1. Skandal!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

⋇⋆✦⋆⋇ 

Dziesięć lat później...

⋇⋆✦⋆⋇ 

- Naprawdę, czy w kiedykolwiek dorośniecie? - zapytał Remus Lupin z rozbawieniem, słysząc jak jego przyjaciele opowiadają o pewnym figlu, który zrobili nowemu koledze z pracy. James i Syriusz zaśmiali się w odpowiedzi, a Mary i Harry dołączyli do nich. Cała piątka siedziała przy herbacie i ciastkach w salonie Potter Manor.

- Daj spokój, Remi! Jutro jego włosy odzyskają normalny kolor. - powiedział Syriusz, śmiejąc się. Remus przewrócił oczami.

- Nie wątpię.

- Nic się nie zmieniliście. - stwierdziła roześmiana Mary. - Macie taką samą głowę do figli.

- Pamiętacie jak przemalowaliśmy pokój Slytherinu na czerwony i złoty? - zapytał James, wspominając stare, dobre czasy jego edukacji. I różnych psot, ma się rozumieć.

- Oczywiście, Rogacz. Nie przydałoby się to powtórzyć? - Syriusz mrugnął do siedzącego naprzeciwko chłopca w okrągłych okularach i burzą włosów na głowie. Harry uśmiechnął się figlarsko, widząc siebie w tej roli. Za dwa i pół miesiąca ma okazję urzeczywistnić ten plan, bo od września zaczyna swój pierwszy rok w Hogwarcie.

- Syriuszu, nie namawiaj Harry'ego do psot, bo przywiążę Łapę do budy. - zagroziła palcem Mary, chociaż była rozbawiona. - Harry, pamiętaj, masz być grzecznym i pilnym uczniem w Hogwarcie, tak na twoje nazwisko przystało.

- Dobrze, mamo. - powiedział pokornie Harry, a figlarski uśmieszek zniknął. Ale tylko na chwilkę.

- Mama ma rację, synu. Masz zachowywać się jak na Pottera przystało. - James zgodził się z żoną. - A prawdziwy Potter po zrobieniu figla, nie daje się złapać. - jego powaga przy tym zdaniu była wręcz komiczna. Po tym oświadczeniu, Potter senior musiał się uchylić, przed lecącą w jego stronę poduszką. Wszyscy się roześmiali.

- Nie słuchaj swojego ojca, Harry, bo w tej chwili nie jest poważny. - powiedział wujek Remus/Dobra Rada. - Przemalowanie pokoju Wspólnego Slytherinu to niezmiernie głupi pomysł.

- Rzeczywiście. - zgodził się Syriusz. - Szczególnie, gdy Jego Głową jest Snape. Od razu wiedziałby kto jest autorem. Musisz wymyślić coś bardziej kreatywnego, a nie kojarzonego z tobą Harry. - wujek Łapa udawał, że nie widzi spiczastego wzroku Mary.

- Powinnam was wysłać do kuchni, pomagać skrzatom, za namawianie mojego syna do psot. - stwierdziła Mary. Pani Potter spojrzała na zegar stojący, na którym wybiła dwudziesta druga. - Harry, idź szykować się do łóżka.

- Ale mamo! - młody Potter zaczął się buntować, chcąc jeszcze pobyć z wujkami. - Jest jeszcze wcześnie.

- Żadnych "ale". Doskonale wiesz, o której masz chodzić spać, młody człowieku. I tak pozwoliłam powiedzieć ci dłużej. - Harry widząc, że nic nie wskóra, z rozżaloną miną wstał z kanapy i pożegnawszy się z wujkami, poszedł na piętro do swojego pokoju.

- Jakbym widział siebie w jego wieku. - powiedział James, czując powracające wspomnienia z tego wieku.

- Cóż, jakby kto pytał, czyje to dziecko, to syna się nie wyprzesz, Rogacz. - stwierdził rozbawiony Syriusz, zaraz potem wybuchając śmiechem. - Smarkerus dostałby ataku serca, jakby zobaczył pokój Slytherinu w czerwieni i złocie. - wszyscy obecni musieli się z nim zgodzić. Na pewno nie byłby zadowolony.

- Nie podoba mi się, że nastawiacie go przeciwko Snape'owi. - powiedziała poważnie Mary. Pamiętała go z czasów szkolnych jako wyrachowanego Ślizgona, jakim się stał po kłótni z Lily. James tylko machnął ręką.

- Daj spokój, Mary. Kto by się przejmował Smarkerusem? - zapytał obojętnie Potter senior. Syriusz pokiwał głową w zgodzie. Kogo on obchodzi?

- To, że jest nauczycielem w Hogwarcie. - wskazała Mary, jakby to było oczywiste.

- Może odejmować punkty i dawać szlabany, nic więcej. - stwierdził Syriusz. Nie podobało mu się, że Mazgajus uczył w tej szkole nie bardziej niż innym obecnym w pokoju.

- Jeśli powód będzie poważny, może starać się o wydalenie studenta, a jako Jego Głowa Domu może podejmować takie decyzje, bo to leży w jego gestii. - powiedział poważnie Remus. James prychnął.

- I myślicie, że Dumbledore zgodziłby się na wydalenie Harry'ego Pottera, na podstawie kilku figi i wniosku Śmierciożercy? Czy wiecie jaki to byłby skandal?

- No tak. Ale może uprzykrzać Harry'emu czas w Hogwarcie. - powiedziała Mary trochę zmartwiona o to. - Przecież wszyscy wiemy o jego ostrym traktowaniu studentów.

- Niech spróbuje! - powiedział wyzywająco James. Mężczyzna ścisnął dłoń żony. - Niech spróbuje dręczyć mojego syna, to wyląduje w Azkabanie. Już ja tego dopilnuje. - zapewnił uroczyście James. Żaden Śmierciożerca nie będzie dręczył jego syna. Chłopca-Który-Przeżył!

- Ale żeby nie dawać Snape'owi powodów do tego, lepiej, żeby Harry mu się nie narażał. - oświadczyła Mary pewna swego. - W końcu jest nauczycielem i Głową Domu.

- Daj spokój, Mary. Smarkerus nie będzie miał prawa nawet pomyśleć o wydaleniu Harry'ego, bo w końcu nie będzie w jego domu.

- A tak, czysto teoretycznie, co byś zrobił Rogacz, gdyby Harry trafił do Slytherinu? - zapytał Remus z czystej ciekawości, chociaż miał podejrzenia, jaka byłaby możliwa reakcja.

"Jego syn w Slytherinie? Domu produkującym samych czarnoksiężników?" - James wzdrygnął się na tę myśl.

- Nie ma co nawet tego rozważać. Harry to urodzony Gryffon. - stwierdził Potter senior.

- To prawda. - zgodziła się Mary. - Nie ma nawet takiej możliwości. - Remus nie odezwał się słowem. Nie było sensu się kłócić. Dopóki Tiara Przydziału nie zdecyduje, jest taka możliwość. I to jest coś na co ani Mary, ani James, nie mają wpływu. A gdyby Harry'ego faktycznie przydzielono do Slytherinu, przy tych wszystkich awersjach do Domu Węża, trudno byłoby im, a szczególnie Jamesowi, się przestawić. A mina Severusa też mogłaby być zabawna. Mieć w swoim Domu Chłopca-Który-Przeżył. Nie, Severus by tego nie przeżył. Remus spojrzał na zegarek. Pora już się zbierać. Jutro pełnia, a on już odczuwał skutki.

- Wybaczcie mi, ale ja już muszę się zbierać. - powiedział wilkołak, ignorując wszelki ból, wstał.

- Jeszcze młoda godzina, Lunatyku. - zawołał cicho Syriusz zdziwiony.

- Jutro jest pełnia, Łapa. - powiedział Lunatyk. Syriusz, nagle rozumiejąc, poczuł się trochę winny, że zapomniał.

- No tak. Przepraszam, Lunatyku. Zapomniałem. - Remus machnął ręką.

- Gdyby nie te bóle w kościach, sam bym zapomniał. - stwierdził z uśmiechem Remus. Wszyscy pozostali wstali.

- Nie koniecznie. Smarkerus na pewno by ci przypomniał. - stwierdził z przekąsem James. Remus przewrócił oczami.

- Twoja awersja do niego zaczyna się robić nudna, Rogacz. - stwierdził Lunatyk, kontynuując, zanim okularnik się odezwał. - Ja jestem bardzo zadowolony, że warzy dla mnie eliksir Tojadowy. Transformacja nie jest już tak bolesna i przebiega łatwiej, a ponadto mogę w miarę logicznie myśleć. - James westchnął.

- I tylko za to jestem mu wdzięczny. - stwierdził niechętnie Rogacz. - Ale warzy to tylko na rozkaz Dumbledore'a. A to nie zmienia faktu, że nadal go nienawidzę. - powiedział James poważnie. Remus obawiał się, że to się nigdy nie zmieni.

- Tak czy inaczej ja jestem mu za to szczerze wdzięczny i przynajmniej na razie zakopaliśmy topór wojenny, prowadząc cywilne rozmowy. W dwaj też powinniście to rozważyć. - Wilkołak wskazał palcem dwóch niezadowolonych czarodziejów. - Czy go lubicie czy nie, Snape nadal pozostaje członkiem Zakonu Feniksa, a wasze animozje nie pomagają ani jemu ani Zakonowi. - odpowiedział Remus. Ani James ani Syriusz nie odezwali się słowem, bo wiedzieli, że ich przyjaciel ma po części rację. Dumbledore rozmawiał z nimi na ten temat już wielokrotnie. Ale nikt z nich nie mógł poradzić, że tak bardzo nienawidzą Severusa Snape'a.

Remus pożegnał się ze wszystkimi i wyszedł, a chwilę późnej, po nim zmył się Syriusz, zostawiając gospodarzy. Mary wezwała skrzaty, by posprzątały po gościach. A małżeństwo Potterów, wyszło z domu do ogrodu, pospacerować, w ten ciepły letni wieczór.

- Jak ten czas szybko leci, James. Jesteśmy już dziewięć lat po ślubie, a nasz Harry w tym roku kończy jedenaście lat i zaczyna Hogwart. - powiedziała cicho Mary, gdy siedzieli przytuleni do siebie na ławeczce przy fontannie.

- O tak. - James pokiwał głową. - Nasz sekret już przez jedenaście lat jest bezpieczny. - Mary potaknęła smutno głową.

- To miało być tylko tymczasowe rozwiązanie. Nie sądziłam, że tak to się skończy dla Lily.

- Teraz to nie ma znaczenia. Czasu nie cofniesz.

- Tak, ale nadal czuję się trochę winna, James. - powiedziała Mary, a cień winy nawiedził jej głos. - W końcu to Lily zginęła, bo Sam-Wiesz-Kto myślał, że jest matką Harry'ego.

- Nie czuj się winna, Mary. - odrzekł poważnie James, pochylając głowę, by spojrzeć żonie w oczy. - Evans była częścią tej gry, odkąt złożyła podpis na akcie ślubu. Oboje wiedzieliśmy, że ukrywanie naszego związku było konieczne. A ona była tylko środkiem do celu. - Mary westchnęła.

- Wiem, ale mimo wszystko w Hogwarcie byłam jej przyjaciółką. I mam wrażenie, że oboje wykorzystaliśmy jej rozpacz po kłótni ze Snape'em. - wyjaśniła Mary. Rozpacz Lily po jej kłótni z Snape'em trwała długo, bo aż do końca siódmego roku. Mary sama była zdziwiona, że można tak długo rozpaczać po przyjaźni z kimś takim jak Snape. Na piątym roku James zakręcił się wokół niej, a ona zraniona wypłakiwała się w jego ramionach. Chodzili razem, aż do ślubu, który odbył się szybciej niż planowali, bo w tym samym czasie romansował z Mary. Miesiąc po tym jak dowiedziała się, że spodziewa się dziecka, James i Lily wzięli ślub, żeby ukryć prawdziwe pochodzenie dziecka. W końcu nie wyglądałoby ładnie, zerwanie zaręczyn z powodu prowadzonego w tym samym czasie romansu z inną kobietą. Poza tym dziecko i Mary byliby narażeni na niechęć społeczeństwa, na co Potter senior nie mógł pozwolić. James pogłaskał żonę po policzku.

- To nie jest nasza wina, Mary. Oboje zrobiliśmy wszystko,co było konieczne, by chronić nasze jeszcze nienarodzone dziecko. - James podniósł głowę i spojrzał prosto przed siebie. - Udział Evans był niezbędny. A teraz to nie ma znaczenia, bo i tak nie żyje. - Śpi już 10 lat. To prawie jak śmierć. A nic nie wskazywało na to, by kiedykolwiek miała się obudzić.

- Masz rację. Kto by się nią przejmował. - stwierdziła Mary, przytulając się do ramienia męża. Żadne z nich nie zauważyło małego ciemnego żuka, który chichutko siedział pod ławką, a teraz odleciał zadowolony z siebie.

⋇⋆✦⋆⋇ 

Severus Snape siedział, wraz z innymi nauczycielami przy stole pedagogicznym, pijąc kawę po skończeniu śniadania. Znad porcelanowej filiżanki obserwował radosnych studentów, dyskutujących o swoich wakacyjnych planach z kolegami. Z niesmakiem zmierzył pełen hałasu stół Gryffindoru. Naprawdę, jak jeden Dom może robić taki harmider, co cała szkoła? Czy Minerwa nie uczy swoich lwów jakichkolwiek zasad zachowania? Severus tylko wykrzywił z niesmakiem usta. Bachory zachowują się jak zwierzę w ich godle.

Ale już niedługo nie będzie tu tyle hałasu, bo studenci wyjeżdżają na wakacje. Nareszcie. Severus cieszył się, że będzie mógł trochę odpocząć od wiecznego zamętu, jaki robią uczniowie, szczególnie pierwsze lata. Dwa miesiące błogiego spokoju. Zostanie tylko Albus i jego cytrynowe dropsy, z którymi będzie musiał się użerać, ale lepsze to, niż horda nastolatków na hormonach i Albus z jego cukierkami.

W to lato musi się mentalnie przygotować na przyszły rok. Dlaczego? Od pierwszego września swój pierwszy rok zaczyna Harry Potter albo jak ktoś woli Chłopiec-Który-Przeżył, Bohater Czarodziejskiego Świata. Cholerna kopia Jamesa Pottera zjawi się w Hogwarcie, by uprzykrzyć życie Hogwardzkiemu Mistrzowi Eliksirów.

Severus skrzywił się wewnętrznie. Bachor będzie pewnie tak samo rozpuszczony jak jego przeklęty ojciec. Severus już to wiedział. Chociaż może będzie bardziej podobny do Lily, wtedy byłby całkiem znośny. Mężczyzna poczuł ból w klatce piersiowej na myśli o swojej ukochanej Lily. Czuł się winny jej śmierci. W końcu to od niego Czarny Pan dowiedział się o przepowiedni, przez którą Potterowie stali się celem. A potem na jej mogile przysiągł, że będzie chronić jej syna, choć tak bardzo przypomina swojego przeklętego ojca.

Z rozmyślań wydawał Severusa szum skrzydeł i skrzek sów wlatujących do Wielkiej Sali. Poranna poczta. Jeden z ptaków upuścił przed Severusem Proroka Codziennego. Mistrz Eliksirów od niechcenia rozwinął czarodziejską gazetę i niemal upuścił filiżankę, gdy tylko przeczytał nagłówek na pierwszej stronie.

HARRY POTTER OWOCEM ROMANSU!
PRAWDA O POCHODZENIU CHŁOPCA-KTÓRY-PRZEŻYŁ!

Pod nagłówkiem było zdjęcie Jamesa Pottera i jego obecnej żony, Mary Potter z domu MacDonald. A obok zdjęcie Lily Evans Potter w dniu rozdania świadectw w Hogwarcie. Severus natychmiast zagłębił się w artykule, podobnie jak jego koledzy i ciało studenckie. Każdy był zszokowany artykułem, a raczej samym podejrzeniem. W końcu Lily i James tworzyli taką piękną parę. A po śmierci Lily Potter ożenił się z Mary, która przyjęła małego Pottera we krwi i wychowywała jak własnego.

Jak donosi nasza reportera, Rita Skeeter, Harry Potter, kończący w tej chwili jedenaście lat, nie jest synem Lily Evans Potter, która zmarła dziesięć lat temu, tragiczną śmiercią z rąk Sam Wiesz Kogo.

Sekret skrywany przez jedenaście lat, przez Państwa Potterów, wreszcie ujrzał światło dzienne. Jak sam przyznał Pan James Potter, wraz z Mary MacDonald Potter, uknuli podłą intrygę z wykorzystaniem Lily Evans Potter, która według niego samego była "środkiem do celu". Obecne małżeństwo Potterów ukrywało swój romans, który zaczął się niedługo przed ślubem z Lily Evans, z którą w tamtym czasie był związany narzeczeństwem. Gdy okazało się, że pani Mary MacDonald spodziewa się dziecka, ślub został przyspieszony. Po tym fakcie, Lily Evans została wciągnięta w "tę grę odkąd złożyła podpis na akcie ślubu". Intryga, która według Pani MacDonald Potter miała być tylko tymczasowym rozwiązaniem, doprowadziła do tragicznej śmierci Lily Evans Potter z ręki Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać w tę feralną Halloween'ową noc w Dolinie Gorica.

Czy to jedyny sekret małżeństwa Potterów? Czy Harry Potter wiedział o swoim prawdziwym podchodzeniu? Czy...

Cały dalszy sens artykułu Rity Skeeter, który miał być zemstą za poprzednie nieudane próby wywiadu z Jamesem Potterem, uciekł z przed oczu Snape'a. Mistrz Eliksirów musiał zamrugać kilka razy, by odgonić karmazynową chmurę gniewu, która przysłoniła mu wizję. Tylko jego naturalne zdolności oklumencji i ukrywania emocji powstrzymały go od ukazania żądzy mordu na twarzy. Jak ten... drań Potter mógł wciągnąć jego słodką Lily w tę tak podłą intrygę?! Jak śmiał?! Gdyby tego nie zrobił Lily nadal by żyła! Jak tylko dowie tego padalca...! Będzie żałował, że nie umarł tamtej nocy albo nie zadławił się poranną herbatą, zanim Snape z nim skończy!

- Severusie? - Snape odwrócił się do dyrektora, który uważnie mu się przyglądał. Gniew Severusa nadal szalał w jego duszy, ale zatroskane spojrzenie starszego czarodzieja powstrzymało go od odwołania zajęć i rozerwania Pottera gołymi rękoma.

- Tak, dyrektorze? - zapytał opanowanie Mistrz Eliksirów. Dumbledore zmierzył młodszego czarodzieja wzrokiem. Severus mógł tego nie okazywać, ale to co napisane było w Proroku, bardzo go dotknęło. Albus to widział.

- Przyjdź do mojego gabinetu, po swoich zajęciach, Severusie. - Snape tylko potaknął głową, zanim wstał i wyszedł wejściem dla personelu.

⋇⋆✦⋆⋇ 

James Potter tego dnia obudził się wyjątkowo wypoczęty. Dzień zapowiadał się pięknie. Za oknem słychać było miłe trele ptaków, ciepłe promienie słońca wpadały do sypialni, a obok przytulona do jego boku spała jego żona, Mary. James uśmiechnął się, widząc na jej twarzy błogi, senny uśmiech.

Nie chcąc obudzić żony, James cicho wyplątał się z jej uścisku i cichaczem wyszedł z łóżka. Biorąc po drodze ubrania z szafy, poszedł do łazienki. Gdy po porannej toalecie wrócił do pokoju zastał jeszcze nie w pełni rozbudzoną, leżącą na łóżku, Mary. James uśmiechnął się się złośliwie i podszedł do łóżka, klęcząc na nim jedną nogą. Mężczyzna w okrągłych okularach pochylił się nad żoną i delikatnie pocałował skórę na jej szyi.

- Dzień dobry, Mary! - przywitał żonę James. Mary leniwie otworzyła oczy.

- Która godzina? - zapytała sennie czarownica.

- Kilka minut po dziesiątej, Kochanie. - odpowiedział James patrząc na kobietę z flirciarskim uśmiechem. - Skrzaty na pewno już przygotowały śniadanie.

- Harry jeszcze śpi?

- Tak. W Hogwarcie będzie musiał wcześnie wstawać na zajęcia, dlatego dajmy mu się wyspać.

- Dobrze. Możesz zejść na śniadanie. Ja zaraz tam przyjdę. - powiedział Mary, siadając.

- Dobrze, Kochanie. - James wyszedł z sypialni i cicho przeszedł obok pokoju Harry'ego, idąc w kierunku schodów. W jadalni już czekał przygotowany przez skrzaty stół ze śniadaniem. James w doskonałym humorze usiadł na swoim zwykłym miejscu i wziął w ręce filiżankę z herbatą. Śniadanie było na stole, ale postanowił poczekać na Mary. Mężczyzna w okularach rozejrzał się po stole. Brakowało mu czegoś. Po chwili namysłu wezwał skrzata. Z cichym trzaskiem pojawiał się skrzat z pomarszczoną jak suszona śliwka twarzą.

- Mistrz Potter, wzywał Cycerona.

- Gdzie jest dzisiejszy Prorok? Jeszcze nie przyszedł? - skrzat wyraźnie się zmieszał. Potter senior zmarszczył podejrzliwie brwi.

- Przyszedł, mój Panie. - odpowiedział potulnie skrzat, wykrzywiając ręce.

- A więc, gdzie jest? - zapytał Okularnik.

- Cyceron już przyniesie. - skrzat zniknął z trzaskiem. W międzyczasie James zastanawiał się na dziwnym zachowaniem skrzata, ale po chwili potrząsnął głową. Nie ma sensu tracić czasu na takie rozważania. Z kolejnym trzaskiem pojawił się ten sam skrzat wraz z czarodziejską gazetą. James zabrał z jego pomarszczonych rąk czarodziejskiego szmatławca.

- Możesz odejść. - rozkazał wyniośle Głowa Domu Potterów. Skrzat z obawą spojrzał na gazetę i posłusznie zniknął. James przewrócił oczami na zachowanie skrzata i biorąc do ręki filiżankę z herbatą, otworzył gazetę na pierwszej stronie. Gdy tylko przeczytał nagłówek porcelanowe naczynie wyleciało mu z ręki, roztrzaskując się na tysiące kawałeczków.

HARRY POTTER OWOCEM ROMANSU!
PRAWDA O POCHODZENIU CHŁOPCA-KTÓRY-PRZEŻYŁ!

James wpatrywał się w nagłówek, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. To nie może być prawda! Przecież nikt nie zna ich sekretu. Jakim więc sposóbem odkryła go Skeeter?! James pospiesznie, z coraz to rosnącą paniką, przeczytał cały artykuł. Z każdym kolejnym zdaniem jego żołądek zacieśniał się w ciaśniejszy węzeł. Nie, nie, nie! Teraz cała Wielka Brytania zna ich tajemnicę! Co pomyślą ludzie? Jego dobre imię jest zrujnowane!

James ścisnął gazetę w jednej dłoni, gnąc ją, a drugą rękę włożył we włosy. A Harry...? Cały Hogwart Nie będzie się z niego naśmiewać!

Nie zauważył, gdy Mary weszła do jadalni. Kobieta, widząc zaszokowanego i jednocześnie spanikowanego męża oraz szkoło na podłodze pośpiesznie podeszła do stołu.

- Jamie? Kochanie, co się stało? - zapytała Mary, kładąc jedną dłoń na jego plecach. James milczał przez chwilę. - James? - dłuższe milczenie męża zaczynało coraz bardziej ją martwić. James bez słowa podał żonie gazetę. Mary jak tylko przeczytała nagłówek, zasłoniła usta ręką. To nie jest możliwe! Szybko przeczytała cały artykuł. Pod koniec musiała usiąść.

- Jak Skeeter się dowiedziała? - zapytała chwiejnie blondwłosa kobieta, odkładając drżącą ręką gazetę na stół. James pokręcił głową, przeczesując ręką włosy.

- Nie mam pojęcia.

- Ale to jest nie możliwe! - zawolała z frustracją czarownica. - Przecież nikomu nie mówiliśmy!

- Nie wiem, Mary. Faktem jest jednak, że Skeeter jakimś sposobem się dowiedziała i teraz wie cała Wielka Brytania. - stwierdził gniewnie James.

- O Merlinie, co my teraz zrobimy? Ludzie nie dadzą nam spokoju!

- Ludzie pogadają i przestaną. - mrunknął pod nosem Potter.

- Ale to nie zmienia faktu, że nasz reputacja jest zniszczona. A Harry? W Hogwarcie będą się z niego śmiać. Wiesz jaka jest młodzież. Nie dadzą mu spokoju! - powiedziała Mary zdenerwowana. Bała się o, że rówieśnicy będą nabijać się z jej syna i nie dadzą mu spokoju.

- Harry jest silny, da sobie radę i już ma przyjaciół, którzy mu pomogą. W końcu jest Potterem. - powiedział pewnie James.

⋇⋆✦⋆⋇ 

Severus Snape szybkim krokiem przemierzał korytarze Hogwartu, falując majestatycznie szatami. Wszyscy uczniowie pośpiesznie schodzili surowemu profesorowi z drogi, nie chcąc narazić się na gniew srogiego nauczyciela. Mistrz Eliksirów był w bardzo paskudnym humorze od rana. Nie to, że Snape był kiedykolwiek z śpiewającym nastroju. Po prostu był w gorszym humorze niż normalnie. A eksplozja na lekcji z czwartym rokiem, wcale nie poprawiła nauczycielowi samopoczucia. Severus czasem naprawdę poważne się zastanawaił jakim cudem skończył jako nauczyciel. Uczenie tych tumanów eliksirów to naprawdę wyzwanie. Te małe gnomy zwane przez resztę kadry Hogwartu-uczniami, zajmują się wszystkim innym tylko nie nauką.

Mistrz Eliksirów zatrzymał się przed Gargulcem, strzegącym wejścia do gabinetu dyrektora.

- Cukrowe pióra. - mruknął z niesmakiem mężczyzna. To upodobanie dyrektora do słodyczy, było naprawdę denerwujące.

Gargulec odsunął się, ukazując wejście. Opiekun Slytherinu bez zwłoki wszedł na schody, wspinając się po stopniach do góry. Severus zatrzymał się przed drzwiami i uniósł dłoń, by zapukać.

- Wejdź, Severusie! - usłyszał wołanie, nim jego dłoń dotknęła ciemnego drewna. Severus nie raz zastanawiał się, skąd Dumbledore wie, kto przychodzi do jego gabinetu, zanim jeszcze zapuka.

Mężczyzna pchnął drzwi i wszedł do biura. W środku zastał Albusa Dumbledore'a, siedzącego za biurkiem z filiżanką przed sobą.

- Severusie, mój chłopcze, czekałem na ciebie. Usiądź. - Młodszy mężczyzna bez słowa usiadł w ulubionym fotelu przed biurkiem. Dyrektor machnął różdżką, a na blacie pojawiła się porcelanowa filiżanka z parującą zawartością. Czarowłosy czarodziej skinął głową w podziękowaniu, biorąc w ręce ciepłe naczynie.

- Wierzę, że nie wezwałeś mnie, by napić się herbaty, Albusie. - powiedział wreszcie Severus, gdy cisza w pokoju zaczęła się przedłużać.

- Istotnie, Severusie, nie po to. - potwierdził dyrektor. - Nie chciałbym tylko, by mój ulubiony pracownik wylądował w Azkabanie. - wyjaśnił uprzejmie Dumbledore. Severus przewrócił oczami.

- Nie musisz się o to martwić, Albusie. - zapewnił Mistrz Eliksirów, spoglądając znad porcelanowego kubeczka.

- Widząc twoją minę, po przeczytaniu dzisiejszego artykułu z Proroka Codziennego, mam mieszane uczucia. - stwierdził Albus, patrząc na swojego pracownika i jednocześnie przyjaciela, znad okularów połówek. Odkąd Severus przyszedł do niego tej nocy jedenaście lat temu, Dumbledore czuł, że młodszy czarodziej jest kimś więcej niż tylko zwykłym Śmierciożercą. Że za maską zimnego, wyrafinowanego mężczyzny, kryje dobry człowiek, którego szereg błędnych decyzji doprowadziło na ścieżkę, którą nigdy nie chciał podążać.

- Jeśli wezwałeś mnie tu, by upewnić się, że rodzice twojego Złotego Chłopca nie pożegnają się przedwcześnie z życiem, to nie ma takiej obawy. - zadrwił Mistrz Eliksirów, chociaż rzeczywiście miał ochotę rozszarpać Pottera i jego szanowną małżonkę na strzępy za tę podłą intrygę, w jaką wciągnęli Lily.

- Wiem, jak się czujesz, Severusie. Ja sam byłem zaszokowany...

- Z całym szacunkiem, Albusie, ale nie masz pojęcia, jak się czuję. - przerwał gwałtownie Snape, odkładając filiżankę na stół, czując, że jak tego nie zrobi, to rzuci nią przez pokój. Jego wściekłość na Pottera seniora za to, co zrobił jego Lily, wcale nie ostygła. Tylko gdzieś tam płonęła, czekając na swój czas. A Dumbledore wiedział, że taki tłumiony gniew, w przypadku Severusa Snape'a jest gorszy niż natychmiastowe krzyki.

Dumbledore westchnął, opierając się w fotelu.

- Masz rację, Severusie. Nie wiem. Ale prosiłbym cię o zachowanie zdrowego rozsądku.

- A sugerujesz inaczej?

- Wszyscy znają nienawiść, jaką wzajemnie dażycie się z Jamesem. Teraz, gdy ona wzrosła, nie chcę żebyś zrobił coś głupiego, Severusie. - Mistrz Eliksirów otworzył usta, ale dyrektor kontynuował, nie pozwalając dojść mu do słowa. - Mi również nie podoba się to, co zrobili. To było niewybaczalne i podłe, ale to przeszłość, z którą nie możemy nic zrobić. A wszystko to nie robili z chęci zemsty, ale dla ochrony ich, wtedy jeszcze nienarodzonego dziecka.

- I myślisz, że to ich usprawiedliwia? - warknął Snape, czując, jak dźwiga mu się ciśnienie na słowa dyrektora. - Myślisz, że powód daje im rozgrzeszenie? Potter jest aurorem, twierdzi, że nienawidzi Śmierciożerców i zamyka ich w Azkabanie, ale tym co zrobił, nie różni się niczym od nich! Mógł nie zrobić tego swoją różdżką, ale zabił niewinną kobietę przez swoją podłą intrygę! Gdyby tylko cokolwiek powiedział! Jest setki innych sposobów, by chronić rodzinę! A MacDonald? Była jej przyjaciółką, do cholery! - prawie wykrzyczał na jednym wdechu Snape. Po skończeniu tego monologu łapał powietrze, uspokajając oddech.

- Gdyby to była inna kobieta niż Lily, nie był byś tym tak przejęty. - Zauważył Albus.

- Ale to jest Lily, Albusie! - zawoł wściekły Severus Snape. Jedyna kobieta, jaką kiedykolwiek kochał. A Potter zabił ją swoją intrygą!

Albus smutno spojrzał na młodszego czarodzieja po drugiej stronie biurka. W jego życiu zdarzyło się tyle złego. Jego trudne dzieciństwo, utrata przyjaźni najlepszej i jedynej przyjaciółki, dołączenie do Śmierciożerców, śmierć Lily, a teraz poznanie okoliczności, jakie do tego doprowadziły. Dyrektor nie bał się, że Severus się załamie. O nie! Mimo trudnego, pełnego bólu dzieciństwa jak i późniejszych wydarzeń wyrósł na inteligentnego, dojrzałego mężczyznę. Bardziej bał się, że posunie się do zimnej zemsty. To było zdecydowanie bardziej prawdopodobne. Albus bał się, że Severus, będący dla niego jak syn, idąc tą drogą napyta sobie biedy.

- Severusie... - Dyrektor położył pomarszczone wiekiem dłonie na stole. - Spójrz na mnie, proszę. - Młodszy mężczyzna niechętnie podniósł wzrok, na starszego człowieka, będący dla niego jak ojciec, którego nigdy nie miał. - Wiem, że jesteś wściekły, a twoja niechęć do Jamesa Potter wzrosła do nowego poziomu nienawiści i chcesz się zemścić, ale nie rób nic, czego późnej będziesz żałował. Jesteś dla mnie jak syn, Severusie i nie chcę, żebyś miał problemy, z których nie będę w stanie cię wyciągnąć... - Nie dał się złapać na oszustwie Czarnemu Panu, a oszukanie Pottera to pestka. Severus stwierdził, że nie jest Ślizgonem i szpiegiem za nic. Ale mądrze nie powiedział tego na głos.

Lecz mimo wszystko jego gniew trochę przygasł, słysząc słowa starszego czarodzieja. Albus zastąpił mu ojca, którego nie miał. Pomagał mu jak mógł. Nawet wtedy, gdy sam Severus czuł dla siebie odrazę tej nocy, kiedy przyszedł błagać o ochronę dla Lily. Mężczyzna do tej pory pamiętał ten wyraz obrzydzenia na twarzy Dumbledore'a na jego widok. Pamiętał pogardę do siebie, gdy błagał, nie spodziewając się pomocy. A jednak Wielki Albus Dumbledore wyciągnął do niego rękę. Do Śmierciożercy. Severus nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego to zrobił. I podejrzewał, że nie zrozumie. Od tamtej nocy szacunek, jaki odczuwał w stosunku do tego czarodzieja, wzrósł stokrotnie.

Od tego czasu Albus stał się dla niego jak ojciec. Był wsparciem, wtedy w noc śmierci Lily.

- Ale to nie jest takie proste, Albusie. - powiedział cicho Mistrz Eliksirów, kołysząc delikatnie, wziętą przed chwilą filiżanką.

- Wiem, Severusie. - zgodził się Dumbledore. - Ale nie chcę, żeby chęć zemsty doprowadziła cię do śmierci albo na morze północne. - Severus westchnął ciężko, odkładając naczynie z powrotem.

- Wiem. - mruknął młodszy czarodziej.

- Lily też nie chciała, by jej przyjaciel trafił do Azkabanu. - Znajome ukłucie bólu na wspomnienie rudowłosej kobiety pojawiło się w sercu Severusa. Lily, jego piękna Lily, której przyjaźń tak głupio stracił.

- Nasza przyjaźń na naszym piątym roku została utracona bezpowrotnie i nic tego nie zmieni, Albusie. - odparł gorzko z żalem Severus, zatapiając melancholijny wzrok w płomieniach, płonących w kominku.

- Może i tak. - przytaknął smutno starszy mężczyzna, patrząc frasobliwie na czarnowłosego czarodzieja. - Ale nadal się przejmowała twoim losem, mimo tego. - Severus nie poruszył się. - Gdy zostałeś szpiegiem, Lily nie raz po spotkaniu pytała mnie o ciebie. - Mistrz Eliksirów zmarszczył brwi konsternacji.

- Naprawdę? - zapytał cicho Severus z zaskoczeniem. Albus pokiwał potwierdzająco głową.

- Tak. Martwiła się, gdy zostałeś wezwany podczas spotkania Zakonu i chociaż tego nie pokazywała, bardzo to przeżywała . - Severus mimowolnie wygiął lekko wargi. Ale to był smutny uśmiech.

- Lily zawsze była niezwykle wrażliwa na cierpienie innych. - Severus znów zamilkł, patrząc w płomienie. O Lily mógł mówić wiele dobrych rzeczy. Miała pewne wady, jak każdy, ale on nie zwracał na nie uwagi. Dla niego była idealna. Severus żałował, że nie uświadomił sobie tego wcześniej, ale dopiero gdy ją stracił bezpowrotnie. Miał przy sobie największy skarb, ale nie zdawał sobie z tego sprawy.

Severus wstał z miejsca, mając już dość tej rozmowy. Chciał zostać sam. Sam ze swoim żalem.

- Wracam do siebie. - powiedział krótko Mistrz Eliksirów. - Dobranoc, Albusie.

- Dobranoc, Severusie. - Dyrektor patrzył, jak rąbek czarnego płaszcza znika za drzwiami jego biura, które zamknęły się cicho. W gabinecie zapadła cisza, przerwywana jedynie dźwiękiem ognia skwierczącego w kominku i różnych bibelotów.

Faweks, który do tej pory spał z głową pod skrzydłem, odfrunął ze swojej żerdzi, lądując na oparciu fotela dyrektora, oddając kilka treli. Czarodziej pogłaskał ptaka po ognistych piórach i w dalszym ciągu patrzył na ogień, pochłonięty własnymi myślami.

⋇⋆✦⋆⋇ 

Na północy Anglii, nie daleko małej miejscowości, mieści się nie widoczny dla mugoli, średniej wielkości dom. Otoczony kamiennym płotem oraz zaklęciami, chroni mieszkańców przed niebezpieczństwem i niepożądanymi gośćmi. Mały dwór wydaje się opuszczony, ale pewne dwa skrzaty utrzymują zarówno dom jak i ogród w dobrym stanie, żeby, ich pan, gdyby przybył, wszystko było przygotowane. Dbają o czystość wnętrza, a także o odpowiednie przycięcie krzewów i trawników.

Ale nie tylko to jest ich zadaniem. W jedynej zajętej sypialni na piętrze, na łóżku leży pewna rudowłosa kobieta. Leży idealnie prosto, przykryta do pasa białą kołdrą. Ma dłonie splecione razem na brzuchu, a aureola kasztanowo rudych włosów, rozlewających się na poduszce, otacza jej głowę. Leży tak nieruchomo od lat. Jedyny ruch to unosząca się klatka piersiowa w miarowym oddechu, świadczącym, że jest żywa i od czasu do czasu delikatne drgnęcie palców. Jej piękne, szmaragdowe oczy są skryte pod powiekami, a jej twarz tonie w spokoju. Jak porcelanowa lalka, bez ruchu, pogrążona w śnie, tak trwa od lat.

Z dala od bliskich. Z dala od przyjaciół. Nie świadoma rozpaczy i bólu jakie spowodowała jej śmierć. Spała, śniąc o okrutnym śmiechu i zielonym błysku, które zniszczyła biała łania i białym świetle przenikającym powietrze.

⋇⋆✦⋆⋇ 

Następny rozdział: "2. Niezwykła pełnia"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro