|Rozdział 8|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Wszystko u ciebie okej?

[_] spojrzała na Mikey'ego, który przerwał znienacka swoją wcześniejszą wypowiedź. Nie wiedziała, o czym mówił. Starała się skupić na jego słowach, ale docierały do niej pojedyncze słowa, z których ciężko było wywnioskować, o czym opowiadał. Dziewczyna poczuła się głupio. Wiedziała, że Manjirō bardzo zależało na ich spotkaniu. Chciał spędzić z [_] miło czas i dostać pełną atencję, którą zabierała mu Senju. Zabolało go, że przyjaciółka go ignorowała. Nie obwiniał jej. Coś było na rzeczy i niezależnie, o co chodziło, z całego serca chciał udzielić jej pomocy.

— Dużo osób mnie dzisiaj o to pyta — zaśmiała się nerwowo. Zagryzła dolną wargę i zastanawiała się, czy powiedzenie mu było dobrym pomysłem. Oczywiście, ufała mu. Temat był dla niej delikatny, przez co dzielenie się nim wywoływało dyskomfort.

— Nic dziwnego. Wyglądasz na przybitą — stwierdził. — Wiesz, że w razie czego ci pomogę, nie?

— Dzięki, Mikey. Naprawdę to doceniam. — Uśmiechnęła się w jego stronę. Poczuła, jak po sercu rozprowadza się przyjemne ciepło. — Po prostu zmieniło się parę rzeczy, do których powoli się przyzwyczajam.

Manjirō westchnął na jej ogólną odpowiedź, z której niewiele wywnioskował. Nie chciał naciskać, więc zostawił temat. [_] wraz z Mikey przystanęli przy przystanku autobusowym. Nikt oprócz dwójki przyjaciół się tam nie znajdował. Obydwoje usiedli na postawionej tam drewnianej ławeczce. [_] wpatrywała się w kostkę brukową, po której chodziły mrówki, a Mikey za to na jej zamyśloną i spokojną twarz.

— Naprawdę mógłbym cię zawieść. Nie musiałabyś tak późno wracać autobusem.

— Mikey...

— Jechałbym powoli i na ciebie uważał.

— Wiem...

— Więc w czym problem? Wiem, że nie lubisz, ale naprawdę chciałbym cię do tego przekonać!

[_] zawiązała kontakt wzrokowy i, pomimo że ciemne oczy Manjirō, w których widoczna była dziecięca nadzieja, nie potrafiła się zgodzić. Przez Rana wątpiła, że kiedykolwiek w ogóle wsiądzie na dwukołowy pojazd.

— Ostatnio zgodziłam się z kimś przejechać — wyznała. Zacisnęła dłonie na drewnianej powierzchni ławki. — Skończyło się tym, że mam jeszcze większy uraz i nigdy więcej nie wsiądę na motocykl.

Mikey otworzył usta, by coś powiedzieć, ale w tym samym czasie przyjechał autobus. [_] wstała z drewnianej ławeczki i odwróciła się w stronę nastolatka. Objęła go szybko za szyję i wyszeptała na ucho podziękowania wraz z pożegnaniem. Manjirō patrzył w ciszy, jak wsiada do pojazdu, a drzwi się za nią zamykają. Kiedy autobus odjechał, chłopak westchnął i zasłonił oczy jedną ręką. Czas spędzony z [_] zleciał zbyt szybko, a on już zaczął tęsknić. Jego uczucia względem jej był aż nadto skomplikowane. Z jednej strony widział i traktował ją jak starszą siostrę, na którą mógł zawsze liczyć. Z drugiej strony nie mógł zapanować nad myślami, jakby wyglądał ich związek. Mikey był zwykłym nastolatkiem, a że [_] była jedyną dziewczyną, z którą miał bliższy kontakt, sprawiał, że w pewnym sensie myślał o niej w romantycznym znaczeniu.

[_] wysiadła jeden przystanek wcześniej. Pożegnała się z kierowcą transportu publicznego i powolnym krokiem ruszyła w stronę mieszkania. W żadnym stopniu nie spieszyło się jej do domu, a jeszcze bardziej na spotkanie Rana. Obawiała się trochę, że coś jej zrobi po tym, w jaki sposób go pożegnała. Zasłużył sobie. To fakt, ale nie wydawał się osobą, która uważała swoje zachowanie za złe, nieważne jak podłe by ono nie było.

Przekleństwo opuściło usta dziewczyny, w chwili, gdy z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Pogoda w tym miesiącu okazała się zmienna i nic nie dało się na to poradzić. [_] założyła niedbale kaptur od kurtki. Włożyła ręce do kieszeni i przyspieszyła kroku. Za często kończyła przemoczona i czuła w kościach, że w końcu się rozchoruje. [_] zmrużyła oczy i przystanęła przy jednej uliczce, do której dla bezpieczeństwa się unikało. Mogła przysięgnąć, że usłyszała czyjś jęk bólu. Wyostrzyła słuch. Dotarł do niej również czyjś śmiech.

— Zignoruj to — powiedziała cicho, sama do siebie. Chciała ruszyć naprzód, ale tym razem jęki zamieniły się w wycie. — Cholera...

[_] zagryzła dolną wargę. Odetchnęła ciężko i powoli, zachowując ostrożność, żeby nikt nie zwrócił na nią uwagi, weszła do ciemnej uliczki. Wyciągnęła telefon i włączyła kamerę. Sprawdziła, czy flash nie jest przypadkiem włączony. Może nie pomoże biednemu człowiekowi, który skomlał z bólu, ale kiedy pójdzie z dowodami na policje, z pewnością ich zamknął. Taką miała nadzieję. Schowała się za kontenerem na śmieci i wychyliła głowę wraz z telefonem. Włączyła nagrywanie.

Przełknęła głośno ślinę, widząc dwie znajome sylwetki i jedną obcą. Ran uśmiechał się leniwie i prowokująco, kiedy uderzał metalową pałką o głowę ledwo przytomnego mężczyzny. Trzask łamanej kości sprawił, że [_] żołądek podszedł do gardła. Rindō wyglądał na szczęśliwego, kiedy wykrzywił nogę poszkodowanego w nienaturalny sposób. Nastolatka zatkała usta dłonią. Żałowała, że tu przyszła. Powinna choć raz odpuścić. Podskoczyła, gdy usłyszała, jak obcy mężczyzna się odzywa.

— Wystarczy — nakazał. — Chyba zrozumiał wiadomość.

Jasne blond włosy, które można by nawet określić jako białe, opadały na fioletowe tęczówki. Cała postawa wykazywała wyższość i potęgę. Choć [_] była oddalona, czuła dokładnie jaką aurę wokół siebie tworzy. Nie była ona przyjemna. Paraliżowała ją i nakazywała spuścić wzrok. Uparcie wpatrywała się w trójkę mężczyzn i uważnie słuchała, o czym mówią.

— Już? — Ran mlasnął niezadowolony językiem i otarł krew z twarzy dłonią odzianą w białą rękawiczkę.

— Nie zdążyłem połamać mu wszystkich kończyn. — Rindō poprawił okulary, a na jego ustach widniał sadystyczny uśmiech.

Przez myśl [_] przeszło, że Senju miała całkowitą rację i się nie pomyliła. Rindo ukrywał swoją prawdziwą naturę. Sadystyczną i drwiącą. Szybko schowała się głębiej za kontenerem i wyłączyła nagrywanie. Nie była pewna czy chciała pójść z tym na policję. Jakby zareagowali Mei i Isao? Załamaliby się, gdyby dowiedzieli się prawdy o ich synach.

— Jutro spotkanie Tenjiku. Nie spóźnijcie się. — Po tych słowach odszedł, zostawiając za sobą braci, którzy przytaknęli na jego słowa.

[_] przypomniała sobie, że na dzisiejszym spotkaniu Toman, słyszała nazwę tego gangu. Zrobiło się jej słabo na myśl, że mieszka pod jednym dachem z osobami, które należą do wrogiego gangu jej przyjaciół. Cofnęła się, z chęcią opuszczenia jak najszybciej tego miejsca. Nie chciała, żeby ją zauważyli. Pragnęła wymazać z pamięci to, czego była świadkiem. Znieruchomiała przerażona, kiedy czyjeś kościste palce zacisnęły się na jej ramionach i przyciagnęły bliżej. Zderzyła się z czyjąś klatką piersiową i wtedy dłużej nie wstrzymywała łez. Poczuła jak jedna ręka ją puszcza i ląduje na jej twarzy. Osoba wytarła powoli łzy dziewczyny i następnie pochyliła się nad nią, szepcząc.

— Gdzie się wybierasz [_]? — Słysząc głos Sanzu zadrżała. — Nie masz zamiaru przywitać się z braćmi?

Haruchiyo czekał cierpliwie na jej odpowiedź. W międzyczasie zawiązywał sobie jej włosy na palec i przyglądał się końcówką. 

— N... Nie mam żadnych braci. — Usłyszała chichot. Po chwili poczuła jak Sanzu zaczyna ją pchać w stronę Rindō i Rana. Próbowała się wyrwać, ale siła brata Senju była czymś, co przewyższało ją kilkakrotnie. Nie miała szans i tylko bardziej poprawiała humor Sanzu, próbując wydostać się z całej tej sytuacji.

— Przyprowadziłem wam kogoś~ — zaświergotał donośnie, sprawiając, że uwaga Haitanich skierowana była na nich. [_] spuściła wzrok. Nie chciała na nich patrzeć. Bała się. Pierwszy raz od dawna, naprawdę się bała.

— Och. — Ran przekrzywił głowę na widok przerażonej dziewczyny. Po chwili na jego ustach pojawił się uśmiech.

— Ech. — Rindō natomiast wydał z siebie zmęczone westchnięcie. Był niezadowolony. [_] w tej chwili była problemem.

— Czyli przywitanie mamy za sobą! — Sanzu zabrał telefon dziewczyny i popchnął ja mocno w stronę braci. [_] z pewnością by się przewróciła, gdyby Ran w porę jej nie złapał. W tej chwili wolałaby jednak wylądować na twardym betonie, niż czuć jego bliskość. — To ja was zostawiam, a to biorę ze sobą. — Podrzucił telefonem, po czym schował go do kieszeni. - Oddam ci go, kiedy usunę twoje małe nagranie.

[_] nie słuchała. Nawet nie dostrzegła, kiedy Sanzu zniknął i zostawił ją z Ranem i Rindō. Przez cały czas patrzyła na swoje buty, bojąc się podnieść wzrok. Czekała na swoją egzekucję, która nie nadchodziła. Zadrżała, kiedy Ran w końcu się odezwał.

— Znów wyglądasz jak przemoczony kundel. — Chwycił ją za podbródek. Nie na tyle mocno by ją skrzywdzić, ale na tyle by mogła poczuć jego stanowczy chwyt. Uniósł jej twarz i nawiązał kontakt wzrokowy. W jej oczach błyszczały łzy i przerażenie. — Twój wyraz twarzy nie jest taki zły...

— Puść mnie — poprosiła drżącym głosem.

— Jeszcze nie teraz. — Objął ją z jednej strony, kładąc dłoń na biodrze. Z innej strony podszedł Rindō i położył dłoń na jej ramieniu.

— Najpierw musimy wyjaśnić parę rzeczy, [_]. — Rindō uśmiechnął się i zacisnął mocniej swoją dłoń. [_] usłyszała wcześniejszy dźwięk łamanej kości, ale był to tylko wytwór wyobraźni.

— J... Jakie rzeczy? — zapytała. Nie miała żadnych dowodów na ich przestępstwo. Była zbyt przerażona, by pisnąć, chociażby słówko Mei czy Isao. Czego od niej jeszcze chcieli?

— Takie jak, że zamiast za granicą byliśmy w więzieniu. Fajnie, nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro