28. Kolejność zdrad

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Severus siedział w swoim biurze, sprawdzając, jak zwykle beznadziejne eseje uczniów siódmego roku. I oni chcą zdać?! Śmieszne! Gdyby naprawdę był taki wredny, za jakiego wszyscy studenci go mają, to nie dopuściłby nikogo do OWUT-emów. Ale że nie był, to tyko powstawiał Nędzne i dwa Zadowalające. Niech cię cieszą. Jednak jeśli tak, jak na jego zajęciach, będą pracować w przyszłości, to już współczuł ich przyszłym pracodawcom. Zwłaszcza w niektórych przypadkach.

     Upił ostatni łyk zimnej już herbaty, a chwilę później skrzat zabrał pustą filiżankę. Mężczyzna odłożył wszystkie eseje na jedno miejsce, to samo robiąc z piórem. Lubił mieć porządek. Nie tylko nie przeszkadzało to w pracy, ale również łatwo mógł znaleźć wszystko, wiedząc, gdzie to jest. Dlatego nie potrafił zrozumieć, jak ktoś mógł pracować w kompletnym bałaganie.

     Severus wstał, poprawiając swoje szaty i wyciągnął książkę z szuflady biurka. Zerknął na złote litery na okładce. Chester się postarał, by ją zdobyć. Następnie Mistrz Eliksirów wyszedł spokojnym krokiem ze swojego biura, idąc do klasy eliksirów, z której musiał zabrać parę brakujących składników. Pod salą natomiast czekała na niego niespodzianka.

- ...jak mogła dać nam szlaban. Nic nie zrobiliśmy.

- Daliśmy się złapać, idioto! - syknął Potter zły, jak osa.

- Głupi Malfoy...

- Nie! To przez tę...

- Dobry wieczór, panowie. - odezwała się chłodnym głosem Cyntia Snape, zjawiając się znikąd. Jej włosy był starannie spięte, a na ustach miała delikatny, wymuszony uśmiech. Zapomniała powiedzieć Severusowi o szlabanie, jaki dała Gryfonom i teraz sama musiała się z nimi użerać. No ale cóż... Za niepamięć trzeba płacić. - Pięć minut przed czasem. Gratuluję punktualności. - powiedziała małym sarkazmem, którego z całą pewnością nauczyła się od swojego męża.

     Wszyscy trzy chłopcy milczeli uparcie. I dobrze. Przynajmniej wykazali się, chociaż w części mądrością.

- Zapraszam do sali...

- Mieliśmy mieć szlaban z profesorem Snape'em, a nie z panią. - zauważył bezczelnie Potter. Cyntia spojrzała na chłopca z uniesioną brwią, oceniając poziom jego inteligencji. Kolejna rzecz, którą nauczyła się od Severusa.

- Jeśli tak bardzo chcesz mieć szlaban z profesorem... To właśnie już tu idzie. - zmieniła ostatecznie swoją wypowiedź, zauważając swojego męża, który szedł w ich kierunku, trzymając w ręce książkę. Zostawiła chłopców i podeszła do Severusa, który uważnie mierzył wzrokiem wszystkich. Nie miał zielonego pojęcia, co tu się dzieje. Z tego, co wiedział, to nie miał dziś szlabanów. - Witaj, Severusie, zjawiasz się w idealnym momencie, jak zawsze. - uśmiechnęła się do niego niewinnie. Jego brew delikatnie podskoczyła.

- Coś się stało? - zapytał ostrożnie, patrząc na nią z niemym pytaniem w oczach, które było przeznaczone tylko dla niej. Zaś jej zielone tęczówki się uśmiechały delikatnym blaskiem, co zupełnie go zdezorientowało. Co się dzieje?

- Panowie Potter, Weasley i Finnegan dostali ode mnie szlaban za dręczenie koleżanki. Zapomniałam ci wcześniej powiedzieć. - uśmiechnęła się do niego słodko. Widzenie jego zdezorientowania na twarzy było całkiem ciekawą rozrywką.

- Widzę...

- Miałam ich przypilnować, ale pan Potter bardzo się upierał na szlaban z tobą. Weźmiesz ich? - zapytała, patrząc na niego niewinnym i proszącym wzrokiem.

- Oczywiście. - powiedział krótko, zerkając na Pottera, który robił śmiesznie-dziwaczną minę, gdy ich słuchał.

- Dziękuję. Wiedziałam, że się zgodzisz. - uśmiechnęła się do niego słodko i ku zaskoczeniu swojemu i jego stanęła na palcach, szybko całując go w policzek, zanim szybko poszła korytarzem w stronę ich kwatery. Zdążyła jedynie zobaczyć krótki wyraz zaszokowania, a potem minę próbującą rozkminić, co się właściwe wydarzyło.

     W duchu zaśmiała się cicho, samej nie wiedząc, co jej strzeliło do głowy. Ale zaszokowana mina Severusa była tego warta. Zdecydowanie tak było.

     Tymczasem Mistrz Eliksirów zmarszczył lekko brwi, zastanawiając się, czy to przed chwilą naprawdę się wydarzyło, czy tylko mu się przyśniło. Złapał pytający wzrok studentów.

- Zmiatać do sali i do roboty! - warknął na nich chłodno, patrząc, jak natychmiast wykonują jego polecenie. Chwilę po nich sam wszedł do sali, ale nadal zamyślony nad sytuacją sprzed chwili.

     Czy Cyntia naprawdę go pocałowała? Tak, tego nie mógł zaprzeczyć.Ale co ją do tego podkusiło? Czy to też był element gry? Chyba tak. Inaczej by tego na pewno nie zrobiła. No bo po co?

     Z drugiej strony mogła spróbować go udobruchać w ten sposób, by wziął ich na szlaban, który Cyntia im wyznaczyła. Albo... Zresztą nieważne. Nigdy nie zrozumie kobiet... A tym bardziej tej bardzo oryginalnej i ciekawej świata osóbki...

- Tamte kociołki mają lśnić. - powiedział chłodno, wskazując ręką na stos brudnych kociołków na blacie. - Wasze różdżki do mnie. - rozkazał nauczyciel. Uczniowie niechętnie oddali swoje różdżki, które położył na swoim biurku, za którym sam usiadł, otwierając książkę, którą przyniósł. Chociaż co prawda miał warzyć, ale że okoliczności się zmieniły... Poza tym i tak nie mógł się skupić przez pewien mały pocałunek w policzek...

⋇⋆✦⋆⋇

     Gdy zamknęła za sobą drzwi ich wspólnej kwatery, Cyntia zaśmiała się z poprzedniej sytuacji, która wydała jej się absurdalna. Z drugiej strony nie powinna się wydarzyć, ale dobrze odegrała swoją rolę, prawda? To tylko ich mała gra w oszukanie całego świata, a w takiej grze, w której stawką jest ich życie, wszystkie chwyty są dozwolone. Ale do których się posuną?

     Zamyślona kobieta podeszła do pierwszego lepszego fotela, na który opadła, patrząc na ogień w kominku. O ironio, to ten sam fotel, przed którym upadła podczas lekcji Oklumencji.

⋇⋆✦⋆⋇

- Nie chcę, żebyś grzebał w mojej głowie!

- Chyba nie masz wyboru.

- Nie dotykaj mnie!

- Nigdy więcej tego nie rób.

- Po tym, co się stało, uważasz mnie za słabą. Myślisz, że nie dam sobie rady. Dlatego nie chcesz dalej ćwiczyć, a twoje ataki są takie słabe! Zaczynam wątpić, czy w ogóle potrafisz...

- Naprawdę się staram...

- Ale nie widać efektu! Kontroluj swoje emocje. Panuj nad swoim umysłem!

- Robię to!

⋇⋆✦⋆⋇

     Cyntia przemknęła oczy, pamiętając wszystko, co wcześniej mówiła podczas tych lekcji. Rozmowa z Albusem pozwoliła jej zrozumieć, dlaczego ich lekcje Oklumencji były skazane na niepowodzenie. Bo nie ufali sobie nawzajem. No dobrze... Raczej to ona mu w ogóle nie zaufała, chociaż powinna to zrobić przynajmniej w jakieś drobnej części. W ich grze wszystko sprowadza się do zaufania. To od niego zależy jej powodzenie i ich życie.

     Severus to zrobił. Zaufał jej do tego stopnia, że nie nosił swojej mentalnej tarczy w jej towarzystwie. Dał jej to minimum zaufania, które ona wykorzystała, włamując mu się do głowy.

     Cyntia oparła głowę na dłoni, patrząc na wzorek na dywanie. Nie powinna tego robić. Czy jej się to podoba, czy nie musi mu zaufać, inaczej ich plan jest skazany na niepowodzenie. Tylko dlaczego jest to takie trudne...

"Bo już raz miał twoje bezgraniczne zaufanie i złamał je, wbijając ci nóż w plecy" - powiedział cichy głosik w jej głowie.

     Ale teraz to co innego! Wtedy byli tylko przyjaciółmi i nie musieli przed nikim udawać. Teraz są kimś innym. Teraz muszą współpracować, by przeżyć.

     Kobieta westchnęła, poprawiając kosmyk jasnych włosów, który opadł jej na twarz i dalej obracała srebrną obrączkę na placu. Nie chciała ciągle kłócić się z Severusem, ale... To samo jakoś tak wychodziło. Dopóki mu nie wybaczy, zawsze będzie tak reagować. Ale Cyntia nie mogła nic poradzić na ból, który nadal czuła w sercu. Zraniła ją najbliższa jej osoba, a teraz musiała z nią żyć pod jednym dachem...

     Z drugiej strony, to nie był ten sam chłopak, którego znała. Wtedy miał piętnaście lat i był głupi, jak każdy w tym wieku, ale zmienił się. Teraz był inny. Dorosły. Oczywiście jego sarkastyczne poczucie humoru się nie zmieniło. To chyba jedna rzecz, jaka pozostała po jej przyjacielu. Teraz wydoroślał. Był bardziej opanowany, odpowiedzialniejszy, ostrożniejszy, ale również zimny.

⋇⋆✦⋆⋇

- Koniec lekcji. - jego ton głosu był tak lodowaty, że sprawił, iż zadrżała, a nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez jej kręgosłupa.

     Bez kolejnych słów odwrócił się, zaciskając rękę na różdżce. Nie patrzył na nią, ale widziała wściekłości w jego oczach, mimo wszystko.

- Tylko tyle masz do powiedzenia? - umysł mówił jej, że powinna się zamknąć, ale emocje wzięły górę nad racjonalnym myśleniem.

- A co chcesz usłyszeć? - odwrócił się do niej, mówiąc głosem zabójczo miękkim. Jego twarz była beznamiętną wściekłą maską, a oczy błyszczy niebezpiecznie. - Kolejne przeprosiny, których nie przyjmiesz? Zapomniałem. Przecież nigdy cię one nie obchodziły. - stwierdził gorzko z nutą zimnego sarkazmu.

- Skąd taki pomysł?! - jej twarz i ton wyraziły zdziwienie.

- A nie jest tak? - jego ton nagle stał się ostry.

- Ja... - nie wiedziała co powiedzieć. Wtedy zależało jej bardzo na ich przyjaźni, ale była zbyt zraniona i zła, by pomyśleć o wybaczeniu, ale nie były one dla niej bez znaczenia! Opuściła lekko wzrok. A może jednak? - Zraniłeś mnie i oczekiwałeś, że tak po prostu od razu ci wybaczę to? - zapyta zamiast tego. - Zdradziłeś mnie...

- Ty pierwsza to zrobiłaś! - zasyczał zimno.

- Ja?! Niby kiedy?! - zawołała oszołomiona Cyntia. Nie miała zielonego pojęcia, o czym on mówi. Ona go zdradziła? Niby kiedy? Niby jak? - Broniłam cię przed nimi, a ty twierdzisz, że cię zdradziłam?! Co takiego zrobiłam?!

Po prostu spojrzał na nią gorzko.

- Nie ważne!

⋇⋆✦⋆⋇

     Cyntia nadal nie miała pojęcia, o czym mówił. Zdradziła go? Niby kiedy?! Jak?! Co takiego zrobiła?! Ona tylko broniła go przed Huncwotami. Prosiła, by zostawili go ci dranie w spokoju. Ale Severus nadal twierdził, że to ona pierwsza go zdradziła, chociaż nie miała ona o tym zielonego pojęcia. Nawet nie powiedział, co takiego zrobiła i jak widać, nie był łaskawy się z nią podzielić tym, co uważał za jej zdradę, trzymając ją w niewiedzy.

     Jednak cokolwiek to było, bolało go równie mocno, co jego słowa, których nigdy nie chciała usłyszeć. Widziała to w jego oczach, które w tamtej chwili nie potrafiły ukryć bólu, jakiego nie chciał jej pokazać. Stale potrafił zachować zimną maskę obojętności na twarzy, ale jego czarne oczy zawsze były dla niej otwartą księgą, w której mogła zobaczyć jego uczucia. Oczy są zwierciadłem jego duszy.

     Czy to dlatego tak często unikał patrzenia jej w oczy? Bał się, co może w nich zobaczyć?

     Cyntia nie wiedziała. I ta niewiedza sprawiała, że czuła się zdezorientowana. Nie wiedziała do końca, jak ma z nim postępować. Miała podobne uczucie zagubienia, co Severus miał na twarzy, gdy dziś pocałowała go w policzek.

     Mimowolnie uśmiechnęła się, oczyma wyobraźni widząc jego minę w tamtym momencie, która była bezcenna. Nie wiedziała, co ją do tego podkusiło, ale jego wyraz twarzy był tego warty...

     Wtedy jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Cyntia spojrzała na zegarek. Było jeszcze przed ciszą nocną, ale wątpiła, by to jakiś uczeń, odważył się zapukać do kwatery Postrachu Hogwardzkich Korytarzy. To musiał być ktoś ze sztabu nauczycielskiego...

     Kobieta wstała i podeszła do drzwi i je otworzyła. Jakże się zdziwiła, gdy jej podejrzenia co do tożsamości owego gościa, okazały się niesłuszne. Po drugiej stronie stał pewien uroczy blondynek, ubrany w mundurek szkolny, trzymając w ręce list.

- Dobry wieczór, ciociu. - przywitał się grzecznie Draco. Cyntia szybko usunęła z twarzy zaskoczenie i uśmiechnęła się do chłopca.

- Witaj, Draco. Wejdź. - zaprosiła "bratanka" do środka, co chłopiec z radością uczynił. Zaprowadziła go salonu, gdzie wezwała skrzata, by przyniósł dwa kubki gorącej czekolady z bitą śmietaną, na co młody Ślizgon się ucieszył. Wujek tak go nie rozpieszczał. - Co cię sprowadza, Draco? - zapytała Cyntia, gdy siedziała z chłopcem na kanapie z parującymi kubkami gorącej czekolady. Draco uśmiechnął się do cioci.

- Rodzice przesyłają pozdrowienia tobie i wujkowi. Chciałem osobiście wam przekazać. - odpowiedział blondynek. - Wujka nie ma? - zapytał Draco, rozglądając się.

- Nie ma go. Pilnuje na szlabanie pewnych trzech Gryfonów. - powiedziała z maleńką nutą rozbawienia.

- I dobrze im tak... - mruknął Draco z małym, mściwym uśmiechem na ustach. Cieszył się, że wujek zajął się ich szlabanem. Miał szczerą nadzieję, że dał im najgorszą możliwą rzecz do roboty. Nie na darmo jest najsurowszym nauczycielem w Hogwarcie. Jego szlabany podobno są najgorsze. - Może się wreszcie od niej odczepią.

- Często dręczą pannę Granger? - zapytała Cyntia, uważnie patrząc na Ślizgona, który westchnął.

- Tak. Zwłaszcza od tego czasu, gdy stanęła w mojej obronie. - powiedział Draco, mimowolnie uśmiechając się na wspomnienie jej tekstu o przerośniętym ego Pottera. - Hermiona wspominała, że inni Gryfoni z jej roku też jej dokuczają. - dodał, zwężając usta. Wcale mu się to nie podobało.

- Zgłosiła to komuś? Profesor McGonagall na przykład?

- Próbowałem ją namówić, ale ona jest uparta i twierdzi, że wtedy będzie jeszcze gorzej. - westchnął chłopiec, patrząc w kubek gorącej czekolady, leżący na stole.

- Nie martw się o to, Draco. Pomyślę, jak to rozwiązać. - zapewniła Cyntia, której był żal Gryfonki. Poza tym ona również nie tolerowała dręczenia przez innych studentów. Przez kilka lat przechodziła to z Severusem, gdy był dręczony przez Huncwotów i wiedziała, że to nie jest miłe doświadczenie.

- Naprawdę? - oczy Draco rozbłysły blaskiem szczęścia. - Dziękuję, ciociu! - chłopiec otoczył ciocię ramionami, przytulając. Zaskoczona w pierwszej chwili Cyntia, dopiero po kilku sekundach zaśmiała się cicho, również obejmując przyszywanego bratanka.

- Nie ma za co, Draco. - powiedziała rozbawiona, głaszcząc chłopca po złotych włosach. Uśmiechnięty Draco puścił ciotkę na chwilę, sięgając po czekoladę i z powrotem usadowił się obok niej.

- Ale pyszna ta czekolada! - zachwycił się chłopiec, gdy spróbował.

- Wujek cię tak nie rozpieszcza, co? - zaśmiała się cicho, widząc jego zachwyt.

- Niestety... - westchnął Draco. - Ale często gra ze mną w szachy. Oczywiście zawsze wygrywa... - powiedział blondynek, lekko się kwasząc. Cyntia zachichotała cicho. Czegoś takiego się spodziewała. Severus nigdy by nie popuścił wygranej. Nie umie przegrywać. Po prostu nie umie. - ... A gdy byłem młodszy i kiedyś spałem u wujka w Prince Manor, to czytał mi podręcznik do eliksirów z pierwszego roku na dobranoc... - Cyntia roześmiała się, słuchając dalszych, bardzo zabawnych opowiastek o Severusie.

⋇⋆✦⋆⋇

- Zmiatać do Wieży! - warknął Mistrz Eliksirów, wyrzucając trzech niesfornych Gryfonów z sali po zakończeniu ich szlabanu. Uczniowie czmychnęli czym prędzej z sali, w myślach przeklinając swojego profesora i jego żonę, przez którą musieli tu tkwić, szorując kociołki. A mogli spędzić czas na graniu w Eksplodującego Durnia.

     Gdy drzwi się zamknęły za uczniami, Mistrz Eliksirów wstał zza biurka, zamykając książkę. Rzucił tylko okiem na kociołki, które faktycznie błyszczały. Widać, jak smarkacz Pottera chce, to potrafi. Gdyby częściej dawał mu szlaban, to cała jego kolekcja kociołków by lśniła.

     Czarnowłosy mężczyzna podszedł do drzwi sali, a gdy był już przy wyjściu, zatrzymał się i delikatnym machnięciem dłoni, wygasił światło w sali, które promieniowało ze ścian. Ślizgoni zawsze byli pod wrażeniem tego czaru, który był zmodyfikowaną wersją Lumosa.

     Severus wyszedł z sali, zabezpieczając ją zaklęciem przed nieproszonymi gośćmi. Kto wie, jakie głupoty strzelają do głowy młodzieży. Wolał nie zostać wysadzony wraz z połową zamku.

     Następnie spokojnym krokiem poruszając się w ciemnościach korytarza, poszedł do kwater. Nie potrzebował oświetlać sobie drogi. Znał te korytarze na pamięć. Zwłaszcza ten prowadzący do jego... Ich kwater. Gdy wymacał klamkę, jak zwykle cicho wszedł do środka, gdzie panowała cisza. Czyli nic nowego. Zawsze tak było, gdy przychodził tu po zajęciach. Coś jednak było innego.

     Przeszedł przez salon i zatrzymał się, zauważając niecodzienny widok. Na kanapie siedziała Cyntia, przysypiając i opierając głowę na dłoni, a obok niej przytulony spał Draco, którego nie spodziewał się tu zobaczyć. Ale widok ten spowodował, że delikatnie, ale szczerze się uśmiechnął. Severus czuł, jak jego serce delikatnie się ociepla, widząc ten obrazek. Żałował, że musiał odesłać Draco do dormitorium.

     Nauczyciel podszedł do kanapy i delikatnie potrząsnął ramieniem chłopca, który mruknął coś sennie i zamrugała zaspanymi oczętami.

- Wujek..?

- Wstań, Draco. Zaprowadzę cię do dormitorium. - powiedział cicho Severus. Nie był zły na chłopca, mimo że było już po ciszy nocnej i powinien być już w łóżku. Postanowił jednak ten jeden raz przymknąć oko.

- Dooooobrze. - zaspany Draco ziewnął, ostrożnie wyplątując się z objęć cioci, która również zasnęła. Severus zerknął na Cyntię, ale postanowił najpierw odprowadzić Draco. Razem ze Ślizgonem wyszli z kwatery i poszli do Pokoju Wspólnego Slytherinu.

     Gdy profesor wrócił do kwater po odstawieniu Draco do dormitorium, zastał Cyntię tak samo, jak ją zostawił. Podszedł do niej, patrząc na jej śpiącą twarz. Gdy spała wyglądała tak niewinnie i spokojnie. Kiedy się przypatrzył, dostrzegł w niej cechy dawnej Lily Evans. Kształt ust delikatnie się zmienił, ale gdy się uśmiechała, nadal widział ten sam uśmiech, który widywał u swojej przyjaciółki w Hogwarcie. Nos tak samo drobny i idealnie prosty, ale to także cecha Malfoy'ów, podobnie jak jasna karnacja. Pod powiekami były skryte zielone oczy w kształcie migdałów, które nie raz nawiedzały jego sny. Mimo że były ukryte, oczyma wyobraźni potrafił zobaczyć ich intensywną barwę. Żałował tylko, że od tamtego feralnego dnia, patrzyły na niego z chłodem i nienawiścią, a nie jak za dawnych lat z radością i przyjaźnią.

     Owszem, czuł się zdradzony w tamtej chwili, gdy podczas jego upokorzenia widział na jej twarzy uśmiech, będąca rozbawiona jego sytuacją, gdy bez spodni wisiał głową w dół, ale to nie usprawiedliwiało jego słów, które późnej nastąpiły.

Nie potrzebuje pomocy małej, brudnej szlamy!

     Przymknął oczy, czując palący ogień wstydu i smutku, jaki natychmiast poczuł, gdy tylko te słowa opuściły jego usta. Gdyby tylko mógł cofnąć czas...

     Otworzył oczy, wzdychając cicho. Nie mógł zmienić przeszłości, nawet jeśli bardzo by tego chciał. Spojrzał na śpiącą czarownicę, zastanawiając się, co zrobić. Zostawić ją, by spała tutaj, czy zanieść do jej sypialni. Jak ją przeniesie, to się wydrze rano na niego, po co to zrobił i jak śmiał ją dotknąć. A jeśli ją zostawi, to uzna go za samolubnego, nieczułego dupka.

"Jakby teraz było inaczej." - mruknął sarkastycznie do siebie w myślach. Jednak zbliżył się do kobiety i najdelikatniej, jak mógł, podniósł ją z kanapy. Głowa Cyntii opadła na jego ramię, a jej powieki nawet nie drgnęły. Jedynie przytuliła się do niego delikatnie przez sen. No tak. Zapomniał, że Lily potrafiła zasnąć wszędzie i nawet się nie obudzić, choćby nie wiadomo co by się działo. Jednak ten drobny gest sprawił, że chociaż trochę jego serce się ociepliło. Nie przyszło mu nawet do głowy, że mogła udawać. No bo i po co?

     Ostrożnym krokiem poszedł w stronę jej sypialni, a swojego dawnego pokoju gościnnego. Nie był w nim od czasu, gdy się tam wprowadziła. Widział go jedynie przez drzwi, gdy przyszedł ją obudzić.

     Magią bezróżdżkową otworzył drzwi i wszedł do środka. W pokoju panował idealny porządek. Nie było nawet grama kurzu, a wszystko poukładane na swoich miejscach. Ale widać było, że mieszka tu kobieta. Świadczyło o tym kilka kobiecych drobiazgów.

     Severus podszedł do łóżka i delikatnie położył śpiącą kobietę na łóżku. Czarownica nawet nie drgnęła, gdy kładł jej bezwładne ciało na łóżku, ale mógł przysiąc, że na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce, lecz zignorował to. Przykrył Cyntię kołdrą, czule nią otulając jej ciało. Następnie wyprostował się, patrząc na nią. Jej jasne blond włosy rozsypały się na poduszce, a twarz delikatnie zarumieniona tonęła w błogim spokoju. Severus miał ochotę pochylić się nad nią i delikatnie pocałować jej blade wargi. Powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha...

     Lecz to bez sensu, bo ona nigdy nie pokocha jego. Bez względu jak bardzo by się starał. Jeśli mu wybaczy, to będzie osiągnięcie. Ale nie liczył na nic więcej.

     Mężczyzna opuścił głowę i cicho wyszedł z pokoju, zamiatając za sobą podłogę płaszczem. Gdy ostatni skrawek jego peleryny zniknął za drzwiami, a klikający zamek oznajmił ich zamknięcie, Cyntia ostrożnie otworzyła oczy, podnosząc się wolno do pozycji siedzącej. Spojrzała w drzwi, za którymi przed chwilą zniknął Severus.

     Na początku myślała, że to jej się śni, że ktoś ją niesie i podświadomie przytuliła się do tej osoby, czując znajomy zapach wody kolońskiej i ziół. Dopiero po kilku chwilach zrozumiała, że w istocie wcale jej się to nie śni, słysząc skrzypienie drzwi, które było zbyt realistyczne jak na sen. Lecz nie miała odwagi otworzyć oczu. Cyntia uznała, że udawanie, że śpi, będzie lepszym rozwiązaniem. I się udało, bo Severus się nie zorientował... Albo udawał jak ona. Nie wiedziała i nie zamierzała pytać.

     Jasnowłosa kobieta jeszcze przez chwilę wpatrywała się w drzwi, zanim powoli położyła się z powrotem do łóżka, zamykając oczy.

     Zanim zasnęła, pomyślała jeszcze, że to miłe ze strony Severusa, że nie pozwolił jej spać na niewygodnej kanapie.

⋇⋆✦⋆⋇

Następny rozdział: "29. Anioł stróż"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro