaj miała zostać już na zawsze, a przynajmniej do czasu, dopóki nie dorośnie.
Przez całe życie wychowywała się na przeprowadzkach po całej Anglii, tego wymagała praca jej taty. Od tego roku jednak postanowił poszukać innej w miejscu, gdzie będzie mógł być zawsze blisko rodziny, bez konieczności ciągłych wyjazdów. A takich osób właśnie potrzebował ich mały, zalesiony cel podróży.
Nastolatka obserwowała z zaciekawieniem przez okno każdy budynek, jej czarne tęczówki wędrowały z boku na bok, badając każdy zakątek, który mogła ujrzeć ze środka. Jej serce skradł skromny styl Albridge, który był jedyną jego zaletą. Poza walorami estetycznymi i pięknymi lasami pełnymi rzek i jezior miasto było dosyć puste i znikome w atrakcje, szczególnie dla młodych ludzi. Bonnie jednak to nie przeszkadzało. Sam klimat już jej wystarczył, aby wiedzieć, że te miejsce będzie o wiele lepsze niż poprzednie.

Powoli dotarli do celu podróży jakim był Mały, beżowy domek z cegły, który od teraz miał stać się ich domem. Wydawał się wprost idealny dla ich czwórki: Mamy, Taty, Bonnie oraz ich rasowego kocura, Minga.
Drzewa zaczęły szumieć, poruszając się przez wiatr, ptaki przelatywały nad dachem domu ćwierkając cicho do siebie, tworząc piękny, sielankowy nastrój. Okolica była w miarę cicha, w momencie w którym przyjechali nikogo nie było, co dla Bonnie wydawało się idealnym nastrojem. Była introwertykiem, który woli mieszkać w małym domku w małym miasteczku niż słuchać co noc szumu jeżdżących aut, głośnych imprez i tych wszystkich okropnych rzeczy, związanych z większym miastem. Wolała o wiele bardziej posiedzieć w pokoju, przeczytać książkę, wypić ciepłą herbatę i odciąć się od rzeczywistości, zatapiając się w fikcyjnych historiach.
Uwagę nastolatki odrazu przykuł ogród zaczynający się od boku domu, a sugerując się po długości drewnianego płotu, który znikał za domem, był dosyć spory. Bonnie uwielbiała naturę, zawsze marzyła o stworzeniu pięknego, pełnego kwiatów i innych roślin ogrodu. Fakt, że mieli tu zostać już na zawsze także sprawiał, że warunki do spełnienia jej marzenia były bardzo korzystne.
Z rozmyśleń o jej przyszłym zajęciu wyrwał ją damski głos:
- Mam nadzieję, że jest tak samo piękny w środku. - Uśmiechnęła się do rodziny, jej charakterystyczne, azjatyckie oczy zamknęły się wraz z uśmiechem, wyglądając przez to jeszcze bardziej na szczęśliwą.
Mama Bonnie pochodziła z Chin, a jej ojciec z Anglii. Mimo to nastolatka całe życie wychowywała się w Anglii, według historii jej rodzicielki urodziła się w Beijing (Pekinie), jednak niedługo po tym wydarzeniu wylecieli do Anglii i zostali już tam na zawsze. Dziewczynę zawsze interesowało jak wygląda życie w Chinach i chciała poznać rodzinę, która tam mieszkała, jednak jej matka była innego zdania. Ciągle odmawiała spotkania z bliskimi, wymyślała wymówki, aby nie polecieć do swojego ojczystego kraju i unikała tematu jej rodziny. Bonnie nie była w stanie zrozumieć, co powodowało u niej tak dziwne zachowanie, jednak nie kwestionowała tego. Zadecydowała, że po 18-stce poleci do Beijing, chociaż nie była jeszcze świadoma ile pieniędzy i czasu to wymaga.
Ojciec nastolatki starał się, aby dziewczyna uczyła się o obu kulturach, tradycjach i językach. Wiedział, że wychowanie dwujęzycznego dziecka będzie ciężkim zadaniem, ale zbyt bardzo mu zależało, żeby się poddać. Był bardzo otwarty na propozycje wyjazdów do kraju jej matki, jednak ta nie chciała mieć z tym żadnej styczności, stąd ich wyprowadzka do Anglii z jej własnej inicjatywy.

Tata Bonnie pogłaskał ją lekko po ramieniu z uśmiechem, widząc ich nowy dom:
- Wygląda jeszcze lepiej niż na zdjęciach- Szepnął do swojej żony zadowolony. Następnie spojrzał spowrotem na swoją córkę- Pomożesz mi wnieść walizki do domu?- Powiedział, na co nastolatka pokiwała szybko głową i wzięła się za otwieranie bagażnika. Jej mama natomiast zajęła się wyjęciem kociego transportera z auta, budząc ich czworonoga z drzemki, po czym zamknęła drzwi od auta i ruszyła w stronę wejścia do domu, wyjmując z kieszeni klucz.

Dziewczyna ruszyła szybko za swoją mamą razem z jej drugim rodzicem, wioząc za sobą zieloną walizkę z naklejkami motyli i roślin oraz małą torbę podróżną o brązowym kolorze. Gdy dźwięk otwieranego zamka dotarł do jej uszu, ta odrazu skierowała się w głąb domu, aby odstawić bagaż. Powoli odsunęła od siebie walizkę rozpoczynając przechadzkę po wnętrzu.
Ściany były białe, a na nich niedługo miały widnieć ich rodzinne zdjęcia, które aktualnie czekały w jednym z dużych kartonów postawionych przy schodach. Niedaleko korytarza znajdowała się kuchnia w niebieskich, białych i beżowych kolorach, która sprawiała, że Bonnie coraz mocniej czuła się już jak w domu.
Razem z Tatą uwielbiali gotować, często gdy nastolatka była jeszcze dzieckiem testowali razem różne przepisy Mamy, bądź je modyfikowali pod swój gust lub próbowali nawet stworzyć swoje własne. W głowie dziewczyny odrazu pojawiła się wizja jej i jej ojca robiących razem jakieś pyszne wypieki.
Przeszła powoli do salonu, który był na przeciwko kuchni. Salon także posiadał wiele odcieni beżowego i niebieskiego, idealnie wpasowując się w klimat domu. Większość mebli została wymieniona na nowe, jednak Bonnie natychmiastowo zauważyła swoją ulubioną kanapę, fotel oraz charakterystyczny stolik do kawy, który jej Mama dostała w prezencie od jej rodziców z Chin. Mimo, że odbiegał teraz dosyć mocno od wyglądu reszty domu, to nastolatka była wstanie zrozumieć przywiązanie rodzicielki i nie zamierzała go kwestionować. Sama miała ulubione meble w domu, które się jej najzwyczajniej w świecie z nim kojarzyły. Nawet na kominku stał już ich kominkowy piesek, którego jej Tata kupił swojej żonie na rocznice. Na jego widok dziewczyna odrazu się uśmiechnęła, po czym podeszła do kolejnych drzwi, prowadzących do jej pokoju.

Bonnie złapała nerwowo za klamkę, nie wiedząc czego mogła oczekiwać. Miała nadzieję, że nic z jej rzeczy nie zostało wyrzucone i że pokój chociaż trochę będzie przypominał poprzedni, co napewno pomogłoby jej w szybszym zaklimatyzowaniu się. Powoli nacisnęła na nią, pchając drzwi do przodu i ukazując przed sobą zawartość pomieszczenia. Przy ścianie znajdowało się jej nowe łóżko wraz ze starą szafą obok, która dalej miała na sobie wszelakie naklejki i rysunki. Na przeciwko natomiast znajdowało się biurko oraz szafka na jej książki, która także pochodziła z jej starego domu.
Nastolatka na pierwszy rzut oka nie była w stanie nic z siebie wydusić. Zupełnie tak, jakby nie potrafiła przyswoić do siebie wiadomości o przeprowadzce i jedynie udawała wcześniej, że już się z nią pogodziła. Pokój nie wyglądał źle, napewno z rozpakowanymi rzeczami Bonnie wyglądałby przytulniej, ale dziewczyna i tak czuła się nieco dziwnie w nowym miejscu.

Usiadła powoli na łóżku, głaszcząc powoli materac, spoglądając na kartony ze swoimi rzeczami. Westchnęła cicho, po czym podeszła do jednego z najbliższych, ostrożnie otwierając pudełko i wyjmując jego zawartość. Każda z tych rzeczy wiązała się z jakimś wspomnieniem. Nawet głupi zeszyt od fizyki, którego używała w swojej starej szkole sprawiał, że dziewczynie robiło się ciepło na sercu, a rysunki jej byłych przyjaciół w środku dodawały jeszcze bardziej nostalgicznego klimatu.
Bonnie nie miała szans na utrzymanie z nimi kontaktu, nieważne jak bardzo by chciała. Nie widziała ich przyjaźni na aż tak długą odległość, a nie miała możliwości się z nimi spotykać, więc wszyscy razem zadecydowali, aby po prostu to zakończyć. Za każdym razem, gdy przypominała sobie ich słowa o rozłące, nie była w stanie przestać o tym myśleć, pogrążając się w nostalgii i smutku. Postanowiła zatem, aby jak najszybciej odłożyć zeszyt, chowając go w głąb najniższej szafki.
Następnie po kolei wyciągała pamiątki z różnych miast i krajów, zdjęcia rodzinne, książki i stare pamiętniki, oraz wiele więcej różnorodnych rzeczy z którymi czarnooka nastolatka w jakiś sposób była związana.
Powoli jej półki się wypełniały, a pokój stawał się coraz mniej pusty, w końcu sprawiając wrażenie tego, do którego zdążyła już się przyzwyczaić. Na ścianie pojawiły się jej plakaty, zdjęcia oraz pare pocztówek, a nad nimi lampki w kształcie gwiazdek. Na jej podłodze znalazł się jej zielony dywan, z wszytym materiałem na wzór jesiennych liści i grzybów.
Jesień była ulubioną porą Bonnie i zawsze starała się spędzić ten czas jak najlepiej mogła. Nie tylko dlatego, że obchodziła wtedy urodziny, ale był to dla niej w końcu czas, aby poczytać książkę pod kocykiem z gorącą czekoladą lub herbatą, kiedy za oknem pada deszcz grający piękną melodię, idealną do skupienia, który zdarzał się niezbyt często, a właśnie takim momentem była ta pora roku.
Działo się wtedy też jedno z jej ulubionych wydarzeń, czyli Halloween. Nastolatka sama nie wiedziała, co dokładnie ciągnęło ją do tego święta. Być może upiorny klimat, stroje, szansa na wyjście ze znajomymi same w sobie powodowały, że dziewczyna lubiła je tak bardzo.
W momencie przeprowadzki jesień już trwała, co pomogło jej odreagować na nagłą zmianę i poczuć jeszcze mocniej nastrój tego miasta.
Nagle Bonnie usłyszała damski głos wołający jej imię i odrazu wstała z miejsca, kierując się szybko w jego stronę. Po chwili znalazła się w kuchni przed swoją Mamą, która akurat przygotowała dosyć późny obiad: zupę krem z pomidorów. Usiadła prędko przy stole, a niedługo po niej dołączył do nich jej Tata z uśmiechem głaszcząc delikatnie ciemnobrązowe włosy swojej córki. Gdy już wszyscy zasiedli przy stole po paru łyżkach zupy mężczyzna zaczął rozmowę:
- Wypakowałem już potrzebne mi rzeczy w biurze. Wiedziałem, że ten pokój będzie duży, ale nie spodziewałem się, że aż tyle miejsca zostanie. - Zaśmiał się lekko pod koniec, spoglądając na swoje rozmówczynie.
- Może to znak, żebyś już kupił sobie tą gitarę, o której mi ostatnio ciągle mówiłeś- odpowiedziała mu nastolatka z uśmiechem. Jej Matka także zareagowała z wyraźnym zadowoleniem, jednak nie odzywała się. Bonnie mogła wyczuć, że albo Mama nie pozwala Tacie na takie rzeczy, albo już sama mu ją kupiła.
Jej rodzice byli w bardzo szczęśliwym związku, w którym często obdarowywali siebie prezentami bądź robili całe dnie jedynie tylko dla ich dwoje. Bardzo rzadko występowały u nich kłótnie, a jeśli już jakieś się przydarzyły, to szybko się rozwiązywały. Ich córka zawsze marzyła o tak zdrowej relacji ze swoim partnerem i miała nadzieję, że taka też jej się przydarzy, jeśli w ogóle się z kimś zwiąże.
Z zamyślenia wyrwał ją głos jej Ojca:
- Bon, a ty? Jak się czujesz w nowym pokoju?- zapytał troskliwie. Bonnie zawahała się chwilowo przed odpowiedzią.
- Cóż...nie jest źle..czuję mocno róznicę, pomiędzy tamtym domem a nowym, ale myślę, że dam radę i szybko się przyzwyczaję. - Uśmiechnęła się pod koniec do obojga rodziców, na co ci odwzajemnili gest. Po chwili jej Mama zdecydowała się poruszyć kolejny temat.
- Będziemy jechać po obiedzie na zakupy. Kupić ci coś do szkoły? Jakieś nasiona do ogrodu? W tym roku już nic nie zasiejesz, ale możesz już zacząć planować co i jak- zaczęła, po czym wzięła ostatnią łyżkę swojej zupy do ust.
Jej córka pokręciła głową zaprzeczająco, także kończąc swój posiłek.

Po posprzątaniu naczyń jej Mama i Tata wyszli z domu, zostawiając ją samą z kotem, który w tym czasie zdążył się już na tyle dobrze zaklimatyzować, że właśnie ucinał sobie kolejną drzemkę.
Bonnie znalazła go u siebie w pokoju. Jego długie futro sprawiało, że wydawał się jeszcze większy niż był w rzeczywistości.
Ming był sporym, rudym kocurem rasy Maine Coon, który kochał przytulasy i przysmaki. Nie należał do ciekawskich, wędrownych kotów. Wolał wylegiwać się na kanapie i czekać, aż ktoś będzie chciał go pogłaskać, pobawić się z nim lub w jakikolwiek inny sposób zwróci na niego swoją uwagę. Ciemnowłosa była bardzo mocno z nim związana. Jej rodzice adoptowali go, gdy ta się urodziła, aby mogli się wychowywać razem. Nastolatka czuła się, jakby był jej bratnią duszą przez to ile rzeczy ich łączyło i jak dobrze się zawsze dogadywali.
Podeszła do niego i delikatnie pogłaskała go pod bródką, a słysząc ciche mruczenie uśmiechnęła się do siebie, po czym usiadła na parapecie, na którym wcześniej przygotowała sobie z koców i poduszek idealne miejsce do siedzenia i czytania.
Chwyciła z szafki obok jedną z książek, której dalej nie zdążyła skończyć i zatopiła się w lekturze. Bonnie zawsze uspokajało czytanie. Przez to, że znajdowała inny przedmiot, na którym mogła się skupić, jej negatywne emocje lub wszelkie inne, które jakoś jej przeszkadzały, znikały w momencie, w którym sięgała po ksiązki. W jej wyobraźni już zaczął tworzyć się obraz czytanej przez nią historii, jej oczy wędrowały szybko po kartkach chłonąc każdą zawartą na nich informacje. Poczuła, jak duże łapki jej kota delikatnie wbijają jej się w uda, a jej ręka odruchowo powędrowała na jego futro, sprawiając, że relaksowała się coraz bardziej. 

Wydawało jej się, że ta chwila miała nie mieć końca, dopóki jej rodzice nie wrócą, jednak jak się okazało, Bonnie się myliła. Gdy przewracała już kolejną stronę książki i zaczynała czytać kolejną, usłyszała huk. Ming odrazu zeskoczył z jej nóg spłoszony, ukrywając się pod łóżkiem. Dziewczyna oderwała się momentalnie od lektury, odkładając książkę na bok, aby zbadać co się stało. 
Spojrzała za okno, jednak nic nie ujrzała, więc postanowiła je otworzyć. Powoli otworzyła okno, lekko wystraszona po czym zaczęła się rozglądać. Jej wzrok powędrował na trawnik, potem na las, a następnie na sąsiedni dom. W jego oknie ujrzała wysokiego bruneta.. wyraźnie machającego w jej stronę z uśmiechem? Nastolatce wydawało się to conajmniej dziwne, bo do tej pory nie znała nikogo w Albridge i nie miała tu żadnej rodziny. Nastolatek wskazał palcem na jej parapet, a ta podążając wzrokiem dostrzegła małą kopertę, do której białą sznurówką był przyczepiony mały kamyk. 
Dziewczyna spojrzała na niego oburzona, rozumiejąc co właśnie zrobił jej sąsiad. Przecież mógł jej wybić okno! I zrobić jej krzywdę! 
Sięgnęła po kopertę po czym posłała nastolatkowi ponownie zdenerwowany wzrok i zamknęła okno. Usiadła ponownie na parapecie, przyglądając się kopercie. Były na niej wyraźne ślady tuszu od długopisu i kleju, który już ledwo trzymał zamknięcie. Z jednej strony - Bonnie bardzo chciała to przeczytać. Jej ciekawość była na tak wysokim stopniu, że czuła jak ją świerzbią palce, na samą myśl o otworzeniu koperty. Z drugiej strony jednak - mógł to być jakiś stalker lub inny prześladowca, który mógł chcieć ją w ten sposób zastraszyć. Dziewczyna siedziała chwilę patrząc pusto w kopertę, zastanawiając się nad poprawnym wyborem. 
Westchnęła cicho, po czym zaczęła ją otwierać. Raz kozie śmierć  Pomyślała, dalej jednak mając lekkie obawy, co do swojej decyzji. 
W jej wnętrzu znalazła mały lyścik, napisany na żółtym papierze, a jego zwartość brzmiała tak:

  Do Pani Sąsiadki,
Chcesz się poznać? Jeżeli tak, napisz X i odeślij mi ten list spowrotem

Pan Sąsiad. 

Ciemnowłosa spojrzała jeszcze raz za okno ze zdziwieniem, widząc jak chłopak z naprzeciwka dalej się do niej uśmiecha. Przekręciła oczami lekko obojętnie, po czym sięgnęła po długopis z biurka. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, jaką powinna zostawić. Dalej zastanawiała się, czy przyjęcie tego listu było dobrym wyborem. Następnie napisała swoją odpowiedź na kartce, włożyła ją spowrotem do koperty i otworzyła okno.
Spojrzała na parapet swojego sąsiada, lekko wątpiąc w swoje umiejętności. Jak bardzo zrobi z siebie idiotkę, jeżeli teraz nie będzie w stanie nawet dorzucić głupiego listu. Odetchnęła lekko, po czym  wymierzyła swój cel i rzuciła kawałek papieru wraz z kamykiem przed siebie.
Ze zdziwieniem spoglądała na jego parapet, gdy koperta na nim wylądowała. Po chwili jednak jej reakcja znikła, gdy zobaczyła, że brunet otworzył okno i wziął list. Jeszcze pare minut temu nie obchodziłoby ją, co zrobi nastolatek, ale teraz czuła dziwną chęć zobaczenia jego reakcji.
Chłopak otworzył ostrożnie list. Gdy przeczytał odpowiedzieć uśmiechnął się w jej stronę, podnosząc ręce do góry w celu okazania swojego szczęścia. Bonnie zaśmiała się lekko na jego gest. Nastolatek wydawał się dosyć dziwny, ale też nie wyglądał na kogoś, kto mógłby coś jej zrobić. 
Dziewczyna widząc, że brunet zniknął pomyślała, że najzwyczajniej w świecie musiał już iść, jednak jej teoria została obalona, kiedy po odejściu od okna usłyszała kolejne uderzenie. Usiadła ponownie na parapet, ponownie wychylając się po kolejny list i otworzyła kopertę, zaczynając odrazu czytać jej zawartość:

Ah no tak, nie przedstawiłem się
Jestem Colby, a ty? 

Wzięła znowu długopis do ręki, szykując się na odpisanie.

W ten sposób ich chwilowa zaczepka zamieniła się w rozwiniętą rozmowę, z której Bonnie dosyć dużo się dowiedziała. Chłopak był starszy od nastolatki jedynie o 3 miesiące oraz uczył się w domu. Mieszkał w Allbridge od urodzenia i uwielbiał to miasto. Obiecał dziewczynie, że z pewnością pokażę jej wszystkie najpiękniejsze miejsca jakie zna w pobliżu. 

Powoli parapet Bonnie wypełniał się nowymi listami z pełnymi konwersacjami ich dwojga. Nawet nie zauważyła, w któym momencie aż tak ją to pochłonęło. Z dziwnego chłopaka Colby zamienił się w nawet sympatyczną i miłą osobę. Dziewczyna nie mogła zaprzeczyć, że rozmowa z nim była bardzo przyjemna i z pewnością liczyła na dalszy kontakt. Cieszyła się, że w końcu poznała kogoś, kto być może, mógł być jej nowym przyjacielem na dłużej. Listów nabywało coraz więcej, a czas mijał coraz szybciej. 
W pewnym momencie nastolatka usłyszała dzwonek do drzwi i szybko zamknęła okno, machając rękoma na pożegnanie Colby'emu, sygnalizując mu, że nie jest w stanie już dłużej rozmawiać, po czym odrazu popędziła do drzwi frontowych. Przekręciła sprawnie zamek nawierzchniowy, pozwalając wejść swoim rodzicom do środka. 

Po zjedzonej kolacji wróciła do pokoju i zaczęła szykować się do spania. Jej puchaty przyjaciel przydreptał za nią, mrucząc cicho na jej obecność. Bonnie położyła się na łóżku w swojej beżowej piżamie z szopami, po czym przykryła się i wyłączyła światło. Nad jej łóżkiem na suficie pojawiły się zielone gwiazdki, które były tylko tymczasowymi ozdobami jej białego sufitu, gdyż zamierzała je namalować. 
Uśmiechnęła się na ich widok, po czym powoli zamknęła oczy, wplatając swoje palce w mięciutkie futro Minga. Dziewczyna absolutnie nie spodziewała się dzisiejszych wrażeń, ale była pewna, że był to jedynie dla niej znak na dobry start. Miała nadzieję, że reszta także pójdzie tak gładko. W końcu, po niedzieli miała udać się do nowej szkoły. Jej myśli powolnie przestały narastać, a ostatnią rzeczą, którą Bonnie poczuła, było uczucie mruczenia na jej brzuchu.  Następnie kompletnie oddała się w objęcia Morfeusza z lekkim uśmiechem na jej twarzy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro