10. Uroki małżeństwa.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~*~*~

Poprzednio:

~*~*~

Severus skinął głową i odwrócił się do kominka. Miał zamiar na nowo rozpalić różdżką ogień, lecz w tym samym momencie kominek zapłonął na zielono. Z płomieni ostrożnym krokiem wyszła Cyntia Snape.

Mistrz Eliksirów odsunął się od kominka, pozwalając jej wejść.

- Dzień dobry... - Cyntia zrobiła krok i potknęła się o "zabójczą" ozdobną kratkę u podstawy. Kątem oka śmignął jej przerażony wyraz twarzy Malfoy'ów. Już wyciągała ręce przed siebie, chcąc chronić się przed upadkiem, ale wtedy silne ramiona złapały ją, nie pozwalając upaść. Cyntia prawie wstrzymała oddech, gdy Severus złapał ją w tali, a jej dłonie opadły się o jego klatkę piersiową. Ich oczy na moment się zetknęły, zanim Severus pomógł jej stanąć na nogi. Cała sytuacja trwała zaledwie kilka sekund, ale wystarczyła, by oboje wstrzymali oddech.

- Droga Cyntio, nic ci się nie stało? - Narcyza od razu podeszła do młodej kobiety. - Mówiłam ci, Lucjuszu, że trzeba usunąć tą kratkę. Każdy kto wychodzi z tego kominka się przewraca. - rzuciła mężowi krytyczne spojrzenie.

- Nic mi nie jest, Narcyzo. Wszystko w porządku. - zapewniła Cyntia, odsuwając się nieco od Severusa i poprawiając szaty. Narcyza uściskała przyszywaną siostrę swojego męża.

- Całe szczęście, że Severus był przy kominku. - zauważyła, odsuwając się. Draco cicho podszedł do matki, stając obok. - Cyntio, a to jest właśnie Draco. - chłopiec podszedł do ciotki, mając na ustach mały uśmiech.

- Dzień dobry, ciociu Cyntio. Jestem Draco Malfoy. - przywitał się grzecznie chłopiec. Cyntia uśmiechnęła się się łagodnie.

- Miło mi cię poznać, Draco. - odpowiedziała kobieta, uśmiechając się.

- To dla ciebie, ciociu. - Draco podał jej mały bukiet białych lili. Oczy Cyntii rozbłysły.

- Są cudowne! Dziękuję ci. - Cyntia pochyliła się, by uściskać jedenastolatka. Chłopiec uśmiechnął się. - Skąd wiedziałeś, że lubię lilie? - Draco zrobił niewinną minkę. Ale Cyntii nie umknęło zerknięcie na, stojącego obok niej Severusa, które trwało zaledwie ułamek sekundy. Mogła się spodziewać. Przelotnie zdziwiła się, że Severus pamiętał o jej ulubionych kwiatach.

- Szczęście? - zapytał blondynek, nie chcąc wydać swojego "źródła informacji". Dorośli w pokoju zachichotałi.

~*~*~

Przez następne dwie godziny trzech Malfoy'ów i dwóch Snape'ów rozmawiało w jednym z salonów Malfoy Manor. Draco cały czas siedział obok nowo poznanej ciotki.

Draco stwierdził, że ciocia Cyntia została jego ulubioną ciotką. Była poważna jak wuj Severus, ale jednocześnie wesoła, choć nie wiedział jak to możliwe. A w dodatku piękna. Oczywiście Draco nie miał ogromnego pojęcia o sprawach damsko-męskich, ale pomyślał, że siostra jego ojca pasuje do wujka Severusa.

Już od pierwszej chwili Cyntia stwierdziła, że Draco to bardzo miłe i mądre dziecko. Oraz sprytne. Nie wydał Sna... Severusa, który był zapewne tym, który podał mu informacje na temat ulubionego kwiatu. Cyntia bez wątpienia stwierdziła, że Draco Malfoy trafi do Slytherinu. To było pewne.

Dlatego musieli oboje udawać szczęśliwe małżeństwo. Nie mogli pozwolić, by Draco coś zauważył. Chłopiec mógł być inteligentny, ale nadal był dzieckiem. Nie zrozumiałby wielu rzeczy.

Dlatego, gdy Narcyza kazała synowi iść do łóżka, Cyntia wewnętrznie westchnęła z ulgą. Kiedy chłopiec pożegnał się i wyszedł, oboje zrzucili swoje maski, co nie uszło uwadze parze Malfoy'ów, gdy nagle oboje odsunęli się od siebie kilka centymetrów.

- Jak zareagowała kadra na wieść o waszym ślubie? - zapytał Lucjusz wyraźnie ciekawy. Postanowił nie komentować ich zachowania względem siebie. Przynajmniej na razie. Severus prychnął.

- A jak mieli zareagować? Byli zaskoczeni.

- W to nie wątpię. - odrzekł Lucjusz, trzymając swoją filiżankę z herbatą. Jego ton jasno sugerował, że odpowiedź Severusa nie była wystarczająca.

- Szok był tylko przejściowy. A Poppy od razu przystąpiła do przesłuchania nowej uzdrowicielki. - Severus skrzywił się. - I z jakiegoś powodu wszyscy uważają to małżeństwo za bardzo zabawne. - Lucjusz zachichotał.

- Nie codziennie Nietoperz się żeni. - Severus rzucił arystokracie mordercze spojrzenie, które tamten zignorował. Jak widać Lucjusz był już odporny na zabójcze spojrzenia Postrachu Hogwardzkich Korytarzy. Cyntia ledwo powstrzymała skrzywienie.

- A jak ty to odczułaś, Cyntio? - zapytała Narcyza. Wszystkie oczy w pokoju zwróciły się do niej. Cyntia zastanowiła się chwilę.

- Minerwa była zadowolona. Poppy chyba także. - powiedziała ostrożnie, dobierając słowa.

- Nikt nie pytał, gdzie się poznaliście? - zapytała Narcyza.

- Nie. - zaprzeczyli w tym samym czasie, po czym spojrzeli na siebie. Wyglądało to dokładnie tak, jakby piorunowali się wzrokiem, bo jeden odważył się przerwać drugiemu. Malfoy'e zdusili chęć śmiechu.

- Do czasu. - stwierdził Lucjusz, popijając herbatę. - Gdy pierwszy szok opadnie zaczną się pytania: "Jak się poznaliście?", "Z której rodziny?", "Jakiej jesteś krwi?". Zobaczycie. - Cyntia zmarszczyła brwi.

- Nie sądzę, by dla Madame Pomfrey krew miała znaczenie. - powiedziała po prostu.

- Rzeczywiście. - zgodził się Lucjusz. - Ale już dla Yaxley'a, czy Avery'ego już tak. - Blond arystokrata zmarszył ostro brwi. - Swoją drogą uważaj na tego ostatniego. Najlepiej go unikaj.

- Dlaczego? - zapytała od razu. Pozostała trójka podzieliła się jednakowym spojrzeniem. W końcu Narcyza zebrała się, by wyjaśnić.

- Widzisz, Cyntio, nie każdy Śmierciożerca jest taki jak Severus lub Lucjusz, czy nawet Nott. - zaczęła powoli, ostrożnie dobierając słowa. - Większość utrzymuje swoją śmierciożerczą działalność w tajemnicy i odkąd Czarny Pan zniknął nie ciągną jej dalej, ale są też tacy, którzy nie ukrywają swojej mrocznej natury. Nadal dopuszczają się zbrodni tylko na mniejszą skalę. Najczęściej wśród mugoli, ale także wśród innych Śmierciożerców. - wyjaśniła. Cyntia zaczynała rozumieć, że niektóre zaginięcia czy morderstwa w świece mugoli nie są tylko przypadkami. To robota Śmierciożerców, którym udało się uciec od kary.

- Dlatego przy spotkaniach z nimi wskazana jest najwyższa ostrożność. - odezwał się Lucjusz. - Szczególnie, gdy jest się celem.

- Celem? - złapała Cyntia. Po ich minach ewidentnie widziała, że nikt nie chce o tym mówić.

- Z reguły dotyczy to półkrwi, ale to nie oznacza, że czystokrwiści są nie zagrożeni.

- Lucjusz! - syknął Severus ostrzegawczo. Cyntia spojrzała na niego ostro.

- Skoro jestem w to zaangażowana nie uważasz powinnam wiedzieć, w co ostatecznie mogę się wpakować, Snape? - warknęła kobieta zimno. Lucjusz i Narcyza unieśli brwi, ale zgodnie postawili się nie wtrącać.

- W tej chwili ta wiedza nie jest ci potrzebna. - skwitował, jakby nigdy nic. Oczy Cyntii błysnęły gniewnie. Denerwowała ją myśl, że mężczyzna trzymał w cieniu informacje, które powinna znać. Czyżby uważał ją za głupią?

- Nie ty o tym zdecydujesz!

- A właśnie, że ja. - Severus uciął dyskusję. Można powiedzieć, że pierwszą małżeńską sprzeczkę mieli już za sobą. Ale nie miał pojęcia, że to dopiero cisza przed burzą.

~*~*~

- O co znów chodzi? - zapytał w końcu zirytowany Severus, gdy gniewne świdrowanie jego osoby spojrzeniem, zaczynało działać mu na nerwy. Taka sytuacja trwała od wczorajszego spotkania z Malfoy'ami. Cyntia była wyraźnie zła, że nie dowiedziała się więcej, a Severus nie miał zamiaru nic jej mówić. Nie rozumiała, że oszczędzał jej nerwów. Nie musiała się obawiać, że każdy inny napotkany Śmierciożerca rzuci się na nią z łapami czy czarnomagiczną klątwą na ustach. I bez tego była rozgniewana. - Długo jeszcze będziesz mordować mnie wzrokiem? - gdyby wzrok mógł zabijać, już dawno byłby sześć stóp pod ziemią.

- Aż powiesz mi w końcu prawdę, Snape. - stwierdziła zielonooka kobieta, zakładając ręce na piersiach. Severus z westchnieniem odłożył książkę na kolanach.

- Na razie nie dowiesz się więcej niż wiesz, więc odpuścić sobie. - odparł Mistrz Eliksirów, siląc się na spokój.

- Nie spławisz mnie tak łatwo! - warknęła rozgniewana czarownica. Severus znowu podniósł wzrok.

- A co chcesz wiedzieć? Jeśli chcesz poznać szczegóły zbrodni Śmierciożerców to wróć do starych wydań tego szmatłowaca, którego wszyscy zwą Prorokiem Codziennym. Jestem pewien, że Rita Skeeter wystarczająco szczegółowo je opisała, by zaspokoić twoją ciekawość. - stwierdził sarkastycznie Mistrz Eliksirów. Cyntia wyrzuciła ręce w powietrze.

- Jesteś niemożliwy! - zawołała. Czy jego... Bezczelność nie ma granic? - Doskonale wiesz, że nie o to mi chodzi!

- Oczywiście, że nie. - odparł Severus, patrząc na nią z krzywym uśmiechem, który zaraz znikł.

- Uważasz, że nie powinnam wiedzieć, na których Śmierciożerców mam uważać... - znaczyła wyliczać.

- Na wszystkich. - dodał leniwie.

- Nie pozwalasz mi właściwie wejść w moją rolę...

- Już w nią weszłaś, aż za bardzo.

- Denerwujesz mnie na każdym kroku...

- Oczywiście, ale to reakcja obustronna.

- Uważasz, że jesteś w obecnej sytuacji najmądrzejszy...

- Z pewnością najbardziej racjonalny. - Mężczyzna brzmiał na naprawdę znudzonego. W Cyntię jakby piorun strzelił.

- Znów to robisz!

- Co? - zapytał niewinnym głosem. Cyntia zastrzeliła go wściekłym wzrokiem.

- Nic mi nie mówisz i kpisz sobie ze mnie, gdy z tobą rozmawiam. - wyjaśniła zła. Severus westchnął.

- Nie przyszło ci do głowy, dlaczego nie mówię ci wszystkiego? - zapytał tonem, stosowanym jak do pierwszorocznego Puchona.

- Po prostu lubisz trzymać wszystkie karty. - oświadczyła, zakładając ręce na piersiach. Severus tylko uniósł brew.

- A nie pomyślałaś, że twoja Oklumencja nie stoi na najwyższym poziomie, a ta wiedza w twojej głowie może nam zagrozić, gdy wpadnie w niewłaściwe ręce? - Cyntia przez chwilę milczała, rozważając jego słowa. Miał po części rację. Nie przemyślała tego do końca. Ale zaś z drugiej strony, nie wszystko może być wykorzystane przeciw nim.

- Tak, ale...

- Poza tym, nadal nie potrafisz utrzymać swojej tarczy wystarczająco długo. Gdy twoja Oklumencja będzie na odpowiednim poziomie, wtedy porozmawiamy. - zawyrokował, niczym nauczyciel swojemu studentowi.

- Nie traktuje mnie jak jednego ze swoich uczniów! - warknęła jasnowłosa kobieta, gniewnie. Była zła. Nie chciała być traktowana jak nastoletnia smarkula, którą nie była. Na Merlina! Miała dwadzieścia jeden... Trzydzieści jeden lat!

- Nie traktuje cię tak, ale kiedy zachowujesz się jak jeden z nich to jest trochę ciężko. - odparł Severus, nieco złośliwie.

- Przestań! - zdenerwowała się. - Przestań tak się zachowywać!

- Jak? - Cyntia podskoczyła, gdy nagle zatrzasnął książkę. - Nie mówię ci wszystkiego, bo nie chcę niczyjej śmierci. Nie mówię ci wszystkiego, bo niektóre sprawy cię nie dotyczą. Nie mówię ci wszystkiego, bo nie chcę, żebyś martwiła się na zapas. - jego głos był ostrzejszy, niż zamierzał, ale nie mógł tego powstrzymać. Severus zaczynał się denerwować jej postawą. Ma pretensje do niego, że nie mówi jej wszystkiego, ale nie potrafi zrozumieć dlaczego. Nie myśli, że robi to dla jej dobra. Wystarczy, że on ma wszystko na głowie i doskonale sobie z tym radzi. Nie potrzebuje pomocy od nikogo. - Nie myślisz o tym? - Cyntia milczała. Na twarz Severusa wpłynął zimny uśmiech. - Oczywiście, że nie.

- A dałeś mi powód, by ci ufać? - zapytała, lekko zbaczając z tematu.

- Twoja zgoda na tę grę w udawane małżeństwo, była równoznaczna z potwierdzeniem, że to zrobisz. - warknął Mistrz Eliksirów.

- A więc teraz pozwól, że ci to zakomunikuje: NIE UFAM CI.

- A Potterowi jakoś mogłaś? - Severus ukrył swój ból za gniewem. Chciał, żeby mu znów zaufała. Bardzo tego pragnął, ale nie mógł zmusić ją do tego. I miała rację. Po epizodzie nad jeziorem stracił jej zaufanie i nigdy późnej nie dał jej powodu, by znów zaufać.

- On przynajmniej walczy po stronie światła.

- A o to wiadomość z ostatniej chwili! Jak byś nie wiedziała, to ja też! - syknął Severus zły jak osa.

- Oczywiście, ale najpierw musiałeś wpakować się w bagno, przed którym cię ostrzegałam. - odparowała. Została jednak zbita z tropu przez ironiczny uśmieszek na tego twarzy.

- Nie ty. Lily Evans mnie ostrzegała. Cyntia White nic takiego nie zrobiła. Właściwe wtedy nawet mnie nie znała. - zauważył uprzejmie Mistrz Eliksirów. Cyntia skrzywiła się, przewracając oczami.

- Nie odwracaj kota ogonem. Doskonale wiesz, o co mi chodzi, Snape! - warknęła zielonooka czarownica, mierząc go wrogim spojrzeniem. Oczywiście miała rację. Severus bardzo żałował, że nie wtedy jej słuchał. Gdyby tak było, nie zostałby Śmierciożercą, nie straciłby przyjaźni Lily. Nadal byliby przyjaciółmi. Może nawet kimś więcej...? Ale to już tylko bezsensowne marzenie. Senna fantazja, która nigdy się nie ziści, przez jego błędy. - Tak jak już powiedziałeś siedzimy w tym razem i czy chcemy, czy nie musimy współpracować.

- No właśnie. - mruknął Severus pod nosem. Czy sam nie powiedział jej tego kilka dni wcześniej?

- Dlatego miło by było, gdybyś zaczął współpracować. - oświadczyła. Severus nagle się wyprostował.

- Ja nie współpracuje?! - ton jego głosu był oburzony i zdecydowanie głośniejszy o kilka decybeli. - To ty od samego początku robisz ze wszystkiego problemy! Najpierw w Oklumencji, a teraz o to. Skoro wszystko chcesz wiedzieć, robić sama i mi nie ufasz, to po jaką cholerę, zgadzałaś na ten szalony plan dyrektora?! - Severus zupełnie tego nie rozumiał.

- Moje powody nie są twoim interesem, Snape! - warknęła wściekła kobieta, równie głośniejszym tonem, pozwalając temperamentowi przejąć kontrolę. - A wszystko robię sama, bo już wcześniej się nauczyłam liczyć tylko na siebie, ponieważ każdy inny myśli o swoich interesach! Z tobą jest tak samo! - Severus wcale tak nie myślał. Wcale nie był takim egoistą. Zależało mu na niej jak na nikim innym na świecie. Bolało go, że ona tego nie widziała. - Jesteś zimnym i wyrachowanym Ślizgonem. Skąd mam wiedzieć, że tak naprawdę nie szpiegujesz Zakonu, a mnie wydasz Voldemortowi?!

- Nie wymawiaj jego imienia! - warknął lodowato Mistrz Eliksirów, wstając ze swojego miejsca. - Jak śmiesz kwestionować moją lojalność?! Kim jesteś, by to robić?! Nie masz pojęcia przez co musiałem przejść i nie masz prawa mnie oceniać! - wysyczał czarnowłosy czarodziej, zabójczo cichym głosem, obiecującym długą i bolesną śmierć. Cyntia czuła dreszcz pełzający wzdłuż jej kręgosłupa, niczym wąż, czekający by ukąsić. Ten człowiek, gdy chciał potrafił być naprawdę przerażający. A jego cichy głos, pełen kontrolowanej furii był gorszy od wściekłych krzyków. Mimowolnie cofnęła się krok w tył.

Severus widząc jej cofnięcie, sam odsunął się, stają obok stolika. W głowie odtwarzał wszystkie znane mu ćwiczenia Oklumencji, by się uspokoić.

- Ty sam to robisz! - odezwała się. - Zachowujesz się, jakby każdy był wrogiem. - dodała zimno.

- Dzięki temu nadal żyję! - warknął Mistrz Eliksirów, wściekle. - Chociaż jak widać, wszystkim innym jest to obojętne, a u niektórych wręcz pożądane. - syknął jadowicie, ukrywając ból w głosie. Ale nie potrafił schować iskry zranienia w oczach. Iskry, która zniknęła tak szybko jak się pojawiła.

- Masz mnie za taką bezduszną?! - zawołała zaszokowana i jednocześnie oburzona czarownica. Jak śmiał coś takiego sugerować? Może czuła złość na niego, ale nigdy nie życzyła mu śmierci.

- Chcesz poznać informacje, które mogą kogoś zabić, gdy wpadną w niewłaściwe ręce. To tak samo, jakbyś podpisała wyrok śmierci i trzymała go na odpowiednią okazję. - porównał gniewnie Severus. Gniew z powodu jej oskarżenia nadal szalał w jego duszy.

- Czy wiedza, na którego Śmierciożercę i dlaczego, szczególnie mam uważać jest "wyrokiem śmierci"?!

- A potrafiłabyś zachować to dla siebie? Nie! Dogryzłabyś mu z tego powodu, przy najbliższym spotkaniu. Pamiętaj, że zbyt dobrze znam twój temperament. - dodał ostrzegawczo. - Poza tym w tej chwili ta wiedza nie jest ci do niczego potrzebna. - Och, gdyby wiedziała wszystko o Śmierciożercach co on, miałby koszmary do końca życia.

- Wcale...

- Uważam tę dyskusję za zakończoną. - warknął Mistrz Eliksirów, zanim opuścił salon, groźnie falując szatami. Wściekła Cyntia stała i piorunowała wzrokiem miejsce, w którym przed chwilą stał jej mąż. Minęło kilka sekund, po których wymaszerowa gniewnym krokiem z salonu, zatrzaskując drzwi swojej sypialni z taką siłą, że aż rozniosło się echo. Kobieta była wściekła. Jak śmiał sugerować, że jest taka bezduszna?! Mogła go nienawidzić, ale nie życzyła mu śmierci, do cholery!...

Nienawiść? Czy to właśnie do niego czuła? Nienawidziła go?

Cyntia usiadła z westchnieniem na łóżku, myśląc. Czy nienawidziła, Snape'a? Severusa? Potrząsnęła głową. Już sama nie wiedziała, co myśleć. Severus był jej przyjacielem. Był przyjacielem, zanim wbił jej nóż w plecy na piątym roku. Teraz kim był?

Zielonooka kobieta włożyła dłonie we włosy. Dlaczego wszystko musi być takie skomplikowane?

Czasem zapomniała kim jest.

To Lily Evans była zła na Severusa Snape'a. To Lily Evans nazwał "szlamą". To z Lily Evans kiedyś się przyjaźnił. To Lily Evans znała go na wylot. A potem Lily Evans umarła. Ona już nie istnieje.

Teraz była Cyntią White. To ona się z nim ożeniła. Jej nigdy nie zranił nazywając "szlamą". To jej przyjaźni nigdy nie zniszczył. Ona nie była na niego zła. Ona go kochała.

To jest teraz jej życie. Życie u boku męża ex Śmierciożercy, nauczyciela, Opiekuna Slytherinu, Mistrza Eliksirów. Chcąc, nie chcąc muszą współpracować. Cyntia skrzywiła się. Jak na razie ta współpraca idzie trochę kiepsko.

No, ale nadal uważała, że Snape... Severus powinien jej podać potrzebne informacje. Powinna wiedzieć na kogo ma w szczególności uważać. I co może jej grozić. Znaczy nie to, że nie wiedziała. Doskonale zdawała sobie sprawę z wyobraźni Śmierciożerców. Pamiętała, jak podczas swojego stażu w Św. Mungo przywieziono aurora po ich zabawie. Nigdy nie zapomni tego widoku. Cudem było, że ten czarodziej w ogóle przeżył. Wyleczyli jego fizyczne obrażenia, ale z psychicznymi zapewne boryka się do tej pory.

"Ale oczywiście Severus Snape wie lepiej. Uważa, że nie muszę tego wiedzieć." - Podsumowała w myślach. Była z tego powodu zła, bo czuła się jak mała dziewczynka, której rodzice nie mówią wszystkiego, co chciała wiedzieć.

Cóż... Niewiedza w pewnych sprawach, była dla niej dobra. Dowiedzenie się o nich w odpowiednim, późniejszym czasie, oszczędziło jej wiele stresu i strachu. Wyszło jej na dobre.

Cyntia potrząsnęła głową. To już przeszłość. Nie jest mała dziewczynką. Jest dorosła...

...Oraz zagubiona.

Sama już nie wiedziała, kim jest. Ciało należało do Cyntii Snape, ale umysł był własnością Lily Evans. A wspomnienia dzieliły obie osoby. Cyntia czuła się rozdarta pomiędzy nią, a jej drugim "ja". Kim ma być kiedy?

~*~*~

Następny rozdział: "11. Dziesięć lat niewiedzy."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro