34. Inna metoda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Severusie? - Cyntia nieśmiało zajrzała do gabinetu Mistrza Eliksirów. Czarnowłosy mężczyzna siedział za biurkiem, sprawdzając beznadziejne eseje uczniów, ale przerwał swoją pracę słysząc głos żony.

- Słucham. - zmierzył ją uważnym spojrzeniem. Jej postawa ujawniała niepewność i chęć zapytania o coś. Ciekaw był, o co chodziło. Severus nie codziennie widywał Cyntię zakłopotaną. Albo coś się stało, albo coś chciała i nie widziała, czy się zgodzi. Jeśli Mistrz Eliksirów miał być szczery, to wolał to drugie.

Cyntia podeszła wolnym krokiem do biurka, delikatnie opierając palce o jego krawędź. Przez chwilę milczała, zerkając na Severusa i zastanawiając się, jak ująć swoją prośbę w słowa. Nie chciała, by pomyślał, że znów będzie próbować go sondować, czy coś w tym rodzaju. Raz popełniła ten błąd i nie miał zamiaru więcej.

- O co chodzi? - zapytał lekko zniecierpliwiony Severus, a jego brew delikatnie się uniosła. Widząc jego małą irytację, Cyntia westchnęła i zaczęła.

- Czy możesz znów uczyć mnie Oklumencji? - zapytał cicho, zerkając na jego reakcję. Od tamtej feralnej lekcji minęło kilka tygodni, podaczas których nie zamienili na ten temat ani słowa.

Severus w pierwszej chwili był zaskoczony jej prośbą. Jej ciekawa osoba będzie go zaskakiwać cały czas. Potem przypomniał sobie ostatnią lekcję, która okazała się totalną katastrofą, czego oczywiście nie pokazał na twarzy, ale jego oczy mówiły znacznie więcej. A przynajmniej ona jedyna potrafiła go z nich odczytywać.

- Sądzę, że lepiej byłoby, gdyby Albus lub Lucjusz cię uczyli... - zaczął powoli, obserwując jej reakcję. Od samego początku dawała mu do zrozumienia, że nie był mile widziany w jej głowie, więc nie powinna mieć nic przeciwko...

- Nie! - zaprezczyła szybko, przygryzając dolną wargę. Chyba nadszedł czas na przeprosiny... - Ja... Wolę uczyć się od ciebie. - powiedziała cicho. Brwi czarnowłosego mężczyzny prawie zniknęły za linią włosów. No to się zdziwił...

- Dlaczego? - zapytał gładkim głosem, w którym pobrzmiewała ciekawość.

- Bo już byłeś w mojej głowie? - zaoferowała strzępek swojej opinii. Mistrz Eliksirów wstał zza biurka obchodząc je. Odparł się o jego krawędź i założył ręce na klatce piersiowej.

- I co z tego? To chyba żadna różnica, w czyjejś podświadomości będziesz grzebać? - zauważył, zanim zdążyłam się powstrzymać, gryząc w język. Patrzył na nią z góry nieprzeniknionym wzrokiem.

Cyntia w pierwszej chwili miała ochotę powiedzieć coś nie miłego i wyjść z trzaskiem drzwi, ale udało jej się powstrzymać.

Wszystkie odpowiedzi na twoje pytania zna sam Severus. Musicie oboje sobie na nowo zaufać i się otworzyć przed sobą.

Kobieta westchnęła w duchu. Gdyby to było takie proste... Ale trzeba spróbować. Ją też zaczynały męczyć te ciągłe kłótnie. Chyba nadeszła pora to zakończyć. Poza tym inaczej nie pozna odpowiedzi na swoje pytania.

- Nie chciałam włamywać ci się do głowy. To po prostu tak wyszło. Gdybym wiedziała, że tak się to skończy, nie rzuciłabym tarczy. I za to przepraszam. - powiedziała na jednym wdechu. Cóż... Nie tak trudno było. Odważyła się spojrzeć Severusowi w oczy i zobaczyła w nich łagodniejszy wyraz. Przez chwilę była cisza w gabinecie.

- Cóż... Ja też nie byłem za dobrym nauczycielem. - przyznał po chwili Severus, chociaż ciężko przeszło mu to przez gardło. Severus Snape zdecydowanie ciężko przyznawał się do błędów. - Powinienem się spodziewać, że w pewnym momencie możesz przypadkiem wejść mi do głowy. W trakcie nauki to bardzo możliwe. - westchnął cicho, przeczesując włosy w roztargnieniu.

- Zrobiłeś tak kiedyś?

- Raz. - odparł.

"Tylko że Albus nie obraził się na ciebie, tylko wyjaśnił, co zrobiłeś źle" - zbeształo go sumienie.

- Dlaczego nie wolisz Dumbledore'a? Na początku chciałaś, by on cię uczył. - zapytał, pamiętając ich pierwszą lekcję.

- Dumbledore to miły człowiek i potężny czarodziej. - powiedziała Cyntia, patrząc gdzieś w punkt na ścianie gabinetu. - Ale nie znam go tak dobrze. Nie zrozum mnie źle, Severusie, bo ufam dyrektorowi, lecz... Nie chcę, by to on znał moje myśli i sekrety...

- Wolisz bym to był ja? - zapytał cicho Severus, słysząc w tym niezgrabnym wyjaśnieniu pewne zapewnienia o zaufaniu do niego. Cyntia spojrzał mu w oczy i przygryzając dolną wargę, kiwnęła lekko głową.

- Więc... Spróbujemy jeszcze raz? - zapytała cicho, nieświadomie wlepiając w niego błagalne spojrzenie zielonych oczu, któremu nigdy nie mógł odmówić. Czuł, jak jego ściana lodu wokół jego serca zaczyna topnieć pod wpływem jej spojrzenia. Jego wzrok na moment zjechał na jej usta, a potem wrócił na oczy. Była tak blisko. Wystarczyło wyciągnięcie ręki. - Proszę... - to jedno słowo w połączeniu błagalne go spojrzenia szmaragdowych oczu sprawiło, że podjął decyzję.

- Dobrze. - powiedział po chwili ciszy. Twarz Cyntii rozjaśnił szczery, szczęśliwy usmiech. - Spróbujemy...

- Dziękuję! - ucieszyła się czarownica i w przypływie radości rzuciła mu się na szyję. Zaskoczony Severus na krótki moment zesztywniał, ale objął ją delikatnie po chwili, czując, jak jego serce przyspieszyło na ten zwykły, prosty gest, jakim był jeden uścisk. Lecz w wykonaniu Lily Evans znaczył dla niego bardzo wiele, z czego ona sama nie zdawała sobie sprawy. Od razu wyczuł delikatny zapach jej perfum, który nie był drażniący, ale miły.

Cyntia uśmiechnęła się delikatnie, czując dziwne ciepło, gdy ją nie odepchnął. Po fakcie przypomniała sobie, że w Hogwarcie nie lubił być znienacka dotykany. Ale musiało już mu to przejść. Czuła zapach ziół i wody kolońskiej, który był miły dla jej nosa. Nie były, jak ostro pachnące perfumy Jamesa, których wręcz nienawidziła z pasją, bo drażniły jej nozdrza. Ten zapach był ładny i kojarzył jej się z bezpieczeństwem i spokojem.

Odsunęła się lekko zarumieniona po chwili, która trwająca kilka sekund, zdążyła doprowadzić Severusa prawie do zawału serca, czego oczywiście nie zauważyła, bo mężczyzna skutecznie to zamaskował.

"Pięknie wygląda, gdy się rumieni... " - pomyślał na wpół świadomie.

- Kiedy zaczniemy? - zapytała, odwracając uwagę od poprzedniej sytuacji.

- Możemy już teraz. - odparł spokojnie.

- A wypracowania studentów? - wskazała na biuro, gdzie leżała poukładana streta prac uczniowskich. Severus machnął ręką.

- Nie uciekną. - stwierdził, wskazując jej wyjście z gabinetu do kwater.

- Mówisz, że potrzymasz ich trochę w niepewności? - zapytała nutą rozbawienia.

- Możliwe. - odpowiedział jej złośliwie.

⋇⋆✦⋆⋇ 

- To jest bez sensu! - zawołała sfulstrowana Cyntia, gdy po godzinie nie stało się nic nadzwyczajnego. Jej mentalna tarcza nadal załamywała się po kilku minutach... Bardzo krótkich minutach. A że cierpliwość nie zawsze była jej cnotą... - To katastrofa. - załamała ręce, opadając na fotel.

- Miałaś kilku tygodniową przerwę w ćwiczeniach. To nic dziwnego. - zauważył spokojnie Severus, zajmując miejsce na kanapie. Cyntia potrząsnęła głową.

- Nie rozumiesz mnie, Severusie. Wałkujemy to już kilka miesięcy powinna już umieć przynajmniej utrzymać tę tarczę przez kilka pełnych minut. - wyjaśniła, z westchnieniem. Dlaczego tak topornie jej to szło?

Severus zastanowił się. Poniekąd miała rację, ale przecież nie każdy uczy się wszystkiego tak szybko, a Oklumencja to nie to nie takie proste zagadnienie. Przynajmniej już te lekcje nie byłby polem walki. Z drugiej strony ważnym elementem jest też sposób nauczania...

- Może masz rację, ale Oklumencja to nie to samo co zaklęcia. Na to potrzeba czasu...

- Którego mamy nie za wiele. - dokończyła wzdychając.

- Może problem nie tkwi w tobie, ale w moim sposobie nauczania. - zastanawiał się na głos, wstając z kanapy i zaczynając chodzić po salonie w tę i z powrotem z palcami złożonymi razem.

- Co masz na mysli? - zainteresowała się Cyntia, wodząc za nim wzrokiem.

- Uczę cię tak, jak i mnie uczono, tyle że ja szybko załapałem, o co w tym chodzi. Na ciebie widocznie to nie działa. - wyjaśnił Severus i nagle zatrzymał się, patrząc na nią uważnie, jakby coś rozważał.

- Co wymyśliłeś? - Cyntia zapytała z uniesioną brwią. Znała ten wzrok za dobrze.

- Zastanawiam się nad... Inną metodą. - powiedział powoli.

- Jaką?

- Nie wiem ci się spodoba, ale może warto spróbować. - mruknął pod nosem. Najwyżej oberwie od niej w twarz.

Severus przesunął jeden z foteli, który był bliżej kominka, robiąc miejsce na dywanie. Cyntia uważnie obserwowała każdy jego ruch. Uniosła brew w zaskoczeniu, gdy mężczyzna usiadł po turecku na dywanie.

- Usiądź. - wskazał dłonią miejsce przed sobą. Cyntia przez chwilę się wahała, sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, ale wstała z fotela. - Plecami do mnie. - poinformował ją. Cyntia nie odezwała się słowem, tylko usiadła, tak jak jej kazał, poprawiając sukienkę.

- Dobrze?

- Trochę bliżej. - odparł cicho. Przybliżyła się nieco. - Możesz oprzeć się na rękach lub o mnie, nie przewrócisz mnie. - instruował ją dalej. Cyntia wybrała bezpieczniejszą opcję, opierając się na rękach. - Dobrze... Tylko mnie nie pobij. - zastrzegł. Cyntia parsknęła rozbawiona śmiechem.

- To zależy, co będziesz próbował robić.

- Nauczyć cię Oklumencji rzecz jasna. - odparł cicho, lekko zbulwersowany, co mu sugerowała. Delikatnie dotknął jej skroni, czując przy tym swoje własne przyspieszone serce. Cyntia czuła jego chłodne palce na skroniach. Na raz jego głos przybrał zupełnie inną barwę. - Zamknij oczy. Przestań myśleć o tym, co cię otacza... Wczuj się w dźwięki dookoła ciebie... W swój własny oddech. Wyłącz myślenie... - mówił cichym, aczkolwiek jedwabiście gładkim głosem, którego głębia komponowała się z spokojną atmosferą, jaka panowała. Cyntia zaczynała się czuć, jakby wszystko przestawało istnieć, poza nią i spokojnym głosem, który ją instruował. Słyszała skwierczenie ognia w kominku, które dawały ciepło. Czuła również równomierne bicie czyjegoś serca i spokojny oddech. Niemal całkowicie odpłynęła. Przestała myśleć o otaczającym ją świcie. - Wyobraź sobie coś, co cię uspokaja. Pozwól, by ten obraz i związane z nim uczucia wypełniły twój umysł. - usłyszała kolejne polecenie od jej przewodnika, który prowadził ją, gdy ona błądziła po omacku w swoim własnym umyśle. Zrobiła, co kazał. Wyobraziła sobie plomienie, trawiące wszystko na swojej drodze. Pozwoliła, by ten obraz całkowicie ją wypełnił. Słyszała skwierczenie ognia, które podsycała jej wyobraźnia. Prawie czuła ich ciepło na skórze. Na skroniach cały czas czuła chłodne dłonie, które kontrastowały z ciepłem, które podsuwała jej wyobraźnia, że aż odczuła przyjemne dreszcze. Po chwili poczuła, jak jedna z dłoni znika, zastąpiona twardym drewnem różdżki. Do jej umysłu delikatnie wślizgnęła się znajoma jej jaźń, ale nie tak gwałtownie jak zawsze. Stało się do delikatnie i gładko, nie wywołując żadnego bólu. Mimo prób jej zachwiania, jej mentalna bariera zachwiała się na moment, ale nie została zburzona. Utrzymywała się długo, jak nigdy wcześniej. Cyntia nawet nie wiedziała, kiedy znajoma jaźń opuściała jej głowę. Płomienie całkiem ją pochłonęły.

Z tego niesamowitego stanu letargu wybudziło ją delikatne tyrpnięcie w ramię. Cyntia zamrugała kilkakrotnie, czekając, aż otoczenie nabierze ostrości. Jej dłonie leżały swobodnie na dywanie, a ona sama opierała się o coś miękkiego... i żywego. Czuła się dziwnie otumaniona. Zupełnie jakby przespała 20 godzin i dopiero wstała, zupełnie jak wtedy, gdy się obudziła po swojej dziesięcioletniej drzemce. Poczuła cień paniki. Czyżby znów zasnęła na kilka lat?

- Cyntia?... Lily? - zawołał cicho zaniepokojony mężczyzna, gdy nie odpowiadała.

- Jestem... - odparła, oddychając głęboko. Słysząc znajomy głos, rozluźniła się. Obróciła lekko głowę, rozglądając się i zauważyła, że już nie opierała się na rękach, a wręcz leżała oparta o klatkę piersiową Severusa, która była twarda i jednocześnie miękka, jakby zupełnie nie miał kości. Odsunęła się delikatnie zarumieniona, nie wiedząc czy to z sytuacji, czy ciepła płomieni w swoim umyśle. Spojrzała na czarnowłosego mężczyznę, którego twarz otaczała ciepła poświata płomieni w kominu, dostrzegając w jego hebanowych oczach zmartwienie.

- Jak się czujesz? - zapytał z cieniem ujawnionej troski.

- Dobrze, chociaż trochę zmęczona. - odparła, potrząsając głową, by odgonić zamroczenie. - Jak poszło?

- Zaskakująco dobrze. - powiedział Severus. - Utrzymałaś tarczę przez niemal cały czas.

- Naprawdę? Jak długo...

- Półtora godziny. - Cyntia wytrzeszczyła oczy.

- Poważnie? Myślałam, że minęło tylko kilka minut... - Severus lekko wygiął wargi, patrząc na Cyntię lekko zmęczonym wzrokiem. Dla niego też ta lekcja była męcząca.

- Przy tej metodzie łatwo stracić poczucie czasu. - odparł, przecierajac oczy.

- Zmęczyło cię to. - zauważyła Cyntia, dostrzegając zmęczenie w jego oczach.

- To normalne po pierwszej lekcji, dlatego wiele osób woli metodę, którą uczyłem cię na początku. - odparł, wstając z ziemi i wyciągając do niej dłoń, by mogła zrobić to samo. Cyntia uchwyciła jego rękę. - Powinniśmy oboje odpocząć.

- Masz rację. - odparła, zasłaniając dłonią usta, gdy krótko ziewnęła. - Dobranoc, Severusie.

- Dobranoc...

⋇⋆✦⋆⋇ 

Trzy tygodnie później...

⋇⋆✦⋆⋇ 

Cyntia szła spokojnie korytarzem. Poppy wysłała ją po eliksiry dla szpitala, bo ich mały zapas wkrótce się kończył. Obie wiedziały, że Severus ma w swoim prywatnym składziku swoją prywatną rezerwę, którą regularnie uzupełnia, podobnie jak te w Skrzydłe Szpitalnym. Dziś jednak z jakiegoś powodu się nie pojawił.

Ani Cyntia ani Poppy nie była głupia, by sądzić, że zapomniał. Merlin wiedział, że ten człowiek pamiętał o wszystkim. Nie zdarzało mu się zapominanie o ważnych rzeczach, jak również tych błahych. Eliksiry dla szpitala do trywialnych rzeczy nie należały. W końcu czymś studentów trzeba leczyć.

Cichy stukot obcasów Cyntii rozbrzmiewał na korytarzu, a uczniowie nielam natychmiast odsuwali się z przejścia. Nie chcieli czasem narazić sie Mistrzowi Eliksirów za stratowanie jego żony. Dla Pani Snape wydawało się to zabawne. Nigdy by nie podejrzewała, że z nieśmiałego Ślizgona, jakiego pamiętała ze szkoły, stanie się przerażającym Opiekunem Slytherinu, chcociaż musiała przyznać, że ta reputacja sprawiała, że uczniowie okazywali mu szacunek, nawet jeśli było to spowodowane strachem. A co za tym szło, jej samej także. W końcu kto prowadzi wojnę z żoną profesora, ma także na pieńku z nim samym. Czasem to dobra sprawa, chociaż Cyntia uważała, że czasem bywał zbyt surowy. W końcu to tylko dzieci i niekiedy popełniają błędy. Lecz nie zamierzała wtrącać się do sposobu nauczania Severusa. Nie miała mysli samobójczych, a innymi słowy po prostu nie chciała się z nim kłócić o to, zwłaszcza teraz jak było tak spokojnie.

Od ostatniej lekcji Oklumencji minęło dwa dni. Po tym, jak te trzy tygodnie temu zastosowali inną metodę nauczania, wszystko zaczęło iść prościej. Jej mentalna tarcza złożona z płomieni sprawdzała się dużo lepiej niż ceglany mur, który stosowała na początku. z każdą kolejną lekcją szło jej coraz lepiej. Nie zmagała się z bólami głowy, które wcześniej często towarzyszyły lekcjom przez gwałtowne wtargnięcia do jej umysłu. Poza tym były ona dla Cyntii przyjemniejsze i nie musiała się obawiać, że znów przypadkiem wpadnie mu do głowy. No i oczywiście nie lądowała na podłodze. Zamiast tego za każdym razem kończyła oparta o klatkę piersiową swojego instruktora. Na początku czuła się przez to niezręcznie i trochę zażenowała, że robiła to niemal bezwiednie, bo nigdy nie wiedziała, kiedy oparcie w jej rękach znikało, ale po kilku lekcjach przestało jej to przeszkadzać. Znajomy zapach ziół i wody kolońskiej, który ją otaczał, pozwalał jej się skupić i odprężyć. Teraz te lekcje zaczęły sprawiać, że zaczęła sama ich wyczekiwać, nie jak poprzednio, gdy stawały się męką i polem walki.

Przyzwyczaiła się również do obrączki noszonej na palcu. Na początku było to dla niej uciążliwe. Kojarzyła jej się z kolejnym fikcyjnym małżeństwem i odczuwała jej ciężar za każdym razem, gdy na nią patrzyła. Lecz z czasem przyzwyczaiła się do srebrnego pierścienia na palcu. Przestała nawet ściągać ją do snu, co wcześniej robiła. Cyntia ciekawa była, czy Severus czuł się tak samo?

Wybudziła się nagle z zamyślenia, gdy poczuła, jak ktoś na nią wpadła. Spojrzał na pierwszoroczną uczennicę Hufflepuffu, która przestraszona spojrzała na nią. Dziewczyna pobladła, widząc na kogo wpadła. Chociaż z drugiej strony szukała kogoś z personelu.

- Przepraszam, pani Snape... - wydyszała uczennica, szybko zbierając się z podłogi.

- Nie szkodzi, panno Abott. - odparła czarownica poprawiając suknię. - Coś ci się stało? - przyjrzała się jej.

- Nie...

- Wiesz, że się nie biega po korytarzu? - uniosła brew z dezaprobatą.

- Wiem, proszę pani... Ale profesor Snape...

"Co Severus znów zmajstrował? Czy on zawsze musi wszędzie siać postrach? Ach ci mężczyźni i ich wielkie ego, które musi nadrabiać kompleksy."

- Tak? Co się stało? - cierpliwie czekała, aż Puchonka się wysłowi.

- Profesora Snape'a zaatakował auror! - wydusiła dziewczyna. Oczy Cyntii się rozszerzyły w szoku. W pierwszej chwili nie zrozumiała, co powiedziała.

- Że co?! - zawołała zaskoczona. Hannah pokiwała energicznie głową.

- Dwóch autorów szło w kierunku gabinetu dyrektora, bo słyszałam, jak o tym rozmawiali. Po drodze spotkali profesora. Chwilę rozmawiali, a potem ten auror w okularach i mopem włosów nagle wyciągnął różdżkę! - opowiadała wszystko Hannah dokładnie i żywiołowo. - Profesor zrobił to samo i zaczął się bronić! Szukałam kogoś z nauczycieli...

- Gdzie to się stało? - zapytała szybko Cyntia, przerywając Puchonce. Musiała się pospieszyć, by Severus i Potter się nie pozabijali... Domyśliła się od razu, że to James. Po pierwsze, nikt nie byłby tak głupi by zaatakować Severusa Snape'a w szkole, w biały dzień i to na oczach uczniów. Po drugiej, raczej niewielu aurorów z "mopem włosów" nosiło okulary.

- Na korytarzu pierwszym piętrze, nie daleko łazienki Jęczącej Marty. - odpowiedziała szybko dziewczynka.

- Dziękuję, panno Abott. Nie zbliżaj się do tego korytarza i powiadom dyrektora! - poleciła Puchonce, która energicznie pokiwała głową.

- Dobrze, proszę pani! - uczennica pobiegła w stronę biura dyrektora. Tymczasem Cyntia nie tracąc więcej czasu, pobiegła na wskazane miejsce. Im bliżej była celu podróży, zaczynała słyszeć trzaski rzucanych zaklęć. Najbliżsi uczniowie, którzy byli świadkami tego zajścia po uciekali z tego korytarza, zaczęli sie rozchodzić na boku, pozwalając przejść Pani Snape.

Cyntia wysunęła różdżkę z rękawa i weszła na korytarz. Gdy tylko wyłoniła się zza zakrętu zobaczyła mknące w jej stronę z prędkością błyskawicy zielone światło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro