3. Tożsamość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Albusie? - dyrektor spojrzał na siedzącą obok niego Minerwę, która patrzyła z troską i ciekawością na swojego pracodawcę. - Stało się coś? Od samego rana wyglądasz na zamyślonego.

- Nie, Minerwo. Wszystko w porządku. - Albus zaprzeczył, udając, że nie widzi Severusa, przypatrującego mu się z uwagą.

- Od dziesięciu minut wpatrujesz się w przestrzeń, Albusie. - zauważył uprzejmie Mistrz Eliksirów, trzymając filiżankę z kawą. - Co jest takiego w nim ciekawego? Liczba cząsteczek kurzu?

- Możesz się zdziwić, Severusie, ale czasem takie bezczynne wpatrywanie się w powietrze jest bardzo przyjemnym zajęciem. Pozwala zebrać myśli, znaleźć rozwiązanie problemów i poznać odpowiedzi na pytania dręczące człowieka. - Snape przewrócił oczami.

- Na pewno. - mruknął pod nosem nauczyciel. - A jakież to pytania dręczą naszego szacownego dyrektora?

- Piękno przygody zwanej życiem polega na tym, że nigdy nie zabraknie dalszych znaków zapytania. - Severus przewrócił oczami po raz kolejny.

- Zawsze więcej informacji lub zagadka, ale nigdy nie odpowiedź na pytanie. - stwierdził cynicznie Opiekun Slytherinu.

- Och, nie bądź taki sardoniczny, mój chłopcze. - błękitne ogniki skakały w błękitnych oczach dyrektora. Snape prychnął.

- Za długo byłeś kawalerem, Severusie. Żona już dawno wypleniłaby z ciebie tę cyniczną naturę. - Mistrz Eliksirów zakrztusił się kawą na słowa McGonagall.

- Że co?! - Opiekunka Gryffindoru zaśmiała się z ogłuszonego wyrazu twarzy kolegi po fachu. - Jesteś obłąkana, kobieto! - przysłuchujący się najbliżsi nauczyciele, dołączyli do chichoczącej Zastępcy Dyrektora.

- Minerwa ma rację, Severusie. - Pomona Sprout uznała za stosowne, dołączyć do koleżanki. - Już dawno powinieneś sobie kogoś znaleźć.

- Nawet nie myślcie o zabawie w swatki! - syknął Mistrz Eliksirów naprawdę zły. Jedyna kobieta, którą kochał umarła dziesięć lat temu. Żadna inna jej nie zastąpi. - Bo przysięgam, że nawet Albus wam nie pomoże. - zagrożenie było w pełni realne. U tego człowieka? Zawsze.

- Przestańcie, bo Hogwart będzie musiał szukać nowego Mistrza Eliksirów. - do dyskusji dołączył do tej, jakże ciekawej dyskusji.

- Albo nowych Głów Gryffindoru i Hufflepaffu. - mruknął Snape.

- Severusie, czy mogę się prosić o wizytę w moim biurze po twoich zajęciach? - Severus widział ten cholernie znajomy błysk w oczach dyrektora na odległość mili i wcale mu się to nie podobało. To zawsze oznaczało jedno. Jakiś genialny plan, który zapewne mu się nie spodoba.

- Oczywiście, dyrektorze. - Snape teatralnie odłożył filiżankę na talerzyk. - A teraz wybaczcie, ale mam zajęcia.

- Dobrze, Severusie. - dyrektor odprowadził wzrokiem odchodzącego Mistrza Eliksirów. Już miał plan ochrony Lily, ale potrzebował pomocy podwójnego agenta. W końcu kto inny jest tak dobrym mistrzem oszustwa jak on?

    Ale by to zrealizować musiał poznać prawdę. Severus musiał wiedzieć, że Lily żyje. Nie było innego wyjścia. Albus wiedział, że pozostałym najprawdopodobniej się to nie spodoba, ale tak musiało być.

     Oczywiście Dumbledore nie był głupcem. Doskonale widział, że Severusowi nie spodoba się jego pomysł i będzie zażarcie protestował, jednak Albus miał argumenty, by przekonać go do tego szalonego plan.

     Jednak najpierw jedno musiało być zrobione.

     Severus Snape musi się dowiedzieć, że Lily Evans żyje.

⋇⋆✦⋆⋇ 

     Gdy Severus szedł korytarzem do gabinetu dyrektora, zastanawiał się, co też ten pokręcony starzec wymajsterkował w swoim genialnym umyśle. Albus mógł być dla niego jak ojciec, którego nigdy tak naprawdę nie miał, ale niekiedy jego pomysły graniczyły z absurdem.

     Na przykład zatrudnienie tego idioty Quirella, który ma uczuć w przyszłym roku Obrony Przed Czarną Magią. Jak ten człowiek ma nauczyć bachory, jak należy się bronić, skoro sam nawet jednego zdania nie potrafi sklecić bez jąkania się?

     Mistrz Eliksirów prychnął. Albus nigdy nie potrafił wybierać nauczycieli tego konkretnego przedmiotu. No oczywiście, gdyby Riddle nie rzucił klątwy na to stanowisko, gdy mu go odmówiono, nie byłoby problemu. Ale niestety to jest coś, czego nie można zmienić. Przynajmniej studenci mogą się zakładać, jakim idiotą będzie następny nauczyciel OPCMu.

     Oczywiście Severus nie zaprzeczał, że każdy był jak Quirell. Zdarzyło się kilku, którzy mieli pojęcie o nauczaniu. Tyle, że żaden nie wytrzymał dłużej niż rok.

     Sam Severus lubił Obronę Przed Czarną Magią. Była to jego trzecia natura obok Eliksirów i magii umysłu. Lubił, ale nie specjalnie chciał jej nauczać. Zdecydowanie wolał eliksiry. Biorąc pod uwagę, co działo się z jej nauczycielami, nie chciał ryzykować swojego już i tak ponurego i pogrążonego w smutku życia. Musiał tylko sprawiać wrażenie chętnego na to stanowisko, ale tylko i wyłącznie na życzenie Czarnego Pana.

    Po krótkiej wędrówce korytarzami Hogwartu, gdzie uczniowie, jak zwykle schodzili mu z drogi, Severus dotarł do Gargulca, strzegącego wejścia do gabinetu dyrektora. Mistrz Eliksirów miał właśnie podać kolejne obrzydliwie słodyczowe hasło, gdy usłyszał trzask chybiącej klątwy i jakieś krzyki na zakrętem korytarza. Czy te bachory niegdy się nie nauczą? Musi zobaczć co się tam dzieje, zanim smarkacze się pozabijają.

     Mężczyzna zaklął i ruszył w kierunku dźwięków pojedynku z zamiarem odebrania dziesiątek punktów i nadania miesiąca szlabanu. Dokładnie to trzech tygodni, bo tyle właśnie zostało do końca roku szkolnego.

     Gdy tylko wyłonił się zza zakrętu, powitał go widok dwóch studentów z czwartego roku, ciskających w siebie klątwami. Wcale się nie zdziwił, widząc herby Slytherinu i Gryffindoru na ich szatach. Dookoła nich stali inni uczniowie, ale jak tylko zobaczyli Opiekuna Slytherinu  czym prędzej zaczęli się rozpraszać, udając, że tylko tędy przechodzą.

- Protego! - rzucił tarczę pomiędzy dwójką uczniów. W samą porę by uchronić obu przed ich własnymi zaklęciami. - Co tu się, na Merlina, dzieje? - zapytał Mistrz Eliksirów niebezpiecznym tonem, który studenci, a szczególnie Ślizgoni znali, aż za dobrze. Dwa czwarte lata doskonale wiedzieli, co on oznacza. Kłopoty. - Języki wam odcięli?! Jeszcze przed chwilą obrzucaliście się inwektywami, a teraz cisza?! - dwoje uczniów stało przed nauczycielem ze spuszczonymi głowami. Czwartoroczny Ślizgon przełknął ślinę, a Gryfon grzebał nogą w podłodze. - Ogłuchliście?!

- Profesorze Snape, ja to mogę wyjaśnić... - w końcu Ślizgon zebrał się na odwagę, by się odezwać, ale zamilkł, gdy zobaczył wyraz twarzy swojej Głowy Domu.

- Och, na pewno to wyjaśnisz, panie Higgs. - zadrwił Mistrz Eliksirów. - W swoim eseju na trzy stopy pergaminu na temat: "Dlaczego pojedynki na korytarzach są zakazane?". A czas na przemyślenia będziesz mieć na szlabanie z Filchem do końca semestru. I po trzydzieści punktów od każdego z was. - Snape naprawdę nie miał dziś nastroju na użeranie się z głupkami, pojedykującymi się na korytarzu. Poza tym nie tolerował nieposłuszeństwa i rażącego łamania zasad u studentów, szczególnie jego Domu. - To samo dotyczy ciebie, panie Jones. - Gryfon wydawał się, jakby miał zamiar się kłócić z Mistrzem Eliksirów. Inni studenci już widzieli zmniejszającą się linię jego życia, jeśli to zrobi. - Macie coś do powiedzenia? - głos nauczyciela był niebezpieczny.

- Nie, profesorze. - wymruczało dwóch studentów.

- Dobrze. A teraz marsz do swoich zajęć, zanim wszyscy dostaną dodatkowe linie! - w mgnieniu oka korytarz opustoszał. Każdy w Hogwarcie wiedział, że profesora Severusa Snape'a należy się obawiać, bo jest zdolny dać szlaban całej klasie, nawet za jeden zbyt głośny oddech.

     Mistrz Eliksirów odwrócił się i znów podszedł do Gargulca, majestatycznie falując za sobą szatami. Podał hasło, tym razem nie zatrzymany przez nic ani nikogo. Mężczyzna wszedł na schody i zapukał do gabinetu.

- Wejść! - pod usłyszeniu odpowiedzi, wszedł do środka. Albus Dumbledore siedział spokojnie za biurkiem, jak zwykle mając błyski w błękitnych oczach. Tyle, że tym razem ten błysk był o wiele wyraźniejszy. To było coś, co sprawiało, że Severus nabierał sporej podejrzliwości. - To ty, Severusie! Usiądź, mój chłopcze. - Severus usiadł na na wskazanym fotelu.

- Wybacz spóźnienie, Albusie, ale kretynizm naszych studentów wykracza ponad normę.

- Co się stało, Severusie?

- Pan Higgs i Jones uważali, że nie ma innego rozwiązania jak pojedynek, prawie przed sam gabinetem dyrektora. - sarkazm był słyszalny na kilometr.

- A ty, Severusie, oczywiście zabrałeś punkty i rozdałeś szlabany. - dyrektor brzmiał na rozbawionego. Oczywiście znał odpowiedź na swoje pytanie.

- Nie. Z wielkim uśmiechem powiedziem, że to zakazane i każdego poczęstowałem cytrynowym dropsem. - Albus zachichotał wesoło. Ten człowiek nigdy się nie zmieni. Zawsze sarkastyczny w każdym calu i guziku. Zaraz jednak spoważniał. To, co miał do powiedzenia, było zarówno poważną jak i radosną wieścią. Nie widział tylko, jak Severus zareaguje na tę wiadomość. Znaczy jak najpierw uda mu się przekonać go, że to nie żaden podły żart. - Albusie? Chyba nie wezwałeś mnie tutaj, by posłuchać ciszy? - Dumbledore zamrugał zaskoczony. Nawet nie wiedział, że cisza tak się przedłużyła. Starszy mężczyzna westchnął cicho.

- Severusie, mam ci do przekazania ważną wiadomość. Chodzi o to co się stało z Lily...

- Jeśli wezwałeś mnie, Albusie, by upewnić się, że życie drogich rodziców Złotego Chłopca drastycznie się nie skróci to nie ma takiej potrzeby. - zapewnił Mistrz Eliksirów kwaśno.

- Nie po to cię wezwałem, Severusie. - Severus uniósł brwi, patrząc pytająco na pracodawcę.

- W takim razie słucham. - powiedział Snape, skupiając swoją uwagę. Cokolwiek dotyczyło Lily, było dla niego bardzo ważne. Nawet jeśli nie żyła.

- To, co teraz powiem, Severusie, może wydać ci się nieprawdopodobne, ale zapewniam, że to w stu procentach prawda. - zaczął poważne dyrektor, kładąc dłonie płasko na biurku. Severus zmarszył brwi na powagę dyrektora i pochylił się w zaciekawieniu.

- Tak?

- Otóż wczoraj... - nagle kominek zapłonął szmaragdową zielenią, a z płomieni wyszedł James Potter. Severus znów oparł się w fotelu. Miał ochotę wrzucić Huncwota z powrotem w płomienie. Teraz, gdy Albus miał powiedzieć mu coś o Lily, ten musiał tu przyjść.

     Potter rozejrzał się, w pierwszej chwili nie zauważając Severusa.

- Dzień dobry, dyrektorze! - przywitał się uprzejmie. W tej właśnie chwili zauważył Opiekuna Slytherinu. - Snape!

- Przy tobie człowiek w życiu nie zapomni swojego nazwiska, Potter. - odpowiedział od niechcenia Mistrz Eliksirów, nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. Bibeloty w biurze Albusa nagle stały się bardzo ciekawe.

- Przy tobie też, Snape. - odszczekał Potter. Na ustach miał uśmieszek, mówiący, że wie coś, o czym Severus nie. I do go trochę irytowało.

     Zaś James zastanawiał się, jak zareagowałby Snape na wiadomość, że Evans żyje. Oczywiście Potter nie zamierzał mu tego mówić. Podejrzewał, że Lily też by tego nie chciała. W końcu nie byli już przyjaciółmi. Nie sądził, by ex Śmierciożercę by to nawet obeszło.

- Co tu robisz? - zapytał wrogo, zupełnie zapominając o siedzącym przy biurku dyrektorze.

- Nie twój interes, Potter. - warknął Severus, nie zamierzając się tłumaczyć przed kimś takiemu jak James Potter.

- Rozmawialiśmy właśnie o pojedynku między dwójką studentów i jakie powinny zostać wyciągnięte konsekwencje. - wtrącił się Dumbledore. Severus nie odezwał się słowem. Nie była to całkowita prawda, bo przed kilkoma sekundami rozmawiali o Lily, ale nie było to też kłamstwo, bo pojedynek także był tematem ich rozmowy. Po raz kolejny Severus zastanawiał się jakim cudem Albus trafił do Gryffindoru.

- Aha. - James wyglądał na zbitego z tropu.

- W jakiej sprawie przyszedłeś, James? - zapytał dyrektor. Potter spojrzał krótko na Snape'a wyraźnie niewygodnym wzrokiem.

- Wolałbym nie rozmawiać o tym przy nim. - James najwyraźniej nie miał problemu z wyrażaniem swojej niechęci do obecnego Mistrza Eliksirów. Severus przewrócił oczami, ale nie wykonał ruchu, aby wstać. Opiekun Slytherinu nie raz zastanawiał się, czy Pottera ktokolwiek uczył taktownego zachowania, czy on sam się do tego nie stosuje.

- Jeszcze dziś przyjdę na Grimmauld Place, James. Tam porozmawiamy. - oznajmił Dumbledore, a wesołe ogniki nadal tańczyły w jego oczach - Cytrynowego dropsa? - James nie wyglądał na zadowolonego takim obrotem spraw.

- Wolałbym nie. - wszyscy wiedzieli, że nie chodzi mu o odmowę cukierka.

- Jednak nalegam. - dyrektor odwrócił wzrok od Jamesa do Severusa. - Którzy studenci się pojedynkowali, Severusie? - Mistrz Eliksirów również odwrócił wrok od swojego Nemezis.

- Czwarte lata. Michael Higgs ze Slytherinu i Aleksander Jones z Gryffindoru. - odpowiedział Severus, ignorując Pottera i wracając do "poprzedniej rozmowy".

- Rozumiem. Stało im się coś? - James najeżony, że został zignorowany odwrócił się do kominka.

- Zdążyłem rzucić pomiędzy nich Protego, zanim cokolwiek zrobili sobie lub innym. - Severus spojrzał na płomienie, które wróciły do swojej normalnej barwy, po opuszczeniu przez Pottera gabinetu. - Wiesz, czego chciał Potter, Albusie? - dyrektor westchnął.

- Tak. Jest to ściśle związane z Lily. - Severus wyprostował się gwałtownie w fotelu.

- Coś, co dotyczyło Lily, powiedziałeś najpierw Potterowi?! - Mistrz Eliksirów brzmiał na oburzonego.

- Uspokój się, Severusie. Nie powiedziałem nic Jamesowi.

- Nie? - sarkazm był wyczuwalny na odległość mili.

- Wczoraj wieczorem przyszli do mnie James i Mary powiedzieć mi prawdę o tamtej feralnej nocy w Dolinie Godrica. - spojrzenie Severusa stało się ostrzejsze, ale i ciekawskie.

- Prawdę, ale jaką? Kolejną intrygę, w jaką ją wciągnęli? - głos młodszego czarodzieja był ostry, ale i pełen bólu, który Albus wyraźnie słyszał. Na twarzy starszego mężczyzny pojawił się nikły uśmiech.

- Nie, Severusie. - oczy dyrektora błyszczały radością. - Powiedzieli, że Lily żyje. - po tym oświadczeniu w gabinecie nastała cisza, przerywana jedynie odgłosami różnych bibelotów. Severus siedział zamrożony w miejscu, a w pierwszej chwili mięśnie jego twarzy ogłosiły strajk, pozawlając opaść zimnej masce.

Powiedzieli, że Lily żyje.

Powiedzieli, że Lily żyje.

Powiedzieli, że Lily żyje.

     W jednej chwili poczuł nadzieję. Jakaś jego część chciała wierzyć, że jest to możliwe. Że może to być prawda. Ale ta druga, racjonalna mówiła, że tak nie jest. Widział jej ciało. Dotykał jej twarzy i patrzył na jej oczy, niedyś pełne radości i życia, w których odbijała się pustka i jego odbicie. Smutny obraz człowieka, którego świat zawalił się mu na głowę. Tulił ją nieruchową i zimną do piersi, mówiąc jej to, na co nie starczyło mu odwagi za życia. Że była jego miłością. Czuł także ciężar winy. Ona była martwa przez niego.

     Gniew rozpalił jego duszę. Paląca wściekłość na dyrektora. Jak on śmiał kpić z jej śmierci!

- Jak możesz? - ton jego głosu był zimny i ostry jak ostrze miecza. - Jak śmiesz żartować z jej śmierci?! - Albus pokręcił głową, nie będąc zły. Spodziewał się takiej rakcji.

- Nie żartuję, Severusie. - powiedział poważnie starszy czarodziej. - Pomyslałem to samo, gdy mi to powiedzieli. Ale mogę zapewnić, że...

- Nie ma takiej magii, która przywróciłaby kogoś do życia! Rozumiesz?! NIE MA! - wściekły i jedocześnie smutny Severus gwałtownie podniósł się z fotela. Rana będąca w jego sercu po śmieci Lily, nigdy się nie zagoiła. A teraz była, jak na nowo otwarta. Jej ból nigdy nie zmalał, a teraz na nowo wzrósł.

- Severusie...

- NIE! ONA NIE ŻYJE! PRZESTAŃ KPIĆ Z TEGO, MÓWIĄC, ŻE JEST INACZEJ! - Severus oparł się rękami o oparcie fotela, ciężko oddychając. W gabinecie po raz kolejny nastała cisza. Mężczyzna nawet nie spojrzał na dyrektora. Bez żadnego słowa odwrócił się do wyjścia. Severus szarpnął za klamkę, ale usłyszał tylko kliknięcie zamka, a drzwi ani drgnęły. - Otwórz drzwi. - poprosił z lodowatym spokojem. Jedyną odpowiedzią było otwarcie się jednej z szafek.

- Nie mogę, dopóki nie zobaczysz moich wspomnień, Severusie. - Albus patrzył na młodszego mężczyznę, którego tak bardzo pokarało życie. Nie miał mu za złe tego wybuchu. Wiedział, jak bardzo bolała go śmierć Lily.

     Severus spojrzał na myślodsiewnię, w której migotały wspomnienia. Albus nie wypuści go, dopóki nie zobaczy jej zawartości. Cokolwiek to było, dyrektorowi bardzo zależało, by to zobaczył.

     Mistrz Eliksirów podszedł do kamiennej misy i po chwili wahania zanurkował we wspomnieniach.

⋇⋆✦⋆⋇ 

     Severus gładko wylądował we wspomnieniach. Otoczenie zawirowało i znów znalazł się w gabinecie dyrektora. Sam Albus siedział przy biurku, czytając jakąś książkę, gdy kominek nagle zapłonął, a z płomieni wyszli Potterowie. W Mistrzu Eliksirów natychmiast zapłonęła wściekłość na widok jego szkolnego Nemezis. To przez intrygę Pottera ona zginęła. Wykorzystał rozpacz Lily. Podły drań!

- Dobry wieczór, profesorze Dumbledore. - pierwsza przywitała się Mary.

     Na nią też Severus był zły. Była przyjaciółką Lily, a wykorzystała ją, podobnie jak Potter.

- Dobry wieczór. Co was do mnie sprowadza o tej porze? - zapytał formalnie Dumbledore.

- Chcemy panu o czymś powiedzieć. Jest to związane z Lily Evans. - Mary nie owijała w bawełnę.

- Nie pomogę wam zatuszować jakoś ten skandal, pani Potter. - zaznaczył wyraźnie Dumbledore, jasno dając do zrozumienia, że nie jest zadowolony z tego, co zrobili.

- Nie chcieliśmy o to prosić, profesorze. - odezwał się James. Severus odniósł wrażenie, że Potter brzmiał, jakby nie chciał tu być, ani tego mówić.

- Chcemy powiedzieć, co wydarzyło się tamtej nocy w Dolinie Godrica. - dodała szybko Mary.

- Wszyscy wiemy, co tam się stało. Zginęła niewinna kobieta, zaplątana w podłą intrygę, uknutą przez was. - zagrzmiał bezlitośnie dyrektor. - Lily Evans żyłaby nadal, gdyście poszli szukać pomocy gdzie indziej, a nie przez taki plan.

- Nie jesteśmy z tego dumni, profesorze, ale prawda o tamtej nocy jest zupełnie inna, niż pan myśli. - teraz na twarzy Albusa zagościł wyraz, który Severus doskonale znał. Ciekawość. - Musi pan zobaczyć nasze wspomnienia.

- Mary...

- Rozmawialiśmy o tym, James. - Potter wydawał się coraz mniej zadowolony.

     Dumbledore machnął różdżką i jedna z szafek się otworzyła. W środku była myślodsiewnia. Mary bez słowa podeszła do kamiennej misy i przykładając swoją różdżkę do skroni, wydobyła z niej srebrne pasmo, będące wspomnieniem. Wrzuciła je do myślodsiewni i stanęła obok.

     Albus również podszedł do kamiennej misy i zanurkował we wspomnieniach.

     Wspomnienie się zmieniło.

     Szybkim krokiem weszli do pokoju na piętrze. Gdy tylko Mary przekroczyła próg pomieszczenia zasłoniła usta ręką, kiedy zobaczyła nieruchome ciało rudowłosej Gryfonki leżące na podłodze.

     Mimo, że było to wspomnienie, Severus natychmiast poczuł rozdzierający ból, gdy znów zobaczył martwe ciało swojej ukochanej.

     Mary zignorowała je jednak, słysząc płacz dziecka w łóżeczku. Kobieta przebiegła przez pokój, natychmiast, biorąc na ręce małego chłopczyka i przytulając go do siebie. Dziecko instynktownie wtuliło się w ciepłe ciało, tulące je do siebie, przestając zawodzić.

     Severus beznamiętnie patrzył na scenę. Przez ich intrygę, by chronić przyszłego Chłopca-Który-Przeżył, zginęła Lily. W głębi duszy wiedział, że dziecko nie było temu winne, bo nic nie zależało od niego, ale nadal czuł żal.

- Ciii... Już dobrze, Harry... Mamusia tu jest... - mówiła cicho kobieta uspokającym głosem do chłopca imieniem Harry. Potter podszedł do czarownicy i dziecka z troską w oczach, mijając ciało leżące na podłodze tylko jednym spojrzeniem.

     Severus zacisnął ręce w pięści. Śmierć Lily spłynęła po nim jak woda po dachu. Nic go to nie ruszyło. Zimny drań!

- Mary, Harry'emu nic nie jest? - zapytał zmartwionym głosem. Mary pokręciła z ulgą głową, odganiając łzy. Pogłaskała chłopca po główce.

- Nie, na szczęście nic mu nie jest. Po za tą paskudną raną na czole w kształcie błyskawicy. Nasz synek jest cały i zdrowy. - odparła z ulgą blondynka. - A co z nią, James? - Czarownica wskazała na nieruchomą kobietę na podłodze. James, pokręcił głową z roztargnieniem.

- Pewnie nie żyje. - powiedział głosem obojętnym, jakby w ogóle się tym nie przejął, co spowodowało zwiększenie się nienawiści Severusa do niego stokrotnie. Potter w dalszym ciągu ze zmartwieniem patrzył na syna.

- Proszę, sprawdź. Chcę mieć pewność. - nalegała Mary, wskazując głową ciało na ziemi. James tylko westchnął i niechętnie odsunął się od Mary i Harry'ego. Mężczyzna przyklęknął przy leżącej kobiecie i dotknął dwoma palcami jej szyi, sprawdzając puls.

     Severus miał ochotę odtrącić jego rękę, gdy dotykał Lily, ale widział, że nie może. To tylko wspomnienie.

- Nie żyje. - powiedział po chwili. Mary patrzyła na była przyjaciółkę, a w jej oczach odbijał się tylko cień smutku.

     W oczach Mistrza Eliksirów błysnęły łzy, gdy patrzył na ciało Lily.

- Przynajmniej nasza tajemnica jest bezpieczeczna. - stwierdziła cicho, dalej patrząc na nieruchone ciało Lily Evans.

     Śmierć Lily była im na rękę. Nie czuli wyrzutów sumienia z powodu tego.

- Tak. - potwierdził James wstając. Nagle Mary dostrzegła prawie niewidoczne drgnięcie palców jej prawej dłoni.

    Severus zamrugał, nie wiedząc, czy mu się to wydawało czy to prawda.

- James, spójrz! - zawolała cicho wskazując jej dłoń. - Mogłam przysiąc, że się poruszyła! - James, który widział ten ruch w ułamku sekundy, po raz kolejny klęknął przy leżącej czarownicy, po raz drugi sprawdzając jej puls, tym razem na nadgarstku z większą dokładnością. James z wielkim zdziwieniem wyczuł bardzo słaby, wręcz nie wyczuwalny puls.

- Żyje. Mary, ona żyje! - zawołał zdziwiony James.

    Oczy Severusa stały się okrągłe jak dwa galeony. Nie powinna żyć. To klątwa zabijająca, a tego zaklęcia nikt nie jest w stanie przeżyć. Jego serce podskoczyło i zaczęło bić szybciej.

     Lily... Żyła?

     Jak mógł tego nie zauważyć?

     Przecież był tam przed nimi. Trzymał ją w ramionch.

     Jak to się stało, że nic nie widział?

- Musimy ją stąd zabrać.- powiedział cicho James, podnasząc różdżkę.

     Wstrząśnięty Severus wrócił do wspomnienia.

     Potter transmutował pluszowego misia leżącego nie daleko w dokładną kopię ciała Lily, natomiast prawdziwą kobietę podniósł z podłogi. Mary zmarszczyła brwi.

- Co chcesz zrobić? - James pokręcił głową.

- Nikt nie może się dowiedzieć, co tu zaszło. - podeszedł do Mary. - Ani, że Evans żyje.

- Gdzie ją chcesz zabrać? - James chwilę się zastanowił, zanim wpadł mu do głowy pewien pomysł.

- Do ukrytego domku na północy Anglii. Tam nasz sekret będzie bezpieczny.

- A co jak się obudzi?

- Wtedy będzie się myśleć. - powiedział James. - Wracajmy. - dwoje czarowników deportowało się, z zdemolowanego budynku, pozostawiając fałszywe ciało Lily, jako świadectwo dla świata czarodziejów, że Lord Voldemort nie żyje, zabijając matkę, chroniącą syna.

     Wspomnienie powróciło do gabinetu, gdy Dumbledore skonczył oglądać wspomnienia. Spojrzał zaszokowany na małżeństwo przed sobą.

- Dziś się obudziła. - powiedziała cicho Mary.

- Gdzie jest? Chcę ją zobaczyć.

- Na Grimmauld Place z Syriuszem.

     Dumbledore czym prędzej pospieszył do kominka.

     Wspomnienie zawirowało, a otoczenie zmieniło się na Kwaterę Główną Zakonu Feniksa. Severus rozejrzał się i wtedy ją zobaczy. Siedziała na fotelu, rozmawiając z Blackiem. Żywa.

     Wizja Severus zawirowała, i prawie upadł na kolana. Lily była żywa! Jego piękna Lily żyła...

     Gdy dyrektor zobaczył Lily, siedzącą na fotelu w pełni żywą, zaniemówił. Nie często można było widzieć Albusa Dumbledore'a zaszokowanego. Nie wiele rzeczy mogło to sprawić, ale zobaczenie kogoś, kto powinien być martwy od dziesięciu lat, jak najbardziej się do tego kwalifikuje.

- Profesorze. - Lily nieco chwiejnie wstała.

     Severus drgnął na dźwięk jej głosu. Taki delikatny, taki ciepły. Jej twarz była dokładnie taka, jak zapamiętał. Zielone oczy błyszczały emocjami. Tak piękne i żywe. Mężczyzna nie zwracał już uwagi na innych w pokoju. Jego spojrzenie śledziło tylko Lily.

     Dumbledore wydawał się wyjść z szoku, ale nadal odbijało się oszołomienie na twarzy dyrektora.

- Mary i James wyjaśnili mi wszystko, ale nie mogłem uwierzyć, dopóki nie zobaczyłem. To jest niemożliwe... - Dyrektor opadł na fotel. Lily znów zajęła swoje miejsce. Starszy czarodziej nie odrywała wzroku od byłej uczennicy, o której wszyscy myśleli, że nie żyje.

- Jak to się stało? - zapytał w końcu dyrektor, przebijając się przez więzy szoku. Lily westchnęła, palcami bawiąc się różdżką

- Nie wiem, profesorze. - odpowiedziała szczerze Lily.

- Co ostatnie pamiętasz, Lily? - rudowłosa kobieta milczała chwilę zatapiając się we wspomnieniach.

- Przyszedł tamtej nocy do Doliny Godrica. Byłam w wtedy w pokoju Harry'ego, który spał, gdy usłyszałam huk na dole. Wyjrzałam przez balustradę. To był on. - Lily cicho opowiadała, w umyśle oddtwarzając tamtą feralną noc. Severus czuł, jak jego serce zaciska się. -  Zamknęłam drzwi od środka. Szukałam różdżki, ale jej nie miałam. Została w drugim pokoju. Słyszałam kroki na korytarzu. A za chwilę drzwi wyleciały z zawiasów. Dalej wszytko potoczyło się szybko. Ostatnie co pamiętam to błysk zielonego światła... - Lily z całej siły starała się utrzymać głos prosty, chociaż nie było to łatwe. Dumbledore patrzył na Lily ze współczuciem. Jakim wielkim ciężarem musi być dla niej pamiętać swoją własną śmierć. - I białe światło. - Wszyscy na raz podnieśli głowy. Severus patrzył na Lily, błyskiem szczęścia, że żyje i ciekawości na jej ostatnie słowa. - Białe światło, przenikające powietrze, stojące między mną za nim. Potem ciemność i głos.

- Jaki głos? - zapytał cicho dyrektor. Lily otrząsnęła się ze wspomnień.

     Severus drgnął, na moment wstrzymując powietrze.

- Nie wiem. Jest znajomy, ale nie rozpoznaję go. - powiedział rudowłosa czarownica. Dumbledore wyglądał na zamyślonego.

- Co mówi? - Lily wytęrzyła umysł. Pozostali prawie widzieli koła zębate w jej głowie.

- Jest smutny. Woła mnie. - Albus w zamyśleniu pogładził brodę. Chyba nigdy w całym swoim życiu nie miał trudniejszej zagadki do rozwiązania.

     Ona to pamięta. Słyszała, jak ją wołał, pogrążony w rozpaczy i smutku. Była cały czas żywa, gdy on uważał, że jest inaczej. Och, gdyby tylko wiedział...

- Na pewno nie domyślasz się, do kogo może należeć? - Albus miał pewne podejrzenie. Lily zaprzeczyła, kręcąc głową.

- Nie. - zielonooka kobieta podniosła głowę. - Co się teraz ze mną stanie? Nie mogę tak po prostu wrócić do czarodziejskiego świata.

     Severus starał się znów skupić na wspomnieniu.

- Pewnie, że nie! Ministerstwo zrobiłoby z niej królika doświadczonego albo wyrzutka. - Syriusz wypełni się z tym zgadzał. James i Mary potajemnie się z tym zgodzili

     Severus po raz pierwszy zgodził się z Blackiem.

- Nie chcę też utknąć w czterech ścianach. - Lily miałam mentlik w głowie.

- Nie martw się, Lily. Nie stanie się tak. Postaram się jak najszybciej wymyślić jakiś plan, a tymczasem powinnaś zostać na Grimmauld Place, jeśli Syriusz nie ma nic przeciwko. - Animag natychmiasty potrząsnął głową. 

- Oczywiście, że nie mam.

⋇⋆✦⋆⋇ 

     Na tym wspomnienie dobiegło końca. Wszystko zawirowało, a Severus znów znalazł się w gabinecie dyrektora. Mężczyzna zachwiał się i złapał obiema rękami za krawędź myślodsiewni, czując, że jeśli tego nie zrobi, upadnie na ziemię. Jego wizja była zamazana łzami, które nie wiedział, jak długo będzie mógł powstrzymać, a gardło było zaciśnięte. Nadal nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Lily... Jego piękna, dobra Lily była żywa! Przez wszystkie te lata pogrążał się w żałobie po niej, a tymczasem jej serce cały czas biło. W jego umyśle panował chaos. Coś, co w jego wyobrażeniu było niemożliwe, właśnie stało się prawdą. Śmierć nie zabrała od niego jego światła, ale ukryło na lata, by dziś wyszło ono na świat.

     Severus czuł, jak ręka dyrektora łapie go za ramię i prowadzi do najbliższego fotela. Czarnowłosy mężczyzna opadł na niego i włożył dłonie we włosy. Był wdzięczny swojemu przyjacielowi i jednocześnie przybranemu ojcu za to. Nie wiedział, jak długo jeszcze wytrzymałby, zanim jego nogi odmówiłby posłuszeństwa.

     Radość rozpierała jego od lat martwe serce. Wiadomość o śmierci Lily je zabiła, ale teraz ożyło wraz z nią. Lily była jego życiem.

     Severus nabrał kilka kontrolowanych oddechów, by się uspokoić, ale było to wyzwaniem, gdy jego dusza szalała w radosnym tańcu.

     Naraz pojawił się wstyd za wcześniejszy wybuch. Powinien był wysłuchać w spokoju, co Albus ma do powiedzenia. Ale gniew, że kipi ze śmieci Lily pochłonął go. Teraz wiedział, że to nie był żart, ale prawda.

- Przepraszam za mój wychuch, Albusie. - przeprosiny w wypadku takiej osoby, jaką jest Severus Snape były naprawdę rzadkością. Albus uśmiechnął się wyrozumiale.

- Nie masz za co, mój chłopcze. Gdyby ktoś powiedział mu coś takiego o Arianie, zareagowałbym podobnie. - Albus w pełni to rozumiał.

- Ja... Nadal nie mogę w to uwierzyć. - głos Mistrza Eliksirów był nie wiele głośniejszy od szeptu.

- To nic dziwnego. Nawet w świecie czarodziejów nie zdarzają się takie rzeczy.

- Ale jak to wyjaśnić? - dokładnie to samo pytanie dręczyło dyrektora od wczorajszego wieczoru. Wielka zagadka, której nawet wielki Albus Dumbledore nie potrafił rozwiązać.

- Nie wiem, Severusie, ale w tej chwili to nie jest ważne. - Severus wyglądał jakby chciał zaprotestować. - Ważnejszą rzeczą jest ochrona Lily. - czarnowłosy mężczyzna zamknął usta. Tak to było dla niego priorytetem. Nie mógł pozwolić, by coś jej się stało. Nie przeżyłby jej straty po raz drugi. Teraz, gdy los mu ją zwrócił.

- Nie może się pokazać w czarodziejskim świecie jako ona. To zbyt niebezpieczne. - umysł Severusa zaczął pracować na najwyższych obrotach. - Fidelius też ostatnim razem się sprawdził.

- Najlepsza byłaby dla niej nowa, bezpieczna tożsamość. - powiedział powoli Dumbledore. Severus energicznie pokiwał głową.

- To najlepsze wyjście. - zgodził się Mistrz Eliksirów.

- Musimy, jak najszybciej wprowadzić ten plan w życie. Im szybciej zmieni swoją tożsamość tym bezpieczniejsza będzie. - Albus wstał zza biurka. - Severusie, idź już na Grimmauld Place. Ja zaraz do ciebie dołączę. - Severus zbladł. Oczywiście cieszył się, że Lily żyje. Że "cieszył się" to niedopowiedzenie roku, ale nie wiedział, czy ona ucieszy się widząc jego. W końcu ich przyjaźń gwałtownie zakończyła się ma piątym roku, gdy koncertowo wszystko zepsuł.

- Nie jestem pewien czy to dobry pomysł, Albusie. - Severus wyraźnie się wahał.

- Nie chcesz zobaczyć Lily, Severusie? - Albus uniósł brwi, trochę zaskoczony wahaniem Ślizgona.

- Oczywiście, że chcę! - natychmiast powiedział Severus, a potem dodał ciszej: - Ale nie jestem pewien co do niej. W końcu mnie nienawidzi. - Dyrektor obszedł biurko i położył dłonie na ramionach młodszego mężczyzny.

- Lily cię nie nienawidzi, Severusie. - powiedział stanowczo starszy czarodziej. - Jest zraniona i zła za to, co zrobiłeś, ale nie nienawidzi cię. - powtórzył Albus, patrząc na swojego przybranego syna. - Zobaczysz, jak zareaguje na twój widok.

- Na pewno rzuci się w ramiona kogoś, kto wbił jej nóż w plecy. - mruknął sarkastycznie Severus.

- Ale teraz masz szansę to naprawić.

- Niby w jaki sposób? - młodszy mężczyzna wyglądał na zdziwionego i zirytowanego jednocześnie. Albus wiedział, że musi uważnie dobierać słowa, by nie zdradzić swojego planu. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

- Pomagając w jej ochronie. Przy zmianie jej tożsamości nastąpi konieczność rzucania bardzo potężnych zaklęć, czego sam nie jestem w stanie zrobić. - Severus pokiwał głową, rozumiejąc.

- I potrzebujesz kogoś, kto ci w tym pomoże.

- Zgadza się. - Mistrz Eliksirów westchnął.

- No dobrze. - Czarnowłosy mężczyzna podszedł do kominka, po drodze wygładzając swoją twarz, by wróciła do standardowej maski. Odwrócił się jeszcze raz, spoglądając na dyrektora.

- Idź, Severusie. Zaraz do ciebie dołączę. - ponaglił go dyrektor.

- Tylko się pospiesz, Albusie, zanim Black wyrzuci mnie z wielkim hukiem z powrotem. - powrócił sławny sarkazm Severusa Snape'a. Albus zachichotał.

- Jestem pewien, że jesteś w stanie jakoś go powstrzymać. - Severus prychnął, wracając do swojego starego "ja".

- Żadnen z moich pomysłów, by ci się nie spodobał. - mruknął Snape, nabierając garść proszku Fiuu, a następnie krzycząc lokalizację. Severus wziął jeden kontrolowany oddech, zanim wszedł w szmaragdowe płomienie.

⋇⋆✦⋆⋇ 


Następny rozdział: "4. Absurdalny plan Albusa"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro