Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Promienie słoneczne ledwo widocznie przebijały się przez deski w oknach. Cisza nieprzyjemnie dzwoniła w uszach dziewczynki, która z zapartym tchem nasłuchiwała kroków. Przerażenie nie pozwalało jej pozostać w miejscu, a jedyna droga ucieczki prowadziła przez drzwi, do których tylko Todoroki miał dostęp. Wyczekiwała go z coraz większym zniecierpliwieniem.

  W końcu, gdy na chwilę straciła czujność do jej uszu dobiegł dźwięk trzeszczącej podłogi. Wyprostowała się jak struna i stanęła tak, aby po wejściu do pokoju nie było jej widać. Przekręcanie klucza w zamku nigdy nie było tak stresujące, a kliknięcie klamki sprawiło, że serce niemal wyskoczyło jej z piersi. Odczekała parę sekund aż mężczyzna znajdzie się odpowiednio głęboko w pomieszczeniu i wykorzystała moment, w którym rozglądał się niepewnie na ucieczkę. Szybko wydostała się na korytarz, przebiegła całą jego długość i już miała pokonać schody na dół, lecz coś wyraźnie jej to uniemożliwiło. Dokładniej została przyparta do ściany z bardzo dużą siłą. Po kilkusekundowym szoku odzyskała ostrość widzenia i straciła czucie w nogach, widząc wściekłość czającą się w dwukolorowych oczach tuż naprzeciwko. Dłoń w białej rękawiczce zacisnęła się mocniej na jej szyi.

  — Wybierasz się gdzieś? — zapytał wypranym z emocji głosem Shōto, co sprawiło, że wydawał się jeszcze bardziej przerażający. [K/w]włosa pokręciła z trudnością głową, na co jego uścisk zelżał.

  — Nie chcę być zamknięta w pokoju! — wykrzyknęła przez zaciśnięte gardło. — Boję się ciemności i tych wszystkich strasznych rzeczy!

  Na te słowa mężczyzna kompletnie puścił jej szyję. Popatrzył przez chwilę na otwarte drzwi na końcu korytarza i westchnął głęboko.

  — Dlaczego w ogóle tu przyszłaś? — powiedział niemal szeptem, a następnie odwrócił się i pomaszerował w dół schodami. Dziewczynka stała przez chwilę nieruchomo i przyglądała się sunącej za postacią Todorokiego czarnej pelerynie. — Chodź.

  Zbiegła prędko po schodach i podążała za nim jak cień. Dotarli do ogromnej sali, w której znajdował się długi stół ze zbyt dużą ilością krzeseł jak na samotną osobę. Wszędzie było dość ciemno i mroczno, lecz okna były już odsłonięte. Do pomieszczeń wpadał blask śniegu oraz promienie słoneczne. Poza tym wszystkie meble i dekoracje wyglądały jakby zdobiły wnętrze zamku.
  Podczas swoich obserwacji [k/o]oka nie zauważyła, że mężczyzna zatrzymał się przez co zderzyła się z jego plecami. Usłyszała ciche warknięcie i niemalże skuliła się w sobie.

  — Jak masz na imię? — zapytał Shōto. — Moje imię już znasz.

  — [T/I]. — odpowiedziała cichutko, unikając widoku szarej oraz turkusowej tęczówki, które wydawały się zaglądać jej w sam środek duszy.

  — [T/I], czego tu szukałaś?

— Tak naprawdę tylko tędy przechodziłam, bo szukałam miejsca żeby się schować... — jej dalsze tłumaczenie przerwało głośne burknięcie w brzuchu. Dziewczynka złapała się za niego i spuściła głowę z zawstydzeniem.

— Co to było? — zadał pytanie Todoroki, wyraźnie zaskoczony tym nagłym dźwiękiem.

— Jestem głodna. — odparła [k/w]włosa i po raz pierwszy od dłuższego czasu uniosła wzrok na mężczyznę, który wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał.

— Dawno nie słyszałem tego odgłosu i zapomniałem, że tak się objawia. — rzekł bardziej do siebie, kierując się nagle do kolejnego pokoju. [T/I] podążyła za nim, przyglądając się jego zamyślonym ruchom. Znaleźli się w pomieszczeniu przypominającym kuchnie, lecz było ono w o wiele gorszym stanie niż pozostałe. Shōto sięgnął do szafki i wyjął puszkę z lekko zdrapaną etykietą. Uchylił jej wieczko i wsadził do środka niewielką łyżkę, a następnie postawił to tajemnicze jedzenie na wysepce na środku kuchni. Dziewczynka zajrzała do środka i ujrzała coś co chyba nazywało się konserwową kukurydzą, ale nie była do końca pewna. Z lekkim grymasem zniesmaczenia, złapała łyżkę i wepchnęła ją do ust wraz z zawartością puszki. Skrzywiła się na smak jedzenia, lecz postanowiła się przełamać, ponieważ głód już za bardzo dawał się we znaki.

— Mam nadzieję, że to chociaż trochę zniweluje ten irytujący dźwięk. — powiedział mężczyzna, nie spuszczając wzroku z dziecka.
Kiedy puszka została opróżniona, [T/I] uśmiechnęła się delikatnie.

— Dziękuję, Shōto. — odparła z wyraźną wdzięcznością. Przez chwilę panowała między nimi niezręczna cisza. — Czy dalej będę musiała spać w tym strasznym pokoju?

— Chodź. — westchnął wspomniany i skierował się z powrotem w stronę schodów. Przeszli tym razem do drugiego korytarza, do którego prowadziło rozwidlenie na półpiętrze. Po prawej stronie znajdowały się delikatnie uchylone drzwi. Wewnątrz znajdowało się pojedyncze łóżko, szafa oraz nieznajomy mebel skryty pod płachtą, równie zakurzoną jak w pozostałych pokojach. Tutaj okna również nie były zabite deskami.

— Teraz będziesz spała tutaj. W szafie powinny być jakieś ubrania. — zaczął Todoroki i jako dowód uchylił drzwiczki i faktycznie na wieszakach lub porozrzucane na półkach znajdowały się rozmaite części garderoby. Gdy dziewczynka zainteresowała się wnętrzem, on wycofał się do drzwi. — Nie wychodź stąd, póki ci nie pozwolę. Będę po ciebie przychodził, gdy uznam, że musisz coś zjeść. — powiedział tuż przed wyjściem i zniknął.

[T/I] stała przez chwilę w bezruchu, analizując słowa mężczyzny. Nie był dość miły, ale miała wrażenie, że jego obojętność trochę się ograniczyła. Dalej przyprawiał ją o gęsią skórkę jego ton głosu, a także złowieszczo wyglądające ślepia. Postanowiła nie sprawiać mu problemów; nie chciała stracić schronienia. Jednak wciąż zagadką pozostawała dla niej jego reakcja na tamten ciemny pokój...
Przeszła do okna i obserwowała padający śnieg oraz zachód słońca. Niebo miało pudrowy, różowy kolor tuż nad horyzontem.
W międzyczasie zapaliła lampkę z dużym, zakurzonym abażurem na parapecie, która mimo, że nie dawała dużo światła, sprawiła delikatny spadek poziomu strachu. [K/o]oka stała tak w jednym miejscu do momentu, kiedy jej oczom ukazały się gwiazdy.



Zegar w korytarzu wybił północ. Pomimo późnej pory, [T/I] nie mogła zasnąć. Postanowiła lekko nagiąć zasady ustanowione przez Todorokiego i najciszej jak potrafiła uchyliła drzwi. Rozejrzała się po korytarzu i dostrzegła strugę światła z jego drugiego końca. Powędrowała w tamtą stronę na paluszkach w całkowitym mroku. Gdy znalazła się wystarczająco blisko, ostrożnie zajrzała przez szparę w drzwiach.

Widok z wnętrza pokoju całkowicie ją sparaliżował, zmroził krew w żyłach, a jej oddech na ułamek sekundy się urwał. Dostrzegła mężczyznę, z którym przebywała pod jednym dachem pochylonego nad nieruchomym ciałem. Ktokolwiek to był miał nienaturalny, blady odcień skóry, a wokół jego głowy rozlała się kałuża krwi. Dziewczynka zakryła sobie usta dłonią, widząc jak zęby Shōto zatapiają się w ramieniu swojej ofiary.
Nie chcąc dłużej oglądać tej przerażającej sytuacji, cofnęła się parę kroków do tyłu, a resztę drogi pokonała truchtem. Wpadła do pokoju i cicho zamknęła drzwi. Padła na łóżko i ukryła twarz w poduszkę.

Ciekawe kiedy jej krew rozleje się po wyblakłym, czerwonym dywanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro