16. Przeszłość i przyszłość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był wieczór.

Cyntia niedawno wróciła ze Skrzydła Szpitalnego. Spędziła tam cały dzień, zapoznając się z systemem pracy i zajęciami, jakie ma jako szkolna uzdrowicielka. Poppy była bardzo życzliwa i wszystko jej wytłumaczyła, pomagając wdrożyć się w jej nowe zajęcie. Przy okazji Poppy opowiedziała jej kilka ciekawych anegdot ze swojej pracy w tym zawodzie. Uczniowie naprawdę mają dziwaczne i niekoniecznie mądre pomysły.

Teraz była w swojej sypialni. Właśnie wyszła z łazienki już w piżamie i szlafroku z nadal wilgotnymi włosami. Gdy wróciła, kwatera była pusta, ale będąc jeszcze na korytarzu zauważyła światło pod drzwiami laboratorium, więc domyśliła się, że Mistrz Eliksirów zaszył się w swoim królestwie. A ponieważ Cyntia nie miała myśli samobójczych, nawet nie pomyślała, by zajrzeć. Od razu poszła do siebie.

Kobieta szybkim zaklęciem wysuszyła włosy, które samoistnie opadły falami na jej ramiona i plecy.

Delikatne światło księżyca, wpadało do pokoju przez zaczarowane okno. Cyntia podeszła i zatrzymała się przed parapetem. Stała przed oknem, patrząc na błonia i rozciągające się za horyzont jezioro, w którym odbijała się srebrna tarcza księżyca i gwiazdy. Widok był podobny do tego z Wieży Gryffindoru i równie piękny. Gdyby nie świadomość, że była w lochach, powiedziałaby, że jest w Wieży.

Pamiętała, jak wieczorami siadała na parapecie w Wieży i patrzyła za okno, podziwiając tereny Hogwartu. Robiła tak od pierwszego roku. Uwielbiała to robić. Mogła wtedy podziwiać piękno widoku i poukładać myśli. A wiele razy po prostu siedziała i pozwalała, by jej umysł błądził.

Cyntia miło wspominała ten czas. Czas pierwszych lat w Hogwarcie, gdy nie musiała się martwić niczym poza dobrymi stopniami. Zazdrościła tych czasów, gdy była niewinna i nie obchodziła ją wojna toczona na zewnątrz. Zazdrościła tej beztroski. Teraz nie była już taka. Utraciła swoją dziecięcą niewinność. Zaangażowała się w wojnę między światłem, a ciemnością. Wybrała światło, które ją zniszczyło. Jasność, która ukradła jej dziesięć lat z życia.

Teraz żyła w odcieniach szarości. Była po stronie Zakonu Feniksa, ale musiała udawać, że jest oddana Voldemortowi i jego ideologii. Była żoną byłego Śmierciożercy i byłego przyjaciela w jednym.

Cyntia zastanawiała się, czy gdyby sprawy w Hogwarcie potoczyły się inaczej, czy teraz jej świat wyglądałby tak jak teraz. Może ona nie zasnęłaby snem magicznej śpiączki na dziesięć lat.

A Sna... Severus nie byłby Śmierciożercą.

Pamiętała go z dzieciństwa jak nieśmiałego, samotnego chłopca w za dużych ubraniach i tłustych włosach. Ale nie oceniła książki po okładce, jak robiła to Petunia i wiele innych ludzi. Ona go poznała. Poznała inteligentnego, spokojnego i nadzwyczaj utalentowanego chłopca o nietypowym poczuciu humoru, który w tamtej chwili były jej źródełkiem wiedzy o czarodziejskim świecie.

Gdy poszli do Hogwartu, trafili do różnych domów. Ona do Gryffindoru, a on do Slytherinu. Gryfonka nie raz zastanawiała się, czy gdyby trafił do innego domu, Huncwoci nadal uznawaliby go za cel i czy tak bardzo ciągnęłoby go do Czarnej Magii. Na przykład Rawenclow. Merlin wie, że Severus był kujonem i uwielbiał poszerzać swoją wiedzę. Pasowałby do tego domu idealnie. Ale ten stary, głupi kapelusz, zwany Tiarą Przydziału miał inne plany.

Cyntia odeszła od okna, podchodząc do szafy. Na dnie mebla leżał jej stary kufer. Jasnowłosa kobieta założyła pasmo włosów za ucho i podniosła wieko. Z kufra wyciągnęła stary album ze zdjęciami. Usiadła na podłodze, opierając się o ścianę, zanim otworzyła okładkę.

Na pierwszej stronie było zdjęcie Lily Evans wraz z rodzicami i siostrą, gdy dziewczynki miały może z sześć lat. Cyntia przesunęła delikatnie palcem po fotografii. Tak bardzo za nimi tęskniła. Za rodzicami.

Uśmiechnął się łagodnie. Nawet za Petunią, chociaż ich kontakt może nie był tak dobry jak innych rodzeństw. Lecz mimo to nadal były siostrami. Trochę brakowało jej ich sprzeczek.

Tęskniła za dawnym życiem.

Kolejne zdjęcia przedstawiały inne rodzinne fotografie.

Elizabeth Evans siedziała w ogrodzie pełnym kwitnących kwiatów i wiśni obsypanych kwieciem. Jej kasztanowo rude włosy, w których były kolorowe kwiaty rozwiewał wiatr. Kobieta uśmiechała się i sięgała po kolejny kwiat do trzymanego bukietu.

Na innym Mark Evans był w garażu, pochylając się nad otwartą maską samochodu. Mężczyzna cały był umazany smarem. Jego twarz miała wyraz skupienia, jakby rozwiązywał jakąś ciekawą zagadkę.

Kolejna fotografia przedstawiała tych samych ludzi, ale razem na jednym zdjęciu. Kobieta stała uśmiechnięta obok swojego męża w białej sukni ślubnej. Pan Evans patrzył z szerokim uśmiechem na swoją żonę.

Inne zdjęcia były podobne. I chociaż się nie ruszały jasno było widać miłość, łączącą tych dwoje. Cyntia bardzo im tego zazdrościła. Jej rodzice wyszli za siebie z miłości. Ona nie miała tyle szczęścia.

Po przeglądaniu kolejnych zdjęć w końcu dotarła do pierwszej ruchomej fotografii. Była na niej Lily Evans, siedzącą przy stole Gryffindoru. Nie miała pojęcia, kto zrobił to zdjęcie, ale wiedziała, kiedy. Był listopad, śniadanie przed pierwszym meczu Quidditcha, jaki dane jej było zobaczyć.

Na kolejnym zdjęciu była ta sama roześmiana, rudowłosa dziewczynka, ale nie sama, bo w towarzystwie chłopca o kruczoczarnych włosach i takich samych oczach. Na jego wąskich ustach igrał mały uśmiech.

Cyntia siedziała, smutno wpatrując się w zdjęcie. Co się z nimi stało?

Co się stało z jej przyjacielem?

Westchnęła ciężko. Zniknął. Odszedł, pozostawiając swoją zimną i mroczną podróbę.

~*~*~

Dalszy ciąg wakacji minął podobnie i o dziwo bardzo spokojnie. Severus i Cyntia unikali siebie nawzajem, nie spędzając ze sobą więcej czasu niż to konieczne. Oczywiście, gdy byli wśród ludzi, żaden z nich nie okazywał tej niechęci. Udawali zgodne małżeństwo i oboje musieli przyznać, że szło im całkiem dobrze. Prowadzili normalne rozmowy i co najwyżej Cyntia trzymała swojego męża za ramię. Nie odważyła się nic poza tym, bo wydawało jej się to zwyczajnie dziwne i niewłaściwe.

Severus albo czuł się podobnie, albo wyczuł jej myśli, bo sam również nie robił nic w tym kierunku. Tego Cyntia nie wiedziała, ale nie zamierzała o to pytać.

Czas gdy pozostawali sami w kwaterach, spędzali osobno. Cyntia z reguły przesiadywała w swojej sypialni lub w salonie, czytając książkę, lecz gdy tylko on się tam pojawiał, znikała w swoim pokoju. Po kilku takich sytuacjach, Severus przestał przesiadywać w salonie, ale w swoim gabinecie lub sypialni, albo w ogóle zaszywał się w swoim laboratorium na cały dzień.

Gdy przebywała w swojej sypialni, też nie narzekała na brak zajęć. Cyntia wiele razy siedziała na łóżku okrążona książkami o magomedycynie i notatnikiem. Przypominała sobie wszystko z zakresu swojego zawodu i poznała to, co zmienił się na przestrzeni tych dziesięciu lat. A gdy już była zmęczona swoimi "studiami", jak to nazywała, odkładała książki i pozwalała umysłowi odpocząć.

Często sięgała po skrzypce. Gra na nich działa na nią uspokajająco. Uwielbiała słuchać pięknych dźwięków wydostających się spod smyczka. Muzyka pozwalała jej zapomnieć o problemach i jej skomplikowanym życiu. Była odskocznią. Jej drugim małym światem, który odrywał jej umysł od kłopotów dręczących jej umysł.

Sam Severus podziwiał w tajemnicy jej grę. Często wieczorami, stawał pod drzwiami jej sypialni i słuchał magicznych dźwięków skrzypiec. On sam nie grał, chociaż potrafił. Zbyt wiele złych wspomnień, a zawsze, gdy widział pianino, one powracały.

Lecz cichły, gdy słyszał tę melodię. Utwór, którego był autorem, ale nie odważył się tego nikomu przyznać. Zamiast tego podpisał się swoim pseudonimem. Jak tchórz.

Severus wiele razy prychał na to w duchu. Był tchórzem. Nie potrafił powiedzieć kobiecie, którą kocha o swoich uczuciach. Zamiast tego pozwolił, by go nienawidziła.

Kiedy nie stał pod drzwiami i słuchał, jak gra, przesiadywał w gabinecie lub laboratorium. Gdy kilka razy uciekła z salonu, gdy on tam siedział, od razu zrozumiał, że nie chce go widzieć. Dlatego przestał tam przychodzić.

Tak spędzili resztę wakacji.

~*~*~

- To tyle z podstawowych spraw. Minerwo, odpowiedzi na listy pierwszorocznych już przyszły?

- Tak, Albusie. - potwierdziła Minerwa. - Tydzień temu przyszedł ostatni list. - dyrektor pokiwał głową zadowolony.

- To dobrze. Poppy masz wszystko, co potrzebne w Ambulatorium? - Matrona kiwnęła energicznie głową, kładąc dłonie na białym fartuchu.

- Oczywiście. Wszystko gotowe na przyjazd studentów. Eliksiry zostały uzupełnione. - Poppy uśmiechnęła się profesora Snape'a. - Nasz Mistrz Eliksirów osobiście o to zadbał. - Severus przewrócił oczami.

- Robię to co roku, Poppy. - zauważył sarkastycznie uprzejmie Severus.

- I jestem za to wdzięczna, Severusie. Nigdy nie miałam do swojej dyspozycji eliksirów takiej jakości jak twoje.

- Czy to przekupstwo? - zapytał sarkastycznie. Ale komplement dotarł. - Poza tym muszę się upewnić, że moja żona mavco podawać tym imbecylom, ulegającym najróżniejszym wypadkom. - Cyntia zerknęła na niego krótko. Nadal czuła się dziwnie, słysząc to z jego ust, ale nie pokazała tego po sobie. Rzuciła mu krótkie spojrzenie.

- Pamiętaj, Severusie, że nie tylko studenci tam trafiają. - zauważyła lekko ironicznie, ale patrząc na niego niewinnym wzrokiem. Severus zamknął z trzaskiem usta, a kilka osób parsknęło śmiechem.

- Po tej zabawnej wymianie zdań, może przejdźmy do następnej sprawy. - dyrektor uśmiechnął się do małżeństwa. - Za chwilę pojawi się nasz nowy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią...

- Kolejny idiota do kolekcji. - mruknął Mistrz Eliksirów. Dyrektor podarował mu tylko upominające spojrzenie.

- Kto to? - wtedy właśnie rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi, zanim się one uchyliły i do środka wsunął się czarodziej, wyglądający jak wystraszone zwierzątko.

- Dzień dobry, Kwiryniuszu. Zapraszamy. - dyrektor wskazał wolne miejsce. - A to jest właśnie profesor Quirell.

- Dz-dzień d-dobry! - przywitał się nieśmiało młody mężczyzna, z fioletowym turbanem na głowie. Snape patrzył z niedowierzaniem na dyrektor.

"Kogoś ty do cholery zatrudnił, Albusie?"

Obrzucił pogardliwym wzrokiem nowy nabytek kadry Hogwartu.

Cyntia zmarszczyła brwi, widząc nowego profesora.

Quirell rozglądał się ciekawie po kadrze Hogwartu. Wyglądał, jakby większość znał. Cyntia pomyślała, że to prawdopodobnie jeden z byłych studentów Hogwartu.

Gdy jego wzrok spadł na nią, poczuła się dziwnie. Cyntia sama nie wiedziała, jak to opisać. Zupełnie tak, jakby coś, co do niej nie należało się obudziło. Ale to było nic. Gdy jego oczy na moment spotkały jej, poczuła się jak przeszywana na wskroś, a to, coś co się przebudziło zupełnie otwarło oczy. W jednej chwili poczuła wrogość do wszystkiego wokół. Usłyszała głosy nie należące do jej wspomnień.

- Nie! Nie rób tego! Błagam!

- Zamknij się!

- Proszę! Oszczędź mnie...

- Avada Kadevra!

- Cyntia? - zapytał cicho Severus, zauważając jej odległy wzrok - Coś się stało?

- Nie, nic. - odparła. Severus rzucił jej oceniające spojrzenie, zanim skinął głową.

-... Oczywiście możesz liczyć na wszelką pomoc z naszej strony, Kwiryniuszu. - Dumbledore nadal mówił, nie zwracając uwagi na ich krótką wymianę zdań.

- Dz-dziękuję, d-dyrektorze. - podziękował uprzejmie Quirell, zerkając i uśmiechając się niepewnie do pracodawcy. Dyrektor rozejrzał się po wszystkich swoich nauczycielach.

- Rok szkolny zaczyna się już za dwa dni. - powiedział dyrektor. - Mam nadzieję, że będzie on spokojny, zarówno dla nauczycieli jak i studentów.

"Ja także." - Pomyślała Cyntia, ale doskonale wiedziała, że tak nie będzie. Przynajmniej nie dla nich.

- Severusie, Cyntio, zostańcie na moment. - Severus i Cyntia nawet nie podnieśli się z krzeseł, gdy inni to robili. Quirell wstał i wyszedł jako jeden z ostatnich, z ostatnim spojrzeniem podarowanym w jej stronę. - Co sądzicie o nowym nauczycielu OPCMu? - zapytał dyrektor, gdy drzwi się zamknęły. Severus wyprostował się nagle.

- Tylko po to nas zatrzymałeś? - zapytał z niedowierzaniem i oburzeniem jednocześnie. - Ale jeżeli bardzo chcesz wiedzieć, Albusie, to zatrudniłeś kolejnego idiotę z pistacją zamiast mózgu i na dodatek z wadą wymowy! - warknął Mistrz Eliksirów. Cyntia niemo zgodziła się z nim. Chociaż z drugiej strony pomyślała, że może jak da mu się szansę wykazać...

- Może trzeba dać mu się wykazać? - Snape spojrzał na nią z uniesioną brwią.

- Wykazać?

- Tak. Każdy był przecież początkującym nauczycielem. Ty też. - zauważyła Cyntia, unosząc delikatnie brwi. Severus przewrócił oczami.

- Chyba jeszcze nie wiesz o corocznych zakładach nauczycieli. - warknął, odwracając uwagę od siebie.

- Ja chętnie się dowiem, Severusie. - dyrektor uśmiechnął się, patrząc na parę zza okularów połówek.

- Przecież w tej szkole nic się przed tobą nie ukryje, Albusie. - stwierdził sarkastycznie Mistrz Eliksirów. - Po co kazałeś nam zostać?

- By zapytać, jak wam idzie. - Cyntia i Severus spojrzeli na siebie, a potem na dyrektora.

- Co konkretnie? - zapytała ostrożnie, z nutą podejrzliwości.

- Wszystko jest wspaniale, Albusie. - powiedział Severus, zanim dyrektor otworzył usta. - Nikt nic nie podejrzewa.

- Domyślam się. Oboje jesteście doskonałymi aktorami. - pochwalił ich dyrektor. - Miałem bardziej na myśli waszą relację. - zarówno Cyntia jak i Severus rzucili mu identycznie spiczaste spojrzenie.

- Skoro się jeszcze nie pozabijaliśmy jest, jak widać dobra. - skwitował Severus po chwili.

- Zgadza się. - zgodziła się chłodno. Dyrektor patrzył na nich spod okularów połówek z cieniem żalu, ale i tajemniczym blaskiem w oczach. Smutno mu było, że oboje czują względem siebie taką niechęć i miał szczerą nadzieję, że się to zmieni. A wręcz był pewien, że to małżeństwo, nawet jeśli tylko na papierze, zbliży ich do siebie. Obojgu należało się szczęście.

- Jak wiecie, za dwa dni zaczyna się rok szkolny i musicie być jeszcze bardziej ostrożni. - powiedział powoli dyrektor.

- To zrozumiałe, dyrektorze. - powiedziała Cyntia, kiwając głową. Musieli uważać na każdy ich krok, bo każdy będzie i obserwować. Szczególnie studenci będą ciekawi. Na początku ich małżeństwo zapewne będzie sensacją, co było dla niej pewne, gdy tylko poznała reputację swojego męża.

- Ale? - zapytał Severus, czując, że to nie wszystko.

- Prosiłbym was, żebyście spróbowali się dogadać. Łatwiej będzie wam udawać przed innymi, gdy zażegnacie własny konflikt. - odparł Dumbledore, delikatnie próbując im to zasugerować. Oboje otwierali usta jak złote rybki. Czy wścibstwo Albusa nie zna granic?

- Między nami wszystko jest w porządku, dyrektorze. - odrzekła chłodno Cyntia pierwsza, zanim Severus zdążył się odezwać. - Nie ma żadnego problemu, prawda, Severusie?

- Oczywiście, Cyntio. - zgodził się tak samo chłodno jak ona zapytała, patrząc na wścibskiego pracodawcę z morderczą nutą w oczach. - Jak widzisz, Albusie, wszystko jest w porządku. A teraz jak nam wybaczysz, to wrócimy do siebie. - oboje wstali w tej samej chwili. Dumbledore uniósł brwi na ten identyczny pokaz złości na jego sugestię. W tej jednej rzeczy byli, jak widać, zgodni. I to bardzo.

Severus wrzucił proszek Fiuu do rozpalonego kominka, wywołując lokalizację ich wspólnych kwater. Gestem nieco teatralnym wskazał żonie kominek. Cyntia zniknęła w kominku, a za nią zniknął Mistrz Eliksirów.

- Do widzenia. - powiedział Albus w przestrzeń, zanim zaczął chichotać pod nosem.

~*~*~

- Co za człowiek! Jak on śmie wtykać swój długi nos w nie swoje sprawy! - zawołała Cyntia oburzona zachowaniem dyrektora. Severus powstrzymał się od przewrócenia oczami. Cyntia jeszcze nie wiedziała, jak wścibski potrafi być Albus Dumbledore.

- Jak widać jeszcze nie poznałaś dobrze naszego drogiego pracodawcy. - powiedział skwaszony. Jemu także nie podobała się ta ciekawskość Albusa, ale nie mógł na to nic poradzić.

- Dumbledore zawsze taki jest? - zapytała zatrzymując się w miejscu. Severus oparł się rękami o oparcie fotela, za którym stał.

- Masz na myśli, że wścibski? - zapytał. - Tak. Uwielbia wyciągać z ludzi informacje.

- Zauważyłam. - mruknęła, przeczesując włosy ręką. Severus przechylił głowę lekko na bok, przyglądając się jej. Nawet będąc zdenerwowaną, była piękna. A może właśnie szczególnie wtedy. Te iskry błyszczące w jej zielonych oczach, zdolne podpalić ziemię, na której stoi, usta zaciśnięte w wąską linię, gdy milczała lub rozchylone w krzyku. - Co? - zapytała kobieta, gdy zauważyła, że się jej przygląda.

- Coś się stało na spotkaniu personelu? - Severus zauważył, że przez pewien dłuższy moment jej wzrok stał się odległy. Zupełnie jakby odpłynęła. - W pewnym momencie odpłynęłaś.

- Nic się nie stało. - zaprzeczyła. - Po prostu się zamyśliłam. - odpowiedziała, prawie zgodnie z prawdą. Cyntia nie miała zamiaru mówić mu o dziwnym wspomnieniu, którego nie była właścicielką.

- Rozumiem. - odparł po chwili. - Za dwa dni zaczyna się semestr. - rzucił luźno w przestrzeń. Cyntia spojrzała w przestrzeń.

- Wiem. W naszą małą grę zostanie wciągnięty cały czarodziejski świat. - nagle Cyntia spojrzała na niego z obawą. - Co, jeśli nam się nie uda i nasz sekret wyjdzie na jaw? - maleńka nuta strachu była słyszalna w jej głosie. Gdyby tak się stało, mogliby nawet umrzeć.

- Nie stanie się tak. - był tego pewny. Severus od chwili, gdy zaangażował się w to wszystko, wiedział, że nie pozwoli by cokolwiek się jej stało. Nie mógł stracić jej po raz drugi.

- Jesteś tego dziwnie pewien. - zauważyła, unosząc lekko brew.

- Bo tak jest. - oświadczył. Cyntia spojrzała na niego zaciekawionym wzrokiem.

- Dlaczego?

"Bo przysiągłem sobie, że nigdy nie pozwolę by coś ci się stało, Lily." - powiedział sobie w myślach.

- Oboje wiemy jaka jest stawka i dlatego zrobimy wszystko, żeby do tego nie dopuścić. - odpowiedział neutralnym głosem. Cyntia westchnęła ciężko.

- Ale obawiam się, że na pewne rzeczy nie mamy wpływu. - słyszał żal w jej głosie. Wiedział, o czym prawdopodobnie myśli.

"O tym jak koncertowo zniszczyłem naszą przyjaźń. Ona nie miała na to wpływu. Winę za to ponoszę wyłącznie ja."

- Owszem. Ale mamy go na własne decyzje i to się liczy. - powiedział, prostując się. - Co sądzisz o tym idiocie, Quirellu? - zapytał, zmieniając temat. Cyntia zamrugała na tę nagłą zmianę tematu, ale zaakceptowała ją.

- Na razie nic nie sądzę. - stwierdziła, nie chcąc osądzać nowego profesora. Obrzuciła Snape'a oceniającym spojrzeniem. - Ty już pewnie wyrobiłeś sobie o nim zdanie. - zauważyła to w jego postawie. Severus uśmiechnął się złośliwie.

- Oczywiście. - zgodził się. - Kolejny kretyn do kolekcji. - sarkazm wchodził mu już nałogowo. Cyntia przewróciła oczami, zakładając kosmyk włosów za ucho.

- Dlaczego od razu tak uważasz? - zapytała, czując, że jest tego jakiś powód.

- Powinnaś wiedzieć jeszcze z Hogwartu, że Czarny Pan przeklął tę posadę, gdy mu jej odmówiono. - czarownica zmarszczyła brwi.

- Sądziłam, że to zwykła plotka puszczona przez kreatywne dzieciaki.

- Więc teraz już wiesz, że nie jest. - stwierdził, wzruszając ramionami. - Żaden nauczyciel Obrony przed Czarną Magią nie wytrzymuje dłużej niż rok. I co roku Albus przyjmuje jakiegoś idiotę. Jak jestem w Hogwarcie było tylko trzech profesorów, którzy byli godni tego stanowiska. - wyjaśnił. - Niektórzy z kadry zakładają się, co przytrafi się tegorocznemu idiocie. - Cyntia uniosła brwi.

- Zgaduję, że ty też jesteś w tej grupie. - Severus rzucił jej sarkastyczne spojrzenie.

- Ależ skąd. - powiedział tak niewinnie, że aż święcił winą. Potrząsnęła głową.

- Idę do siebie. - stwierdziła, nie chcąc już prowadzić tej rozmowy, która dla niej robiła się coraz dziwaczniejsza. - Dobranoc.

- Dobranoc. - odpowiedział cicho za odchodzącą kobietą. Severus został w salonie sam. Po dłuższej chwili stania w miejscu bez celu, mężczyzna wyprostował się i poszedł do swojego gabinetu. Miał zamiar zajrzeć do kart uczniów ze Slytherinu, lecz coś pokrzyżowało jego plany.

Gdy tylko wszedł do biura od razu zauważył brązowego puchacza, siedzącego na oparciu jego krzesła. Rozpoznał sowę od razu i wcale nie cieszył się z jej wizyty. Listy od tego adresata nie były mile przez niego widziane.

Mistrz Eliksirów podszedł do ptaka, obrzucając go mrocznym spojrzeniem. Sowa oddała mu pogardliwy wzrok, zanim łaskawie wyciągnęła nóżkę z listem. Severus szybko odwiązał kopertę i zabrał dłonie spoza zasięgu dzioba puchacza, który uwielbiał go dziobać, za każdym razem, gdy przynosił mu pocztę.

Po sprawdzeniu czy nie ma w korespondencji jakieś ciekawej klątwy, wyciągnął z szuflady, mały zabytkowy sztylet ze zdobioną wygrawerowanym wężem, srebrną rękojeścią, który służył mu do otwierania listów i rozciął nim brązową kopertę. W środku była jedna kartka pergaminu. Severus rozłożył list i niechętnie zaczął czytać.

Mój synu!

Prychnął już po przeczytaniu nagłówka.

"'Mój synu'? Teraz przypomniał sobie, że ma syna, gdy w końcu się ożeniłem. Wcześniej udawał, że nie istnieje i mnie wydziedziczył. To trzeba mieć tupet!"

Severus wrócił wzrokiem na list.

Mój synu!

Piszę do ciebie kolejny już list, Severusie. Powinieneś wiedzieć, że nie należy ignorować korespondencji, bo nigdy nie wiesz, co w niej jest, jak również, że ja nie lubię być ignorowany.

Severus przewrócił oczami. Oczywiście, że tego nie lubił. Właśnie dlatego Severus to robił. By Tobias się denerwował.

Nie ukrywam, że jestem ciekawy, kim jest twoja żona, dlatego chciałem zaprosić ciebie wraz z twoją małżonką do Snape Manor na rodzinną kolację. Ravenna również chciałaby ją poznać i jestem pewien, że moja synowa nie miałaby nic przeciwko poznać swoich teściów.

Liczę na twoją odpowiedź zwrotną, Severusie.

Severus nie mógł powstrzymać się od szyderczego chichotu. - "Zaproszenie na 'rodzinną kolację'? Chyba rodzinne przesłuchanie. Ojciec chce zobaczyć, kim jest kobieta nosząca jego nazwisko." - Severus skrzywił się. - „Albo raczej ocenić, czy jest jego godna. Ta cholerna ideologia czystości krwi. I tak ci się ona nie spodoba, ojcze, tylko dlatego, że jest siostrą Lucjusza. A co by było, gdyby wiedział, że tak naprawdę jest mugolaczką? Chyba dostałby zawału."

Piszę też do ciebie w sprawie właśnie twojego małżeństwa. Chyba jest dla ciebie jasne, że nie jestem zadowolony z faktu, że nie zostałem o to poinformowany, a raczej, że zostałem, ale w takich okolicznościach. Doskonale wiesz, iż wcale nie życzyłem ci źle. Mogłeś powiedzieć mi, że podoba ci się inna kobieta, a ja pozwoliłbym na wasz ślub pod warunkiem, że jest właściwego pochodzenia i odpowiedniej rodziny.

Mistrz Eliksirów przewrócił oczami. - „Oczywiście, chodzi o pochodzenie. Na ślub z Lily nigdy byś się nie zgodził, ojcze. Dla ciebie synowa musiałby być czystej krwi i z bogatej rodziny, każdej poza Malfoy'ami. Przykro mi, ale Cyntia spełnia tylko dwa kryteria."

Nie myśl sobie, że nie zapłacisz za to.

„Standardowo, obietnica kary. Robisz się przewidywalny, ojcze," - Severus nie mógł się powstrzymać od ponownego przewrócenia oczami. - „I ty się jeszcze dziwisz, że matka od ciebie uciekła. Może i była mugolką i nie mogła się bronić przed magią, ale była lepszą osobą od ciebie."

Twój kochający ojciec

Snape prychnął. - „'Kochający ojciec'? Twoje największe kłamstwo, Tobiasie Snape!" - Mężczyzna podpalił list nad świecą i ze satysfakcją patrzył, jak pożerają go płomienie, zanim zasiadł za biurkiem i zaczął pisać odpowiedź.

Ojcze!

Obaj wiemy, że nasza relacja nie należy do najlepszych, a wręcz nie istnieje i obaj znamy tego powód. Nic, co masz mi do powiedzenia mnie nie interesuje. Masz naprawdę tupet, żeby w ogóle do mnie pisać po tych wszystkich latach, gdzie nie interesowało cię nawet czy żyję.

Ponadto obraziłeś moją żonę, uważając, że jest prostytutką, a teraz śmiesz zapraszać nas jakby nigdy nic na „rodzinną kolację"? Ha! Nie kolację, ale „rodzinne przesłuchanie", zapomniałbym. Nasza odpowiedź brzmi „nie".

Severus

~*~*~

Następny rozdział: "17. Nowy rok, nowe zaskoczenia."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro