3. Wyjawienie prawdy. Część I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Severus Snape cichym, aczkolwiek słyszalnym krokiem, szedł w kierunku Skrzydła Szpitalnego. Ciche echo jego kroków, uderzających w kamienną posadzkę, odbijało się na pustym korytarzu, a czarna peleryna czarodzieja falowała za nim dramatycznie, niczym skrzydła przerośniętego nietoperza. Nikt nigdy nie wiedział, jakim cudem mężczyźnie udawało się wprawiać w ruch ciężki płaszcz, nadając zwykłemu kawałkowi materiału tyle klasy i grozy. Taki już był dar Mistrza Eliksirów, jak i onieśmielanie studentów i nie tylko. Oczywiście robił to nie tylko, by uczniowie go szanowali, ale nie raz dla samej rozrywki, bo miny zastraszonych studentów, zawłaszcza pierwszorocznych dzieciaków wierzących w krążące po murach legendy o nim, bywały nie raz zabawne.

     Teraz jednak nie miał kogo straszyć, bo korytarz ział pustką, gdyż za kilka minut miała rozpocząć się cisza nocna, a żaden uczeń nie chciał być złapany wtedy poza łóżkiem, zwłaszcza przez surowego profesora eliksirów, w obawie długiego i z całą pewnością niemiłego szlabanu. Nie wspominając już o utraconych w tym procesie kryształach w klepsydrach, wyobrażających punkty Domów.

     Cel drogi Mistrza Eliksirów stawał się coraz bliższy. Owym miejscem docelowym było Skrzydło Szpitalne Hogwartu, od którego dzieliło go już zaledwie kilkanaście metrów. Cyntia miała dziś nocną zmianę w szpitalu, więc Severus postanowił dotrzymać swojej żonie towarzystwa, by nie musiała siedzieć całą noc sama. Robił to już nie raz i kobiecie spodobało się jego towarzystwo, więc często zjawiał się po odejściu Poppy.

     Severus nie wiedział, czy to mu się wydaje, ale ostatnimi czasy zauważył subtelne spojrzenia starszej uzdrowicielki, jakby dyskretnie ich obserwowała. Zwłaszcza Lily albo raczej Cyntię, bo pod tym imieniem była obecnie znana społeczeństwu, w tym Poppy. Severus dobrze znał Madame Pomfrey. Starsza czarownica nie raz leczyła go, gdy lądował w Skrzydle Szpitalnym po psikusach Huncwotów, albo trafiał pod nadopiekuńcze skrzydła pielęgniarki po wizytach u Czarnego Pana, z których z kwiatami nigdy nie wracał. Współpracował też z nią, gdy znajdował w najczęściej swoim Domu dzieci, które nie miały szczęśliwego dzieciństwa z powodu agresywnych opiekunów. Wiedział, jak spostrzegawcza bywała Poppy, dlatego w jej obecności szczególnie dbali, by tożsamość Lily nadal pozostała tajemnicą. Severus miał świadomość, że wcześniej czy późnej starsza czarownica może odkryć ich sekret, ale mimo wszystko starał się, by do tego nie dopuścić i jak na razie wszystko szło dobrze. A przynajmniej tak sądził.

     Czarnowłosy mężczyzna złapał za klamkę, cicho otwierając drzwi, wbrew swojemu zwyczajowemu wpadaniu z hukiem. Niczym cień wieczorną porą, mężczyzna wślizgnął się do środka, zamykając drzwi za sobą. Ledwie zaczął się początek roku szkolnego, więc sala szpitalna świeciła na razie pustkami. Oczywiście do czasu, bo jak zawsze to bywało, po pierwszych tygodniach szkoły razem z uczniami pojawiały się również wypadki i choroby. Severus rozejrzał się, szukając wzrokiem osoby, którą pragnął znaleźć, jednak na sali jej nie było. Mężczyzna zajrzał też do gabinetu, ale i on okazał się pusty, przez co mężczyzna zmarszczył brwi. Gdzie mogła się podziać?

     Wzrok profesora padł na zamknięte drzwi składziku. No tak. Zapomniał sprawdzić jeszcze tego miejsca, gdzie ostatnimi czasy Cyntia spędzała wiele czasu na porządkowaniu fiolek. Sam nie raz jej pomagał.

     Severus spokojnym krokiem podszedł do drzwi, kładąc dłoń na klamce, którą lekko nacisnął, zanim pociągnął, otwierając drzwi. Gdy to zrobił, spodziewał się zobaczyć Cyntię grzebiącą w arsenale fiolek lub wspinającą się po drabinie, więc zaskoczył go widok blondwłosej kobiety, siedzącej na podłodze z podkulonymi kolanami, które obejmowała ramionami. Jego dobry nastrój natychmiast trysnął jak bańka mydlana, a zastąpił go niepokój. Co się stało?

     W kilku krokach mężczyzna zbliżył się do Cyntii, klękając przy kobiecie. Czarne oczy Mistrza Eliksirów błyszczały zmartwieniem.

- Cyntia? Co się stało? - zapytał cichym, łagodnym głosem, którym zwracał się wyłącznie do niej. Cyntia podniosła głowę i Severus napotkał jej smutne, zielone tęczówki. Czarnooki mężczyzna delikatnie dotknął bladą dłonią jej twarzy, gładząc policzek. Blondwłosa kobieta przymknęła oczy, przytulając twarz do jego cieplej ręki. - Kochanie?

- Nic takiego. - odparła cicho Cyntia. Nie chciała martwić Severusa błahostkami.

- Jesteś smutna, skarbie. Cokolwiek cię zmartwiło, jest dla mnie bardzo ważne. - powiedział łagodnie mężczyzna. Severus usiadł obok żony na podłodze, obejmując ją ramieniem. Cyntia od razu wtuliła się w jego ciepłe ramiona, jak małe dziecko szukające ciepła.

- Coraz trudniej jest mi to ukrywać. - szepnęła Cyntia po chwili ciszy. - Poppy coś podejrzewa.

- Wypytywała cię?

- Powiedziała, że przypominam jej Lily Evans. - Cyntia opuściła wzrok. - Cokolwiek zrobię i tak wszyscy będą widzieć ją. Nie dam rady dłużej udawać, że ona nie istnieje. - szepnęła cicho, mrugając zaciekle oczami. Severus westchnął cicho, zaczynając delikatnie gładzić jej platynowe włosy. Oparł lekko podbródek o czubek jej głowy.

- Zawsze będziesz nią. Masz ją w sobie, bo to ty. - wyjaśnił cicho Severus, nie zaprzestając uspokajać ją głaskaniem po głowie, nawet gdy Cyntia pochyliła się głębiej w jego objęciach, przyklejając się do niego jak rzep.

- Nie, Severusie. Prawdziwa ja, umarła w Dolinie Godryka jedenaście lat temu. Teraz jest Cyntia Snape... Ale jak widać nawet ona nie jest w stanie ukryć tego, kim jestem naprawdę. - westchnęła cicho. - Lily Evans zawsze będzie moim cieniem.

- ŻE CO?! - oboje nagle podnieśli głowy, gdy drzwi otworzyły się ze zgrzytem ukazujący zaszokowaną postać...

⋇⋆✦⋆⋇ 

     Poppy Pomfrey siedziała spokojnie w swoich kwaterach, w dłoniach trzymając porcelanową filiżankę z zimną już herbatą. Starsza czarownica, patrzyła zamyślonym wzrokiem w palenisko kominka, gdzie wesoło płonął ogień, napełniając przytulny salon miłym ciepłem. Na jasnopomarańczowych ścianach odbijały się tańczące cienie płomieni, dając tym samym interesujący pokaz, nie oczekując z tego powodu burzy oklasków. Właścicielka kwater była bardziej zajęta swoimi rozmyślaniami, które od jakiegoś czasu nie dawały jej spokoju. A tematem jej zagłębienia w myślach było pewne młode małżeństwo.

     Od jakiegoś czasu Poppy miała nieodparte wrażenie, że w tym związku jest coś więcej. Zwłaszcza Cyntia była największą niewiadomą w tej sprawie. Gdy z nią rozmawiała, Poppy nie raz miała poczucie, jakby rozmawiała z kimś inny, kto po prostu krył się w ciele Cyntii. Właściwie to miała powody do obaw, bo tak naprawdę nikt nie wie nic o kobiecie, poza historią o romansie Abraxasa Malfoy, którego efektem była Cyntia. Jednak... Do tej pory nikt nie słyszał o niej. Do Hogwartu także nie uczęszczała, a Poppy coraz mniej wierzyła w opowieść o prywatnym nauczaniu. Cyntia zbyt dobrze znała Hogwart, jak na kogoś, kto po raz pierwszy tutaj był. A nie przypominała sobie, by Severus kiedykolwiek przyprowadził, jakąś kobietę do zamku. W ogóle nie widywała go w damskim towarzystwie, bo Mistrz Eliksirów nie był typem kobieciarza. On wolał towarzystwo eliksirów i ciszy, więc dziwne było widzieć go w otoczeniu Cyntii, które najwyraźniej bardzo mu odpowiadało.

„A może to po prostu twoje bezpodstawnie urojenia, Poppy? Starzejesz się..."- pomyślała pielęgniarka. Z drugiej strony, intuicja Poppy nigdy jej nie zawiodła. Albus nie raz jej mówił, że posiada szósty zmysł. - „No właśnie! Albus! On zawsze wszystko wie! Czemu nie pomyślałam o nim wcześniej?"

     Poppy szybko wstała, odkładając filiżankę z zimną herbatą na stolik, którą chwilę później zabrał skrzat. Musiała pilnie porozmawiać z Albusem. Nie odstraszyła jej pora, bo wiedziała, że o tej godzinie dyrektor nadal był na nogach. Nikt nie wiedział, kiedy ten człowiek sypia.

     Pielęgniarka klęknęła przy kominku, wrzucając garść proszku fiuu w płomienie i wywołując lokalizację biura dyrektora. Języki ognia zmieniły kolor na szmaragdowy.

- Albusie? Jesteś tam?

- Tak, Poppy. - odezwał się Albus, a głowa dyrektora pojawiła się w zasięgu wzroku Poppy. - Coś się stało?

- Nie. Po prostu chciałabym z tobą o czymś porozmawiać. - powiedziała Poppy. - Albo raczej o kimś. - dodała po chwili. Oczy dyrektora błyszczały zaintrygowane, chociaż już się domyślał, kto może być tematem tej rozmowy.

- Rozumiem. Zapraszam się do mojego gabinetu, Poppy. Porozmawiamy przy filiżance ciepłej herbaty. Mam nową mieszankę. - zaproponował dyrektor.

- Dobrze, Albusie. Już do ciebie idę. - odparła Poppy. Albus skinął głową i zniknął z zielonych płomieni, odsuwając się od kominka. Po chwili pielęgniarka wyszła z płomieni, zjawiając się w gabinecie.

- Czego się napijesz, Poppy? Mam melisę, białą herbatę, zieloną herbatę z opuncją, czarną herbatę z pomarańczą i goździkami albo miętę z jabłkiem... A może kakao? Lub gorącą czekoladę z rumem...  - zaczął wesoło dyrektor, otwierając swoją sekretną „szafkę tajemnic" z różnymi słodkościami i całą kolekcją różnych herbacianych mieszanek.

- Albusie, nie przyszłam tu na degustację herbat. - zauważyła Poppy, unosząc brew.

- To to będzie melisa. - zdecydował rozbawiony Albus, wyczarowując czajniczek z chińskiej porcelany, wraz z dwoma filiżankami w podobnym stylu. Na białej powierzchni naczyń goniły się dwa smoki, próbując pożreć siebie nawzajem. Jeden był w kolorach Gryffindoru, a drugi w barwach Slytherinu. Raczej groteskowy widok.

     Poppy przewróciła oczami, widząc zabawny wzór. Gdyby zobaczył to Severus, na pewno miałby już na końcu języka jakiś złośliwy komentarz albo i dwa.

- Więc? O czym chciałaś ze mną porozmawiać, Poppy? - zapytał Albus, gdy już oboje mieli filiżanki z panującą zawartością w rękach. Poppy spojrzała na dyrektora.

- Chcę wiedzieć, co się dzieje, Albusie. - powiedziała wprost pielęgniarka, wpatrując się w dyrektora. Wiedziała doskonale, że ten człowiek skrywał więcej tajemnic, niż chciał przyznać.

- Co dokładnie masz na myśli? - Albus spytał uprzejmie tonem, jakby rozmawiał o pogodzie.

- Dobrze wiesz, Albusie. Chodzi o Severusa i Cyntię. - sprecyzowała kobieta. - Wiem, że oni coś ukrywają.

- Więc może to ich powinnaś zapytać? - zasugerował Dumbledore spokojnie, opierając się wygodnie w fotelu. Poppy przewróciła oczami na tę sugestię. Doskonale wiedziała, że z Severusa nie wyciągnie nic a nic.

- Oboje wiemy, że żadne z nich nie piśnie słówka. - zauważyła Poppy kwaśno. Czasem ich zacięte skrywania tajemnic, utrudniało jej pracę „wścibskiego detektywa". - To nie jest śmieszne, Albusie! - fuknęła oburzona czarownica, gdy usłyszała chichot dyrektora.

- Moja droga Poppy, kimże ja jestem, by się wtrącać w ich małżeństwo?

- Oboje wiemy, że wtrącasz się we wszystko, Albusie. - powiedziała skwaszona Poppy. - Na pewno wiesz też, kim jest Cyntia.

- Panią Snape rzecz jasna. - wtrącił dyrektor.

- Nie, Albusie. Nie zastanawiało cię nagłe pojawienie się Cyntii? Nagle po dziesięciu latach od tak, Severus przyprowadza kobietę do zamku. Mało tego! Przyprowadza żonę, a nigdy nawet nie słyszeliśmy o ich ślubie. Przez te lata nie miał ani jednego jej zdjęcia, ani obrączki, ani nawet o niej nie wspomniał, a wiesz doskonale, jakim sentymentalnym człowiekiem jest Severus. - argumentowała Poppy. - Owszem, widać, że bardzo mu na niej zależy i że ją kocha, ale zastanawiam się, jaką kobietę darzy uczuciem. Cyntię Snape czy kogoś innego.

- A skąd podejrzenie, że Cyntia, to ktoś inny? - zapytał ciekawie dyrektor, jak naukowiec, który chce dokładnie poznać nową teorię naukową, zanim podejmie decyzje, jaki eksperyment z jej udziałem wykonać.

- Czuję to, Albusie. A wiesz, że moja intuicja nigdy się nie myli. - powiedziała Poppy.

- Wybacz, Poppy, ale sama intuicja nie wystarczy, by oskarżyć o coś kogokolwiek. - zauważył spokojnie Albus. Nie dał nic po sobie poznać, chociaż założenia Poppy były słuszne. Ale czy należy „wrzucać makaron do niezagotowanej wody"? Nie... Woda musi wrzeć!

- „Niewinny dopóki nie ma dowodów". Wiem. - Poppy przewróciła oczami. - Ale naprawdę wiem, że oni coś ukrywają. Zwłaszcza, że Cyntia powiedziała dziś, że nie może mi powiedzieć. Ale jestem pewna, że ty, Albusie, wiesz, co się dzieje. Jestem przekonana! - upierała się Poppy. Herbata z melisą została całkowicie zapomniana. Albus podrapał palcami swoją brodę. Chyba "woda już jest wrząca"... - Albo sami mi powiesz, albo nie dam ci spokoju! - Albus doskonale wiedział, jak upierdliwa potrafi być Poppy, gdy chce się czegoś dowiedzieć. Obie z Minerwą miały to we krwi.

- Ciężar prawdy jest większy, niż sądzisz, Poppy. Ta wiedza może być zabójcza. - powiedział dyrektor tajemniczo. Poppy spojrzała na pracodawcę z tryumfalnym blaskiem w oczach.

„A więc jednak miałam rację, że Albus coś wie!" - pomyślała zadowolona kobieta.

- A sądziłam, że to twoje pomysły bywają „zabójcze", Albusie. - powiedziała sarkastycznie pielęgniarka. - Więc? Kim jest Cyntia Snape? - zapytała wyczekująco Poppy.

- Właśnie to częściowo jest jeden z nich. - przyznał Albus.

- Więc słucham. Oświeć mnie! - Poppy upiła łyk herbaty.

- Pod warunkiem, że wysłuchasz do końca historii. - postawił warunek dyrektor, splatając ręce na blacie biurka

- Zgoda.

- To co ci powiem nie może wyjść poza ten pokój. To ściśle tajne. Od tego zależy życie Severusa i nie tylko jego. - głos Albusa zabrzmiał tak poważnie, że Poppy aż się wyprostowała w swoim fotelu. Jej ciekawość wzrosła. - Czy to jasne?

- Krystalicznie, a teraz mów, Albusie, zanim moje serce stanie z wrażenia! - popędziła Albusa niecierpliwie.

- Dobrze. Więc zaczęło się to półtora roku temu, gdy odwiedzili mnie James i Mary Potter z niezwykłą rewelacją. Oczywiście na początku wydawało mi się to absurdalne, ale po obejrzeniu wspomnień i przekonaniu się na własne oczy, że to prawda, uwierzyłem im, chociaż to nieprawdopodobne. - zaczął Albus powoli. Tajemniczość dyrektora zaintrygowała Poppy.

- Co to za rewelacja? - zapytała ciekawie kobieta, będąc bardzo zainteresowana.

- Powiedzieli, że Lily Evans żyje. - powiedział wprost dyrektor, obserwując reakcje kobiety. Poppy zamrugała oczami. Po chwili parsknęła śmiechem, ale przestała się śmiać, widząc powagę pracodawcy.

- Albusie, wiesz dobrze, że to niemożliwe. Nie ma magii przywracającej zmarłych do życia. - powiedziała Poppy, gdy już się uspokoiła.

- A kto powiedział, że panna Evans w ogóle umarła? - zapytał Albus, na co pielęgniarka najpierw uniosła brwi, a potem je zmarszczyła intensywnie myśląc.

- Chcesz mi powiedzieć... Że Lily Evans nigdy nie umarła? - ton Poppy był pełen niedowierzania. Ale to chyba nie dziwne, prawda? W końcu nie codziennie dowiaduje się, że ktoś, kogo uważa się za zmarłego, jednak nie jest martwy.

- Dokładnie, Poppy. - Albus pokiwał głową w aprobacie jej stwierdzenia. - Przez ostatnią dekadę, Lily była pogrążona w magicznej śpiączce, leżąc w ukrytym dworku Pana Pottera Seniora. Wiedzieli o tym tylko James i Mary.

- I milczeli przez dziesięć lat?! Przecież przez ten czas mogliśmy znaleźć sposób, by ją obudzić! - zawołała Poppy z oburzeniem. Naprawdę nie spodziewała się po Potterach takiego idiotyzmu.

- Obawiam się, że nie byłoby to takie łatwe, nawet z największymi staraniami. - powiedział Dumbledore, zachowując spokój, mimo wybuchu uzdrowicielki. - Sprawa przebudzenia Panny Evans jest o wiele bardziej skomplikowana, niż sam śmiałbym podejrzewać. Ale do tego jeszcze wrócimy. Więc gdy już wyszło na jaw, że Lily żyje, musieliśmy wymyślić, jak ją chronić, nie tylko przed Voldemortem, ale również światem czarodziejów.

- Opinia publiczna rzuciłaby się na nią ja wygłodniałe psy na kawałek mięsa. - mruknęła pod nosem Poppy. Wszyscy wiedzieli, jakimi hienami są wszyscy reporterzy, zwłaszcza ci z Proroka Codziennego, tacy jak Rita Skeeter. Zrobią reportaż na pierwszą stronę gazety, nawet z czyjeś tragedii.

- Otóż to! Z małą pomocą niczego nieświadomej Minerwy wymyśliłem plan jej ochrony. Stworzyć dla niej całkiem nową, bezpieczną tożsamość, którą nikt nie powiąże z Lily. - kontynuował starszy czarodziej.

- I mam rozumieć, że Cyntia Snape z domu Malfoy jest tą nową, bezpieczną tożsamością. - domyśliła się Poppy. To aż niezwykłe, że prze te półtora roku mogła współpracować z kobietą, która rzekomo była martwa. - Mam rozumieć, że małżeństwo z Severusem też jest tylko na papierze? Dla ochrony?- zapyta Poppy, będąc nieco... Rozczarowana. Naprawdę chciała, by Ślizgon też mógł zaznać w końcu szczęścia. Nigdy nie sądziła, że to kolejne oszustwo „dla większego dobra".

- Tak. - potwierdził starszy czarodziej, poprawiając okulary połówki na nosie.

- Ale dlaczego ślub z Severusem? Będąc jego żoną ma styczność ze Śmierciożercami, którzy zabiliby ich oboje bez wahania, gdyby o tym wiedzieli, oraz z jej niedoszłym mordercą. - Poppy zmarszczyła brwi.

- Owszem... Ale najciemniej pod latarnią, prawda?

- Niby tak... Jednak istnieje ryzyko odkrycia... Jeśli Lily otrzymała od los drugą szansę, to smutno byłby gdyby została ona zmarnowana.

- Severus czuwa nad nią. - powiedział Albus spokojnie. Wiedział, że pod opieką Mistrza Eliksirów Lily była bezpieczna. Severus nie dopuściłby, by coś jej się stało. Prędzej sam by się poświęcił.

- Czasem czuwanie nad kimś to za mało, Albusie. - Poppy westchnęła ponuro, przypominając sobie czasy, gdy Lily wtedy o nazwisku Potter, musiała się ukrywać. Ale nawet to jej nie uchroniło.

- Wiem, Poppy. Jednak oboje sobie świetnie radzą już od ponad roku. - zauważył dyrektor z dumą. Tak, był dumny z ich obojga. - Tom nic nie podejrzewa, a Severus i Lily zakopali topór wojenny.

- Tak... Widać, że są blisko. - przyznała Poppy, lekko się uśmiechając. - Już rozumiem, dlaczego Cyntia tak bardzo przypominała mi pannę Evans. Bo była nią. - uśmiech Poppy nie znikał jej z ust. Chociaż to wszystko brzmiało naprawdę absurdalnie to wierzyła Albusowi, że Lily Evans żyje. Za dobrze znała Gryfonkę, by pomylić ją z kimś innym.

- Dokładnie. Obawiam się jednak, czy ktoś inny również nie skojarzył Cyntii z Lily. - Albus wyraził swoją obawę, ale Poppy machnęła ręką.

- Tylko ktoś znający Lily tak dobrze jak ja, mógłby się połapać. - odparła. - No i oczywiście musiałby mieć tak dobrą pamięć, by pamiętać kogoś dokładnie sprzed dziesięciu lat.

- Severus taką ma. Wie o Lily wszystko. - powiedział rozbawiony Albus. Merlin wiedział, że ten człowiek wiedział o Lily wszystko i nigdy nie zapomniał nic z tej wiedzy i wspomnień. Traktował je z największym sentymentem.

- Kocha ją. To widać. - uśmiechnęła się Poppy. Stara miłość nie rdzewieje. Powinna się spodziewać, że Severus nigdy nie zrezygnowałby z uczuć do Lily. Żadna inna kobieta nie byłaby w stanie zastąpić mu rudowłosej Gryfonki. Jego miłość do niej była wieczna, czysta i nieskazitelna.

- Mam wrażenie, że ona jego też. - powiedział dyrektor, również się uśmiechając. - Są sobie przeznaczeni. To widać w ich oczach.

- Co widać?

- Miłość.

⋇⋆✦⋆⋇ 

Następny rozdział: "4. Wyjawienie prawdy. Część II"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro