|Rozdział 20|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Silny wiatr rozwiał jasne włosy Manjirō, odsłaniając całą twarz, a założony szalik unosił się pod wpływem mocnych podmuchów. Mikey liczył na bardziej przyjemną pogodę tego dnia. Bez wichury, która od wczesnego rana szalała na zewnątrz i deszczu, który zwiastowały ciemne chmury. Przez niespodziewane zmiany atmosferyczne musiał zmienić plany na spotkanie z [_] i wybrać miejsce, gdzie nie musieliby obawiać się nagłego deszczu i burzy.

Ciche westchnienie opuściło usta Mikey'ego, kiedy oparł się o ścianę bloku, w którym mieszkała [_]. Przyjechał odrobinę za wcześnie, nie potrafiąc usiedzieć w domu chwili dłużej. Zawsze ogarniała go ekscytacja i niecierpliwość, kiedy chodziło o zobaczenie [_] i spędzenie z nią czasu. Włóczył się bez celu po mieszkaniu, marudził, że czas za wolno mija i przeszkadzał Emmie, która ostatecznie zdenerwowała się na tyle, że wyrzuciła go z domu i kazała wrócić po jego randce. Mikey po usłyszeniu tego słowa, poczuł się dziwnie. Nie miewał w zwyczaju chodzić na randki, a sam kontakt z dziewczynami miał nie za dobry. Rzecz nie leżała w tym, że nie potrafił się z nimi dogadać czy podobnie do swojego martwego, starszego brata, nie posiadał u nich powodzenia. Manjirō wyglądał dobrze, był wysportowany i na dodatek stał na szczycie gangu, a z jakiegoś powodu, dziewczyny uważały to za atrakcyjne i fajne. Nie raz ktoś wyznał mu uczucia, które odrzucił. Nie widział potrzeby szukania związku i randkowania, co w jego wieku, było już dość powszechne. Uważał również to za niebezpieczne. Nie chciał mieszać niewinnych ludzi w brutalny świat, a już zwłaszcza dziewczyn.

Na początku był przekonany, że [_] również będzie trzymał na odległość i zostaną tylko dobrymi znajomymi. Nie planował zapraszać ją na spotkania Toman ani sprawić, że inni kapitanowie jego gangu, polubią ją do tego stopnia, że będą go prosić, żeby ją przyprowadził. Z każdym dniem, w jej towarzystwie uczucia, którymi ją darzył, były mocniejsze. Na początku myślał, że była dla niego jak starsza siostra, do której mógł przyjść bez krępacji i rozmawiać o każdym problemie. Tak jak dawniej z Schinichiro. W pewnym momencie zaczął patrzeć na nią również w romantyczny sposób. Inne dziewczyny zostały w jego oczach przyćmione i przestał czuć nimi jakiekolwiek zainteresowanie. Była tylko [_]. Jedyna dziewczyna, która została w jego głowie.

Manjirō spojrzał na zegarek na lewym nadgarstku i poczuł, jak serce przyspiesza swoje równe tempo. Uśmiechnął się, kiedy drzwi do klatki schodowej się otworzyły, ale szybko kąciki ust opadły, widząc nie tę osobę, którą chciał. Zacisnął ręce z irytacji i zacisnął szczękę. Przez chwilę miał szczerą nadzieję, że zostanie nie zauważony, a niechciana osoba po prostu go minie.

— Och. — Ran wydał z siebie zaskoczony dźwięk, a jego twarz rozpromieniła się na widok Mikey'ego. To nie tak, że czuł szczęście na spotkanie przywódcy wrogiego gangu, raczej okazje na rozładowanie emocji, które nim targały. Nie dbał nawet o to, że mógł skończyć, z nogą Manjiro na skroni. Nie, żeby Mikey się na to zdecydował, tuż przed spotkaniem z [_]. — Chibi-chan gotowy na randkę? — zapytał prowokująco.

Mikey odetchnął i odwzajemnił prowokujący uśmiech. Nie zamierzał darować nic Haitaniemu, a na nadchodzącej wojnie miał zamiar poświęcić mu i jego bratu specjalną uwagę. Sprawić, że pożałowaliby każdego czynu przeciw niemu i ludziom z Tokyo Manji.

— Szkoda, że [_] musi z tobą mieszkać. Zrobiłbyś jej i mi przysługę wracając do pierdla razem z twoim bratem?

— Wystarczy, że powiesz mojej starej, że jestem w gangu i poleci za ciebie na policje. Tylko czy [_] wciąż będzie chciała mieć z tobą coś wspólnego po tym, jak dowie się, że jesteś ode mnie gorszy?

Mikey zmrużył gniewnie brwi i uniósł głowę, żeby móc nawiązać kontakt wzrokowy z Ranem. Zirytował się jeszcze bardziej, kiedy w fioletowych tęczówkach widniała wyższość. Patrzył na niego z góry, a Manjirō szczerze nienawidził, kiedy ktoś tak robił. A zwłaszcza osoby wyższe.

— Dlaczego miałaby ci uwierzyć?

— No nie wiem, Sanzu może być przekonujący. Ja i Rindō również. Z tego, co zauważyłem, [_] nie przepada za przemocą i osobami, które jej używają. A w porównaniu do ciebie, jestem łagodny jak baranek i nie tracę nad sobą kontroli. Więc co zrobisz?

Manjirō nic nie odpowiedział. Słowa Rana wciąż krążyły w jego głowie i nie potrafił o nich nie myśleć ani się z nimi nie zgodzić. Wiedział, że tracił nad sobą kontrolę i nie raz miał ochotę kogoś zabić. I gdyby nie Takemichi już dawno miałby krew na rękach. Nie chciał pokazywać [_] tej brutalnej i pozbawionej zasad strony, wiedząc, że mógłby ją wtedy stracić. Na zawsze. Rozsądek podpowiadał mu, by nie zagłębiał się w ich relacje i zostawił ją jedynie na przyjaźni. Może rodzinie. Wciąż nie potrafiła się powstrzymać i chciał ją przy sobie. Określić mianem swojej dziewczyny.

— Chociaż i tak nie możesz liczyć na coś więcej — palnął Ran i wzruszył ramionami. Dłonie włożył do kieszeni płaszcza i ponownie spojrzał na Mikey'ego.

— Co?

— Ach, nic, nic... Tylko słyszałem, jak mówi, że nie jesteś w jej guście. I szczerze się nie dziwie, bo dziewczyny wolą kogoś wyższego od siebie — odpowiedział wesoło Ran i zachichotał, kiedy zauważył jak Mikey morduje go wzrokiem. — I jeszcze jedno... Myślę, że to ja będę do niej lepiej pasował~

Mikey nie poczuł, kiedy wbił paznokcie w skórę na tyle mocno, by ją przebić. Nie zauważył, nawet kiedy własna krew wlała mu się pod paznokcie i pobrudziła opuszki palców. W tamtej chwili chciał znokautować Rana i patrzeć jak leży przed nim nie przytomny, wciąż jęcząc z bólu. Walczył sam ze sobą, mając z tyłu głowy, że [_] mogła to zobaczyć, a nie wiedziałby, jak powinien się później z tego wytłumaczyć.

— Ran, rusz dupę. Już idziemy.

Ran odwrócił się za siebie, a na widok Rindō w towarzystwie Mei westchnął i spojrzał kątem oka na Manjirō, bez słowa odchodząc. Na jego ustach widniał zwycięski uśmiech. Wiedział, że darzył uczuciami [_], a jego zachowanie jedynie bardziej go w tym utwierdziło. Wolał tę wiedzę zachować jednak dla siebie i przede wszystkim trzymać z dala od Izany. Bo tak jak on wykorzystywał to jedynie w celu drobnego podokuczania i zwykłej rozrywki, tak przywódca Tenjiku mógł wykorzystać to w brutalny i nieprzewidywalny sposób, krzywdząc nie tylko Manjirō, ale także [_].

— Wszystko w porządku, Mikey-kun?

Manjirō zamrugał zdziwiony i spojrzał na [_], która stała przed nim i przyglądała się ze zmartwionym wyrazem twarzy. Spojrzenie Sano złagodniało od razu na widok dziewczyny, a na ustach wykwitł łagodny uśmiech.

— Wszystko w porządku, [_]-chin! Mam tylko trochę napięte relacje z Ranem... — wyznał szczerze, próbując by imię starszego Haitaniego nie zabrzmiało z tak wielką nienawiścią i niechęcią.

[_] przytaknęła niepewnie i zagryzła dolną wargę. Poczucie winy dotknęło ją, podobnie jak nagła potrzeba wytłumaczenia się, że nie powiedziała mu o tym, że mieszka z braćmi Haitani. Nie była to wielka zbrodnia ani nic, o czym musiała mówić i dzielić się tą informacją. Wszystko komplikował fakt, że ich gangi prowadzili ze sobą wojnę. [_] czuła się, jakby musiała wybrać jedną ze stron.

— Mikey-kun... — zaczęła, ale powstrzymał ją Mikey, który nagle wszedł w jej zdanie.

— Wiem, że nie lubisz jeździć motocyklem, ale będzie lepiej, jeśli pojedziemy. Jest większa szansa, że unikniemy nagłej ulewy — tłumaczył, kiedy chwycił dłoń dziewczyny i pociągnął ją w stronę zaparkowanej maszyny. — Musiałem też trochę zmienić plany przez pogodę, więc pójdziemy do kawiarni z kotami. Co ty na to?

[_] spojrzała sceptycznie na motocykl Mikey'ego. Mimowolnie przypomniała sobie przejażdżkę z Ranem, którą zapamiętała negatywnie i za każdym razem, gdy pojawiała się w jej głowie, czuła niechęć i żal w stronę starszego Haitaniego.

— Kawiarnia z kotami brzmi świetnie, ale...

— [_]-chin, obiecuje, że będę jechał powoli i nie pozwolę ci spaść. Gdybyś się zgodziła, spełniłabyś jedno z moich marzeń, wiesz? — Uśmiechnął się uroczo w jej stronę i sam już usiadł na maszynie, chwytając za kierownice. Przeczuwał, że tym razem [_] mu nie odmówi.

— Naprawdę będziesz jechał powoli...? — zapytała, wciąż czując obawy i niepewność.

— Obiecuje!

[_] odetchnęła głęboko i ostrożnie usiadła za Manjirō. Objęła go mocno w pasie, a policzek ułożyła na jego plecach. Przełknęła ślinę, kiedy usłyszałam warkot silnika. Wzmocniła ucisk na talii Mikey'ego, powoli go rozluźniając, kiedy nastolatek jechał powoli i co chwilę upewniał się, że [_] czuje się komfortowo i bezpiecznie. Cała przejażdżka od mieszkania [_] do kociej kawiarni trwała kilkanaście minut i minęła [_] bez stresu. Czerpała nawet przyjemność z jazdy. Wiatr, który targał jej włosy i rozkopywał ułożoną fryzurę, Manjirō, który szczerze się martwił i o nią dbał... Nie spodziewała się, że kiedyś przekona się do dwukołowców.

Mikey pomógł zejść [_] z maszyny i zaśmiał się krótko, widząc, jak nogi dziewczyny drżą i ma problem z utrzymaniem równowagi.

— To nie jest śmieszne!

— Owszem jest! Wziąć cię na ręce? — zaproponował na wpół poważnie i roześmiał się głośno, kiedy [_] uderzyła go w ramie.

— Nie przesadzaj.

Po chwili drażnienia się weszli do kawiarni. Od razu do ich nozdrzy dotarł zapach świeżo parzonej kawy i wypieków. [_] spojrzała w dół, kiedy poczuła jak coś ciepłego i miękkiego ociera się o jej nogi. Rudy kot zamruczał głośno i ponownie trącił noskiem kostkę dziewczyny.

— Chyba cię lubi — zauważył Mikey i pociągnął [_] w stronę wolnego stolika. Rudy kot podążył za nimi, a kiedy [_] zajęła miejsce, natychmiast wskoczył na jej uda i usadowił się do spania. — Zdecydowanie cię lubi!

— Może mam po prostu wygodne uda.

— Hmm? Będę mógł później to sprawdzić?

[_] uchyliła w zdziwieniu usta, a na policzkach mimowolnie wykwitł rumieniec. Zmieszała się nagłym wyznaniem Manjirō, ale próbowała to ukryć, co nie za dobrze jej wyszło. Mikey czerpał przyjemność z jej uroczych reakcji i nie potrafił powstrzymać delikatnego uśmiechu, który cisnął mu się na usta.

— Żartuje, [_]-chin.

Dziewczyna przewróciła jedynie oczami, a następnie uśmiechnęła się przyjacielsko w stronę Manjirō. Nie miała zamiaru psuć dobrej i miłej atmosfery, która im towarzyszyła.

A jak się później okazało, był to ostatni dzień, w którym towarzyszyły im przyjacielskie relacje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro