27. Przyjaźń ponad konflikt

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Kilka dni późnej Cyntia siedziała spokojnie przy stole, pijąc wieczorną herbatę. Wyjątkowo dziś nie byli w Wielkiej Sali, ale nie przejmowała się, że ktoś zacznie coś podejrzewać. Nie musieli w końcu codziennie tam bywać przy każdym posiłku. Poza tym, był środek tygodnia, więc tym bardziej.

     Jasnowłosa kobieta przewróciła kolejną stronę Proroka Codziennego. Ledwo rzuciła okiem na artykuł Rity Skeeter, który jak zwykle był pełen złośliwości i kąśliwych komentarzy. Przelotnie Cyntia cieszyła się, że udało im się uniknąć obsmarowania prze złośliwą reporterkę, bo była pewna, że na pewno nie byłby to przyjemny artykuł, zwłaszcza, że Severus jest Śmierciożercą... A właściwie byłym.

     Cyntia nadal zastanowiała się, co takiego sprawiło, że postanowił odejść z szeregów Voldemorta... Czarnego Pana i zostać szpiegiem. Nie powiedział jej tego. No cóż... Ona nie pytała. Ale nie robiła tego, dlatego że miała dziwne przeczucie, że jej tego nie powie.

     Chociaż musiała przyznać, że ciężko jest jej tak po prostu zaufać Severusowi, nie znając powodów tej zmiany. Nic się nie kleiło. Przecież nie zmieniłby stronę od tak! Musiał być tego powód. Ale jaki?

"Dumbledore! No tak! Dumbledore na pewno będzie wiedzieć! Że też wcześniej o tym nie pomyślałam!"- pomyślała, mentalnie klepiąc się w czoło. Dumbledore na pewno wie, dlaczego Severus zmienił strony. W końcu musiał najpierw jego przekonać i z powodzeniem mu się udało, skoro dyrektor przyjął go do Zakonu i uchronił przez tyle lat przed Azkabanem, ponadto dając posadę nauczyciela i Opiekuna Domu. Nie zatrudniłby przecież kogoś niebezpiecznego do pracy z dziećmi.

      Cyntia spojrzała w stronę korytarza, gdzie mieściło się laboratorium Severusa. Obecnie Mistrz Eliksirów się tam zaszył. Zielonooka kobieta stwierdziła, że nie będzie mu przeszkadzać jej chwilowa nieobecność. Może nawet jej nie zauważy. Cicho wstała od stołu i powędrowała do salonu, gdzie nabrała garść proszku Fiuu i wrzuciła go w płomienie, wołając lokalizację biura dyrektora.

      Słysząc kominek, Dumbledore podniósł wzrok znad czytanych dokumentów, od razu patrząc w tamtą stronę. Starszy czarodziej uśmiechnął się, widząc swoją byłą uczennicę, a obecną żonę swojego ulubionego profesora.

- Dobry wieczór, Cyntio. Co się sprowadza do mnie?

- Pytania, dyrektorze. - odpowiedziała uprzejmie Cyntia, siadając w jedyn z foteli.

- Herbaty? - Albus czuł, że to będzie dłuższa rozmowa, której wcześniej czy późnej się spodziewał.

- Poproszę. - po chwili na biurku pojawiły się dwie parujące filiżanki.

- Więc? Jakie pytania cię sprowadzają, Lily? - dyrektor widział, jak oczy młodej kobiety rozszerzają się, gdy użył jej prawdziwego imienia. - Nie martw się, gabinet jest należycie zabezpieczony, moja droga. - cień ulgi pojawił się na jej twarzy, która nadal była jednak czujna.

- Proszę jednak mówić do mnie moim nowym imieniem. - poprosiła. Nie chciała ryzykować. Poza tym już się do niego przyzwyczaiła.

- Dobrze, Cyntio. - odparł dyrektor. - A więc co cię do mnie sprowadza?

- Chodzi o Severusa, dyrektorze. - zaczęła powoli. - Mam pewne... Pytania dotyczące jego zmiany strony. I nie podważam oczywiście jego lojalności. - dodała szybko, przypominając sobie scenę z Grammauld Place i gniew Dumbledore'a na Syriusza.

- Wiem, Cyntio, że świadomie nigdy byś tego nie zrobiła. - powiedział uprzejmie dyrektor, uśmiechając się lekko do czarownicy.

- Tak... Oczywiście... No więc... - Cyntia nie wiedziała jak zacząć. - Jestem ciekawa pewnych faktów o Severusie.

- Tak? Co konkretnie? - zapytał dyrektor spokojnie, zaczynając stopać po cienkim lodzie. Nie wiedział, co konkretnie Cyntia chce wiedzieć, ani ile Severus jej powiedział.

- Dlaczego zmienił strony? - wypaliła od razu, bez zastanowienia.

- Obawiam się, że na to pytanie musi odpowiedzieć ci sam Severus. - odpowiedział łagodnie dyrektor. Cyntia westchnęła. Spodziewała się podobnej odpowiedzi.

- Właśnie w tym problemem, że on mi nie powie.

- Dlaczego? - Albus pochylił się delikatnie do przodu.

- Dobrze pan wie, co się stało na piątym roku. - powiedziała cicho, zupełnie jakby to wszystko wyjaśniało. Ale tak nie było.

- Tak, wiem. Ale to nie wyjaśnia, dlaczego Severus miałby ci nie powiedzieć.

- Nie jesteśmy już przyjaciółmi. Jak go zapytam, to on po prostu mnie zbyje lub wygłosi jedną ze swoich sarkastycznych mądrości. - powiedziała Cyntia lekko zirytowana. Założyła kosmyk blond włosów za ucho. Była pewna swojego scenariusza. Znów by się pokłócili, a ona niczego by się nie dowiedziała, a mimo wszystko nie chciała się z nim kłócić.

- Taki już jest Severus. Jest skrytym człowiekiem i pilnie strzeże swoich tajemnic. - powiedział spokojnie dyrektor. - Zapytaj go, o to co cię dręczy, a na pewno ci powie w odpowiednim czasie.

- Dla niego nigdy nie ma odpowiedniego momentu! - zirytowała się Cyntia. - Zawsze znajdzie jakiś powód, by trzymać mnie w niewiedzy. Raz to nieodpowiednie miejsce, innym razem zła chwila albo moje koszmarne umiejętności Oklumencji! - Albus zachichotał cicho z jej oburzenia, poważniejąc za chwilę. Widać nie dogadywali się tak dobrze, jak wszystkim mówili.

- Severus nie chce dla ciebie niczego złego. Ma tylko na celu twoje dobro.

- Jakoś tego nie widać. - mruknęła pod nosem. Zupełnie jak obrażona dziewczynka.

- Dobrze wiesz, jaki on jest. Znasz Severusa najlepiej.

- Kiedyś go znałam, dyrektorze. - zaprzeczyła od razu kobieta. - Znałam jedynastoletniego chłopca, którego poznałam na starym placu zabaw w Spinner's End. Ale nie znam tego człowieka. To zupełnie inny czarodziej, niż ten którego ja pamiętam...

- Ty też nie jesteś taka jak dawniej, Cyntio. - zauważył uprzejmie dyrektor. - Zmieniłaś się. Wydoroślałaś.

- Severus nie wydoroślał, ale zmienił się z zimną podróbę dawnego siebie.

- Wiesz, jaki zawsze był. Cichy i skryty, trzyma emocje ukryte. Nie ujawnia jaki jest naprawdę, nikomu komu nie ufa w obiawie, że zostanie skrzywdzony lub jego umiejętności zostaną wykorzystane w niewłaściwy sposób. - powiedział Dumbledore, który zdążył już poznać młodszego czarodzieja. Cała tak zimna i mroczna fasada, była tylko otaczką dla zagubionego młodego człowieka, który popełnił błędy, które doprowadziły go na złą ścieżkę, który starał się odkupić winy za wszelką cenę.

- Nie mam zamiaru wykorzystywać jego umiejętności! - zaprzeczyła gorliwie Cyntia. - Ani skrzywdzić... - dodała po chwili, już z trochę mniejszą gorliwością. - Jedyną osobą, która krzywdzi wszystkich na około jest on sam... - starała się sobie nie przypominać tych raniących słów, które padły z jego ust na piątym roku.

- Z samym sobą włącznie. - westchnął Dumbledore ciężko. Cyntia spojrzała na dyrektora ciekawie. Czuła że starszy czarodziej coś wie, ale nie chce jej ujawnić i prawdopodobnie tego nie zrobi, nawet gdyby bardzo się starała. Ach, ten Dumbledore... - Wszystkie odpowiedzi na twoje pytania zna sam Severus. Musicie oboje sobie na nowo zaufać i się otworzyć przed sobą.

- To nie takie proste. - westchnęła. Nie wiedziała, czy była w stanie zaufać Severusowi po raz drugi, jak za pierwszym razem, gdy złamał ich przyjaźń i zaufanie.

"Ty też ostatnio koncertowo udwodniłaś, że jesteś godna zaufania." - zadrwił głosik w jej głowie, który natychmiast uciszyła. Ale była to prawda. Włażenie mu do głowy było, łagodnie mówiąc naganne. Nie powinna tego robić.

- Ktoś musi pierwszy wyciągnąć rękę. - tu dyrektor uśmiechnął się delikatnie, ale i smutno. Znał upartość obojga i obawiał się, że z dumny żadne z nich tego nie zrobi.

     Cyntia milczała. Dyrektor prawdopodobnie ma rację, ale... To było trudne. Dlaczego to ona musiała wyciągać rękę?

"Bo ty ostatnio dałaś świetny popis zaufania... ZAMKNIJ SIĘ!" - warknęła na samą siebie w myślach. Severus był wcale nie lepszy.

- To przez niego wszystko się zaczęło. Niech on się stara... - mruknęła niczym obrażone dziecko. No cóż nadal trochę była.

- Severus już to zrobił. - powiedział spokojnie dyrektor. Cyntia podniosła zaciekawione spojrzenie na starszego czarodzieja. - Kiedy zgodził się na to małżeństwo.

- Oczywiście rozumiem, że to było dla niego pewne poświecenie...

- Pewne poświęcenie? Zmienił dla ciebie całe swoje dotychczasowe życie, Cyntio. - poprawił dyrektor od razu. Severus dla niej zrobił więcej niż nie jedna osoba w ich świecie dla najbliższych. - Związał się z tobą nie tylko przysięgą małżeńską, ale również zaklęciem zmieniającym tożsamość. Pozwolił ci u siebie zamieszać, zgodził się udawać twojego męża, zaryzykował swoją pozycję wewnętrznym kręgu. Wszystko dla ciebie. A teraz odgrywa swoją rolę bez względu na koszty, byleby wszyscy uwierzyli. - uświadomił ją dyrektor. Ramiona Cyntii lekko opadły. Dyrektor miał rację, ale mimo wszystko trudno jej było zacząć wszystko od nowa, jakby sytuacja na piątym roku nie miała miejsca.

- Trudno jest zacząć od nowa po tym, co się wydarzyło. - powiedziała cicho.

- Trzeba dać przeszłości odejść, a myśleć o tym co będzie. - Cyntia westchnęła po chwili.

- Może ma pan rację...

⋇⋆✦⋆⋇ 

      Kilka dni później zamyślona Cyntia szła korytarzem do Skrzydła Szpitalnego. Jej długa suknia falowała w takt jej kroków, podobnie jak jej blond włosy. Mijała uczniów bez jednego spojrzenia, a ci schodzili jej z drogi. Nie patrzyła, gdzie idzie. Nogi sam ją niosły do celu, a umysł był pochłonięty innymi myślami.

      Od czasu rozmowy z dyrektorem Cyntia poważnie zastanawiała się nad swoją relacją z Severusem i tym, co dla niej zrobił. Oczywiście to nie wyjaśniło, dlaczego zmienił strony, ale pozwoliło jej spojrzeć na niego w trochę innym świetle. Jednak ku jej frustracji wszystko sprowadzało się do wzajemnego zaufania, co w obecnej sytuacji było nieco skomplikowane. No dobrze... Bardzo skomplikowane. Ale kto pierwszy zaufa komu?

     Cyntia czuła, że to ona będzie musiała pierwsza wyciąganąć rękę, chciaż wcale jej się to nie podobało. W końcu do Severus zniszczył wszystko na piątym roku, dlaczego więc ona...

"Trzeba dać przeszłości odejść, a myśleć o tym co będzie."

      Przypomniała sobie słowa Dumbledore'a. Dyrektor miał rację. To co wydarzyło się na piątym roku już minęło ponad dziesięć lat temu. Nie ma sensu dalej tym żyć, mimo że ból nadal gdzieś tam pozostał, ale nieco wypłowiały i osłabły. Poza tym przeprosił, tak?

"Czego ty nie zrobiłaś, po ostatnim epizodzie." - zauważył głosik w jej głowie. Cyntia westchnęła w duchu. Tak, nie zrobiła tego. Severus przynajmniej od razu przepraszał, a ona zwlekała z tym i zwlekała przez swoją dumę. Ale postanowiła, że dziś to zrobi. Przeprosi go. To chyba nie takie trudne, prawda?

     Tylko jak...

- Zostawicie mnie! - usłyszała zrozpaczony dziewczęcy głosik. - bo... Bo...

- ... Już się boję.... - odpowiedział drwiący chłopięcy głos, a dołączyły do niego inne.

- ... Uważajcie, bo pogryzie nas swoimi króliczymi zębami..

- ... Zostawcie mnie...

- ... No i czego ryczysz, dziwko Slytherinu?!

- Zostawi ją, Potter! - odezwał się kolejny głos, który od razu został rozpoznany.

- A bo co, Malfoy? Nie wtrącaj się, Śmierciożerco!

- Nie jestem Śmierciożercą!

- Co tu się dzieje?! - zagrzmiała Cyntia wychodząc zza zakrętu i patrząc na scenę, jaką spotkała. Na ziemi siedziała płacząca Hermiona Granger, a jej włosy miały dziwaczny kolor i konsystencją przypominały szlam. Dookoła stali Harry Potter w towarzystwie Rona Weasley'a i Seamusa Finnegana z rożdżkami w rękach. Natomiast przed załamaną i upokorzoną dziewczyną stał zły Draco Malfoy, broniąc koleżanki. Wszyscy ewidentnie byli zaskoczeni pojawieniem się uzdrowicielki i milczeli jak zaklęci. - Pytam, co tu się dzieje?! - powtórzyła chłodno, patrząc na surowo na uczniów, ale winowajcy milczeli.

- Nic... - wydusiła Hermiona, wycierając oczy. Ale jej wygląd i głos zaprzeczyły jej słowu.

- Oni ją dręczyli! - Draco wskazał palcem na trzech Gryfonów.

- Wcale nie! - zaprzeczyli od razu. - Znaleźliśmy ich, jak Malfoy mierzył do Hermiony różdżką...

- Nie było tak! - zaprzeczył od razu Malfoy. - To...

- Cisza! - lekko podniosła głos, przez co wszyscy jak na zawołanie umilkli. - Nie będę tolerować kłamstw. - powiedziała surowo.

- Ale my nie kłamiemy...

- Wiem, co widziałam i słyszałam, panie Potter. - przerwała mu ostro, sugerując, żeby już się nie odzywał. Harry przełknął ślinę. Mieli kłopoty. Dlaczego musiała się pojawić w tak nieodpowiednim momencie?

     Cyntia podeszła do Hermiony, kucając przed dziewczynką, oglądając, co zrobili jej trzej Gryfoni. Draco stał zmartwiony obok i co jakiś czas ciskał gromami w pozostałych chłopców, którzy starali się zachować nonszalancję.

- Zabieram cię, panno Granger do Skrzydła Szpitalnego, a panowie Potter, Weasley i Finnegan po minus dwadzieścia punktów od Gryffindoru od każdego z was...

- Że co?! Nie może pani...! - oburzył się Potter. Cyntia uniosła brwi w niemym zaskoczeniu i ironii. Dzieciak śmie jej rozkazywać i mówić, co może, a czego nie? Severus chyba jednak miał rację, że Harry Potter to rozposzczony smarkacz. Chociaż Cyntii było żal dziecka, bo to była wina rodziców.

- Jak najbardziej mogę, panie Potter. - poprawiła surowo. - I kolejne minus dziesięć za dyskusje z członkiem personelu...

- Ale...

- Oraz szlaban u profesora Snape'a. Coś jeszcze ma pan do powiedzenia, panie Potter? - odpowiedziała jej cisza. Jednak reputacja Severusa była przydatna. Groźba. Nim szlaban działa cuda. - Świetnie. A teraz wracać na swoje zajęcia! - trzej Gryfoni szybko uciekli, co jakiś czas oglądając się za siebie złowrogo. Zwłaszcza Harry. Był zły, że znów im nie wyszło. Najpierw zjawił się Malfoy, a potem jak na złość ta cała uzdrowicielka. Harry już jej nie polubił. Jak na początku twierdził, że nie była taka zła, to teraz stwierdził kategorycznie, że jest złem wcielonym, zupełnie jak profesor Snape.

- Zdołasz to naprawić, ciociu? - zapytał Draco, gdy już Gryfoni poszli. Cyntia spojrzała na przyszywanego siostrzeńca.

- Tak, Draco. Kilka zaklęć i włosy Hermiony będą jak nowe. - uśmiechnęła się do dwójki pierwszych lat. - Zmykaj na lekcje, Draco.

- Mogę iść z wami? - zapytał z nadzieją. Cyntia uśmiechnęła się delikatnie.

- Późnej porozmawiacie. - powiedziała mimo to. Draco westchnął.

- Dobrze, ciociu.- blondyn zwrócił się do Hermiony, której koła w głowie się obracały, próbując ustalić, jak jest związana z Draco, skoro ten mówi do uzdrowicielki "ciociu". - Do zobaczenia później, Hermiono.

- Cześć. - odpowiedziała cicho Hermiona.

- Draco? - chłopak zatrzymał się, słysząc wołanie ciotki za sobą. - Dziesięć punktów dla Slytherinu. - na twarzy blondynka pojawił się uśmiech.

- Dziękuję, ciociu!

- No, leć już. - uśmiechnęła się delikatnie. Cyntia spojrzała na stojącą obok Hermionę, która wyglądała jak siedem nieszczęść. - Chodź, panno Granger. - zwróciła się do dziewczynki i razem poszły do Skrzydła Szpitalnego.

⋇⋆✦⋆⋇ 

- Proszę i to wszystko. Włosy jak nowe. - Cyntia uśmiechnęła się delikatnie do pierwszorocznej Gryfonki. Kobieta, musiała przyznać, że Harry i jego koledzy wykazali się kreatywnością większą, niż jego ojciec w tym wieku za czasów szkolnych. I trochę się tego obawiała.

- Dziękuję, proszę pani. - odpowiedział wdzięcznie Hermiona. Cieszyła się, że jej włosy wróciły do poprzedniego stanu. Lecz mimo to nie była aż tak radosna, bo czuła się okropnie upokorzona przez jej trzech wspólokatorów.

- Nie ma za co, panno Granger. - odparła, odsyłając fiolkę z eliksirem oraz oczyszczając wszystko, co się pobrudziło. Spojrzała na Gryfonkę i widziała po jej minie, że coś ją dręczy. - Coś nie tak?

- Nic, proszę pani. - odparła dziewczyna cicho. - Po prostu... Nie chcę wracać do Wieży. - dodała po chwili, czując wzrok uzdrowicielki.

- Obawiasz się swoich współlokatorów. - domyśliła się, a ta tylko skinęła głową, potwierdzając.

- Nikt mnie nie lubi w Gryffindorze. Twierdzą, że jestem przemądrzała i mam encyklopedię zamiast mózgu oraz że jestem... Dziwką Slytherinu, bo obroniłam Malfoy'a. - wyżaliła się starszej czarownicy.

- Nie musisz szukać przyjaciół tylko w swoim domu, panno Granger. W regulaminie szkoły nie ma zasady, że musi przyjaźnić się z uczniami z innych domów, mimo że większość uczniów tak myśli i ograniczają się przez to tylko do swoich współlokatorów. - powiedziała spokojnie. - Ja też.... Znałam kiedyś osobę, która przyjaźniła się z uczniem z innego domu. - szybko poprawiła się, bo przecież nie mogła mówić o sobie, skoro nie chodziła do Hogwartu, prawda?

- Naprawdę? - w oczach Panny-Wiem-To-Wszystko pojawił się blask, jak zawsze, gdy słuchała opowieści o czyimś życiu. Patrzyła, jak żona profesora siada obok niej na łóżku.

- Tak. Ona była w Gryffindorze, a on w Slytherinie. Przyjaźnili się już przed Hogwartem, a gdy trafili do różnych, walczących ze sobą domów nadal byli przyjaciółmi. Nawet sprzeciw i dręczenie jej przyjaciela przez pewną grupę Gryfonów z jej rocznika nie zdołało ich rozdzielić.

- Musieli naprawdę bardzo mocno się przyjaźnić.

- To prawda. - zgodziła się, wspomnieniami wracając do tamtych czasów, gdy Severus był jej najlepszym przyjacielem, zanim się pokłócili, a on wpakował się w kłopoty. To był najpiękniejsze lata jej życia. Nie przejmowała się wojną, a jedynie zdaniem egzaminów i nauką. No i trzymaniem Huncwotów zdala od Severusa.

- Co się z nimi teraz stało? Ich przyjaźń przetrwała?

- Z tego, co wiem, są nawet małżeństwem. - ukryła chęć krzywienia się z tego powodu, bo faktycznie byli, ku ironią losu. - Dlatego nie martw się swoimi współlokatorami i otwórz się na innych. - poradziła jej z delikatnym uśmiechem, błąkającym się po jej wargach.

- Ma pani rację... Jaka ją głupia! Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam? - Hermiona stuknęła się w czoło. Cyntia uśmiechnęła się rozbawiona.

- No już zmykaj na zajęcia. - powiedziała spokojnie, z lekkim uśmiechem. - Jaką lekcję masz teraz?

- Eliksiry... - powiedziała Hermiona niepewnie. Profesor Snape na pewno obejmie punkty za spóźnienie.

- Zaczekaj już chwilę. - jasnowłosa kobieta poszła do gabinetu, gdzie napisała dla niej powód spóźnienia i podpisała się poniżej.

Uzdrowicielka Cyntia Snape

      Nadal miała dziwne uczucie, gdy podpisywała się zmienionym imieniem i nazwiskiem. Ale stwierdziła, że kiedyś jej to przejdzie, gdy się przyzwyczai, o ile wcześniej nie zostanie odkryta jej prawdziwa tożsamość.

     Po chwili wyszła z biura, wracając na salę i podała Gryfonce kartkę pergamiunu z usprawiedliwieniem spóźnienia.

- Proszę. Może ci się przydać. - uśmiechnęła się delikatnie. Hermiona z uśmiechem wzięła kartkę, od starszej czarownicy.

- Dziękuję, pani. - podziękowała z wdzięcznością.

- Nie ma za co, panno Granger.

⋇⋆✦⋆⋇ 

Następny rozdział: "28. Kolejność zdrad."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro